Na Bieszczady nie ma rady...
No to od początku:
Hej Bieszczady, hej Bieszczady…Sobota 21.06.2025, beton na strop w końcu wylany i sobie dojrzewa w pełnym słońcu. Znawcy tej dziedziny wiedzą, że suche powietrze, wysoka temperatura, wiatr i pełne słońce to nie najlepsze połączenie dla reakcji chemicznych w świeżym betonie. Spękał pomimo obfitego podlewania. Pytanie teraz co na to nasz kierownik budowy?
Nie o tym jednak chciałem pisać, a o spontanicznej przerwie od dnia codziennego, czyli rzucamy wszystko i jedziemy w Bieszczady. Jest czym, jest z kim i jest gdzie, no to nie marnujemy czasu i około jedenastej startujemy.
Jeszcze nigdzie nie byliśmy Electrą, więc to będzie ten pierwszy raz. Wyjazdu na stację benzynową w celu napełnienia tego zbyt małego 18,92L zbiornika nie będę liczył.
Jest ten dreszczyk emocji czy w ogóle objedziemy bez awarii, bo przecież wiadomo, że Herley-e nie grzeszą bezawaryjnością. Jak szukałem w ogłoszeniach jakiegoś taniego Harley-a, to jeden właściciel się chwalił, że swoim Harleyem był nawet w Bieszczadach i Harley dał radę, i w tonie głosu dało się wyczuć, że był bardzo z tego dumny.
No to startujemy, paliwo na full, prąd jest, ciśnienie jest, temperatura 70˚Fahrenheita, no to jedziemy. W sumie 70˚ to się człowiek gotuje, a tu całkiem rześko jest. Pytanie co ten wskaźnik pokazuje, temperaturę silnika czy tylko otoczenia?
https://chomikuj.pl/Luca/Hej+Bieszczady ... 918372.jpgTrasa po najniższej linii oporu, czyli jak najszybciej znaleźć się w Bieszczadach. Chmielnik, Szydłów, Staszów, Połaniec i już jesteśmy po drugiej stronie Wisły. Przed Dębicą odbijamy na jeszcze bezpłatną autostradę A4 w stronę Ukrainy. Na pierwszym MOP-ie robimy małą przerwę. Trzeba uzupełnić płyny i wrzucić co nieco na ząb.
Przy okazji sprawdzam czy z Harym wszystko OK. Hamulce odpowietrzałem przed wyjazdem, bo tylne klocki zbytnio ocierały. Sprawdzam, czy tarcze nie są zbyt gorące. Dają się dotknąć, czyli nie jest źle, choć podczas hamowania przodem, trzęsie kierownicą. Pewnie któraś tarcza jest krzywa albo niestety obie. Nie zdążyłem tego ogarnąć. Mam nadzieję, że nie całe koło, bo to też możliwe. Motocykl przecież jest z USA po przejściach. Z lewej strony miał raczej parkingówkę, ale z prawej był konkretny szlif.
Podczas jazdy motocykl zachowuje się poprawnie, nie ściąga, w zakrętach wykłada się tak samo bez względu na stronę. Jedynie to trzepanie kierownicą podczas hamowania przodem. Choć mam też podejrzenia, że to są drgania od silnika. Na wolnych obrotach kierownica się trzęsie jak w budowlanej zagęszczarce, to przecież gdy hamuję, silnik spada z obrotów i telepie kierownicą, a ja mam wrażenie, że tarcze mają bicie.
Pod silnikiem zauważyłem niepokojącą kropelkę oleju. Nie mam na 100% pewności, że to moja kropelka oleju, ale ziarno niepokoju zostało zasiane. Zanim zostałem posiadaczem Harleya, naczytałem się w necie, że wyciekający olej z HD to bardzo częsty przypadek. Ale, żeby u mnie też i to tak od razu, po pierwszej większej przejażdżce?
Trzeba się cieszyć, że Electra jeszcze odpala, bo jak czarna pastylka FOB przestanie się łączyć z anteną to już nie odpali. To taki Smart Security System Hands-Free. Dobrze, że sprzedawca powiedział mi, żeby kluczyk z pastylką trzymać w kieszeni, a nie w stacyjce, bo podczas jazdy już bym go pewnie zgubił, a mam tylko jeden komplet.
https://chomikuj.pl/Luca/Hej+Bieszczady ... 918352.jpgPrzy odpalaniu, gdy pierwszy tłok załapuje jest niezłe pieprznięcie, jakby ktoś walnął w silnik młotem. Za każdym razem mam obawę czy się tam w środku coś nie urwie. Dwa duże tłoki w układzie V, potrafią siać spustoszenie. Są przypadki, że wał nie wytrzymuje i się skrzywi. Do środka inżynierowie z HD wsadzili niejaki kompensator, żeby łagodził te uderzenia od tłoków, szczególnie na wolnych obrotach. Kompensator też długo nie żyje i trzeba go co jakiś czas regenerować lub wymieniać na nowy. Z resztą czym bardziej pogłębiam swoją wiedzę na temat trwałości silników HD, tym bardziej rozpatruję w kategorii cudu to, że mój silnik jeszcze działa.
Po krótkiej przerwie lecimy dalej. Autostrada to w końcu mogę zapiąć szósty bieg. Wcześniej nie za bardzo było kiedy. Gdy obroty spadają poniżej 2tyś. to motocykl ogarniają nieokiełznane drgania. Komfort jazdy wtedy drastycznie spada. Najprzyjemniej jedzie się między dwa a trzy tysiące, czyli szósty bieg dopiero wrzucam od 100km/h w górę (pow. 60mil/h).
Nie trafiliśmy na najlepsze warunki pogodowe, bo boczne podmuchy wiatru skutecznie psują przyjemność z jazy. Przy 70 milach/h, muszę mocno trzymać kierownicę, bo przy niespodziewanych podmuchach rzuca Electrą na boki. Szczególnie niebezpieczne jest to przy wyprzedzaniu TIR-ów. Goldwing, pomimo większej powierzchni plastików, nie był aż tak wrażliwy na boczne podmuchy. Jakoś lepiej rozcinał to powietrze. Też trzeba było się pilnować, ale nie tańczył po całym pasie, tak jak robi to Electra. Może to ten niski środek ciężkości sześciocylindrowego boksera robił robotę? Najbardziej odporna na boczne podmuchy wiatru była Yamaha XVS. Tą to nie łatwo było zdmuchnąć z drogi. Jelon też tańczył przy bocznym, ale łatwo było kontrować ze względu na małą masę. Tutaj 350kg, a z nami i bagażami będzie z pół tony tańczące na wietrze to jest co robić. Teraz już wiem, dlaczego Harleyowcy nie pozdrawiają innych motocyklistów, bo po prostu nie mogą sobie pozwolić na oderwanie jednej ręki od kierownicy choćby na chwilę.
https://chomikuj.pl/Luca/Hej+Bieszczady ... 918255.jpg80 mil/h trochę poprawia tą sytuację i jakby nieco mniej rzucało na boki. Eksperymentując doszedłem do 95 mil/h i wtedy zaczęło się jechać całkiem stabilnie. To tak jak z samolotami pasażerskimi, pozwolono im latać szybciej i okazało się, że zrobiły się mniej podatne na turbulencje.
No dobra, a ile to jest 95 mil/h? Wychodzi, że ponad 150km/h. To dlatego już mnie nawet BM-ki przestały wyprzedzać. Dobrze, że licznik jest w milach i BabaLuca nie jest świadoma, ile jedziemy na jeszcze nie w pełni sprawdzonym i okiełznanym jednośladzie.
Dobra, dobra, ale gdzie jest BabaLuca? Sprawdzam i na szczęście jest na swojej kanapie. Nie wiem jak ona się tam jeszcze trzyma, bo tak naprawdę nie ma się tam czego trzymać. Inżynierowie z HD nie przewidzieli, że coś takiego jak dwa tylne uchwyty mogą być przydatne dla pasażera. Tylną kanapę zrobili całkiem wygodną, ale na tym poprzestali. BabaLuca jednak tęskni za Hondą, bo tam było się czego trzymać i dodatkowo miała bardzo wygodne w podróżowaniu podłokietniki.
https://chomikuj.pl/Luca/Hej+Bieszczady ... 918157.jpgDo Przemyśla dojechaliśmy całkiem sprawnie. Szybka przerwa na tankowanie, bo na autostradzie wskazówka od paliwa leciała w dół w oczach. Nie wiem ile toto pali, a zbiornik przecież jak w skuterze. Z plusów to jest to, że na tankowanie nie traci się dużo czasu. Chwila moment i już bak jest pełny. Weszło około 15 litrów. Szybkie przeliczenie mil na kilometry i już wiem jakie jest średnie spalanie. Wyszło około 6,5L/100km. Dużo i nie dużo. Silnik jest zasilany wtryskami, to powinien być w miarę oszczędny. W sumie to dwie osoby na pokładzie wraz z bagażami, przy prędkościach autostradowych to chyba nie ma co narzekać.
Dawno nigdzie dalej nie jeździłem motocyklem, w ogóle to bliżej też nie jeździłem, bo miałem dłuugą przerwę w lataniu jednośladem. Byłem jak człowiek bez zębów na przedzie. Żyć się da, ale się człowiek już nie uśmiecha. BabaLuca to widziała i pomimo, że dalej mozolnie męczymy tą budowę domu, dostałem od niej prezent na 50-tkę w postaci porzeczkowej Electry.
https://chomikuj.pl/Luca/Hej+Bieszczady ... 918144.jpgTeraz oczywiście jest już banan od ucha do ucha. W końcu mogę nałapać wiatru we włosy i zrelaksować umysł. Z tego wszystkiego zapomniałem robić zdjęcia, które byłyby teraz jak znalazł. Z braku laku, okraszam fotkami z Neta.
Za Przemyślem droga robi się coraz bardziej kręta i górzysta. W Krasiczynie przy zamku się nie zatrzymujemy. Celem są przecież Bieszczady. Są pierwsze serpentyny, nie wiem dlaczego zamienione na drogę krętą? Komu przeszkadzała nazwa serpentyny?
Zobaczymy teraz, co ta opasła Electra potrafi. Opony nie są pierwszej młodości, zatem jazda będzie raczej zachowawcza, ale bez przesady.
W zakręty się całkiem przyzwoicie wykłada i nie trzeba walczyć o utrzymanie toru jazdy. Gorzej jednak z dostosowaniem prędkości. Drugi bieg i 2tyś. obrotów w ostrych zakrętach to za szybko. Jak zejdę z obrotów to od razu odzywa się ukryta zagęszczarka i przestaje być miło. Na jedynce za wolno, a jak chcę szybciej to Twin-Cam ryczy jak oszalały. W ogóle to mam za głośne wydechy. Na krótki dystans jest zabawa, ale w trasie hałas męczy. Na krętej drodze, gdy cały czas się przyspiesza lub zwalnia jest fun, bo jest i bulgot i pierdnięcie w rurę, i charakterystyczny dźwięk przyśpieszającego Harleya.
Na trasie jednak te tłumiki mogłyby być cichsze. Wyglądają na oryginały, ale czy tak ma być, czy były patroszone, tego nie wiem. Nowych raczej nie kupię i trzeba będzie coś pomyśleć z tymi co są.
Głód się odezwał, zatem przy najbliższej napotkanej jadłodajni robimy dłuższy postój.
Trafiło na karczmę Bagatela w Birczy. Taka karczma w wiejskim stylu, gdzie je się razem z kurami. Kury miały wolny wybieg i karczma była najwyraźniej na ich terenie, bo były wszędzie. Nam to nie przeszkadzało, a nawet dodawało klimatu. Nie odważyliśmy się jednak zamówić drobiu, więc wybór padł na rybkę i coś nieopierzonego.
Jak widać na załączonym obrazku było dużo i całkiem smaczne, choć uważam, że soli mogłoby być znacznie mniej.
https://chomikuj.pl/Luca/Hej+Bieszczady ... 918016.jpgc.d.n.