Wstęp.
W teorii mieliśmy spędzić tydzień w Bieszczadach. Wyszło jak zwykle, ale o tym szerzej w kilku odcinkach.
Ludzie: Magda, Peliks (ja)
Sprzęt : Honda VT600c Shadow , trzy kufry , nawigacja i największa (w sumie jedyna) porażka kamera Toshiba P10
Dzień pierwszy 23 Lipca
Wyjazd o 13 z Wejherowa i przyjazd do Lichenia Starego o koło 16. Przebieg 320 km. I na tym mógłbym skończyć opis dnia pierwszego gdyby nie kilka ważnych dla mnie doświadczeń z motocyklem. A wszystko przez A1 (chciało mi się) . Po pierwsze primo VT600 przy prędkości około 140km/h pali grubo ponad 5L, po drugie primo jazda powyżej tej prędkości jest walką z potężnym cyklonem i po trzecie primo każda wyprawa z podobnymi prędkościami przy baku o pojemności 11 litrów będzie nosić nazwę "Szlakiem Stacji Benzynowych" Ale ok dalej starałem się jeździć do 100km/h i warto było bo średnie spalanie wyszło poniżej 4l. Już wieczorem okazało się że nie dojedziemy w dwa dni do DaJana bo chcieliśmy odwiedzić Lucę. A mogliśmy się spotkać dopiero około 17 (niestety nie wszyscy mają urlop w tym czasie co ja).
Dzień drugi 24 Lipca
Wyjazd z Lichenia o 10. jechaliśmy przez Konin, Turek, Uniejów, Piotrków Trybunalski, Sulejów, Mniów, obwodnicą Kielc do Chęcin. Na miejscu byliśmy po 15. W oczekiwaniu na Lucę wynajęliśmy pokój w gospodarstwie agroturystycznym (rewelacyjne warunki) i zwiedziliśmy ruiny zamku. Przed 17 przyjechał Luca (miał "po drodze" z pracy) i troszkę okrężną drogą pojechaliśmy do Niego na kawusię (na miejscu okazało się że nie tylko). Z pomocą Luci udało mi się uruchomić kamerę bo w Licheniu okazało się że nie ma ładowania. Po przesympatycznym wieczorze spędzonym w towarzystwie Ewy, Hani, Gabrysi, Basi, i Łukasza udaliśmy się na nocleg do Chęcin. Tego dnia przejechaliśmy około 320 km i zanotowaliśmy stratę (jedyna na całej wyprawie) zgubiliśmy maszt z flagą Kaszub.
Dzień trzeci 25 Lipca
Choć strasznie nie chciało nam się wstawać to już o 9 jedziemy dalej. Dziś luzik do pokonania około 200 km. Jedziemy z Chęcin przez Chmielnik, Busko Zdrój, Szczucin i tu doceniamy że jedziemy motorem - remont mostu i korek na 2 kilometry - powoli boczkiem wychodzimy się na czoło i po paru minutach przejeżdżamy feralny most. Dalej Pilzno, Brzostek i Frysztak dojeżdżamy do Krosna. Jesteśmy umówieni z Jankiem na mieście o 15 ale docieramy wcześniej więc idziemy zwiedzić Krosno. Piękne miasto z aktualnie remontowanym rynkiem choć jak wszędzie jest problem z parkowaniem. Do 15 zdążyliśmy coś tam zwiedzić a nawet zjeść obiad. Po 15 już w towarzystwie DaJana jedziemy do Jego posiadłości. Taak to jest garaż !!! Marzenie z 10 maszyn by się zmieściło i jeszcze w pomieszczeniu obok drugie tyle. Tego dnia już nigdzie nie jedziemy tylko miło spędzamy wieczór na ganku z gospodarzem. Przejechaliśmy dziś tylko 210 kilometrów. Jutro Bieszczady !
Dzień czwarty 26 Lipca
Powietrze jakby było inne niż nad morzem, choć źle spałem (w końcu wypiłem całe piwo !), to o 6 już jestem rześki i chętny do zdobycia Bieszczad. Moje poranne zapędy blokuje Magda ale i tak o 9 już pędzimy. Trochę nam nie wyszło bo ledwie po przejechaniu 20 km zaczyna padać. Wjeżdżamy na stację aby zatankować i przeczekać. Zamawiamy kawkę. Po pół godzinie żurek. Dalej pada ba leje. Na stacje wjeżdża Bmw GS1200 z małżeństwem na pokładzie. Po godzinie rozmowy Oni decydują że jadą dalej mimo deszczu więc my też (a co, jesteśmy gorsi ?). Dziś robimy trasę Machnówka, Lesko, Średnia Wieś, Solina, Ustjanowa Dolna, Ustrzyki Dolne, Uherce Mineralne, Sanok. W Solinie przestaje padać. Widoki fantastyczne. Drogi ok. W Sanoku przypadkiem trafiamy na skansen. Okazuje się że jest tam odbudowanych kilkadziesiąt !! zabudowań łącznie z rynkiem Galicyjskim, rewelacja. Skansenu o takich rozmiarach jeszcze nie widziałem i coś mi się wydaje ze nie zobaczę.Po godzinie 19tej wracamy do Machnówki gdzie Dajan już czeka na ganku. Co było dalej łatwo się domyśleć. Ale kompan do wieczornych rozmów przy piwku z Niego przedni. Przejechaliśmy 205 kilometrów z czego około 100 w deszczu ale mimo to uważamy dzień za rewelacyjny. A jutro będzie jeszcze lepiej !
CDN.