Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: oleńka dodano: 08 lip 2013, 17:17

Dzień 4 23-06-2013

Okiem oleńki

Z powodu braku towarzystwa Selmena, pierwotny plan poszedł się ten tego ;-). Więc ,choć w ogóle w planach wcześniejszych mowy o tym nie było, postanowiliśmy jechać w rejon " Gorenjska ". Czyli w Alpy Julijskie.
W Słowenii wszędzie blisko, bo kraj choć uroczy, to wielkością przypomina brytyjską Walię,
albo nasze województwo Małopolskie. Wstaliśmy , bez pośpiechu się spakowaliśmy, upału wielkiego już nie było, a że plan był śmignąć autostradą, więc pełen rynsztunek jak najbardziej odpowiedni.
Austriacy też już wstali i zbierali się do domu, bo zaczęli czyścić ciuchy szczotką do zamiatamia. Słowo honoru, szczotką na długim kiju :rotfl: .
Kemp w Preboldzie polecam, bo przyjemny, cichy, gospodarz miły, a ceny jak na Słowenię przystępne. Za dwa noclegi w sumie zapłaciliśmy 32 euro. No i nawet net był za free :).
Generalnie wszystkie kempingi w Słowenii, na których nocowaliśmy miały usługę wi-fi za darmo. Przeglądając wcześniej
na słoweńskiej stronie informacje o kempingach, w 90 % internet był darmowy, a cennik za pobyt tak prosty, że nawet ignorant językowy nie miałby problemu z wyliczeniem sobie ile zapłaci. W takim przypadku jak my, płaciło się za dzień określoną kwotę od osoby + jednorazową opłatę ( zazwyczaj 1 euro ) tzw. meldunkową i cześć.
Policzenie natomiast dokładnej kwoty za kemping w Chorwacji przekraczało moje możliwości, bo wszystko rozbite i za diabła człowiek nie wiedział za co zapłaci, a za co nie.
No i ruszyliśmy autostradą na Lubljanę i Villach. Powiem szczerze, że autostrada przecudowna. Dookoła góry, góreczki na wyciągnięcie ręki. Tak się wiła ta autostrada między nimi , i tunele......
Jedne krótsze, drugie dłuższe ( najdłuższy, jakim jechaliśmy miał ok. 2500m ), widoki niezapomniane i aż się nie chciało za szybko jechać, żeby podziwiać te krajobrazy. Uważam , że to najpiękniejsza, najbardziej malownicza autostrada na świecie, jaką jechałam :).
Kemping wcześniej znaleźliśmy w miasteczku Radovlijca, jakieś 20 km. przed Kranjską Gorą. Trafić nie było trudno :).
Po rozbiciu namiotu polecieleśmy na obiadek do chińskiej restauracji, dla odmiany ;-). Sklepy, oprócz piekarni były pozamykane, bo to przecież niedziela. Po czym wróciliśmy na kemping, bo w planach mieliśmy wycieczkę. A na kempingu widok na Alpy tak piękny, że aż się oczy nam świeciły :).
Niestety , przyszła sobie mała chmurka i jak zaczęło lać, tak patrzeliśmy gdzie i kiedy namiot, nieco już wiekowy, zacznie cieknąć. Stracha mieliśmy niezłego, bo nawet głupiej folii budowlanej nie było jak kupić, niedziela nie ? :D. Po godzinie przestało padać, wylazło niemrawe słoneczko. Odczekaliśmy pół godziny , żeby ulice trochę obeschły i pojechaliśmy.
No gdzie ? No przecież, że do Planicy :D. Bo od niej , tak naprawdę , cała moja miłość do Słowenii się wzięła. Od tej najcudowniejszej na świecie skoczni mamuciej.
Planica okazała się haczykiem, magnesem, tak silnym, że tę Słowenię , planując z Selmenem podróż do Chorwacji, wmusiłam niejako , sugerując że jak już mamy jechać przez tej kraj, to zobaczmy choć troszkę, bo szkoda by było tylko przejechać i nic nie zobaczyć. No i przepadłam . Zakochałam się w Słowenii na dobre :)).

Okiem Arcona

Autostrada jak autostrada, fakt że przyjemnie się nią jechało, z górami niemal na wyciągnięcie ręki przed sobą... Ale droga równoległa do autostrady, prowadząca od Radovljicy do Kranskiej Gory...
Powiem tak - nie umiałem zapanować nad manetką gazu, 110 km/h pojawiło się jakoś tak samo, i te winkle... łagodne i nie za ciasne, ale zdecydowane, na przemian w lewo i w prawo, wzdłuż drogi rzeka, po obu stronach drogi górskie pasma...
Nawierzchnia dobra, ruch minimalny... Przejazd przez most w Zgornje Rute z widokiem prosto na Alpy... Jak dojechałem do Planicy, moją pierwszą myślą było "umarłem, i jestem w motocyklowym niebie". A to był dopiero początek :)

Okiem oleńki

Trasa do Planicy przepiękna, mnóstwo winkli, dookoła Alpy Julijskie, przepiękne, majestatyczne i łazić po nich nie muszę :D :rotfl: . Wystarczy podziwiać. Od Jesennika Triglav widać jak na dłoni - robi wrażenie.
W Planicy widać wielkie zmiany, od kiedy to byliśmy tam 5 lat temu. Mniejsze skocznie : K-60 i K-90 elegancko odbudowane, rozgrzebana 120-tka i moja najpiękniejsza, najcudowniejsza , najwspanialsza na świecie Velikanka...
Też widać, że coś robią ( takie słyszałam pogłoski, że po tym , jak Norwegowie przebudowali skocznię w Vikersund i prym w rozmiarze odebrali Planicy, Słoweńcy sobie postawili cel , że przebudują Velikankę i nadal będzie największą skocznią na świecie ), choć sama skocznia nietknięta jeszcze. A dookoła góry, góry, góry .... Cudo zupełne. Tak piękne krajobrazy, że tylko patrzeć i podziwiać :).
Ponapawaliśmy się skocznią, cudownymi widokami, bo droga tam już się kończy, czyli koniec świata ;-). Absolutnie piękny. W drodze powrotnej na stacji paliw spotkaliśmy zabytkowy samochód ( nawet nie wiem co to za marka ). Na foteczce uwieczniony, może ktoś zgadnie :)).
Jako ciekawostkę powiem, że w przeciągu kilku dni spotkaliśmy sporo takich zabytkowych maszyn i ludzi poubieranych odpowiednio , panie w chustach, panów w pilotkach i goglach , bo dachy miały wszystkie odkryte.
Robiły niesamowite wrażenie na drodze pełnej nowoczesnych aut. Najwięcej ich jechało , jeden za drugim, dwa dni później kiedy jechaliśmy do Predjamy. Może jakiś zlot był, nie wiem, wiem natomiast, że wszystko to były pojazdy ze słoweńskimi rejestracjami.
I wróciliśmy na kemping.
W prognozach na jutro przewidują ulewy. Ano zobaczymy. Na razie czyste niebko i żadnego upału :).
Aaaaa i tu też są bociany :D.
Przejechane w sumie ok. 200 km. ( a mówiłam, że tu wszędzie blisko :D )


A to kolejna porcja foteczek :

https://plus.google.com/photos/10919320 ... 9555322513
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: wiekowy dodano: 08 lip 2013, 17:39

Spróbujcie podać koszty wyprawy w rozbiciu na paliwo,winiety i wyżywienie i noclegi. :motor:
Awatar użytkownika
wiekowy
Forumowicz
 
Posty: 552
Rejestracja: 05 lut 2010, 22:36
Lokalizacja: Warszawa
Motocykl: Yamaha Virago 535
Tel. kom.: 502528976
Płeć: mężczyzna
Wiek: 78

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: oleńka dodano: 08 lip 2013, 17:45

Podamy Tadziu na koniec , ale nie wyszło to tanio :D
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: LadyDragon dodano: 08 lip 2013, 17:52

Matko jak tam pięknie, aż serce się ściska, oczy szeroko otwierają i dech zapiera, zazdroszczę Wam, może kiedyś się uda, podjechać i zobaczyć to na własne oczy :)
Awatar użytkownika
LadyDragon
Klubowicz
 
Posty: 1478
Rejestracja: 15 sie 2011, 23:43
Lokalizacja: Głogów, dolnośląskie :)
Motocykl: plecaczek
Tel. kom.: 500721926
Płeć: kobieta
Wiek: 54

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: Szubi dodano: 08 lip 2013, 18:27

piknie tam Panie piknie :) cudowne pocztówkowe wręcz foty. Góry . . . ach te góry :*
Największe szczęście w świecie, na końskim i motocyklowym siedzi grzbiecie . . .
Awatar użytkownika
Szubi
Klubowicz
 
Posty: 2788
Rejestracja: 08 sie 2011, 18:28
Lokalizacja: Oborniki
Motocykl: Fernando
Płeć: mężczyzna
Wiek: 51

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: Deamiens dodano: 08 lip 2013, 19:16

Pewnie mi się dostanie, ale opis Arcona znacznie bardziej do mnie przemawia - krótki, zwięzły i na temat :)) A widoki kosmos.
Awatar użytkownika
Deamiens
Forumowicz
 
Posty: 1312
Rejestracja: 20 cze 2010, 20:47
Lokalizacja: Lublin
Motocykl: DR800, DL1000
Tel. kom.: 696082016
Płeć: mężczyzna
Wiek: 36

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: Luca dodano: 09 lip 2013, 08:38

Deamiens pisze:Pewnie mi się dostanie, ale opis Arcona znacznie bardziej do mnie przemawia - krótki, zwięzły i na temat :))

No bo Arcon pisze do męskiej części widowni a Oleńka do damskiej :D
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: dziadek zbyszek dodano: 09 lip 2013, 16:52

Jestem ze znaku Panny, czyli damski :)) . Oleńka pięknie pisze a Arkon to równoważy. Słowami księdza Józefa Tischnera powiedzieć można że w orkiestrze góralskiej, prymista wiedzie prym a sekund mu sekunduje. Tworzycie zgraną orkiestrę, bo ''muzyka'' piękna i te góry na zdjęciach. Ach.
Im bardziej jesteś przekonany że masz niezawodne terenowe auto, tym dalej pójdziesz po traktor
Awatar użytkownika
dziadek zbyszek
Klubowicz
 
Posty: 2304
Rejestracja: 16 sty 2013, 17:01
Lokalizacja: Poznań powiat wieś
Motocykl: Soft 2 Szpetny
Tel. kom.: 698282838
Płeć: mężczyzna
Wiek: 72

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: Arcon dodano: 09 lip 2013, 19:21

dziadek zbyszek pisze:Oleńka pięknie pisze a Arkon to równoważy.


Wszystko jasne, czyli ja piszę brzydko? :rotfl:
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

Re: Wietrzne wakacje - Słowenia, Chorwacja i kawałek Bośni

Postautor: oleńka dodano: 09 lip 2013, 19:31

Dzień 5 - 24-06-2013

Okiem oleńki

Okazało się, że te ichne pogodynki jednak niewiele sie mylą. Rano wstaliśmy dość wcześnie, nos za namiot... ocho !
Coś się niedobrego z tym czystym wczoraj niebkiem stało :(. Jakieś takie paskudne szaro-czarne chmurzyska wiszą.
Na bank padać zacznie lada chwila. Trudno się mówi, może nie będzie padać przez cały dzień :D. Nadzieja matką głupich, ale nie uprzedzajmy faktów ;-)
Postanowiliśmy poczekać i zobaczyć, co też z tych chmurzysk wyniknie. Jak codzień najpierw łazienka, kaweczka, śniadanko.
W ramach tego czekania, żeby w namiocie nie siedzieć bezczynnie, zaopatrzeni w kurtki przeciwdeszczowe, ruszyliśmy zobaczyć Stare Miasto. Niech chociaż jakiś pożytek będzie z tego siedzenia na miejscu :D. Przy okazji jakieś zakupy śniadaniowo - kolacyjne się zrobi :).
Radovlijca to małe, sympatyczne miasteczko, a niewielkie Stare Miasto, leżące na morenie czołowej lodowca Bohinj, składa się z głównego placu i kilku pomniejszych uliczek.
W tymże mieście urodził się słynny słoweński pisarz i historyk Anton Tomaz Linhart (1756r.), ceniony do dziś dnia przede wszystkim za wkład w rozwój świadomości narodowej i za podniesienie rangi języka słoweńskiego w epoce oświecenia.
Idąc od kempingu w kierunku starówki trafiliśmy na pomnik p. Linharta i nie omieszkaliśmy uwiecznić go na fotce :)
Kawałek dalej trafiliśmy na zabytkowy dom z charakterem, który zbudowany został na wzniesieniu z widokiem tak pięknym na dolinę, że wart był każdych pieniędzy :).
Urocze Stare Miasto ledwie udało nam się zobaczyć w kawałku, bo zaczęło padać. A tylko kilku kamieniczkom, z pięknymi freskami i dziwnymi rzeźbami udało nam się nam przyjrzeć :(.
Schroniliśmy się do kafejki. Arek zamówił jakiś soczek, ja ekspresso. Podane w maciupeńkiej filiżaneczce z szklanką wody. Po co ta woda? Woda to z nieba leci właśnie ;-).
Szatan to był o straszliwej mocy, nie kawa :D. I podobno oni tam tą wodą popijają kawkę, żeby nie paść trupem ;-).
Ja przyzwyczajona, kawkę wypiłam dwoma łyczkami ( a śmiało mogłam jednym, ale nie będę wiochy robić ) i żadna woda nie była mi potrzebna :D.
Posiedzieliśmy pół godzinki, deszcz nie miał zamiaru przestać padać, więc ruszyliśmy z powrotem na kemp, po drodze robiąc zakupy, bo co niby innego mieliśmy zrobić :).
Z planowanej wycieczki do Bledu wyszły nici, bo rzetelnie padało non stop do 20:00. Nosa z namiotu nie szło wyściubić.
To znaczy szło, pod daszek do kibli, gdzie Arek ławeczkę wyciągnął i tak żeśmy kursowali wte i wewte przez ładnych kilka godzin :D.
Poza tym to góry i dość chłodno się zrobiło ( taki sobie spadek temperatur o jakieś 20 stopni :D ),
więc na wieczór, w pobliskiej pizzerii uraczyliśmy się miejscowymi trunkami : borovinówką i trnavicą, czy jak ich tam zwał :D. Grunt, że rozgrzewało.
A potem tylko palce trzymaliśmy, żeby w nocy nie padało i żeby można było na sucho się nazajutrz spakować i ruszać dalej.

Kilometrów O, chyba że w nogach ;-)

Okiem Arcona:

Deszcz, jak się siedzi pod namiotem, to kiepska sprawa. Mokro, zimno, do domu daleko, i nawet piwo za bardzo nie smakuje :(
Zgryzoty dodawał fakt, że namiot ma już swoje lata, rozłożeń i złożeń przeżył wiele w różnych warunkach, i z biegiem czasu stał się nieprzemakalny inaczej. Tzn. jak pada deszcz, to dostaje kataru i kapie na mieszkańców. Mnie to tak znowu bardzo by nie przeszkadzało, ale wiecie jak jest: kobita lamentuje, wieszczy powódź, domaga się budowania łodzi, słowem: "chłopie, dawno mówiłam żebyś wyrzucił ten namiot, trzeba było wziąć inny, a teraz zrób coś, bo ja w mokrym siedzieć nie będę i już". W zeszłym roku miałem taki fajny koncept, że jak zaczęło padać,
to niczym iluzjonista królika z kapelusza, ja wyciągnąłem z kuferka cienką folię malarską, hyc ją na namiot i nieprzemakalność przywrócona. Sztuka na raz, ale na szczęście wtedy więcej nie padało.
Szkoda tylko, że upojony spektakularnym sukcesem, zapomniałem po powrocie kupić nową folię :(. No i teraz - dupa zbita, a raczej dupa mokra. Jakoś nie uśmiechało mi się jechać w deszczu i szukać słoweńskiej Castoramy.
"Trzeba sobie jakoś radzić, jak powiedział baca zawiązując buta dżdżownicą" - pomyślałem, i doszedłem do wniosku, że w obecnej sytuacji nasze motocykle są bardziej odporne na wodę niż nasz namiot. Sądzę, że było im trochę przykro, gdy ściągaliśmy z nich pokrowce i przykrywaliśmy nimi namiot, przypinając je klamerkami do bielizny - ale czego się nie robi dla świętego spokoju i uniknięcia niewieścich lamentów :D
Widok do obejrzenia na zdjęciach. Lało porządnie, bo pod wieczór w warstwach pomiędzy pokrowcami zebrało się dobre kilka litrów wody, tworząc solidne balony ;) W każdym razie, pomysł się sprawdził a namiot nie przeciekł.
My zaś przez cały dzień chroniliśmy przed deszczem swoje tyłki na ganku koło łazienek, popijając na zmianę piwo puszkowe i herbatę gotowaną przy pomocy radzieckiej grzałki. Ochrzciliśmy ten dzień "Piknikiem pod wiszącym zlewozmywakiem" :D


A tu foteczki :


https://plus.google.com/photos/10919320 ... 1787225777
Awatar użytkownika
oleńka
Sympatyk
 
Posty: 1848
Rejestracja: 10 maja 2010, 10:12
Lokalizacja: Wałbrzych/Ząbki/ UK
Motocykl: moto zastępcze HD :D
Płeć: kobieta
Komunikator: GG3705538

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość

cron