dzień 6 Nea Peramos - Topolovgrad Bułgaria
Rano pakowanie, tradycyjna kawa, toaleta. Podczas szykowania się do odjazdu obserwował nas pewien Grek, w końcu podszedł z pytaniem;
-Harley-Davidson? Polsko?
"Polsko" owszem, ale Harley? nie tzn. nein, bo znał niemiecki, jak większość greków, z którymi mieliśmy kontakt. Zrobił parę kółek, pokręcił głową, a my znów staliśmy dumni.
Kurczę, te nasze Cruiserki naprawdę podobają się ludziom
Ruszamy żółwim tempem cały czas wzdłuż wybrzeża mając morze na wyciągnięcie ręki. Tak jakbyśmy nie chcieli się z nim rozstać.
Morze jak morze, ale sama ulica... kolorowe krzewy, palmy, pensjonaty, kwiaty.
Ludzi jeszcze niewiele, bo i pora wczesna. W Kavali ruch większy, ale nie jest jeszcze tłoczno.
Kilka razy się zatrzymujemy.
Podoba mi się Grecja nadmorska, chyba muszę zagrać w totka i kupić sobie tu domek
Wjeżdżamy coraz wyżej, ale morze ciągle widzimy. Brzeg morza absolutnie inny niż bałtycki. Tu pełno zatok, skalnych wysepek wystających z wody, klifów. Za Kavalą droga obsadzona po obu stronach kolorowymi krzewami. Różowo i biało - jedzie się bardzo przyjemnie.
Dojeżdżając do Porto Lagos widzimy morze po obu stronach. I mnóstwo takich miniaturowych kapliczek przy drodze
Postanawiamy dziś zjeść w barze, więc wzmagam czujność i staram się coś namierzyć...
Zamawianie posiłku idzie opornie, bo Grek zna mniej angielski ode mnie, ale dostajemy pyszne żarełko.
Dopiero podczas konsumpcji właścicielka baru rozpoznaje flagę na moim ramieniu (DaJan wolał jeść na zewnątrz) i pyta "gawarisz pa ruski?". Pochodzi z Kazachstanu, więc po rosyjsku nawija lepiej ode mnie. Zaczęły się pytania: gdzie mieszkam w Polsce? co robię, ile zarabiam, a żona nie chciała jechać itd.? Jednocześnie na bierząco tłumaczy na grecki, bo inni klienci też chcą wiedzieć o czym rozmawiamy. A przy tym wszyscy się uśmiechają, coś po swojemu gadają. Typowi południowcy...
Po napełnieniu żołądków napoiliśmy nasze rumaki po prawie 7 zł za litr i ... "siadamy, palimy i lecimy"
Alexandroupolis; koszmar na ulicach, skuterków tysiące, wszyscy jadą jak chcą, wpychają się z bocznych uliczek nie zważając czy ktoś zdąży wyhamować czy nie. Auta pozostawione na środku ulicy to norma. Przypomina mi włoskie miasteczko z fotek czy opowieści. Za Alexandroupolis obieramy kierunek północno-wschodni i ... dostajemy silny wiatr od czoła. I tak z tym wiatrem walczymy do samej Bułgarii.
Jedziemy wzdłuż granicy tureckiej, nawet możemy sobie popatrzeć przez rzekę na ich hektary
Grecja wschodnia to obszar rolniczy, biedny, dużo opuszczonych domostw... i ten wiatr, jakoś tak smutno.
W tym wszystkim, i przez ten ich alfabet grecki omal nie wjechaliśmy do Turcji
Na którymś bezkolizyjnym rozjeździe nie sprawdziwszy wcześniej na mapie nazwy miast docelowych, spojrzałem na tablice i ... żadna nazwa nic mi nie mówiła, więc poprowadziłem pod wiaduktem. I po chwili już gonimy autostradą do przejścia granicznego z Turcją. Nie ma żadnych zjazdów, więc prawie pod szlaban i nawrót. Po 10 minutach znów jedziemy na pólnoc w stronę Bułgarii. Przejście w Ormenio, Grecy sprawdzają dowody, Bułgarów na granicy nie ma, wymieniamy euro na lewy. W kantorze podczas wyjmowania portfela z kieszeni wypada mi dowód osobisty i gdy już szykujemy się do odjazdu przynosi mi go ... cyganka, która stała za mną w kolejce. Raczej wypadł, bo po kontroli granicznej włożyłem w kieszeń obok portfela.
Podczas postoju na kawkę, jeszcze w Grecji podjechał do nas polak pracujący w Orestias, ma fuchę unijną związaną z nielegalnymi migrantami. Sporo jeździ służbowo, więc tutejszą sieć dróg zna doskonale. Podpowiedział jak najlepiej pojechać przez Bułgarię. Jest taka nowa droga wybudowana za unijną kasę... i my nią pojedziemy.
Teraz zakupy w Svilengradzie i na drogę unijną ...
Podczas tankowania w Topolovgradzie pytam pompiarza o nocleg, tak od niechcenia, bo planowaliśmy spać na dziko. Pompiarz woła kolegę, ten gdzieś dzwoni... jest miejsce w pensjonacie. Cena? 20 leva od głowy, ale komfort super. No dobra, sprawdźmy ten komfort... Wsiada do beemy, jedziemy za nim i po trzech kilometrach jesteśmy w recepcji. Obsługują ładne Bułgarki, gościu pracujący tu prowadzi na kwaterę. Jest dobrze - bierzemy. Motorki pod zadaszenie
zmiana ciuchów i idziemy do restauracji na piwko. W tv mecz Francja-Niemcy, więc też gapię się w telewizor
Za dwa browce zapłaciłem 3,20 leva w restauracji. Bułgaria jeszcze tania.
ale trzeba zmyć pot, więc po jednym piwku idziemy do pokoju. Końcówkę meczu oglądam siedząc na dziedzińcu na trawce z browcem w ręku
Przed snem jeszcze szmatka w ruch co by cruiserki się świeciły i do łóżek.
Przejechane 444 km.