Wiedeń
Niestety z Bratysławy jakoś nas inaczej poprowadziło niż proponował Arszenik i na przejeździe granicznym nie udało się kupić winiety, podjeżdżamy do pierwszej miejscowości na stację benzynową, samoobsługa a buda gdzie zazwyczaj siedzą ludzie zamknięta.. Lecimy pod sklep zaciągnąć języka i tam 2ch Panów proponuje pojechanie na stację o 4 km dalej bo może tam będzie jeszcze obsługa. Pytam więc aby nie jeździć w te i na zad czy nie mogę wjechać na autostradę i na pierwszej lepszej stacji zjechać i kupić winietę ? Zaczęli nadmiernie wymachiwać rękoma i mówić z wielkim przerażeniem „ NIE PROSZĘ NIE RÓB TAK ! TAK NIE WOLNO !!” oooookeeeeeeejjjjjj.
Podziękowaliśmy, życzyli nam udanej podróży i polecieliśmy na tę drugą stację, która okazała się pojedynczym dystrybutorem stojącym przy drodze….
Cóż szkoda czasu na szukanie winiety … lecimy lokalnymi drogami … Winietę kupiliśmy na stacji benzynowej, przy samym kempingu wyłącznie dla spokoju ducha, aby przypadkiem nie wjechać na tę niebezpieczną autostradę.
https://zapodaj.net/plik-CMBCbDfSMUNocleg:
W Wiedniu maszyna losująca wytypowała „ Camping Neue Donau” na ulicy Campingplatz O, 1220 Wien, Austria.
Kemping jest duży, dla namiotów jest wyznaczony osobny plac na samym końcu kempingu. Pierwsze co się rzuca w oczy to zakaz wjeżdżania motocyklami na plac dla namiotów. Samochody nie wjadą gdyż jest krawężnik wysoki na ok 40 cm. Dzięki temu rzekł bym, że ziemia jest bardziej przyjazna dla pleców i trawa nie skoszona na 0,5 cm co może potęgować uczucie miękkości.
Plac spory ale ogołocony z drzew. Na środku są 1-2 drzewa na skrajach może z 7 sztuk.
Udało nam się rozbić w cieniu, pod drzewem na środku, a skomplikowana strategia i bogate doświadczenie życiowe nakazały sprawić aby cień był po południu. Od rana do wieczora i tak w namiocie by nas nie było.
Bardzo przyjemne rozwiązanie to możliwość wjechania i rozbicia się bez meldowania, ale należy uczynić to z rana jak otworzy się recepcja. Po angielsku idzie się dogadać bezproblemowo.
Nocleg opłaca się z góry. Przy wymeldowaniu oddajemy tylko tabliczkę z numerkiem.
Mieliśmy zaszczyt przebywać z Cwaniakami Rumunami (tak ich nazwaliśmy). Rodzinka 4 osobowa codziennie przyjeżdzająca po zamknięciu recepcji, a rano znikająca przed otwarciem recepcji
Ok 100 m od namiotów znajduje się ogólnodostępna kuchnia z 1 małą lodówka sięgającą mi do pachy, 3ma palnikami elektrycznymi i 3ma umywalkami. Po przeciwnej stronie jest pralnia na monety.
Idąc dalej ok 1 m po lewo jest toaleta męska po prawo damska. Za kolejne 3 m z lewej strony są prysznice męskie, z prawej damskie. Kabiny prysznicowe są jakby drewniane zamykane od środka wihajstrem woda przyjemna cieplusia
Wady:
Wifi jest wyłącznie przy recepcji, która jest oddalona o 300 m od placu namiotowego
Brak prądu na polu namiotowym i prąd jest jedynie w kuchni.
Na całą kuchnię naliczyliśmy 1dno pojedyncze gniazdko, w drugie pojedyncze jest podłączona lodówka … Po 2ch dniach okazało się, że są jeszcze 2 gniazdka pojedyncze ale pod blatami płyt grzewczych, przy samej ziemi. Na szczęście zawsze zabieram rozdzielacz na 2 dziury i ładowarkę na 4 porty USB. Sytuację życiowo-prądową ułatwiły nam ładowarki do telefonów (producent przewidział ładowarkę 80W i telefon ładuje się bardzo szybko, na co dzień jednak ładuję 33W bo szkoda baterii ^^)
Tak wygląda obozowy złodziej prądu tuż po powrocie z wycieczki od razu po zdjęciu plecaka:
https://zapodaj.net/plik-Sw8YwFYUzHZwiedzanie:
Zwiedzanie Wiednia (poza chronicznym brakiem cienia w mieście) to czysta przyjemność z uwagi na bardzo dobre połączenia komunikacji miejskiej i częstotliwość kursowania.
Wisienką na torcie są bilety czasowe z możliwością wykupienia dobowych, my skusiliśmy się na bilety 48 godzinne za 14,10 EUR sztuka.
Sprawa (teoretycznie) dość łatwa aby sobie taki bilecik kupić, ponieważ na peronach są biletomaty.
Niestety nasz biletomacik uznał, że nie będzie współpracował z zagramanicznymi turystami, ściślej rzecz ujmując z ich kartami debetowymi….
Staliśmy sobie grzecznie przy biletomacie, język pięknie zmieniony na „Inglisz”, poklikane co należy i komunikat o „nieobsługiwaniu karty przez biletomat – użyj innej”
Minęły może z 2 minuty, aż tu nagle Panowie z obsługi peronu wyrośli spod ziemi !! (Aczkolwiek Karolina twierdzi, że wyszli z windy …) Podchodzą, pytają „co się stało się ?”. Za Nami ustawiła się już dość długa 2 osobowa kolejka, aby nie blokować biletomatu przepuściliśmy ludzi za nami. Panowie z obsługi klikali i klikali po czym Małżeństwo poszło na peron.
NASZA KOLEJ !
2 próby nieudane z kartą REVOLUT cały czas ten sam komunikat „karta nieobsługiwana przez biletomat – użyj innej” kolejna próba przy użyciu mBanku - ten sam komunikat.
Postanowiłem skorzystać z zaistniałej sytuacji i rzucić sobie typowym żarcikiem „ten bankomat to chyba rasista i nie lubi Polaków”. Panowie spojrzeli się po sobie, zrobili miny typu „WEŹ NIE MÓW TAKICH RZECZY” i dodali „nie nie to jakaś usterka techniczna, musimy ją zgłosić na pewno nie jest przyczyną pochodzenie, Ci Państwo przed Wami miało taki sam problem a byli z NIEMIEC” a ja bez zastanowienia dodałem „aaaa Niemców może nie lubić ale Polakom robić takie rzeczy ?”.
Panów zamurowało … Jakby dostali w przysłowiową „mordę”. Widząc ich zakłopotanie przeprosiłem bardzo za nieładny żart z mojej strony, Panowie odetchnęli z ulgą.
Ciągnąłem dalej rozmowę i zapytałem co można uczynić w zaistniałej sytuacji ? Znaleźć inny biletomat, po czym powiedzieli Nam gdzie są biletomaty w okolicy. Poszliśmy na kolejny peron do drugiego biletomatu – ta sama sytuacja.
Poszliśmy na stację dalej – ta sama sytuacja ale za drugim razem udało się zapłacić Revolutem.
Kasujemy bilecik i jazda na miasto
Uznaliśmy, że najlepiej będzie zacząć od najdalej położonych obiektów
W Belwederze akurat było zaprzysiężenie nowych funkcjonariuszy policji, niby atrakcja ale jednak nie bo jak podszedłem do 1 Pana i ok 10 Pań z bronią długą zapytać czy szanowna małżonka może mi zrobić z Nimi zdjęcie oniemieli, speszyli się i zaczęli kiwać przecząco głową a jedna z Pań dodała NIE NIE.
Na pytanie „zabronione?” nagle zaczęli kiwać twierdząco. Podziękowałem i poszliśmy, a już miałem nadzieję na wspólne zdjęcie z kajdankami na nadgarstkach osaczony policjantkami z karabinami
Potem miałem poprosić o takie samo zdjęcie dla Karoliny ale …… popsuli mi plany
https://zapodaj.net/plik-9KhWu6PmksPoszliśmy dalej bo upał zaczął dawać o sobie znać.
Pałac Schönbrunn
W internetach pisali, że na zwiedzenie tego przybytku potrzeba zarezerwować sobie cały dzień lecz jak dla Nas max to 4 h….
Można tutaj sobie ogarnąć ładną panoramę miasta
https://zapodaj.net/plik-MPySZQWDa3Co ciekawe każdy ustawiał się do kolejki na zwiedzanie ogrodów, no to nie będziemy gorsi i też idziemy bo opinie internetowe piały z zachwytu.
Tyaaaaa …. W taki oto sposób zapłaciliśmy za wejście (dosłownie) w tunel zrobiony z roślin i 3 minuty po tym wyszliśmy przez bramki obrotowe do (jak mi się wydawało) dalszej części ogrodów ….
https://zapodaj.net/plik-8vLg5OemxbZa bramkami coś dziwnie się zrobiło, ponieważ biegali ludzie, spacerowali z wózkami, jeździły bryczki … No cóż może z kartą tubylca jest za darmo
Na wyjściu okazało się coś z goła innego …. Nie tylko tubylcy ale i obcy mają wejście za darmo, ponieważ jest to park …. wyłącznie część parku została wydzielona ze strefy wolnego wstępu …. A w ramach ciekawostki nadmienię, że sam pałac można oglądać od środka, ale jest on podzielony na strefy od 1 do 5 gdzie na mapce i zdjęciu pokazane jest ile należy zapłacić za którą strefę do oglądania …
Szczerze powiedziawszy przez te bilety dobowe zaplanowaną na 2 dni wycieczkę po mieście udało by się ogarnąć w 1 dzień.
Z tego miejsca ogromne podziękowania dla Arszenika. Zanim przyjechaliśmy udzielił kilku rad odnośnie poruszania się po Austrii. Ledwo dojechaliśmy na kemping i zawitał do Nas w odwiedziny. Szybka rozmowa, bo jednak zbliżał się koniec dnia, dodatkowo jeszcze trzeba ogarnąć namiot etc. Lecz propozycja spotkania się kolejnego dnia i pojechania na wycieczkę była bardzo kusząca, a plan ten najbardziej rozkwitł gdy kolejnego dnia 80% rzeczy już zwiedziliśmy. Szybki telefon z Arszenikiem i jesteśmy umówieni. Wracamy na kemping, szybka przebierka i „lecimy” (okazuje się, że autostrady się korkują w godzinach szczytu, ale Austria też na pobocza specjalnie dla motocyklistów) na umówione miejsce. W trakcie na ostrzejszym zakręcie Suzi zgasła … Kurczaki co to może być??!! Kręcę rozrusznikiem i nic. Za chwilę kręcę znowu i odpaliła jak zawsze…. Dziwne … Lecimy dalej aż do Arszenika, tyle że jak jechać z Nim na winkle
!!. W trakcie dalszej jazdy przypomniało mi się, że chłopaki na forum Vstroma pisali: „moto po przewrotce nie chciało odpalać”, w 99% przypadków przyczyną okazywał się czujnik przechyłu motocykla pod kanapą, który potrafił się skleić i nie opaść lub nie opaść do końca co skutkować może niechęcią do odpalania. Kanapa w górę, uderzyłem go kilka razy i problem nie wystąpił ani razu dzięki czemu można było rozkoszować się jazdą, a było MEGA !
https://zapodaj.net/plik-yvj4hNLakuKolejnego dnia postanowiliśmy dokończyć zwiedzanie i zostało nam ścisłe centrum.
Okazuje się, że Austriacy są bardzo tolerancyjni (chyba dlatego nie spodobał im się żart sytuacyjny przy biletomacie o Polakach i Niemcach) i na budynkach Państwowych często widnieją prawie tęczowe flagi, sygnalizatory świetlne na przejściach dla pieszych mają logotypy trzymających się za rączki Panów i Pań, a między nimi jest serduszko.. Aby płynnie zmienić temat nadmienię tylko, że przycisk wywołujący zielone światło jest od spodu puszki z przyciskiem ^^
Arszenik polecił Nam jeszcze zwiedzenie miejsca zamieszkania słynnego w regionie artysty Hundertwasser.
No dzielnica wyrwana totalnie z rzeczywistości, wielki szacunek dla wykonawcy, że był w stanie tak szalony projekt wykonać.
https://zapodaj.net/plik-rq2R2Vf3bj