close

Informacja dotycząca plików cookies
Informujemy, że używamy informacji zapisanych na urządzeniach końcowych użytkowników przy pomocy plików cookies, w celu dostosowania naszego serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Korzystanie z naszego serwisu internetowego oznacza, że użytkownik wyraża zgodę na ich zapisywanie.

Bałkany w pojedynkę

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: Bałkany w pojedynkę

Postautor: Luca dodano: 10 gru 2012, 10:54

Dobrze, że nic Ci się nie stało, bo mogło być nieciekawie. W takich chwilach to się człowiek zastanawia po kiego się samotnie pchał w dziekie kraje?
No ale skoro na następny rok znowu się gdzieś wybierasz, to byle co Cię nie zrazi do podróżowania :D
Dawaj dalej z opisem.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Bałkany w pojedynkę

Postautor: Andrew dodano: 13 gru 2012, 00:08

Trudno mi było uwierzyć że w ogóle znalazłem się w takiej sytuacji, zwłaszcza po pokonaniu takiego dystansu bez większych problemów...
Po za tym autobus nie wchodził w grę bo nie wziąłem ze sobą Aviomarinu a bez tego ani rusz!
Miałem tego dość, zaparkowałem przy skrzyżowaniu w cieniu i postanowiłem rozwiązać ten problem
samodzielnie za wszelką cenę - nie miałem zresztą innego wyjścia.
Stwierdziłem że nie ma iskry a rozrusznik kręci. W xj600 kiedy miałem wyłączony zapłon lub wbity bieg,
rozrusznik się nie kręcił i zapalała się czerwona lampka OIL. W Romku i Zippie jednak nie ma takiego "indicatora" i rozrusznik
kręci się w każdej sytuacji. Z małą obawą założyłem że został uszkodzony przełącznik odcięcia zapłonu; prześledziłem wiązkę
kabli prowadzącą od prawej manetki do klosza lampy. Zdemontowałem przednią część. Po 10 minutach byłem prawie pewien że
należy podłączyć/odłączyć niebieski kabel. Próba i...silnik chodzi jak gdyby dopiero się ockną - może też był zmęczony?
Przepełniony dumą wróciłem do panów u których byłem wcześniej i młodemu wyjaśniłem przyczynę niedomagania mojego motocykla.
Zapytałem jeszcze raz o wodę bo poprzednią już w siebie wlałem, wskazał mi kran wystający ze ściany obok za murkiem... Pomyślałem sobie
że już nie dostanę dobrej wody z lodóweczki ale myliłem się co do tej wody z kranu - była przepyszna a może nawet ta sama co wtedy z lodówki.
Zrobiłem zapasy świeżej wody na resztę dnia do kufrów i ubrawszy się ruszyłem w dalszą drogę.

Po tym wydarzeniu byłem na tyle pobudzony że senność nie wracała. Kierowałem się dalej w kierunku przejścia granicznego z Czrna Gora
(Czarnogórą).Znaki zaczęły sugerować co innego niż moja mapa, byłem zdecydowany na poleganiu na mapie.
Ruch zdążył zmniejszyć się na tyle że w tym samym kierunku poruszały się najwyżej dwa pojazdy. Jadąc za jednym z nich
dojechałem powolutku do pewnego miasta. Na przedmieściach droga była tak dziurawa że omijając kałuże całą szerokością drogi ledwo tamtędy
przejechałem a samochód który jechał przede mną zawrócił po chwili tą samą drogą. Dowiedziałem się dlaczego kiedy dojechałem
do obstawionej przez policję remontowanej drogi bez wskazanego jakiegokolwiek objazdu.
No to trzeba będzie kawałek wracać tą samą drogą - pomyślałem i z wolna ruszyłem z powrotem...
Awatar użytkownika
Andrew
Forumowicz
 
Posty: 69
Rejestracja: 11 maja 2012, 18:41
Lokalizacja: okolice W?odawy
Motocykl: K125\Revere
Tel. kom.: 602351335
Płeć: mężczyzna
Komunikator: GG 6488135

Re: Bałkany w pojedynkę

Postautor: Andrew dodano: 18 gru 2012, 20:36

Wracając tą samą drogą ujrzałem kolejnego motocyklistę :motor: podczas mojego wyjazdu pojawiającego się w odpowiedniej chwili.
Co prawda poruszał się na czymś w rodzaju komara na pedała ale zawsze to jakiś motocykl...
W każdym razie zatrzymałem się i zapytałem go o tą remontowaną drogę i jak ewentualnie mogę ją ominąć :pomocy: .
Chłopak może nie do końca ale prawdopodobnie rozumiał co do niego mówiłem - miał problemy z wysłowieniem się - poprosiłem
by mnie kawałek podprowadził. Przed rozpoczęciem konwersacji nie roztropnie wyłączył silnik swojego pojazdu i teraz miał nie mały problem.
Ileż się namęczył, bardzo chciał mi pomóc.
Kiedy postanowił zarzucić dalsze próby uruchomienia tego "potwora" :devil: , pogmerał coś przy osi tylnego koła i ruszyliśmy -
ja tradycyjnie :cwaniak: a on używając metod alternatywnych znanych też jako napęd hybrydowy. Ponieważ było trochę pod górę, musiał
jechać na pierwszym biegu i zaraz za barykadą zatrzymał się bo mu się ten napęd hybrydowy rozładował ;) .
W cieniu obmyśliłem że mogę go dalej zaciągnąć na hol ten kawałek a później to jakoś wróci ale nam to nie wyszło mimo szczerych chęci.
Podjechałem kawałek sam ale się poddałem bo nie było znaków ani nikogo za kim można by jechać. Wróciłem ale mój przewodnik dalej był zmęczony.
Podszedł do nas prawdopodobnie jego brat -popijając zimną wodę z małej butelki- i zapytał czy może pomóc.
Ten już mówił po angielsku i szybko mi wytłumaczył że dalej prosto, pierwsza asfaltowa w lewo i dalej prosto wyjadę za remontowaną drogą.
Ładnie podziękowałem i pojechałem prosto, w lewo - droga była wąska na 2-2,5m z betonowymi murkami
zagród prywatnych domów (wcześniej wydawało mi się że to do kogoś na podwórko droga).
Rzeczywiście wyjechałem na szosę; jakież było moje zdziwienie gdy po chwili zamieniła się w szutrową...
Kilometry dalej ktoś niosący owoce próbował mnie zatrzymać ale się nie dałem. Szczerze mówiąc to wcześniej byłem jedną z tych osób które myślały
że cała Albania tak wygląda - pustynia i drogi szutrowe.
Ponieważ nikt tędy nie jechał i nikogo po za tym panem nie spotkałem, skręciłem na nie właściwą drogę i wjechałem pomiędzy jakieś krzaki; to nie mogła być droga na przejście! Moje przeczucia potwierdził dźwięk przejeżdżającego ok 200m za mną auta :autko: ; zawróciłem i za nim - tam szutr był na tyle luźny że koło zapadało się nawet na 10-15 cm. Jak okiem sięgnąć dookoła same kamienie, za małym miasteczkiem było przejście z Czarnogórą. Po drugiej stronie krajobraz ponownie się zmienił: drzewa krzewy a nawet trawa... W cieniu na parkingu nasmarowałem wymęczony od Macedonii łańcuch i zapuściłem się w nowy kraj: Czarnogóra.
Awatar użytkownika
Andrew
Forumowicz
 
Posty: 69
Rejestracja: 11 maja 2012, 18:41
Lokalizacja: okolice W?odawy
Motocykl: K125\Revere
Tel. kom.: 602351335
Płeć: mężczyzna
Komunikator: GG 6488135

Re: Bałkany w pojedynkę

Postautor: selmen dodano: 25 gru 2012, 11:11

niezły offroad zaliczyłeś...powinieneś zamieścić ten wyjazd na adv rider, trochę by co niektórym gul skoczył. szkoda że fot nie masz...
Non Omnis Moriar...
Awatar użytkownika
selmen
Klubowicz
 
Posty: 1465
Rejestracja: 19 sie 2010, 22:08
Lokalizacja: Białystok; Czerwony Bór
Motocykl: WSK;KZ550;Fj;R1100RT;Duke II
Płeć: mężczyzna
Wiek: 51

Re: Bałkany w pojedynkę

Postautor: Andrew dodano: 07 sty 2013, 14:52

Na drodze spotkałem coś bardzo osobliwego, daleko przede mną widziałem żółtą plamę. Gdy się zbliżyłem na mniejszą
odległość, okazało się że to załadowany do granic możliwości bananami stary mercedes z otwartym kufrem. Może była promocja?
W którejś następnej miejscowości, po lewej stronie drogi zauważyłem ogrodzenie z siatki a za nim ludzie mieszkali w jakichś slumsach
- co nie pasowało do widzianych w okolicy pięknych domów. Kiedy wróciłem do domu okazało się że to był obóz dla uchodźców.
Zdążając w kierunku morza jechałem przez suche równiny z zielonymi plamami nawadnianych pól i winnic. Dalej były kręte drogi na zboczach
zalesionych, nadmorskich wzniesień. W miejscach w których się zatrzymywałem żeby zrobić zdjęcie, za każdym razem zastawałem dzikie wysypiska
śmieci; szkoda że ludzie zaśmiecają tak piękne miejsca. Panorama widoczna zza okolonych murkiem zakrętów była na tyle hipnotyzująca że zatrzymałem
się w ułożonym z kamieni odwodnienu przy samej krawędzi jezdni żeby zrobić zdjęcie. Przemierzałem drogami Park Narodowy Jeziora Skadar z pięknym widokiem
na jezioro. Gdy przejechałem groblą (Tunel Ras) przerzuconą że wzniesienia Vranjina do wzniesienia przez środek jeziora które wyglądało jak piękna zatoka.
Siedziałem na dachu jakiegoś przydrożnego budynku przez jakieś 10 minut, zrobiłem parę zdjęć i pojechałem dalej. Na mapie spostrzegłem
że mogę zaoszczędzić 20-30 km korzystając z promu kursującego na skróty przez zatokę. W Lapetane zauważyłem że słońce chyli się ku zachodowi.
Tym razem prom był dużo większy niż ta tratwa w Rumunii; napędzany dwoma potężnymi silnikami Diesla jednocześnie - pracując na zmianę tylko podczas skręcania.

Po przeprawie wjechałem do Kamenari, okoliczne miejscowości pełne były turystów, ludzie odpoczywali na przybrzeżnych kamieniach i zażywali kąpieli.
Zastanawiałem się chwile nad tym ale było naprawdę późno i nie wysechłbym przed zmrokiem. Po którymś tunelu z kolei zauważyłem problem z
oświetleniem. Zatrzymawszy się pod jakimś domem w cieniu i rozkręciłem klosz; podłączyłem niebieski przewód i światło zaczęło działać, zapłon
też - wszystko wróciło do normy. Do granicy z Chorwacją pędziłem przez miasta za niemcami w podeszłym wieku jadącymi Porshe ... i Mercedesem SLR.
Nie zawsze siedziałem im na ogonie ale nadrabiałem klucząc w korkach i na wąskich dróżkach przypominających osiedlowe.
W lesie był korek, więc po ominięciu kilku aut dotarłem do przejścia niedaleko za niemcami. Zgasiłem silnik - po chwili podjechał motocyklista na wysokim turystyku.
Pochwaliłem jego wygodną, szeroką kanapę i podpychając co chwilę moto rozmawialiśmy. Kolega jeździł z Chorwacji do Czrnogóry odwiedzić rodzinę
oraz do swojej dziewczyny.
Zostałem odprawiony jako pierwszy i zażartowałem że pewnie za chwilę mnie dogoni.
Chorwacja.
Awatar użytkownika
Andrew
Forumowicz
 
Posty: 69
Rejestracja: 11 maja 2012, 18:41
Lokalizacja: okolice W?odawy
Motocykl: K125\Revere
Tel. kom.: 602351335
Płeć: mężczyzna
Komunikator: GG 6488135

Re: Bałkany w pojedynkę

Postautor: Andrew dodano: 11 sty 2013, 18:50

Za przejściem, jadąc przez las co chwile napotykałem braki w asfalcie na długości kilkunastu metrów i szerokości całego pasa. Dalej było jeszcze gorzej,
prawie jak w Albanii - cała droga to nieutwardzony szutr. Słońce już prawie zaszło ale widziałem jeszcze resztkami jego promieni że w lesie
pomiędzy drzewami stoją naturalnie utworzone formacje skalne podobne do tych widzianych później w Kotlinie Kłodzkiej. Kurz wznoszący się
spod mijających mnie z naprzeciwka aut zmniejszał widoczność i potęgował mroczny klimat okolicznego lasu. Motocyklista z przejścia mnie
nie dogonił, a ja wyjechałem z szutru na asfalt starając się kierować drogą numer 8.

Podczas jazdy zadzwonił do mnie brat z Polski (Marek) ponieważ słabo go słyszałem mimo wciskania telefonu pod kask, więc
musiałem się zatrzymać. Obiecał że znajdzie mi kemping w okolicy - najbliższy że znalezionych w internecie znajdował się w Dubrovniku co i ja
wcześniej upatrzyłem. Ok 22.00 dotarłem na miejsce kempingu w środku miasta. W recepcji doczekałem się swojej kolejki i poprosiłem o 1 miejsce
na namiot i motocykl. Recepcjonista rozłożył mapkę która - wcześniej mieściła się w dłoni - jednym ruchem i zakreślił w którym sektorze mogę się ulokować.
Ku mojemu zdziwieniu cała ta przyjemność miała kosztować ponad 30€. Sytuację ratował fakt że są łazienki i prysznice oraz miejsce do mycia naczyń.
Tłumaczył że w cenie jest wliczona darmowa przejażdżka do starego miasta itp. ale ja nie zamierzałem z tego korzystać. Wręczył mi plastikowy trójkącik
uprawniający do pobytu i pożegnał. Próbując wepchnąć moto pod górę na pole namiotowe, zaczepił mnie jakiś młodzian z grupy miejscowych "skuterzystów"
pytając czy moto się zepsuło. Odpowiedziałem że robię to tylko dla formy; chłopak był wielce zdumiony tym faktem. Jednakże musiałem odpalić bo nie
dawałem go rady dalej wepchnąć, zmęczenie dawało się we znaki.
W sektorze który mi przydzielono nie było wiele wolnego miejsca, blisko 100 osób w kamperach, przyczepach kempingowych i namiotach.
Upatrzyłem sobie wolne miejsce i zacząłem rozkładać namiot; przypomniałem sobie to co mówił polak na kempingu w Bułgarii o tym jak ciężko wbić
śledzie namiotowe w Chorwacji - a moje to były cienkie druty które gięły się tu jak plastelina. Same kamienie...ale po przesunięciu się w inne
miejsce, po wielu próbach byle jak powpychałem śledzie pomiędzy kamienie i rozłożyłem się na dobre.
Postanowiłem zjeść kolację i skorzystać z ich oferty bo od północy miała być cisza nocna. Jeszcze przed otwarciem konserwa była ciepła, trochę bałem
się jeść - głód zdecydował za mnie - jadłem tylko pół. Łazienki były na poziomie jak i cała reszta. Po tym wszystkim czułem że już zasnę - choć w pobliżu
znajdowały się plaże i jakiś port chyba bo coś często dzwoniło w oddali. Niemal 40 h jazdy motocyklem, ponad 40 h bez snu oraz dużo kilometrów.

Postaram się w międzyczasie wrzucić do neta skan mapki ośrodka Solitudo.

https://plus.google.com/photos/11805899 ... 4538258273
Ostatnio zmieniony 01 lut 2013, 12:18 przez Andrew, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
Andrew
Forumowicz
 
Posty: 69
Rejestracja: 11 maja 2012, 18:41
Lokalizacja: okolice W?odawy
Motocykl: K125\Revere
Tel. kom.: 602351335
Płeć: mężczyzna
Komunikator: GG 6488135

Re: Bałkany w pojedynkę

Postautor: mrzysty dodano: 17 sty 2013, 23:30

40 h w siodle to szaleństwo, dobrze, że wkońcu znalazłeś ten b.drogi kemping.
Awatar użytkownika
mrzysty
Forumowicz
 
Posty: 255
Rejestracja: 16 lip 2009, 03:09
Lokalizacja: piast?w woj.mazowieckie
Motocykl: Biała Dama Z-175
Tel. kom.: 793303381
Płeć: mężczyzna
Wiek: 47

Re: Bałkany w pojedynkę

Postautor: Andrew dodano: 28 sty 2013, 17:31

.
.
.
Rano (przed południem), wstałem i nastawiłem śniadanie na gaz; w
międzyczasie składałem się do wyjazdu; zrobiłem na drogę zimną kawe rozpuszczalną bo energy drinku było brak...
Gotowy do wyjazdu poturlałem się pod recepcję żeby uregulować rachunek. Tym razem na stanowisku
pracy była młoda Pani, pytała z czego korzystałem i czy uwzględniać podłączenie prądu.
W nocy podłączyłem na lewo telefon do ładowania ale to się chyba nie liczy?
Tym sposobem zaoszczędziłem około 2 euro. Ponieważ najpierw podała cenę w lokalnej walucie, nie mogłem nie wspomnieć że u nas Kuna to takie małe zwierzątko żyjące w lesie - rozbawiło to ja. Chociaż zapłaciłem 30 euro to za dwa noclegi wyszło całkiem tanio ;-)
Postanowiłem skorzystać jeszcze z darmowego WiFi ale miałem problemy z połączeniem; ponownie spróbowałem w
mieście pod hotelem ale po 15 min się rozłączyło i na tym koniec. Nie przedłużając dalej zebrałem się w sobie
i wyruszyłem w drogę powrotna do domu.

Kierując się na północ Chorwacji "starałem się" dalej jechać drogą nr 8.
Przeprawiłem się przez kontrolę która była na ziemi BiH. Polegała ona na obejrzeniu dokumentów przez stojącego na jezdni strażnika i tyle.
Pokrzepiony ostatnimi posiłkami oraz ok 9h snu, postanowiłem jeszcze raz zastosować się do rady doświadczonego motocyklisty i zjechałem z drogi ekspresowej na boczne żeby "więcej zobaczyć"... Nie bez powodu stworzono
drogi ekspresowe i autostrady. Gdyby 2 rodzaje dróg biegły obok siebie to nie miałoby sensu (choć zdarzyło się to na pewnych odcinkach w Turcji i w Grecji ale to raczej alternatywa offroadowa).
Zacząłem kluczyć po wioskach, między polami i małymi laskami. Ciekawe było to że nawet w najmniejszych miejscowościach w pobliżu szkół na szosie był napis "škola" oraz kilka "leżących policjantów"-u nas tak nie ma.
W taki upał w Polsce jest zakaz wjeżdżania do lasu, a tam ludzie robią sobie nawet Campingi w lesie... _boisie

Z wiosek zjechałem w tereny górzyste z wąskimi drogami i straganami z owocami;
część zakrętów zarośnięta od wewnętrznej krzakami. Właśnie tam spotkałem się z najbardziej stromym
łukiem - różnica pomiędzy punktem przed i za zakrętem wynosiła około 5m wysokości - zakręt był tak
stromy i ostry że aby zmieścić się na swoim pasie jechałem na pierwszym biegu. Po pewnym czasie
miałem tego dość bo z tego miejsca nie było dawno już widać morza. Droga zaniosła mnie na
autostradę w górach - to była naprawdę wypasiona nawierzchnia w porównaniu z tym po czym jechałem przedtem; chociaż przeważającą część tej trasy pokonałem pasem awaryjnym. W międzyczasie zadzwonił
brat z domu i miałem okazję się rozejrzeć (stałem na awaryjnych).

Znajdowałem się w regionie górzystym, dosłownie wokoło było widać jedynie góry oraz szeroką
wstęgę asfaltu. pomimo że był to kolejny gorący dzień to tutaj wiał wiatr i ogólnie było chłodno. :cold:
Wiatr skutecznie spowalniał jazdę więc postanowiłem przy pierwszym zjeździe poszukać szosy nr 8.

W między czasie skończyła mi się słodka zaprawa (do tej pory ratowała przed zasypianiem) ale
na szczęście po drodze był lidl. Na miejscu okazało się że mają wiele miejscowych specyfików
wiec wziąłem litrowy zamiennik, energy drinki i żarło. Przy kasie dwie nastolatki z Polski uzgadniały
coś między sobą - na moją zaczepkę zareagowały utratą rozumienia języka polskiego.
Na parkingu sporządziłem podręczny roztwór.
W kolejnych miastach z powodu niezrozumiałego oznakowania wjechałem do starego miasta.
Zdezorientowany toczyłem się powolutku uliczkami; usłyszałem jakieś zawołanie prawdopodobnie do mnie. Zatrzymałem się i tłumacze że po ihnemu nie umiem ale kobieta ekspresowo przestawiła się na
angielski i wciska mi pokój...odmówiłem i błądziłem dalej.
Między kamienicami, parasolkami w restauracjach i po kocich łbach; ulica zakończyła się przed
bramą prywatnego domu - musiałem zawrócić...
Z powrotem między parasolkami i całą resztą wróciłem na ósemkę chociaż znaki wskazywały że
jadę na autostradę, zdołałem ją ominąć i kontynuować nadmorską ósemką. Za miastem znalazłem
się na prostej między krzakami w lesie ale później wyjechałem na cywilizowaną drogę.
W oddali widziałem małe i większe wyspy co sprawiało że byłem pewien że jadę właściwą drogą.
Dosłownie w morzu widziałem coś na kształt jakichś hodowli w wodzie, podzielonych groblami do
tego stopnia że byłem pewien o możliwości przejścia suchą nogą na drugą stronę około 1 -2 km dalej.
Trochę zdziwił mnie fakt że na tej drodze zrobił się tak mały ruch... _bezradny
.
.
Ostatnio zmieniony 01 lut 2013, 12:20 przez Andrew, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
Andrew
Forumowicz
 
Posty: 69
Rejestracja: 11 maja 2012, 18:41
Lokalizacja: okolice W?odawy
Motocykl: K125\Revere
Tel. kom.: 602351335
Płeć: mężczyzna
Komunikator: GG 6488135

Re: Bałkany w pojedynkę

Postautor: Jack dodano: 28 sty 2013, 18:48

Fajna przygoda. Masz co wspominać. :motor:
Romet Kadet 50 -> Romet Mińsk 125 -> Romet Soft 125 -> Romet R 250 -> Yamaha FJ 1200 A-> HONDA CBF 600 S
Awatar użytkownika
Jack
Klubowicz
 
Posty: 2324
Rejestracja: 15 cze 2012, 23:34
Lokalizacja: Podbeskidzie
Motocykl: Honda CBF 600 S
Płeć: mężczyzna
Wiek: 57

Re: Bałkany w pojedynkę

Postautor: Andrew dodano: 01 lut 2013, 14:48

.
Po wjechaniu na wzniesienie zauważyłem że jednak zjechałem z wyznaczonej wcześniej trasy
i znalazłem się na drodze 106 prowadzącej na wyspę "Pag" - wiązało się to z późniejszą wyprawą
promową i powrotem na kontynent. Po wjechaniu na miejscowy szczyt znalazłem się za kamperem
na polskich blachach. Podczas wyprzedzania zatrąbiłem beztrosko i spojrzałem w ich stronę - na krętej
wąskiej drodze wystarczyło do rozproszenia na tyle by wyjechać na czołówkę(ale wykręciłem). :zaskoczony:

Dalej pusto, zagrodzone przy samej szosie drutami kolczastymi pastwiska. Jadąc dalej zauważyłem że
pastwiska są podzielone na strefy murkami ułożonymi z kamieni których tutaj było pełno. Ośmielił bym
się stwierdzić że są tutaj same kamienie. Na czym się te owce pasły to nie mam pojęcia. :)
Droga zaczęła robić się ciekawsza kiedy zacząłem zjeżdżać z tej podłej góry. Na szczęście na tym
odludziu ktoś pomyślał żeby postawić stację benzynową bo już dłuższy czas jechałem na rezerwie.

Gdybym się tak nie spieszył i miał więcej czasu to zwiedził bym jeszcze rezerwat drzew oliwnych
znajdujący się w północnej części wyspy - może jeszcze kiedyś będzie okazja.

W pobliżu odprawy promowej była długa kolejka, zatrzymałem się akurat za anglojęzycznym "kolejkowiczem".
Poradził żebym zjechał na dół i kupił bilet ponieważ przy załadunku promu nie będzie już na to czasu.
Zjechawszy na dół zdążyłem kupić bilet i od razu była odprawa. Jako pierwszy zostałem pokierowany na
prom i skierowano mnie na wąskie miejsce w rogu płyty zaraz przy koszach. Parkujący za mną Słowak
miał problem z wysiadaniem ze swojego czerwonego porshe więc życzliwie zaproponowałem że
podsunę się to ominie kosz i wysiądzie. Podziękował po swojemu co zabrzmiało jakby mnie obrażał. ;-)
Aby nie marnować postoju, napiąłem i nasmarowałem łańcuch. W drodze na kontynent kupiłem
jeszcze napój w barze na górnym poziomie.
Wjechałem a teraz musiałem wyjechać jako pierwszy. Dalej droga była raczej wąska kręta , pod
górę i nie każdy mógł mnie wyprzedzić. Dopiero po zjechaniu z drogi 406 zrobiło się odrobinę
przyjemniej i mogły mnie te wszystkie sporty powyprzedzać chociaż trochę im to zajęło. Jakby przełożyć
sytuację na polskie warunki to nikt by się nie odważył wyprzedzać. Ściemniało się już a wymuszana
prędkość podróży się zwiększała. Na tym odcinku było wiele wyjątkowo niebezpiecznych zakrętów
które nawet były poprzedzone znakiem - reszta nie jest oznaczona ponieważ to były by prawdopodobnie
zbyt duże koszty lub są dla nich normalne i prawie proste :))

Kiedy znalazłem się w końcu na odcinku E65/8 który leciał przy linii brzegowej było już na tyle
ciemno że postanowiłem się rozejrzeć za noclegiem, bo gdybym się nie powstrzymał i dalej jechał
przed siebie nie było by szans na nocleg w Chorwacji...
.
Awatar użytkownika
Andrew
Forumowicz
 
Posty: 69
Rejestracja: 11 maja 2012, 18:41
Lokalizacja: okolice W?odawy
Motocykl: K125\Revere
Tel. kom.: 602351335
Płeć: mężczyzna
Komunikator: GG 6488135

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości