Tym razem nie będzie szaleńczego gnania przez tysiące kilometrów, żeby dotrzeć na czas do ojczyzny.
W tym roku zwiedzimy sobie przyszywaną ojczyznę. A dokładnie południowe hrabstwa.
Urlop zaplanowałam sobie od 3 sierpnia, do pracy wracam 20 sierpnia, jeśli mi się zgodzą na tyle urlopu, na co mam wielką nadzieję. Najprawdopodobniej wyjedziemy w sobotę.
Upatrzyłam nocleg na kempingu, z którego nie ma daleko ani do Stonehenge, ani Windsoru ani innych atrakcji, które zamierzam zobaczyć.
http://www.stonehengecampsite.co.uk/index
Na tymże kempingu zrobimy sobie bazę wypadową do atrakcji.
Na pierwszy rzut poleci Stonehenge, słynny na całym świecie krąg druidów, który jak słyszałam, ma właściwości niezwykłe. Podobno przebywając w kręgu przez nie mniej niż 30 minut człowiek zaczyna czuć się lepiej i jest naładowany pozytywną energią. Zamierzam to sprawdzić, bo choć energii mi nie brakuje, to latka lecą, nie ?
No i z tamtąd do Windsoru, który to zamek od 1110 roku stanowi rezydencję królewską. Zbudowany przez Wilhelma Zdobywcę w latach 1070-1086 i rozbudowywany przez kolejnych władców stanowi nie lada gratkę dla turystów. Jest największym zamieszkałym zamkiem na świecie. W podziemiach kaplicy św. Jerzego, w której nadaje się Order Podwiązki z całym zachowaniem oryginalnego ceremoniału znajdują się grobowce królów, które zamierzam odwiedzić, ze szczególnym uwględnieniem jednego. Kto mnie zna, wie o czyim grobowcu mówię.
Na dzień następny wyruszmy do Stourton. Tam to znajduje się jeden z najpiękniejszych parków krajobrazowych w Wielkiej Brytanii : Stourhead, w której skład wchodzą : przepiękna palladiańska rezydencja , ogród w stylu angielskim i wieś Stourton. W ogrodzie znajduje się sztuczne jezioro obsadzone drzewami z całego świata. Wokól jeziora wzniesiono liczne budowle jak : świątynie Flory i Apollina, kopię Panteonu, palladiański most, a także oddaloną nieco od jeziora trójkątną Wieżę Alfreda.
Jest to rozległy teren, zatem spędzimy tam z przyjemnością cały dzień.
Generalnie zamierzamy na kempingu spędzić 4 noce. Żelazne punkty programu umieściłam powyżej. Zostanie 1 dzień ( chyba żeby znalazło się coś, co zachwyci, wtedy więcej ) na.... hmmm co nam wpadnie w oko. A że tu jest naprawdę co oglądać, nudzić się nie będziemy. Raczej ciężko będzie podjąć decyzję, co obejrzeć. W pobliżu jest Salisbury z słynną katedrą, jakskinie, zoo safari, przepiękny elżbietański Longleat House, urokliwe wioseczki..... no nie da rady wszystkiego zobaczyć, żeby człowiek pękł pięć razy.
Następny punkt wypadowy to kemping w samym sercu Narodowego Parku Dartmoore :
http://www.runnagecampingbarns.co.uk/index.html
No cóż, sam park stanowi atrakcję, z której nie zamierzam zrezygnować. Znajdziemy tu tu dzikie, otwarte przestrzenie wrzosowisk, zalesione jary przez które przedzierają się strumienie, tworząc przepiękne kaskady. Wokół wrzosowisk, w osłoniętych dolinach stoją kryte strzechą chaty, gdzie strudzeni wędrowcy mogą zamówić cream tea. Tutaj , w Princetown znajduje się otoczone granotowymi skłami najbardziej strzeżone więzienie w Wielkiej Brytanii.
Nie zamierzam też odpuścić Plymounth. Niegdyś był to maleńki port, z którego Drake, Raleigh , Cook i Darwin wyruszali w pionierskie rejsy. Stare Plymounth skupia się wokół Hoe - terenu słynącego z tego, że podobno tu w roku 1588 sir Francis Drake spokojnie kończył partię gry w kręgle, nie zwracając uwagi na zbliżającą się do portu hiszpańską Armadę. Dzisiaj How to miejsce parad oraz park z pomnikami sławnych żeglarzy. Wiadomo zatem, że ulubieńcowi Elżbiety I i moim nie odpuszczę za nic.
Nie odpuszczę również znajdującemu się całkiem blisko Buckland Abbey. To byłe opactwo założone w 1278 r. przez cystersów zostało ,po kasacie zakonów przebudowane . Od roku 1581 było siedzibą Drake do jego śmierci . W parku zachowały się budynki klasztorne, w tym XIV wieczna stodoła. Obrazy i mapy w domu ilustrują życie i epokę Drake. Znajduje się tam bęben przywieziony przez Drake, o którym legenda głosi, że odezwie się, gdy wróg będzie blisko.
Wart zobaczenia jest St. Michael’s Mount, które wyłania się z wód zatoki Mount. Według rzymskiego historyka była to wyspa Ictis – ważny ośrodek kornwalijskiego handlu cyną w epoce żelaza. Kiedy Normandowie podbili Anglię w 1066 r. uderzyło ich podobieństwo wyspy do normandzkiej Mont-St-Michel, skąd sprowadzono benedyktynów, by wznieśli małe opactwo. Po kasacie zakonów klasztor został włączony w sysytem obronny, jaki Henryk VIII stworzył na wybrzeżu z myślą o odparciu ataku Francji. W XVII wieku została ona kupiona przez sir. Johna St Aubyn , a jego potomkowie przekształcili twierdzę we wspaniałą rezydencję.
To tyle z żelaznych gwoździ. Potem będzie tylko dylemat , co wybrać? Czy będzie to Eden Project, który jest nie tylko niezwykłym dziełem architektury, ale zawiera rośliny z całego świata, czy będzie to Tintagel, gdzie jak głosi legenda, urodził się król Artur, a gdzie znajdują się tajemnicze riuny Tintagel Castle, a może Barnstaple- ważny ośrodek handlu gdzie znajduje się kościół St Peter z poskręcaną iglicą na skutek uderzenia pioruna, a może zupełnie coś innego. Wybór będzie trudny.
A prawda jest taka, że nie zamierzam nigdzie się spieszyć, ani gnać na łeb, na szyję, żeby kilometrów natłuc,chcę na spokojnie posmakować historii i uroków przyrody trzech hrabstw, które z westchnieniem tęsknoty wizytowałam z google street, mieszkając jeszcze w Polsce. I kto wie, czy w drodze powrotnej nie zawadzimy o Cotswold, gdzie mieszka sławny Henry Cole, bo pokazał nam przepiękne maleńkie miejscowości z tyloma atrakcjami, o których marzy nie jeden motocyklista, że grzechem było by ominąć te niezwykłości.
Gdyby zatem ktoś zamierzał skusić się i chciał do nas dołączyć, serdecznie zapraszamy.
