.
.
.
Rano (przed południem), wstałem i nastawiłem śniadanie na gaz; w
międzyczasie składałem się do wyjazdu; zrobiłem na drogę zimną kawe rozpuszczalną bo energy drinku było brak...
Gotowy do wyjazdu poturlałem się pod recepcję żeby uregulować rachunek. Tym razem na stanowisku
pracy była młoda Pani, pytała z czego korzystałem i czy uwzględniać podłączenie prądu.
W nocy podłączyłem na lewo telefon do ładowania ale to się chyba nie liczy?
Tym sposobem zaoszczędziłem około 2 euro. Ponieważ najpierw podała cenę w lokalnej walucie, nie mogłem nie wspomnieć że u nas Kuna to takie małe zwierzątko żyjące w lesie - rozbawiło to ja. Chociaż zapłaciłem 30 euro to za dwa noclegi wyszło całkiem tanio
Postanowiłem skorzystać jeszcze z darmowego WiFi ale miałem problemy z połączeniem; ponownie spróbowałem w
mieście pod hotelem ale po 15 min się rozłączyło i na tym koniec. Nie przedłużając dalej zebrałem się w sobie
i wyruszyłem w drogę powrotna do domu.
Kierując się na północ Chorwacji "starałem się" dalej jechać drogą nr 8.
Przeprawiłem się przez kontrolę która była na ziemi BiH. Polegała ona na obejrzeniu dokumentów przez stojącego na jezdni strażnika i tyle.
Pokrzepiony ostatnimi posiłkami oraz ok 9h snu, postanowiłem jeszcze raz zastosować się do rady doświadczonego motocyklisty i zjechałem z drogi ekspresowej na boczne żeby "więcej zobaczyć"... Nie bez powodu stworzono
drogi ekspresowe i autostrady. Gdyby 2 rodzaje dróg biegły obok siebie to nie miałoby sensu (choć zdarzyło się to na pewnych odcinkach w Turcji i w Grecji ale to raczej alternatywa offroadowa).
Zacząłem kluczyć po wioskach, między polami i małymi laskami. Ciekawe było to że nawet w najmniejszych miejscowościach w pobliżu szkół na szosie był napis "škola" oraz kilka "leżących policjantów"-u nas tak nie ma.
W taki upał w Polsce jest zakaz wjeżdżania do lasu, a tam ludzie robią sobie nawet Campingi w lesie...
Z wiosek zjechałem w tereny górzyste z wąskimi drogami i straganami z owocami;
część zakrętów zarośnięta od wewnętrznej krzakami. Właśnie tam spotkałem się z najbardziej stromym
łukiem - różnica pomiędzy punktem przed i za zakrętem wynosiła około 5m wysokości - zakręt był tak
stromy i ostry że aby zmieścić się na swoim pasie jechałem na pierwszym biegu. Po pewnym czasie
miałem tego dość bo z tego miejsca nie było dawno już widać morza. Droga zaniosła mnie na
autostradę w górach - to była naprawdę wypasiona nawierzchnia w porównaniu z tym po czym jechałem przedtem; chociaż przeważającą część tej trasy pokonałem pasem awaryjnym. W międzyczasie zadzwonił
brat z domu i miałem okazję się rozejrzeć (stałem na awaryjnych).
Znajdowałem się w regionie górzystym, dosłownie wokoło było widać jedynie góry oraz szeroką
wstęgę asfaltu. pomimo że był to kolejny gorący dzień to tutaj wiał wiatr i ogólnie było chłodno.
Wiatr skutecznie spowalniał jazdę więc postanowiłem przy pierwszym zjeździe poszukać szosy nr 8.
W między czasie skończyła mi się słodka zaprawa (do tej pory ratowała przed zasypianiem) ale
na szczęście po drodze był lidl. Na miejscu okazało się że mają wiele miejscowych specyfików
wiec wziąłem litrowy zamiennik, energy drinki i żarło. Przy kasie dwie nastolatki z Polski uzgadniały
coś między sobą - na moją zaczepkę zareagowały utratą rozumienia języka polskiego.
Na parkingu sporządziłem podręczny roztwór.
W kolejnych miastach z powodu niezrozumiałego oznakowania wjechałem do starego miasta.
Zdezorientowany toczyłem się powolutku uliczkami; usłyszałem jakieś zawołanie prawdopodobnie do mnie. Zatrzymałem się i tłumacze że po ihnemu nie umiem ale kobieta ekspresowo przestawiła się na
angielski i wciska mi pokój...odmówiłem i błądziłem dalej.
Między kamienicami, parasolkami w restauracjach i po kocich łbach; ulica zakończyła się przed
bramą prywatnego domu - musiałem zawrócić...
Z powrotem między parasolkami i całą resztą wróciłem na ósemkę chociaż znaki wskazywały że
jadę na autostradę, zdołałem ją ominąć i kontynuować nadmorską ósemką. Za miastem znalazłem
się na prostej między krzakami w lesie ale później wyjechałem na cywilizowaną drogę.
W oddali widziałem małe i większe wyspy co sprawiało że byłem pewien że jadę właściwą drogą.
Dosłownie w morzu widziałem coś na kształt jakichś hodowli w wodzie, podzielonych groblami do
tego stopnia że byłem pewien o możliwości przejścia suchą nogą na drugą stronę około 1 -2 km dalej.
Trochę zdziwił mnie fakt że na tej drodze zrobił się tak mały ruch...

.
.