No to tak, wczoraj mimo wymiany świec motocykl świrował... Tym razem wyłączał się losowo.
I nie była to wina gaźnika, czy braku paliwa. Zachowywał się jakby po prostu ktoś go nagle wyłączał.
No i nagle olśnienie: to bedzie wyłącznik stopki...przeciąłem nożem wiązkę od czujnika stopki i....
I dupa, nadal nie dało się motocykla odpalić.
Wpadłem na pomysł że tutaj może być inaczej niż w Rometach, może trzeba kabelki zewrzeć a nie odseparować.
Skręciłem kabelki ze sobą, i motocykl zapalił.
O, tu cię mam, spokojny że naprawiłem motocykl jadę dalej. Niestety na stacji benzynowej po tankowaniu znów motorek nie chciał odpalić.
Dzwonię do krysza, pytam czy ma jakiś pomysł. w trakcie rozmowy próbuję uruchmomić motorek i bach chodzi.
Krysz poradził mi abym po przyjeździe do domu sprawdził wszystkie konektorki, bo wszystko wskazuje na jakiś luźny kabelek.
Wybrałem się więc wieczorem do szczurka(odpalanie sprzęta trwało 30min...), sprawdziliśmy kostkę alarmu, był tam taki kabelek ucięty i nie wiadomo po co. Szczurek go zaizolował. Ale od czasu kiedy dojechałem do szczurka motorek zawsze palił od strzała.
Podociskaliśmy co się dało, skręciliśmy wszystko z powrotem. Poczekaliśmy aż moto ostygnie. Pooglądaliśmy powypadkową CBRę.
Cruiserek na zimnym silniku odpalił bez problemu. Dojechałem zadowolony do domu.
Dziś rano...motocykl nie chciał odpalić. Tym razem już nie kręciłem bezmyślnie rozrusznikiem i nie trząsłem motocyklem.
Odkręcilem kanapę kierowcy. Ostatnio miałem wrażenie że w odpaleniu pomogło odłączenie i podłączenie syreny alarmu.
Zrobiłem tak, przy okazji patrząc które kabelki się ruszają (no bo przecież syrena nie ma nic wspólnego z zapłonem).
Zauważyłem że kabel plusowy z akumulatora nie jest do niego dokręcony. Dokręciłem go i motorek odpalił na dotyk.
Mam nadzieję że to było wszystkiemu winne. Zastanawiam się tylko, dlaczego rozrusznik kręcił a iskry nie było...
Dam znać dziś wieczorem czy odpaliłem motocykl wyjeżdżając z pracy
