Dzisiaj wreszcie wymieniłem olej (Motul 5100 10w40), i przy okazji zmniejszyłem luz zaworowy na 0,05 ssące i 0,07 wydechowe (było 0,10-0,15). Co prawda zmian większych nie zauważyłem typu "nie ciągnie" albo "mniej wibruje", ale to pewnie dlatego, że musiał pociągnąć w sumie ok 190kg, jak nie będzie padało to we wtorek zrobię jakąś małą trasę i może coś wyczuję. Ogólnie regulacja prosta sprawa, ALE trafiało mnie przy dokręcaniu nakrętki kontrującej - w końcu się udało, ale kilka prób kończyło się zmniejszeniem luzu... A klucz do zaworów wyciąłem sobie szlifierką w płaskowniku, dopracowałem pilnikiem i działa. Czeka mnie jeszcze regulacja i synchronizacja gaźników, ale to już raczej jak śnieg spadnie, bo póki co moto robi za podstawowy środek transportu (trasa dom-uczelnia samochodem od 15 do 40 min, motocyklem max 10) a obawiam się że z tym w kilka h mógłbym się nie wyrobić.
edit://
Kilka(dziesiąt) km zrobione, wnioski są 2, oba subiektywne: silnik pracuje znacznie kulturalniej, wcześniej nie dość, że przy 70-80kmph wibracje zaczynały być dokuczliwe, to przy zamknięciu/otwarciu przepustnic czuć było wyraźne, choć lekkie szarpnięcie. Teraz do 100kmph czuję tylko lekkie drżenie podestów. A żeby nie było tak pięknie, mam wrażenie że od 90kmph w górę troszkę gorzej się zbiera, możliwe też że lekko zmniejszyła się v-max, niestety był zbyt duży ruch żeby to sprawdzić. Nie wpadłem przed zmniejszeniem luzów na pomysł sprawdzenia przyśpieszeń 0-80 i 0-100, więc obiektywnie nic nie powiem. Ale jak na razie tak zostawiam, wolę jechać 90 bez wibracji z nieznaną mi jeszcze prędkością max niż bez problemu dochodzić do 120 gdzie przy 80 włącza się wibrator

. W długi weekend (11-14 listopad) jeśli pogoda będzie sprzyjać planujemy z plecaczkiem 2-dniowy wyjazd po łąckie runo (no wiecie, to śliwkowe) i przy okazji poturlać się po Beskidach, to może wtedy nasuną się jakieś konkretniejsze wnioski.
edit:// 19.11.2010
Dopadła mnie dziś pierwsza awaria, mianowicie odkręciła się nakrętka ze śruby mocującej wahacz do ramy... I nagle tył zaczął jeździć raz w jedną, raz w drugą stronę. Całe szczęście, że na prostej drodze, jak sobie tak pomyślę że mogłoby się to zdarzyć na łuku, w niezłym pochyleniu... Nakręciłem ją lekko palcami, i powolutku przed siebie szukać jakiegoś pierwszego z brzegu warsztatu. Pożyczyłem klucz nasadowy i nie minęło 5 min jak po usterce zostało tylko niemiłe wspomnienie. Wcześniej pisałem, że zmniejszyłem luzy zaworowe - od tamtej chwili zrobiłem ponad 1000km, z czego część po Beskidach (co zresztą opisałem) i jednak moje wcześniejsze subiektywne wnioski dotyczące obcięcia v-max okazały się błędne, ale na szczęście kultura pracy jest znacznie lepsza niż przed regulacją i ten wniosek się nie zmienił

. A jeśli chodzi o "sen zimowy" motocykla, to nie mam zamiaru myśleć o zakończeniu sezonu przed opadami śniegu, lekki dyskomfort termiczny w pełni rekompensuje mi znacznie krótszy czas dojazdu na uczelnię. O spalaniu nie wspominając

.