Siemka,
Dziś wymieniono w Romku olej i wpadł nowy rozrusznik, więc kopajka odchodzi do lamusa
Przejechałem Rometem 20 272 km. Mam go ok 2 i pół roku. Jeżdżę nim ile się da, kiedy i gdzie się da. W 99% po Łodzi - w tym celu go kupiłem, aby dojeżdżać do pracy. (szkoda że ustawa o 125 na sam koniec ewoluowała na manualne skrzynie - a z drugiej strony nawet i dobrze, mam chrapkę na kat. A).
Wracając do wątku, jeżdżę nim cały rok jak dotąd, wiosna, lato, jesień, zima tj. słońce, błoto, deszcz i śniegi nie raz mnie złapały wracając z pracy (najgorzej na błocie pośniegowym) oraz upały i mróz (największy przy - 12°C ). Roman daje dzielnie radę. Niestety fabryka tu i ówdzie dała d*** i nieprzemyślała niektórych rozwiązań:
1. Lekki deszczyk - zwarcie w kablach i stałem, sprawę rozwiązała rolka taśmy izolacyjnej (wszystkie wtyczki owinąłem).
2. Cieknące lagi - kapturki ochronne lagów fabrycznie były plastikowe... Nie uszczelniały bo nie przylegały do amorków - zamontowałem gumowe od H. Varadero i po problemie. (dodatkowo osłonka z folii a la harmonijka - nie było nigdzie takiej średnicy).
3. Łańcuch oryginalny wyciągał się jak guma od gaci, a zębatki mialy zęby jak by je ktoś skrócił o połowę (RK łańcuch i zębatki Larrsona załatwiły sprawę).
4. Urywające się szpilki od mocowania wydechu - kto to wymyślił aby rura trzymała się na silniku - jego drgania i obciążenie rury wydechowej urywały je, poprawiłem obejmę od tlumika końcowego, teraz rura wydechowa mocowana jest do cylindra i tłumika, a tłumik przecież do ramy, drgań nie ma, szpilki mają spokój.
6. Dźwignia zmiany biegów mocowana na zwykłą śrubę wkręconej do nakrętki dospawanej do sanek trzymających silnik. Teraz zamontowana śruba z łbem sześciennym, gładka z gwintem na jej końcu. Działa teraz na wzór tulejki.
7. Do bani przedni błotnik, cały syf (woda, błoto) leci do przodu, a potem na nogi od kolan w dół - powinien być dłuższy i zakończony ukosem mocno w dół.
Ponadto jako 50tka była zależność: im większe wzniesienie, silniejszy wiatr, tym prędkość malała (najgorsze były kumulacje). Cylinder 80 rozwiązał tę sprawę.
Co do wrażeń z jazdy, to nie wiem czy tak można dię wyrazić o podróżowaniu prędkością 50-55 km/h (poleci na obecnym ustawieniu zębatek 76 km/h ale to już czerwone pole na obrotomierzu, więc zaraz się zatrze pewnie, poza tym to jest środek do taniego, sprawnego przemieszczania się z punktu A do B i tak go traktuję).
Ropędza się nawet w miarę, duży plus za to że jest wąski i ma spory prześwit - w korku prześlizguje się w takie miejcsa że inne motocykle czy skutery nie wchodzą, a prześwit umożliwia spokojnie przejechać na skróty, skuchę czy przez kałuże w których auta "podtopiły" się lub zalało jezdnię.
Zaliczyłem nim 3 trasy dwie po 80 km w jedną stronę i jedną po 137 km. d*pa mnie nie bolała, nogi nie drętwiały, jedynie upierdliwe są drgania na kierownicy.
Reasumując, Romet CRS 50/80 4T w moim odczuciu jest w swej roli jako środek transportu z punktu A do punktu B jest ok. Jeśli ktoś by oczekiwał od niego więcej, zawiódłby się. Jest to mały, chiński motorower, który u mnie przeszedł sporo, ale wystarczy o niego dbać tj. na bieżąco wymieniać uszkodzone elementy, sprawdzać poziom oleju i regularnie robić wymiany, smarować łańcuch (jest tu bezoringowy), wymieniać co roku filtr paliwa a odwdzięczy się niezawodnością. Ale to się przecież tyczy do każdego pojazdu jakiejkolwiek marki. Małe spalanie i cholernie tanie części to kolejne jego plusy. A minusy, powiem tylko tak jest to motorower i nie oczekuje od niego tego co po motocyklu. Ale skoro go jeszcze nie zamieniłem, to znak że jest dobrze
P.S. Ani razu nic mi się w nim nie odkręciło, urwało, pękło, silnik nie upadł na jezdnię i inne pierdoły o jakich czytałem na temat chinoli i ich trwałości/jakości. Faktycznie niektóre elementy jak wspomniałem padły szybko lub były wadliwe, ale markowe są niewiele droższe od ryżowego oryginału. A co w nim robiłem to wiecie z niniejszego wątku.
Pozdrawiam. Kilometrów przybywa non stop
https://drive.google.com/open?id=0BwbX2 ... nMtNUhsVGc
Pozdro Robert.