Po cieplutkiej nocy ,już około piątej ptaszki zaczęły się cieszyć z nowego dnia ,drąc się w cholerę .Noce były tak ciepłe ,że nie rozkładałem tropika ,sama szmata była bardziej przewiewna .
Na śniadanie przyszła na odwiedziny cała rodzinka
następne zaskoczenie przy płaceniu za pole ,gdzie dostaliśmy na drogę butelkę wina ,produkt regionalny Toscana .
No i ruszyliśmy ,trasa miała być ta sama ,co w zeszłym roku z Viareggio ,do Torbole nad j.Garda.Czyli teoretycznie nuda ,z milionem zakrętów ,przełęczami i trasą wzdłuż Gardy ,prawdziwa kicha .
Przejazd przez okolicy Masy ,skąd M.Anioł brał białe marmury na swoje rzeźby ,a teraz chyba też ktoś bierze
Link https://plus.google.com/102615178604999 ... XrCFEWJTBP
Po drodze były też takie widoki ,u nas raczej rzadkie
W górach przypadł czas postoju i popasu
to chyba sprawa powietrza ,że taki posiłek zawsze smakuje jakoś tak ...inaczej .
Jako ,że jechaliśmy już tą trasą wiedziałem gdzie odpalić kamerkę przy kasku i teraz mam kilka godzin wspomnień .
Na camp dotarliśmy późnym popołudniem .Szybkie rozbijanie obozu ,
Jacor już wyczuwał wodę .podczas jedzenia przyszedł łebek z pieskiem ,ryczy ... papa dudu kaka ... potem przyszedł papa i przez woreczek ...a ja jem
Znalazłem też Ziółkowego bliźniaka genetycznego ,
Pomimo,że jeszcze nie było zbyt późno słoneczko już schowało się za góry racząc nas takimi widokami
Okazało się ,że odbywa się tam zlot międzynarodowy właścicieli wielkich motocykli z zabudowaną jak największą ilością żaróweczek ,dla mnie to troszkę ... ,ale co kto lubi .Ogólnie jeździli w rytm snującej się z głośników muzyki "łatwej i przyjemnej" , w nocy miała być parada z imprezą ,ale my musieliśmy iść nyny.