Praha, Hluboka,Cesky Krumlov a sraz Festlejt 2010

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Praha, Hluboka,Cesky Krumlov a sraz Festlejt 2010

Postautor: oleńka dodano: 06 sie 2010, 19:19

Na drugą połowę lipca razem z manem zaplanowaliśmy 9 dniowy urlopik w Czechach. Dwoma motokami nie pojechaliśmy, bo też i driver ze mnie jeszcze za świeży i maszynka na dotarciu, więc nie chciałam się wygłupiać ;).
Plan był, a jakże , ale na samym początku wziął w łeb, bo pogoda wyraziła sprzeciw ;). Mieliśmy wyruszyć w piątek 23 lipca, postój zrobić w Turawie, a na następny dzień wyruszyć do Czeskich Skalic. Jeziorko tam śliczne, Dvur Kralowe o rzut beretem,zoo safari tam jest, można zobaczyć. Ale niestety wyjazd musieliśmy odłożyć do niedzieli, bo na południu Polski opady straszliwe zapowiadali. Zoo się w planu wyłamało. Ruszyliśmy w niedzielę i już jednym kopem prosto do Pragi. 630km. Jechaliśmy prawie 12 godzin, z przerwami rzecz jasna, bo inaczej tyłki by nam odpadły ;). Nawet kemp znależliśmy bez większego trudu, co osobiście uważam za sukces i prawdziwy cud, bo Praga oznakowana jest w sposób dla obcokrajowca ( nawet znającego język ) kompletnie od czapki. Jeszcze na samym wjeździe wszystko cacy, oznakowania na główniejsze miasta są, ale potem zaczynają schody, bo miast już nie ma, za to są dzielnice. Istna masakra. :mur:
Nic, trafiliśmy, namiot postawiliśmy, motor na kołki i następnego dnia ruszyliśmy w miasto komunikacją miejską. Autobus pod samym kempem, co 5 minut jeździł, do metra dowiózł. A metro w Czechach znam lepiej niż nasze warszawskie, więc "neni to problem" ;).
A tu link do foteczek z Pragi :
http://picasaweb.google.pl/102100032881 ... 0726Praha#

Następnego dnia rano zwinęliśmy się i ruszyliśmy na Czeskie Budziejowice. Pododa była w sam raz, ok.20 stopni. Do samych Czeskich Budziejowic z Pragi jest ok. 140km, ale my mieliśmy w planach Hlubokę pod Budziejowicami. W św. googlach znalazłam wcześniej kepm, trafiliśmy bez trudu, bo też teren potężny, w lesie, nad jeziorkiem. Od Hluboki 5km. W tym dniu zwiedzaliśmy głównie knajpy na kempingu ;).
Parę fotek z kepmu, gdzie ucztowaliśmy z Czechami:
http://picasaweb.google.pl/102100032881 ... mpBezdrev#

Ale następnego dnia pojechaliśmy zobaczyć zamek, który przerósł swoją urodą nawet najśmielsze wyobrażenia. Z zewnątrz wygląda jak taki mniejszy Windsor i rzeczywiście, przewodniczka na wstępnie powiedziała, że Eleonora Schwarzenberg zakochała się w stylu Tudorów i przerobić kazała zarówno wnętrza, jak i wygląd zewnętrzny. Zamek jest w stanie nienaruszonym, a to ze względu na to,że ostatni z rodu w czasie II wojny światowej współpracował z Niemcami i zaraz po wojnie musiał dać nogę. Zamek przejęło państwo. I tu się muszę wyżalić, że fotek w środku robić nie można, bo wnętrza prezentują się tak, że aż mnie zamurowało. Oglądałam całą trasę z oczami jak spodki i z otwartą gębą ;). Wymuskane, wycyzelowane wszysściutko w najdrobniejszych szczegółach. Autentycznie miało się takie wrażenie, jakby domownicy wyszli na chwilę na spacer. Nawet w jadalni stół byl przygotowany do posiłku: owoce w paterach, ciasteczka i Bóg wie co jeszcze.
Jakby ktoś kiedyś tam był, to zachęcam z całego serca, bo słowo daję, że piękniejszego zamku w życiu nie widziałam. Z zewnątrz to jeszcze nic, ale w środku.... :) .
I kilka fotek z Hluboki:
http://picasaweb.google.pl/102100032881 ... 28Hluboka#

W czwartek pojechaliśmy najpierw zobaczyć Kratochvile, przy Hluboce malizna nieciekawa:
http://picasaweb.google.pl/102100032881 ... atochvile#

Troszkę rozczarowani ruszyliśmy do Czeskiego Krumlova, tuż pod austriacką granicę.
Zamek ogromny, dobudowywany w różnych stylach, co od razu widać, na potężnej skale. Deszcz nas gonił, ale na szczęście zaczął lać, jak wdrapaliśmy się na zamek. Lał tak przez oczekiwanie na wejście i godzinne zwiedzanie.Jak wyszliśmy , słoneczko świeciło, jakby w ogóle o deszczu w życiu nie słyszało ;). Zamek robi wrażenie, wnętrza również, pewnie dlatego, że ostatnimi właścicielami byli właśnie Schwarzenbergowie ;). Polecieliśmy też na stare miasto. Przecudowne. Malutkie uliczki z malutkimi, przepięknie malowanymi i ozdobionymi kamieniczkami pięły się to w górę, to w dół. Pełno tam kafejeczek, restauracyjek, sklepików, pensjonacików.Widok na zamek prześliczny. Aż żal, że na dłuższą wizytę nie mieliśmy czasu.
A to Czeski Krumlov:
http://picasaweb.google.pl/102100032881 ... 29Krumlov#

W piątek rano planowaliśmy dotrzeć na czeski zlot motocyklowy ve Vlastejovicach - Festlejt. Planowaliśmy! Plany musieliśmy pod tramwaj podłożyć, bo pogoda zaprotestowała. Jeszcze z samego rana nie padało. Jako ranny ptaszek poleciałam o 7 pod prysznic, żeby potem nie stać w kolejce. Zaraz potem na poranną kawkę i pączusia ( po czesku: kablicha) do knajpki. Man niech sobie pośpi, bo za kierowcę robi, a poprzedniego dnia z Czechami troszkę poświętowaliśmy. Koło 8.30 zaczęło kropić. twarda byłam, zęby zacisnęłam: może pójdzie dalej. O 9.00 zaczęło padać dużo mocniej, a o 10.00 lać jak z cebra. Z namiotu wyjść się nie dało. Siedzieliśmy jak na szpilkach, bo naprawdę chcieliśmy z tego lasu wyjechać. W deszcz to tam można tylko na piwko i nic więcej. Niestety, padało dalej. Raz mniej, robiąc nam głupią nadzieję, że przestaje, żeby za chwilę runąć ścianą deszczu. Koło 13.00 wokół namiotu zrobiło się regularne jeziorko. Namiot nieokopany, bo i czym? Chyba tylko pazurami ;). Zaczął fanaberie pokazywać pokazując jakieś plamki wilgoci w środku. Man się zebrał w sobie, skoczył do recepcji i załatwił co trzeba, za co cześć mu i chwała :oklasky: . Domek kepmingowy niczym przedział kolejowy uszczęśliwił nas, jak najpięknięjsza komnata na Hluboce ;). Założyliśmy motorkowe "kondomy" i wzięliśmy się za przenoszenie dobytku. Namiot na ganeczku pod dachen rozłożyliśmy, żeby podsechł, bo na całkowite wyschnięcie szans nie było. Padało do 20.00, a potem przez dwie godziny kapało z drzew tak, jakby padać wcale nie przestało.
W sobotę w tempie ekspresowym spakowaliśmy wszystko, śniadanko i kawka i w drogę. Do Vlastejovic.120km.
Na miejscu okazało się, że u nich słoneczko świeciło, nawet kropla deszczu nie spadła. Zlocik był bardzo fajniusi. Wstęp kosztował 200 koron od łba( na zł. 35 zeta). W cenie nie było żadnego piwka, ani koszulki, ani nic innego, jedynie naklejka zlotowa.( to info dla tych , co to pyskują, jakie to niektóre zloty w Polsce drogie ;) ).
Około 150 osób było. Atmosfera sympatyczna, prawie rodzinna, kapelki naprawdę grały nieźle .Konkursów sporo, a i nagrody nie do pogardzenia. Organizatorów trudno było odróżnić od zlotowców, bo nie szarogęsili się w kamizelkach klubowych, nie mieli wydzielonych stolików,nie odgradzali się od reszty taśmami . Zwykłe koszulki zlotowe nosili, które każdy mógł kupić, dzinsy i cześć. W skórach to prawdę mówiąc my żeśmy latali ;). Reszta się poprzebierała w normalne ciuchy :).
Piwko tanie jak barszcz, żarcie też. Na miejscu był dr.Kalich - spec od tatuaży, który na brak klientów nie narzekał.
Domeczki czyste, kible czyste, papier toaletowy donoszony na bieżąco, ciepła woda w kranach i prysznicach:).
Zadowoleni byliśmy naprawdę.
A tu parę fotek ze zlotu:
http://picasaweb.google.pl/102100032881 ... 1Festlejt#

I tak zakończył się nasz krótki urlopik:). Tydzień w niewielkim, pełnym uroku i sympatycznych ludzi , państwie.

Oleńka
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Praha, Hluboka,Cesky Krumlov a sraz Festlejt 2010

Postautor: Luca dodano: 07 wrz 2010, 08:47

Urlopik niczego sobie :D
Jak widać nie trzeba nigdzie daleko w ciepłe kraje wyjeżdzać u sąsiadów też piknie. :) :brawa:
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna


Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość