My z żonką ,od niedawna w domku

( nieciekawy uśmieszek ,ale taki wybrałem ) .Pojechałem odwiedzić rodzinę na miejscu ( rodzinę ,bo po tylu przeżyciach ,to już rodzina

) , niestety w tym roku jechałem puszką ,bo silnik w moto poci mi się lekko pod tylną głowicą

i nie chciałem ryzykować awarii. Kurna ,chyba sflaczałem i już w trakcie cieszyłem się ,że nie jechałem motorkiem

. Wrażenia na miejscu jak zwykle super ,a spotkanie z wszystkimi znajomymi znajomymi bezcenne .Do zeszłego roku ( Portugalia ) uwielbiałem ciepełko ,ale ... teraz już chyba troszkę mniej . My w drodze powrotnej zaliczyliśmy kilkudniowy plażing ,ale wypoczynek w kamieniołomie ,może nie do końca jest ...wygodny

. No ,ale dosyć marudzenia , tak jak napisał Jacor ( chociaż on widział więcej ,bo z siodła ) ,widoki urywają dupę ,jeszcze czegoś takiego nie przeżyłem ,nie wiedziałem , żebym ja miał pietra podejść do krawędzi

,ale tam prawie pionowo jakiś kilometr w dół

i bez barierek .Ogólnie fajnie ,grupa z którą byłem na kwaterze jechała jeszcze gdzieś niżej na prom ,potem obcas włoskiego buta i go home ,powrót do końca tygodnia . Romeciaż dzielnie jedzie z nimi (bo to jego grupa

). Szacun dla wszystkich twardzieli ,jednak ja w lipcu ...

odpadam , południe pięknej Europy tylko w maju i czerwcu .