Przyszedł ten najważniejszy dzień ,obudzony po około 2 h spania ,teraz nie pamiętam jak to było ze śniadaniem
ale przed 6 rano już jechaliśmy kolumną w eskorcie policji na plac św. Piotra .Ziółko jechał jako plecaczek na motorze jednego z uczestników .Ustaliliśmy ,że załatwi sobie transport z dowódcą jednej grupy i potem opowiedział jak to wyglądało
,u nas jest totalna demokracja ,a w innych grupach ,po przedstawieniu sołtysowi problemu ,ten zawołał jednego ze swoich ludzi i powiedział ,że ma pasażera i miał
.Mi, złośliwość rzeczy martwych ,w jakiś dziwny sposób
wyłączyła nagrywanie drogi do Watykanu .A było co nagrywać ,policja prowadziła nas przez wieczne miasto nie najkrótszą drogą ,ale na około przez co, po drodze zobaczyłem wszystkie ważniejsze zabytki Rzymu ,bajka ,jechaliśmy obok coloseum ,ołtarzu ojczyzny i innych zabytków ,które może Ziółko Wam ponazywa ,on ma tez filmik kręcony z tylnego siedzenia .Mieszkańcy pozdrawiali nas ,machali ,nagrywali a jeden niecierpliwy gościu na Vespie wjechał w nasz konwój ,a policmajster tylko zwolnił na motocyklu ,popatrzył na niego ,a ten nie wiedział jak się schować ,mają szacunek .Do tego ,lansersko zakręcali na brukach rzymskich uliczek ,jakoś hamowali ,ślizg 90 st. i kita ,jazdę mają opanowaną ,bo bruki śliskie ,że strach
.Jechałem trochę jak w transie ,zmęczenie z adrenaliną jakoś się wymieszały ,ale trzeba było jeszcze uważać żeby nie glebnąć i nie narobić wiochy ,bo tempo nawet było .No i w końcu dojechaliśmy
Głowna ulica prowadząca do Watykanu via Consilacione ( czy jakoś tak ) ,normalnie jest zamknięta dla ruchu ,ale dla nas
,jak dojechaliśmy ,to wszyscy bezdomni ,zaczynali składać swoje kartony ,chyba nawet dla nich było to troszkę za wcześnie
Już wiem co chcę robić jak mnie wywalą z roboty
.Jeszcze tylko pamiątka i
pojechaliśmy na parking ,gdzie miały zostać nasze rumaki ,a tam powoli przyjeżdżali pracownicy firmy ,
a my ruszyliśmy na plac
https://lh5.googleusercontent.com/-D8ie ... C00005.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-zL21 ... C00004.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-cWGs ... C00006.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-Ts5a ... C00007.JPGOczywiście trzeba było przejść przez gęste sito kontroli ,gdzie wszystkie ćwieki ,klamry i inna biżuteria motocyklistów piszczała niemiłosiernie
.Rozbierać do rosołu na szczęście nie trzeba było ,chyba nam dobrze z oczu patrzyło
.Na placu upał był niemiłosierny .Troszkę poćwiczyliśmy okrzyki pozdrowienia ,a potem ... jeden z księży (taki super wyluzowany
)
zaintonował (jak spiker na meczu) i...poszło po placu św. Piotra coś, czego tam jeszcze chyba nie słyszeli ( bo nikomu innemu by nie wypadało ) ...Biało- czerwone ,to barwy niezwyciężone ... i tak z ponad setki gardeł motocyklistów odbijało się echem od kolumnady ... powtórzone kilka razy ,pamiętam ,że to wywarło na mnie wielkie wrażenie
.
ze wzgl na to ,że jest ot forum motocyklowe to napiszę tylko ,że byłem w Rzymie i papieża widziałem
Potem pozwiedzaliśmy z Ziołowym Bazylikę i wszystko w okolicy ,a była jeszcze Msza pożegnalna w jednym z rzymskich kościołów .
Są to prawdziwe perełki ,z resztą tam zabytek goni zabytek. Szkoda było wracać ,ale musieliśmy wracać ,bo była jeszcze sprawa motoru ,który logistycznie nie wpisywał się w powrót ,bo ta laska co przyjechała 125-ka powiedziała ,że jest zmęczona i chce żeby zabrać jej motor autem
,a jeszcze było BMW w Wenecji ,co gościu zgubił immobilajzer ,a nie chciał żeby mu go zmostkowali
.Przez to organizatorzy pytali czy da radę naprawić i wrócić samemu i wszyscy chcieli nam pomóc i opowiadali historie o ich awariach ,a my mieliśmy padnięty aku ,motor bez klucza do świec ( ten z Rometa nie pasował
) i wiedziałem ,że Marcin w razie "W" nie poradzi sobie z naprawą ,a do domu 1600 km. Jedna,dobra dusza skończyła kopać w motorze o pierwszej w nocy (powiedział ,że musi to naprawić
sprawa honoru ) i dopiero jak go poprosiłem ,żeby dał se spokój ,bo jutro (już dzisiaj) ,on pojedzie ,a my po przejechaniu kilku kilometrów co zrobimy
. Niestety miało się później okazać ,że miałem mieć rację i niby naprawiony motor rano przejechał kilkaset metrów i...padł.Wtedy postanowiłem ,że nie ruszę w drogę powrotną dopóki motor nie będzie załadowany na auto .Poszedłem do org.i powiedziałem ,że nie ma innej opcji ,i najwyżej zostaję na, miejscu urlopu mam dosyć i ... zmiękli .Dwa dobre sprzęty będą się wiozły furą ,a jedyny padnięty ma się bujać , nie ma. I żeby ktoś źle nie zrozumiał ,organizatorzy tylko się spytali czy da się naprawić motor i wrócić na kołach i naprawiacze powiedzieli ,że oczywiście
.Nie życzę nikomu przeżywać podobnych przygód.
Jeszcze w międzyczasie była pożegnalna kolacja ,fajna ,szkoda tylko że nie można sie było cieszyć nią na całego ,ale klimat był