No i na koniec- jak było:No co tu dużo opowiadać, było wspaniale! Co prawda posiadam opisy z każdego dnia jednak oszczędzę Wam przebijania się przez te bzdety i postaram się skrócić.
Jak wiecie mieliśmy jechać sami, jednakże tydzień przed wyjazdem zgłosił się do Arka chłopak z klubu V Stroma (też Arek) i postanowił jechać z nami.
Z całej trasy najbardziej zapamiętałam przejazdy przez: Alpy Julijskie (trasa pomiędzy Włochami a Słowenią), przejazd przez Toskanię oraz jazda zachodnią częścią wyspy i przejazd przez Alpy Austriackie. Te wszystkie trasy łączyła jedna wspólna cecha: zakręty, podjazdy, zjazdy, zakręty, wąskie drogi i przepaście, okraszone omdlewającym upałem i wariującymi kierowcami. Swoich wrażeń nie opiszę (bo wyglądałaby ona tak: ja p…olę, o k…wa, już nie dam rady itp.) dość, że trasę 150 km robiliśmy w 4 do 5 godzin.
Najgorzej wspominamy Włochy. Długo tam nie wrócimy. Już pomijając kierowców, to strasznie nas męczyło ich zachowanie. Każda ich rozmowa to jak kłótnia stulecia. A do tego wszystkiego Italiano Bambini które są jeszcze gorsze od swoich rodzicieli. Kempingi we Włoszech to lekcja cierpliwości dla nas. Jedno co mnie zaskoczyło to kemping w Livorno. Italiano kochają swoje pieski, ale również nie lubią sprzątać kupek przez nie pozostawionych w związku z czym każdy właściciel czworonoga otrzymuje wózeczek na którym wozi swojego pupila po terenie kempingu i wywozi go za jego teren na siku i kupkę. Uroczo
Ponadto ciągle mieliśmy problemy na autostradach we Włoszech. A to nie chciało wydać biletu, a to potem go nie chciało przyjąć, a to nie dało się zapłacić. (raz zrobiliśmy coś brzydkiego- ciekawe ile nas to będzie kosztowało

okaże się myślę do pół roku)
Druga rzecz to basen. Wejście tylko w czepku. Czepek cena 2 e. W życiu bym nie pomyślała, że na wczasy trza czepek brać
Francuzi z kolei są zupełnym przeciwieństwem. Spokojni, uśmiechnięci, dzieci grzeczne. Niestety jak nie znasz francuskiego to w sklepach i knajpach przestają cię zauważać.
Korsyka powala. Urokiem i cenami. Szkoda słów, powiem tylko, że za piwo w knajpie zapłaciliśmy po 6,9 e od łebka.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, no cóż. Mafia, wendety są podobno na porządku dziennym. Na szczęście nie było nam dane tego oglądać.
Nie zdecydowaliśmy się na Korsyce na nocleg na dziko. Na całej wyspie jest bezwzględny zakaz nocowania w miejscach do tego nie wyznaczonych. A ponadto na plażach brak prysznicy ze słodką wodą. No więc wybaczcie, ale ponad 40 stopni w cieniu, kąpiel w słonej wodzie i wszędobylski piach po prostu wymagał od nas wykonywania zabiegów higienicznych
Jeśli chodzi o zaopatrzenie to na Korsyce najtańsze są sklepy Geant oraz Spar. Oczywiście obowiązuje sjesta, więc pomiędzy 14 a 16 zakupów nie zrobi się nigdzie.
Ze względu na ograniczenia językowe z wychwalanych specjałów Korsyki spróbowaliśmy tylko piwa Pietra (z dodatkiem kasztanów jadalnych), pizzy (podobno jeszcze lepsza niż we Włoszech- ja tam się nie znam, pizza jak pizza), oraz tzw. Przekąski czyli talerza regionalnych wędlin. A to i tak dzięki uprzejmości angielskich turystów. A było to tak:
Wielokrotnie przechodząc obok knajp widziałam, że ludzie wtrząchali coś takiego jednak ani tego nie widzieliśmy w karcie ani nie wiedzieliśmy jak to się nazywa.
Będąc w St. Florent (jedyny dzień bez motocykla) poszliśmy z Arkiem na miasto. (dzień separacji, nasz towarzysz gdzieś się ulotnił). Doczłapaliśmy się do urokliwej knajpki. A że na butach to po piwie (cena już z deka lepsza 5,5 e za sztukę). W karcie same napoje, lody i desery. A tuż obok miła para zajada się moimi przekąskami! No to Arek gadka szmatka co i jak. Więc tak: talerza przekąsek nie ma nigdy w karcie, zamawia się go na kuchni, kosztuje 10e.
No to bierzemy
Otrzymujemy, 4 plasterki jakby naszego baleronu (śmierdzi niemiłosiernie ale za to smakuje najlepiej) 4 plasterki jakby polędwicy (dla mnie sama sól), 8 plasterków cienkiej kiełbasy (sama sól z dodatkiem pieprzu), dwa małe korniszonki, dwa masełka, pół bagietki. Nooo to teraz czujemy się jak turyści a nie włóczęgi.

Ha ha
Owoce opuncji- jadłam po raz pierwszy w życiu, zerwałam prosto z kaktusa. Pyszny smak jak połączenie brzoskwini i kiwi. Kolce jeszcze przez tydzień czułam w rękach.
Generalnie żywiliśmy się makaronem z sosami- wyjątkowo dobre i tanie. Za słoik sosu (dla nas dwójki starczył na dwa dni) trzeba było zapłacić ok 2 e, makaron to kolejne 1,5 e, do tego butelka wina za 2,5 e i ser ok. 2 e. Makaronu z sosem nie zjem przez następne pół roku.
Dwa noclegi spędziliśmy na dziko. Jeden we Włoszek na parkingu. Arek znalazł zaciszne miejsce pomiędzy całodobową kapliczką a salą pożegnań (uroczo) i drugi na parkingu na autostradzie w Austrii. To były dwie noce kiedy bardzo, bardzo mało spałam.
Jeśli chodzi o Austrię to mogłabym tam mieszkać. Ta ich dbałość o szczegóły i porządek! Te ślicznie wioski alpejskie! No bajka
No cóż jednak i Austria nas negatywnie zaskoczyła. Autostrady. Zakupione winiety, jednakże istnieje dodatkowa opłata za przejazd tunelami po tychże autostradach. A informacji takiej nie znaleźliśmy. (jeden tunel ok. 5e od motocykla).
Całe Włochy i Korsykę przejechałam bez lewego kierunku w Bandziorze. W Pizie coś pykło i padło. Panowie nie dali rady, a że usterka nie bardzo kłopotliwa to postanowiliśmy nie panikować. W drodze powrotnej, jadąc przez zimną Austrię włączyłam sobie grzanie manetek. I znowu coś pykło, zakopciło i kierunki wróciły. No normalnie mam ręce które leczą.
Z pozostałych usterek to dławienie się Bandziora (dlaczego znowu ja?). Po tankowaniu w deszczu, wjazd do Włoch. Wysoki podjazd z zakrętasami a Bandzior wziął się i zdechł. Chwila paniki, postukaliśmy, popukaliśmy i wrócił do życia. Panowie stwierdzili, że mu pewnie wody do baku wlałam razem z paliwem- możliwe nie zaprzeczam.
Raz Arkowy DL w Czechach też pokopcił, zadławił się ale mu szybko przeszło.
Innych usterek brak.
Koniec końców plan został wykonany, cali i zdrowi dojechaliśmy do domu, zdjęć i wspomnień naprzywoziliśmy na całą zimę, również nowe doświadczenia. (Doładowany Bandzior obniża się o parę centymetrów w związku z czym parkingówki nie stanowiły dla mnie problemu. Chyba go nie rozpakuje

).
Ogólnie nasze maszyny zdały test celująco w związku z czym zostają z nami na dłużej.
no to pa.