Budapeszt - cz. 2
Zwiedzanie:
Tutaj już pełna dowolność według własnych upodobań, jednak typowymi miejscami do oglądania są:
Budynek parlamentu w Budapeszcie
Baszta Rybacka
Zamek Królewski w Budapeszcie
Statua Wolności
Ok 19:30 byliśmy już zagospodarowani na kempingu i gotowi do odpoczynku. Karolina zapytała z oczkami kota ze Shreka (dla zobrazowania)
https://zapodaj.net/plik-wfKt60WxLh czy idziemy chociaż na chwilkę na miasto zaspokoić ciekawość… No weź teraz odmów przy takiej sile argumentów… Na szczęście Suzi ma wygodną pozycję i kanapę to człowiek nie ma ochoty po przejażdżce walnąć się na łóżko i iść spać
Połączenie z centrum miasta perfekcyjne. Na stację metra M2 idzie się 15-20 minut (ok 2 km).
Dogadywanie się z tubylcami nie jest zbyt trudne, ponieważ większa część młodzieży włada językiem angielskim. Część z Nich ma typowy problem sporadycznego używania języka obcego ograniczający się do zajęć lekcyjnych – rozumieją co się do nich mówi ale mają dość spore problemy płynnie odpowiedzieć
Czasami mówi się do lokalnej ludności i uzyskuje się odpowiedz w gestach, gdy się powie jak zrozumieliśmy instrukcję pokazywano-mówioną (pozwolę sobie zacytować) „Ju goł mmmmmm and yyyyyyyyyy and OK” pokiwają głową twierdząco lecz gdy pokiwają przecząco prowadzimy dialog ponownie
Czasami w przypływie emocji znajdzie się brakujące słowo od Naszego rozmówcy i np. Automat z biletami / biletomat to – gest prostokąta i słowo „tablet”.
Pod „tabletem” kupiliśmy bilety po konsultacji z Panem w wieku ok 40 lat, który bardzo ładnie po angielsku uświadomił Nas, że w biletomacie można kupić 1 bilet za 350 forintów lub paczkę biletów 10szt za 3 000 ft.
Można śmiało powiedzieć, że na metro w Budapeszcie można ustawiać sobie zegarek. Dodatkowo jeśli zbliżacie się do metra (pojazdu w sensie) i zaczyna komunikować zamykanie drzwi nie biegnijcie do niego. Za 2-4 minuty przyjedzie następny
Wchodząc na peron kasuje się bilet i jedzie się do samego centrum max 20 minut. Bilet nie jest czasowy, a przejazdowy. Powrót też nie jest ciężki, do 0:43 w nocy kursuje metro. Potem całą noc jeździ autobus nocny mający przystanek przy uliczce do kempingu (obok salonu KIA).
Kierownik wycieczki jako sposób zwiedzania tej mieściny zaproponował wersję „pięta palec” na co cała reszta z radością na twarzy wyraziła zgodę ^^ Ojjjj troszkę się nałaziliśmy, a że lubimy chodzić to dobrze się złożyło.
W dzień przyjazdu przeszliśmy skromnie jak na Budapeszt bo tylko 8,6 km (ok 13,5 tys. kroków).
Budynek parlamentu w Budapeszcie – okazały i ładny można by powiedzieć wizytówka Budapesztu. Spod budynku ciężko sobie zrobić zdjęcie telefonem gdyż jest zbyt jasno oświetlony i aparacik nie ogarnia lecz jakoś się udaje przy odrobinie wytrwałości ^^
Oficjalnie o 23 gaszą światło, lecz nam jak na złość zgasili o 22, akurat jak szliśmy na drugi brzeg na Basztę Rybacką. Karolinie udało się cyknać fotkę tuż przed zaciemnieniem i wyszła jak z widokówki. Bez oświetlenia wygląda to jak niewyraźna rozmazana brązowo-szara plama.
Parlament nocą:
https://zapodaj.net/plik-eQYzWwdvf2Parlament za dnia:
https://zapodaj.net/plik-jhSjQGOIVGNiestety tej nocy zrobiło się nieprzyjemnie chłodno, a było jeszcze sporo czasu aby przebrać się w pidżamki i iść grzecznie lulu. Było już po porze karmienia a jeszcze przed czasem na odświeżenie się po spacerze. Dodatkowo długie mokre włosy nie idą w parze z przebywaniem w chłodzie… Do roboty zabrał się Nasz ulubiony przyjaciel podróży ocieplający atmosferę, a w chwilach przypływu emocji potrafi wysuszyć włosy
https://zapodaj.net/plik-cUohDdttgdKolejne niestety:
Brak miejsc wyznaczonych tylko na namioty skutkuje bardzo twardą, wyjeżdżoną ziemią przez kampery i przyczepy, rozłożyste płytkie korzenie drzew nie ułatwiają sprawy z miękkością ziemi….
Tej nocy czuć było tę niedogodność pod karimatami. Nawet powstała teoria, że robię się za stary na karimatę i „nadejszła wiekopomna chwila” - pora na materac dmuchany (rafip proszę Cię bez takich, wiem że te 2 słowa w takiej bliskości (żeby nie pisać pozycji) od siebie zobowiązują ale ….. )Ta teoria została szybko obalona, ponieważ Karolina ma kilka wiosen mniej ode mnie i miała podobne odczucia odnośnie tej nocowanki.
Na nasze szczęście całkiem przypadkiem obok Nas ktoś zapomniał zabrać dzień wcześniej ze sobą leżaków (przyjechaliśmy już stały, na drugi dzień kampery odjechały, a leżaki nadal stały). Nic im nie dolegało, nie były poprute ale widać po nich było, że swoje już przeszły
Wytężam wzrok jak surykatka i nawet nawołuję (pod nosem) we właściwym na tamto miejsce języku (po Polsku) „przepraszam najmocniej czy nie zapomniał ktoś zabrać leżaków ?”
Odzewu brak, co za tym idzie – na pewno ogólnodostępne.
Pierwsze przymiarki oczyma swojej wyobraźni – wejdzie ! Jeśli moja miarka w oku się nie myli to przynajmniej Karolina będzie miała wygodnie, a ja wezmę sobie 2 karimaty.
Moja miarka oczna myliła się - weszły 2 sztuki.
https://zapodaj.net/plik-Y9bCFu2EXXZ tego miejsca dziękuję Szczurkowi za możliwość spania w Pokrzywnej w Jego namiocie 4ro osobowym z Lidla. Po powrocie kupiliśmy taki sam i jak widać daje radę
Poniedziałek był najbardziej spacerowy 20 km (ok 31 tys kroków) – Parlament, Baszta, Zamek, Statua, most, Baszta nocą. Brakło mi na gogle maps kropek i nie chciało mi się drugiej części marszruty zaznaczać ^^
https://zapodaj.net/plik-diQYcKnXjMZamek Królewski – ten zamek to bliżej ma do pałacu niż do zamku…. Zwiedzanie zewnętrznej części jest za darmo, wejście do środka płatne. Od strony mostu i statuy wolności są ruchome schody, a na końcu kilka kroków dalej winda
Szału nie ma. W nocy z oddali robi dobre wrażenie. Może inne było by Nasze zdanie po zwiedzeniu środka, ale jakoś nie mieliśmy żadnego punktu zaczepienia aby cośw środku wołało "musimy zwiedzić środek".
Statuła Wolności – tutaj nie udało nam się wejść, ponieważ był remont i cały szczyt został odgrodzony płotem… Nasze zadowolenie z tego faktu było nie do opisania, zwłaszcza że idzie się pod górę i zalicza sporo stromych schodów. Poprzez zamknięcie nie było możliwości zobaczyć panoramy obrzeży miasta z najwyższego punktu i musieliśmy zadowolić się tym co było.
https://zapodaj.net/plik-Wjni4ColYqBaszta rybacka – dawniej można było tutaj spędzić sporo czasu, podłączyć się do jakiejś wycieczki z Polski, posłuchać przewodnika, napawać się widokami vis a vis parlamentu, usiąść porozmawiać, odpocząć etc. ALE musieli to zepsuć niedobrzy ludzie czujący PINIONDZ….. Aktualnie (moim zdaniem) bardzo ładne miejsce zamieniło się w pasaż handlowy … Namioty z fast foodami… Starbucks …. Jakaś restauracja filary wypełniła szybami i pod sklepieniem gdzie można było się ganiać ustawili stoły i zrobili jadłodajnię… Na górze na zewnętrznym balkonie nie ma opcji aby wejść i zobaczyć parlament, ponieważ restauracyjni ochroniarze nie wpuszczają turystów aby nie zakłócał jakiś tam plebs posiłku wielkim gościom restauracyjnym … z drugiej strony wejście na balkon jest przewidziane dla turystów lecz jest płatne i ma kołowrotkowe brameczki …….. ALE po 21 to miejsce odzyskuje swoją dawną świetność (już mniejsza z tymi budami na środku placu i zamkniętym balkonem od ochroniarzy… ) i powraca klimat tego miejsca, uliczni grajkowie, rozświetlone ściany budynków, pomnik i najmilsze zaskoczenie balkon z bramkami ma na noc demontowaną jedną poprzeczkę i można legalnie wejść na górę aby zobaczyć nocną panoramę centrum miasta i parlament.
https://zapodaj.net/plik-26giAeheFKTego dnia mieliśmy kilka chwil odpoczynku na ławeczkach w cieniu. W trakcie jednej z nich gdy zatrzymaliśmy się na popas, w trakcie rozmowy z Rodzicami, z nieba spadły Nam pieniądze !!!
A było to tak :
Opowiadamy Rodzicom jak tam zwiedzanie i co było Naszym zdaniem warte zobaczenia a co nie, kilka anegdotek jakie Nas spotkały, aż tutaj nagle prawe ucho słyszy ten specyficzny dźwięk monety upadającej na trotuar. Pierwsza myśl komuś wypadły pieniądze.. nic dziwnego … lecz odruchowo głowa już się obraca w stronę miejsca dźwięku. Oczom nie ukazała się żadna postać, może to jakiś omam słuchowy spowodowany upałem
!!
mija krótka chwila i dźwięk się powtarza lecz następuje 3 krotnie raz za razem. Wykazuję się niesłychanym (jak na mnie refleksem) i NIKOGO NIE WIDZE !!
Pytam Karoliny czy ze mną coś niebardzo w głowie czy Ona też słyszy dźwięk monet ? Kurde – słyszy !
Zaczynają mi się rozjeżdżać kropki w głowie – słyszę dźwięk monet, nie widzę źródła dźwięku ?!?!?!
Postanowiłem nie odpuszczać, aby kropki mi się połączyły – plan jest prosty ! Patrzę w miejsce gdzie słyszę kasiorkę ! Czekam, czekam , czekam
AŻ TU NAGLE jak nie gwizdnęło, jak nie dmuchnęło, jak nie huknęło !
Kątem oka milisekundę przed tym, na pierwszym piętrze wychyla się z okna czarne coś i szybko się chowa, po chwili pokazuje się dłoń czarnego cosia i chowa, zanim mózg przekalkulował co oko zobaczyło do ucha dobiega ten dźwięk – ZNOWU MONETA !
W tym momencie nastała światłość w otchłaniach mojej głowy, po ponownym czarnym cosiu w oknie ( bo teraz cała uwaga skupia się na oknie) – czarnowłosy chłopiec z lat 12 wychyla się przez okno, patrzy czy NIKT nie widzi (biedactwo nie wiedziało, że NIKT bacznie go obserwuje), po czym chowa się do środka wystawia rękę i wyrzuca z okna pieniądze. Na pewno robił to dla biednych potrzebujących Polaków. Na pewno nie okradał własnych rodziców.
https://zapodaj.net/plik-AYzpBi3JWkWtorek znowu skromnie, 10 km (ok 15.5 tys. kroków) zapowiadali deszcz w centrum więc poszliśmy oglądać koncert fontanny, na Wyspie Małgorzaty. W tej części Budapesztu miało nie padać wg. mojego radaru i tak też się stało
No spadło kilka ciężkich kropli, ale można by je zliczyć na palcach 2ch dłoni.
Środa z rana bez zrywania się na spokojnie pakowanie i objuczanie dzielnego osiołka, aby przetransportować się do Wiednia przez Bratysławę.
Suzi tak się spodobało w Budapeszcie, że chciała jeszcze zostać. Niestety bardzo nieładnie się zachowała, tuż po ubraniu się. Można by powiedzieć, jak małe dziecko chcące coś ugrać demonstrując swoje zdanie.
https://zapodaj.net/plik-LqEyCCfnl1Po krótkiej perswazji i przedstawieniu wizji spotkania się z Arszenikiem i Jego Hondą, wzięła się w garść i była gotowa do drogi w ciągu 30 sec.
Zakupy:
Osobiście zauważyliśmy, że najekonomiczniej jest stołować się w „SPAR szupermarket” obok jest Aldi ale w nim za to samo potrafi być cena wyższa o 200-300 HUF, oba 800 m od kempingu.
W celach podtrzymania wartości rodzinnych KCMu postanowiliśmy nasz wyjazd uhonorować bardzo tradycyjną potrawą. Z pomocą przyszedł gogle tłumacz. Trzeba będzie kiedyś napisać o niej jakiś wiersz. Np.
W sosie pomidorowym wykwintna Makrela,
lepsza od pierwszego lepszego, z keczupem serdela.
Gdy w brzuszku mały głód odzywać się zaczyna,
MAKRELA to najlepsza głodu zaspokojenia przyczyna.
Wytrzymuje temperatury dodatnie oraz ujemne,
Jej skonsumowanie jest nieziemsko przyjemne.
Nic dziwnego, że jest to KCMu ulubiony posiłek,
zajada się nią ze smakiem, nawet największy osiłek.
https://zapodaj.net/plik-BnaVmIIBWgRada dla potomnych chcących nie dać się naciągnąć na jedzonko.
Będąc w ścisłym centrum miasta zawsze unikamy kupowania jedzonka, oddalamy się zawsze i zawsze udaje się znaleźć to samo ale taniej lub dużo więcej. Przykładem niech będzie tamtejszy „kurtoszkalacz” (kołacz / kurtosz). Nasza wizyta dobiegała końca i jednak chcieliśmy zjeść kołacza z kraju pochodzenia. W taki oto sposób za 2 sztuki zapłaciliśmy 4 200 HUF (30 minutowy rejs stateczkiem widokowym po rzece to 5 000 HUF/os) w jedynym otwartym punkcie (poniedziałek był wolny od pracy). Następnego dnia wracając na kemping, idąc tę samą drogą co od 2ch dni chodzimy (końcowa stacja metra), naszym oczom ukazała się budka z kołaczami za 460 HUF sztuka
Kolejną tamtejszą rzeczą do spróbowania było „langos” tych akurat nigdzie nie znaleźliśmy przez 3 dni. Dopiero na koniec dnia 3ciego, gdy wracaliśmy na kemping (o dziwo na peronie) była buda gdzie starsza Pani serwowała tę przekąskę. Pani bezproblemowo zerknęła mi na telefon i przeczytała z google tłumacz po węgiersku „ proszę o 1 langos z czosnkiem”. Po oderwaniu wzroku od telefonu pojrzała na mnie, uśmiechnęła się i za chwilkę pyta o coś po ichszemu. Gdy zobaczyła moje zdziwione oczy pokazała na placka i pokazała kształt pudełka, a potem palcem na niego i palcem wskazującym w stronę podłogi. Mój światły umysł w mig złapał o co chodzi i powtórzyłem gest palca w stronę podłogi. Pani odwróciła się i dała nam dodatkowe kilka serwetek. (rafip……… tutaj nie było pstryknięcia palcami i gestu w stronę podłogi ... a serwetki ….. już tłumaczę). Placek okazuje się być robiony w bardzo głębokim tłuszczu. Chyba nie znają sposobu ze spirytusem, aby się ciasto nie opiło nadmiernie tłuszczu. Serwetki były istnym wybawieniem, aby nie mieć wszędzie na sobie tłuszczu. Był na palcach i ściekał po brodzie przy łapczywszej konsumpcji ( RAFIP ….. ) 1 sztuka na 2 osoby w zupełności wystarcza, a mimo tego czuć było na żołądku „kluchę”.
Naszym zdaniem 3 dni na Budapeszt w pełni wystarczą
CDN.