autor: coronerpl dodano: 26 lis 2010, 09:16
Witam wszystkich.
Trzy tygodnie temu, jadę sobie spokojnie po wiejskich drogach, mijam skrzyzowanie (droga z pierszeństwem przejazdu), aż tu nagle z prawej strony, mknie na mnie potwór m-ki FIAT 126 p. Skręcając w prawo, zawadził mnie lewym przednim rogiem, powodując upadek. Motor na lewy pas, ja na prawy. Pojechałe troche po asfalcie, ale to jeszcze nie koniec moich przygód. Facet w maluchu, jak gdyby nigdy nic, wrzucił jedynkę i ruszył... prosto na mnie. Uturlałem sie tyle ile mogłem. Z prawą nogą nie zdążyłem. Na to wszystko nadjechał gościu wywrotką z ziemią i po krótkiej mojej informacji - co, jak i kto - pognał za maluchem, jednocześnie dzwoniąc na policję i pogotowie. Jak się później dowiedziałem, zatrzymali gościa z maluchem przyciskając go do ziemi łyżką koparki, bo nie chciał się poddać, nawet bedąc okrążonym przez budowlańców (remontów dróg u mnie ostatnio mnogość). Okazało się, że miał ponad 2,5 promilla. Ze mna już fajnie. Potłukłem sie mocno, troche siniaków i zerwany mięsien przejechanej łydki. Nic nie pękło ani złamało. Wczoraj wyszedłem ze szpitala. Motor "doznał' niewspółmiernie mnie obrażeń: pekniete lusterko, otarcie na prawej sakwie i na końcówkach wydechu. Nic sie więcej nie stało za sprawą gmola, który sobie sam dorobiłem jako podnóżki. A Bartek żołnierz (pozdrawiam) twierdził, że piruety bedę na nim kręcił. Życzę wszystkim zdrowia na zimę, powodzenia i takie tam
Tomek coronerpl