Meh, nie mam talentu snucia opowieści, polecę punktowo

Kościół w Calnic - z zewnątrz ciekawy, w środku jeszcze nie wiem bo zjawiliśmy się zbyt wcześnie - to się nadrobi kolejnym razem, jest przy Transalpinie więc zawsze będzie po drodze

Kościół w Valea Viilor - ten już wewnątrz ciekawszy jak z zewnątrz

Kościół w Biertan - pierwszy z wpisanych na listę światowego dziedzictwa, reszta została dopisana później. I nie dziwię się - kościół sam w sobie niesamowity, 3 pierścienie murów, ALE całe miasteczko wokół - to dopiero robi klimat. Polecam w pełni.
Kościół w Saschiz - a ten mnie po prostu rozczarował. Zwykły przydrożny kościół, ani warowny, ani jakiś... imponujący.
Kościół w Prejmer - z zewnątz tak sobie, jakby ktoś postawił mur na rynku w środku miasteczka, dodatkowo w sąsiedztwie bloków. Za to w środku... W środku walczy o palmę pierwszeństwa z tym w Biertan

To oczywiście nie wszystkie kościoły "z listy", ale w Viscri byłem, a Darjiu jakoś było nie po drodze, i trochę brakowało czasu (właściwie, to na 9 dniowy urlop pojechaliśmy z planem minimum 10 dniowym, więc cóż...).
No i tym razem już uznałem, że nie ma co odwlekać do kolejnego wyjazdu, bo ten Bukareszt nigdy nie będzie po drodze - widziałem Dom Ludowy! Sam Bukareszt jest mało zachęcający, Ceausescu odcisnął na nim swoje piętno, a ruch uliczny jeszcze bardziej skłania do ucieczki jak najdalej. Ale trzeba przyznać - Nicolae rozmach miał. W wyniszczaniu kraju też. Niestety obyło się bez zwiedzania wewnątrz, bo na miejscu okazało się że trzeba się umawiać telefonicznie z wyprzedzeniem... Niby nic dziwnego, obecnie to parlament.
A później wiadomo - na północ! Tym razem udało się dojechać do monastyru w Putna, niestety ponownie bez zwiedzania cerkwi wewnątrz bo akurat była msza. Ale cały kompleks zrobił wrażenie... które dzień później wielokrotnie przebił kompleks monastyru w Barsana. Niektore rzeczy po prostu trzeba zobaczyć.
No i tym razem nie obyło się bez niespodzianek. Jakby los usłyszał, że brakowało mi ich na Bałkanach ;D Najpierw coś trafiło elektronikę, gdy jechałem powoli, jakieś miasto, korki etc - komputer się resetował, kilka minut zanim ostygł i mogłem odpalić, i albo szybka jazda, albo za kilka minut kolejna przerwa. Rozwiązanie było jedno - jechać szybciej ;D Z obserwacji wynikało, że minimum 70. W sumie nic trudnego... Dopóki nie trafiła się droga w remoncie. Na wahadła nie zwracałem nawet uwagi, na ograniczenie prędkości do 30 też (DL potrafi latać!), i skończyło się kamieniem w tylnej oponie. Miałem piankę do opon, a jakże, ale to nie ten kaliber uszkodzeń ;D O dziwo "akurat" w promieniu 500m były dwa zakłady wulkanizacyjne, i do domu wróciłem z pamiątką pod postacią sznura w oponie - ten zadziałał.
A czemu twierdzę, że Rumunia się zmienia? Pierwszy raz byłem w 2011 roku, 4 lata po tym, jak przystąpiła do UE. Było trochę dziko, pusto, zaplecze "turystyczne" niespecjalne. Teraz - jest WSZYSTKO. Pensjonaty, hotele, motele - na każdym kroku i budują się dalej na potęgę. Ceny - zauważalnie wyższe, i nie obstawiałbym inflacji. Stacje paliw też gęsto, nie trzeba tankować przy każdej okazji. Stragany z pamiątkami - wszędzie, i to w ogromnej ilości. I praktycznie wszystkie "turystyczne" miejsca biletowane. Nawet cmentarz w Sapancie. Z jednej strony rozumiem, każdy orze jak może, a i dziś widać że nie jest to specjalnie bogaty kraj... No rozumiem, ale jakoś tak dziwnie. Za to asfalt (w tych samych miejscach gdzie byłem te kilka lat temu) zauważalnie lepszy, też potrafią z funduszy wspólnotowych ciągnąć.
I na koniec kilka fotek: https://photos.app.goo.gl/FPZZ5wwWrMCeBRkE6