Jest kilka przepisów w internecie. Niestety dość różniących się od siebie. Po dodaniu bulionu, mięsko nie chciało się formować w kiełbaski, więc dodałem bułki tartej aby masa była bardziej plastyczna. Cześć zrobiłem z pieprzem cayenne, część z carry, i część z czarnuszką. To co wyszło pewnie nawet nie leżało koło rumuńskiego Mici Luca pisze:Nudy to nie ma, przygoda za przygodą
. Przecież czasu miałem full. I tak staliśmy w tej długiej kolejce do granicy. Nagle z samochodu obok opuszcza się szyba i jakaś kobieta do nas coś krzyczy. Pytamy się czy mówi po angielsku. Nie. W końcu domyślamy się o co jej chodzi. Mamy wsiadać na motocykl i przeciskać się na pole position, a nie stać w tym upale. Machamy ręką, że jak tyle staliśmy, to te trochę postoimy. Za kilka minut znowu się zrównujemy na sąsiednich pasach a ta znowu do nas krzyczy i macha ręką abyśmy się nie męczyli w tym upale tylko przeciskali się między samochodami do przodu. Ok, ok, dobra już, dobra. Ubieramy się, odpalam moto i do przodu. Podjeżdżamy do pogranicznika. Dowody. Daję swój. Pyta się o Szubinki. Mówię, że w kufrze. Musi zobaczyć. To jednak nie machnął ręką jak przy wjeździe
Zawsze był w tym portfelu, a portfel w tym woreczku, a teraz w woreczku go nie ma
zaczynają się za nami niecierpliwić. Pogranicznik każe nam zjechać na bok. Upał był, ale teraz to dopiero zrobiło mi się gorąco.
Co z tym dowodem? Bez dowodu nas nie puści. Szubinka mówi, że być może na poprzedniej granicy gdzieś wypadł, lub tu na stacji benzynowej może w toalecie
Trwa to już kilka minut. Zawał serca zbliża się wielkimi krokami. W końcu jest
Gdzieś na dole, wkomponowany w bok kufra. Zeszło z nas powietrze. Ile nerwów nas to kosztowało Szubi pisze: No może poza tym, że ptak prawie mi nasrał w oko![]()
Jak on wycelował, że ominął wysoką turystyczną szybę, deflektor, daszek nad kaskiem. Dobrze, że miałem okulary

beniamin82 pisze:Ej, no. Na moje to wygląda na pszczołę...
Radość w sercu. Teraz jeszcze tylko podjechać do pensjonatu w okolice Szaflar, gdzie mamy zarezerwowany nocleg.
Boję się czy jej nic nie jest, czy noga nie złamana. Wstaje. Uff całe szczęście. Choć mówi, że upadła na jakiś kamień chyba, bo pośladek mocno boli. Trochę kuleje.
Obok całego wydarzenia stały kobiety, ale w żaden sposób nie zareagowały. Znieczulica kompletna. To z tej karczmy naprzeciwko gdzie były chrzciny podbieg jakiś facet z pytaniem czy nic nam nie jest, czy nie pomóc. Dzisiaj to już się czuję jak wdeptany w ziemię. Za dużo tego wszystkiego jak na jeden dzień. Podnoszę w końcu ten motocykl. Oceniam straty. Fajnie, Szubinka też będzie jechała bez podnóżka. Drugi się złamał
Teraz to już nie tylko wbity w ziemię ale jakby jeszcze walec po mnie przejechał. Co teraz
Trudo Szubinkę busem do Zakopanego i pociągiem do domu, a ja będę kombinował z moto. Na całe szczęście w końcu odpalił. W lekkim strachu wsiadamy i jedziemy. Dojeżdżamy do pensjonatu. Nigdzie już nie jedziemy, do żadnej karczmy !!! Nie będziemy w tym pechowym dniu kusić losu. Zamawiamy jedzenie z dowozem z ulotki otrzymanej w sklepie.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości