Też Liska -czyli mój pierwszy motocykl Romet K-125 na początku planowo woziłem do serwisu, który poza wymianą oleju i przedmuchaniem filtra powietrza miał na wszystko odpowiedź- "to się musi dotrzeć". Tarczę hamulcową dokręciłem sam, elektrykę zrobiłem sam, zawory ustawiłem sam poprawiając po serwisie... Na gwarancji wymieniłem pękniętą manetkę, z ostatnim "przeglądem gwarancyjnym" dałem sobie spokój i olej też wymieniłem sam. Obecnego Dzikusa kupiłem używanego, łańcuch wymieniłem, elektrykę porobiłem, serwisanta widział tylko jak wpadałem po części, dopóki się nie dowiedziałem, że serwisant też kupuje w Larssonie

Jedyne tylko koło musiałem do wulkanizatora dać, bo za nic w świecie nie mogłem zdjąć opony ręcznie - to rozmiar od Syreny (dokładnie!

) więc w sumie nic dziwnego, że potrzeba do tego maszyny...