Okiem oleńki
Z powodu braku towarzystwa Selmena, pierwotny plan poszedł się ten tego

W Słowenii wszędzie blisko, bo kraj choć uroczy, to wielkością przypomina brytyjską Walię,
albo nasze województwo Małopolskie. Wstaliśmy , bez pośpiechu się spakowaliśmy, upału wielkiego już nie było, a że plan był śmignąć autostradą, więc pełen rynsztunek jak najbardziej odpowiedni.
Austriacy też już wstali i zbierali się do domu, bo zaczęli czyścić ciuchy szczotką do zamiatamia. Słowo honoru, szczotką na długim kiju

Kemp w Preboldzie polecam, bo przyjemny, cichy, gospodarz miły, a ceny jak na Słowenię przystępne. Za dwa noclegi w sumie zapłaciliśmy 32 euro. No i nawet net był za free

Generalnie wszystkie kempingi w Słowenii, na których nocowaliśmy miały usługę wi-fi za darmo. Przeglądając wcześniej
na słoweńskiej stronie informacje o kempingach, w 90 % internet był darmowy, a cennik za pobyt tak prosty, że nawet ignorant językowy nie miałby problemu z wyliczeniem sobie ile zapłaci. W takim przypadku jak my, płaciło się za dzień określoną kwotę od osoby + jednorazową opłatę ( zazwyczaj 1 euro ) tzw. meldunkową i cześć.
Policzenie natomiast dokładnej kwoty za kemping w Chorwacji przekraczało moje możliwości, bo wszystko rozbite i za diabła człowiek nie wiedział za co zapłaci, a za co nie.
No i ruszyliśmy autostradą na Lubljanę i Villach. Powiem szczerze, że autostrada przecudowna. Dookoła góry, góreczki na wyciągnięcie ręki. Tak się wiła ta autostrada między nimi , i tunele......
Jedne krótsze, drugie dłuższe ( najdłuższy, jakim jechaliśmy miał ok. 2500m ), widoki niezapomniane i aż się nie chciało za szybko jechać, żeby podziwiać te krajobrazy. Uważam , że to najpiękniejsza, najbardziej malownicza autostrada na świecie, jaką jechałam

Kemping wcześniej znaleźliśmy w miasteczku Radovlijca, jakieś 20 km. przed Kranjską Gorą. Trafić nie było trudno

Po rozbiciu namiotu polecieleśmy na obiadek do chińskiej restauracji, dla odmiany


Niestety , przyszła sobie mała chmurka i jak zaczęło lać, tak patrzeliśmy gdzie i kiedy namiot, nieco już wiekowy, zacznie cieknąć. Stracha mieliśmy niezłego, bo nawet głupiej folii budowlanej nie było jak kupić, niedziela nie ?

No gdzie ? No przecież, że do Planicy

Planica okazała się haczykiem, magnesem, tak silnym, że tę Słowenię , planując z Selmenem podróż do Chorwacji, wmusiłam niejako , sugerując że jak już mamy jechać przez tej kraj, to zobaczmy choć troszkę, bo szkoda by było tylko przejechać i nic nie zobaczyć. No i przepadłam . Zakochałam się w Słowenii na dobre

Okiem Arcona
Autostrada jak autostrada, fakt że przyjemnie się nią jechało, z górami niemal na wyciągnięcie ręki przed sobą... Ale droga równoległa do autostrady, prowadząca od Radovljicy do Kranskiej Gory...
Powiem tak - nie umiałem zapanować nad manetką gazu, 110 km/h pojawiło się jakoś tak samo, i te winkle... łagodne i nie za ciasne, ale zdecydowane, na przemian w lewo i w prawo, wzdłuż drogi rzeka, po obu stronach drogi górskie pasma...
Nawierzchnia dobra, ruch minimalny... Przejazd przez most w Zgornje Rute z widokiem prosto na Alpy... Jak dojechałem do Planicy, moją pierwszą myślą było "umarłem, i jestem w motocyklowym niebie". A to był dopiero początek

Okiem oleńki
Trasa do Planicy przepiękna, mnóstwo winkli, dookoła Alpy Julijskie, przepiękne, majestatyczne i łazić po nich nie muszę


W Planicy widać wielkie zmiany, od kiedy to byliśmy tam 5 lat temu. Mniejsze skocznie : K-60 i K-90 elegancko odbudowane, rozgrzebana 120-tka i moja najpiękniejsza, najcudowniejsza , najwspanialsza na świecie Velikanka...
Też widać, że coś robią ( takie słyszałam pogłoski, że po tym , jak Norwegowie przebudowali skocznię w Vikersund i prym w rozmiarze odebrali Planicy, Słoweńcy sobie postawili cel , że przebudują Velikankę i nadal będzie największą skocznią na świecie ), choć sama skocznia nietknięta jeszcze. A dookoła góry, góry, góry .... Cudo zupełne. Tak piękne krajobrazy, że tylko patrzeć i podziwiać

Ponapawaliśmy się skocznią, cudownymi widokami, bo droga tam już się kończy, czyli koniec świata


Jako ciekawostkę powiem, że w przeciągu kilku dni spotkaliśmy sporo takich zabytkowych maszyn i ludzi poubieranych odpowiednio , panie w chustach, panów w pilotkach i goglach , bo dachy miały wszystkie odkryte.
Robiły niesamowite wrażenie na drodze pełnej nowoczesnych aut. Najwięcej ich jechało , jeden za drugim, dwa dni później kiedy jechaliśmy do Predjamy. Może jakiś zlot był, nie wiem, wiem natomiast, że wszystko to były pojazdy ze słoweńskimi rejestracjami.
I wróciliśmy na kemping.
W prognozach na jutro przewidują ulewy. Ano zobaczymy. Na razie czyste niebko i żadnego upału

Aaaaa i tu też są bociany

Przejechane w sumie ok. 200 km. ( a mówiłam, że tu wszędzie blisko

A to kolejna porcja foteczek :
https://plus.google.com/photos/10919320 ... 9555322513