Jak nie uda mi się teraz to będę musiał odpuścić w tym roku tak, że trzymajcie za mnie kciuki.
Trochę mam pietra bo jadę sam a mój chiński Jelonek ma już trochę przejechane, opona z tyłu kiepściunia a i łańcuch ma przejechane 25tyś to kto wie ile jeszcze wytrzyma. Pogoda też ma być w kratkę a ja mam namiot bez tropiku. Ze względu na ograniczone fundusze będę zmuszony nocować możliwie najtaniej (dobrze, że mam tylu przyjaciół z KCM, którzy mnie nie wygonią jak zastukam do drzwi zmoknięty i zmęczony.)
Dostałem pięć dni urlopu i w tym czasie muszę się zmieścić, czyli wychodzi minimum po 500km/dzień. Nie wiem, czy kondycyjnie dam radę, jeśli mój organizm zacznie odmawiać posłuszeństwa to zrezygnuję i wracam najkrótszą drogą do domu.
Mam zamiar wyruszyć w piątek wieczorem w Bieszczady do mojego domu rodzinnego i w sobotę rano zaczynam okrążanie Polski zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara.
Koło niedzieli powinienem być w okolicach Shippa a we wtorek-środa gdzieś koło Grzena ale to wszystko wyjdzie w praniu.
Adrenalinę już mam na wyższym poziomie a co ma być to będzie, kto wierzący niech się pomodli w mojej intencji a reszta niech trzyma kciuki.
Pozdrawiam
Luca.
P.S.
a teraz muszę się spakować i nie zapomnieć głowy przy tym



