"Polska" wieś Plesza leży na wzgórzu,
za tablicą droga wysypana tłuczniem (kamykami) pnie się stromo pod górę.
Podjazd dosyć nieciekawy, kamyki o ostrych krawędziach uciekają spod kół, motocykl tańczy... Ale bez przygód udaje się dojechać do m/w środka wsi, gdzie stoi Dom Polski. Okazały budynek, widać że niedawno wybudowany.
Trafiamy w czas, kiedy większość mieszkańców idzie do kościoła. Zagaduję chłopaka ok. 12-13 lat czy to jakieś święto?, okazuje się, że nie.
Chłopak, co mnie zaskoczyło, mówił czystą polszczyzną. W Pleszy codziennie o 17-tej wszyscy chodzą na msze. Chociaż z tym "wszyscy" to chyba przesada, bo zauważyłem, że przynajmniej dwóch dziadków się wyłamało. No i panie w Domu Polskim krzątały się, może szykowały jakąś imprezę na wieczór. Dowiedziałem się jeszcze, że od dwóch lat szkoła polska w Pleszy jest zamknięta, za mało dzieci, teraz dojeżdżają do Kaczyki.
Którejś z przechodzących babć dałem obrazki świętych i jakieś książeczki, w które wyposażyła mnie małżonka. Uśmiech na jej twarzy - bezcenny.
Z buta ruszyliśmy przyjrzeć się dokładniej miejscowości, w końcu Plesza była moim głównym celem podróży. Domostwa położone wzdłuż drogi, domy w większości kilkudziesięcioletnie, widać, że tu się nie inwestuje.
Od "głównej" drogi co kilkadziesiąt metrów odchodzą boczne prowadzące na pastwiska.
Koścółek
Po godzinie postanowiliśmy pozwiedzać okoliczne wsie, oczywiście już z siodełka. Znów lekki stresik przy zjeżdżaniu w dół do asfaltowej drogi. Zdjęcie tego nie oddaje, ale widać nachylenie drogi po ogrodzeniu po prawej. A za 200 m (tam gdzie już dotarł kolega) jest naprawdę stromo...
Jeżdżąc po okolicy stwierdzamy, że tylko Plesza zamieszkana jest w całości przez naszych potomków, w innych odsetek Polonii jest mały.
Ale w sąsiedniej wiosce przed kościołem baner z polskim napisem
Po tej mini wycieczce wracamy pod tablicę z nazwą Plesa, siadamy na przystanku i kończymy melona napoczętego w trasie.
Teraz jeszcze bardziej smaczny
Po naradzie i obliczeniu dni potrzebnych do powrotu (postanawiamy wpaść na jeden dzień w polskie Tatry) odpuszczamy sobie Kaczykę i obieramy kierunek zachodni czyli zaczynamy powrót.