widzisz, tak najczęściej kończy się kupowanie pojazdów przez internet. Tknąłeś chyba najbardziej istotnej kwestii - różnica w cenie wynosi 1000zł - masz klarowną i czytelną odpowiedź, dlaczego dealerzy odmawiają serwisu (szczerze mówiąc nie dziwię się im).
Sprzedaż pojazdu z taką różnicą cenową jest wielką nieuczciwością wobec profesjonalnych punktów dealerskich - to nic innego jak bezsensowne zaniżanie ceny rynkowej finalnie ze szkoda dla klienta. Takie firmy nie mają bladego pojęcia o specyfice jednośladów, istotnych parametrach technicznych, eksploatacyjnych czy obsługowych (masz najlepszy przykład na swoim motocyklu). Sprzedają towar z minimalnym zyskiem i olewają sprawę, cedując odpowiedzialność za własną niefrasobliwość i nieuczciwość na innych, w tym wypadku punkty serwisowe.
Firma handlowo-serwisowa aby się utrzymać MUSI ZARABIAĆ! Składają się na to koszty utrzymania punktu, pracowników, parku narzędziowego, podatki, ZUS-y etc.
Refundacja napraw gwarancyjnych przez importerów to w praktyce fikcja. Standardowa cena roboczogodziny to 30zł/godz pracy rozliczane wg taryfikatora czynności - np. na odkręcenie silnika masz 15min ale już nikt nie uwzględnia w tym demontażu tłumika, instalacji paliwowej, elektrycznej etc.
W praktyce chłopaki robią to wszystko ponieważ obliguje ich do tego dobrze skomponowana umowa... Koleś z internetu ma to głęboko w doopie, sprzedaje z zyskiem 100-200zeta i zapomina o kliencie
Proponuję nie przyznawać się do zakupu za pośrednictwem netu, bo czasami można jeszcze w ucho dostać
Widzisz, nie na darmo istnieją wydziały mechaniczne na politechnikach i nie na darmo ktoś wymyślił salony branżowe... prawdę mówiąc moralnie nie masz zbyt wielkiego prawa awanturować się w serwisie - zaoszczędzony tysiak jak znalazł będzie na fachowca
stąd kłopty w komunikacji, obsłudze, dostępie do części a nawet informacji.
JADĘ TAM NA KAŻDY KOLEJNY PRZEGLĄD - a bo chińczycy jak tylko ciut się zatrzyma to nie dokręcają. I że to norma (ciut pewnie przekręciłem ale ogólnie to taki luz spoko i do przodu). No i tyle. Wrócił do robienia jakiejś kawy...jak gdyby nigdy nic. No po prostu szok. Ani pytania a dlaczego nie umówiony ani czy u nas kupiony nic!! NIC!
i do boju