Temat stary jak świat a i Cruiserów na gaźniku już jak na lekarstwo...ale zrobiłem to co odkładałem 2 lata jakieś i zajrzałem diabłu w d..
I w d...można sobie wsadzić te płyny na wodę w benzynie...
Winowajca:
drugi winowajca (pośredni):
i słusznie Dorplas mówił Wam 100 lat temu, że gaźnik
No ja też przyznam nieskromnie, ze nie chciało mi się wyciągać go tak zupełnie tylko z przypuszczenia, bo przypuszczałem, wiedziony pięcioma latami technikum o profilu mechanicznym i 5 latami studiów o kierunku humanistycznym
, że wyjątkowo chuyowo się to zakłada z powrotem...no i się nie myliłem
ale od początku
Zużyty kor wlewu paliwa walil wodę do zbiornika. O tym wiedział zarówno poprzedni właściciel cruisera - Cruenzo (który nawet po dzisiejszej rozbiórce i ponownym włożeniu gaźnika dalej jest moim kolegą...bardzo dobrym nawet) oraz doszedłem do tego metodą dedukcji i Ja- szczęśliwy posiadacz obecny tego arcydzieła techniki (chińczyk płakał jak sprzedawał)
Dobra wielowątkowość mi się załączyła...a zatem- woda w zbiorniku faktycznie jest do wygonienia (o ile nie są jej hurtowe ilości) za pomocą specyfików typu jakies tam mieszadła z denaturatem włącznie. Problem zaczyna się nierozwiązywać jak zbiornik koroduje. Nie wiem jak w nowym Cruiserze ale w Cruiserze z 1 serii koroduje jak Polonez Caro zaraz po wyjechaniu z salonu
Niestety rdza ta jest na tyle drobna i częsta, ze na nic filtry paliwa bo przelatuje onaż przez nie jak wirus HIV przez condomy Unimilu (wg. Cejrowskiego niejakiego). No i.. rdza ta z racji swej pyłowej natury zalega w komorze pływakowej biednego Cruiserka żrąc nawet oną odporną z założenia na korozję:
Wszystko byłoby fajnie gdzyby chodziło tylko o to...Gaźnik Cruisera to dzieło sztuki...sam jeden zasila dwa potężne gary po 125 cm3 każdy musi więc mieć taki wspomagacz, który ja nazywam "przyśpieszczem"- to to coś na 2 zdjęciu od góry, zaraz za korem...o toto:
gwarantuje on (ono) wstrzyknięcie dodatkowej dawki paliwa niezbędnej po gwałtownym dodaniu gazu (w dużym skrócie ujmując) no i własnie tego przez 2 ostatnie lata mi brakowało w moim sprzęcie gasnącym na każdych światłach przy próbie ruszenia. Raz nawet moja Żona Pomyłka wjechała mi w dupę przez to wywróciwszy się i złamawszy dźwignię hamulca ręcznego w GB Streecie...ale co chciałem powiedzieć...
a no właśnie...
Urządzenie to nazwane przeze mnie "przyśpieszaczem" a działające na zasadzie strzykawki ma kanał zasysający paliwo z komory pływakowej, który u mnie był zayebany mazią z rdzy. Czyszczenie było dwutorowe:
oraz za pomocą sprężarki powietrza (zdjęcia brak bo obie wity były zajęte)
Przy okazji, warto obadać membranę czy nie ma dziur:
i warto założyć ją korzystając ze znacznika takiego jakim jest otwór na dyszkę:
jeszcze bardziej warto nie zapomnieć założyć sprężynę
:
Dekla membrany nie ma co skręcać więcej jak na dwie dolne śruby bo na górne idzie też stelarz linek gazu...
W ogóle dostęp jest zajebisty i bez zdjęcia zbiornika w celu wyjęcia gaziora się nie obejdzie:
no tak, przez nietrzeźwość wcięło mi część fotek ale, ale...wyjęcie gaziora i oczyszczenie go z wody i innego brudu raz na pare lat ma swoje plusy...tylko, że udrożnienie "przyśpieszacza" nie wymaga demontażu całego gaziora. Odkręcić trzeba jedynie komorę pływakową i wykręcić sam "przyśpieszacz". No mało wtedy iejsca jest jak gaźnik bedzie na miejscu ale raczej da się...włożenie gaziora z powrotem to mordęga.
No to paka Mordeczki. Może się przyda także innym posiadaczom chińskich fałek na gaźniku...
idę lulu pa
Non Omnis Moriar...