Wbrew temu co mogło by się wydawać, to była zwykła przejażdżka, a właściwie już powrót do domu. Koło 23:30 jadąc przez wieś Ujazd górny moto zgasło na skrzyżowaniu w tym momencie podjechało do nas kilku buraków wysiedli z auta z butelkami piwa w ręku i zaczęła się pyskówka co robimy w ich wsi. A tu jak na złość nagle rozrusznik postanowił sobie olać sprawę i przestał kręcić w trakcie pyskówki i prawie przepychanki próbowałem moto zapalić na pych, po kilku próbach się udało więc daliśmy nogę a za nami poleciały butelki. W domu rozbebeszyłem przekaźnik ( o ile metalowy tłuczek na sprężynie można tak nazwać ) po czyściłem młotkiem

i na razie działa. Nadal jednak mam problem z osiągami. Gaźnik wyczyszczony na błysk, wyregulowany, żadnych lewusów, pływaki ok, paliwo leci bez problemu, zapłon też raczej ok bo pali tez bez problemu (o ile nie potrzeba nagle odjechać ). A podczas jazdy jak mu nie wcisnę ssania na maxa to idzie jak stara wsk. Na ssaniu idzie pięknie jak prawdziwa rebelka. Brak pomysłów.
