No cóż mogę powiedzieć... wyjeba... się dziś. Deszcz nie był ulewny ale jednak. Prędkość niewielka bo ok 60 km/h, niestety brak doświadczenie podczas jazdy w deszczu sprawił, że uciekła mi tylnia opona podczas twardszego hamowania. Hamowałem tylnim hamulcem i pomagałem sobie przednim. Na początku jak mnie zarzuciło myślałem, że wyjdę cało ale wtedy znowu docisnąłem tylni hamulec i poleciałem na lewy bok. Zamykali przejazd jak się okazało i nie chciałem przecinać pod barierką bo też byłoby to głupie. Cały impet przyjął podest lewy, który się trochę wygiął i porysował oraz sakwa (nówka ma tydzień)
Większych szkód nie zauważyłem na motorze. Kurtka obdarta, jeansy zjechane. Łokieć obity i siniak na boku. Generalnie dzień uważam za udany...
czego się nauczyłem:
jak zaczyna padać to nie ma sensu przyśpieszać bo i tak nie uciekniesz przed deszczem
to jest chiński motocykl i ma chińskie opony (czytaj łyżwy na lodowisku)
zwykła kurtka i jeansy to zły pomysł mimo że wygląda fajnie
gmole obowiązkowo!
Pozdro