Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Jack dodano: 23 gru 2016, 17:19

Koniecznie muszę kiedyś spróbować tego kwasu :D
Romet Kadet 50 -> Romet Mińsk 125 -> Romet Soft 125 -> Romet R 250 -> Yamaha FJ 1200 A-> HONDA CBF 600 S
Awatar użytkownika
Jack
Klubowicz
 
Posty: 2324
Rejestracja: 15 cze 2012, 23:34
Lokalizacja: Podbeskidzie
Motocykl: Honda CBF 600 S
Płeć: mężczyzna
Wiek: 57

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 02 sty 2017, 11:10

Jack pisze:Koniecznie muszę kiedyś spróbować tego kwasu :D

To niestety musisz się udać do ukraińskiego baru, bo butelkowany nawet jak jest z Ukrainy to nie smakuje już tak dobrze.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Jack dodano: 02 sty 2017, 12:34

Nie byłem jeszcze na Ukrainie, więc będę musiał się tam kiedyś wybrać :D
Romet Kadet 50 -> Romet Mińsk 125 -> Romet Soft 125 -> Romet R 250 -> Yamaha FJ 1200 A-> HONDA CBF 600 S
Awatar użytkownika
Jack
Klubowicz
 
Posty: 2324
Rejestracja: 15 cze 2012, 23:34
Lokalizacja: Podbeskidzie
Motocykl: Honda CBF 600 S
Płeć: mężczyzna
Wiek: 57

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 18 sty 2017, 15:54

W tym odcinku będzie w końcu o miśkach. :)

Dzień czwarty, sobota 6 sierpnia.

Wygramoliłem się z namiotu jako pierwszy, gdzieś koło ósmej. Wszyscy jeszcze śpią a ja przecieram oczy ze zdumienia, co ja tu robię?
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 624599.jpg

Zaledwie po kilku godzinach snu, ciężko wejść w świat żywych. W takich chwilach stosuję szoko-terapię i wlazłem do lodowatej rzeki się solidnie umyć. Gdzieś o czwartej nad ranem zimno mnie obudziło i musiałem wcisnąć na siebie polara, bo sam śpiwór nie dawał rady. Rzeka też solidnie zmarzła, bo zdołałem tylko zamoczyć stopy, przemyć twarz i wyskoczyłem z wody jak młoda sarenka. Organizm natychmiast się otrzeźwił, więc korzystając z chwili, postanowiłem zrobić małą sesję zdjęciową, zaparkowanym motocyklom.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 624594.jpg

Sprzęty różnej maści, ale raczej te lżejsze, czyli pojemności od pół litra w dół, poza kilkoma wyjątkami.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 624555.jpg

Grunt to jednak dobre opony w kosteczkę, które chętnie wgryzają się w zakarpacki teren.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 616395.jpg

Tylko dlaczego na przód zakładają aż tak szerokie opony. Po bagnach jeżdżą, czy co?
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 615718.jpg

Jak widać właściciele chińszczyzny też są w tym towarzystwie mile widziani. Mimo wszystko mój Jelon najbardziej odbiega od stylu jaki jest tu preferowany.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 616121.jpg

Nikogo jednak nie wyrzuca się poza margines społeczny i jak tylko ktoś chce jeździć z tą ukraińską watahą to nie robią najmniejszych problemów. Nawet mi proponowali, żebym z nimi spędził cały weekend.
Jak widać i dla miłośników skuterów też jest miejsce. Niewiarygodne, ale na którąś z zakarpackich połonin, wspólnie wypchali to japońskie cacuszko o pojemności 125cc.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 615116.jpg

Jak już zdążyliście zauważyć to mało który jednoślad ma przymocowaną tablicę rejestracyjną. Byłem ciekawy jak im się udaje tutaj jeździć bez tablic, więc zapytałem:
- a no my nie potrebujem kak milicja (policja) zatrzyma, wystarczy pokazać dokumenty, że ten motor to jest mój i puszczają.
Trochę mi się nie chciało w to wierzyć, czy aby przypadkiem do tych dokumentów nie musi być wciśnięty jakiś załącznik o odpowiednim nominale.
Towarzystwo zaczęło się stopniowo budzić a ja poczułem się głodny. Tylko skąd tu wziąć wodę do gotowania? Z rzeki ryzykował nie będę, bo w górze jest wioska a znając standard ukraińskich sławojek to może być różnie. Umyć to się jeszcze mogę, ale pił tego nie będę, choć woda wygląda na krystalicznie czystą. Na drugim brzegu dostrzegłem źródełko wypływające ze skały. No cóż, znowu jak sarenka na boso przez lodowatą rzeczkę na drugi brzeg, napełnić źródlaną wodą butelkę 1,5L i z powrotem, ślizgając nie na mokrych kamieniach. Woda była na tyle zimna, że czułem, jakby miliony igiełek wbijało się w moje gustownie owłosione stopy. Jakie potem różowiutkie się zrobiły, po wytarciu ręcznikiem do sucha. No dobra, może były bardziej czerwone niż różowe, ale ja przecież facet jestem a faceci rozróżniają tylko dwa kolory. Ładny i brzydki.
Taka gorąca zupka z pachnącą kawusią na źródlanej wodzie w chłodny poranek, normalnie aż mi teraz ślinka cieknie jak o tym piszę. Zwłaszcza, że nikt inny nie jadł, tylko samolubnie ja. Niektórzy nie byli jeszcze w stanie nic przełknąć a inny nie bardzo mieli co. Oczywiście chciałem się podzielić tym co mam, ale woleli nie ryzykować. Za to dziewczyny bardzo chętnie skorzystały z gorącej wody na herbatę. Byłem teraz dumny jak paw, że jestem jedynym posiadaczem większego ognia, wydobywającego się z niedocenianej radzieckiej kuchenki turystycznej Prymus ( przypominam, że w wolnym tłumaczeniu Smiert Turisty).
Tylko, że zaczęło mi brakować wody a perspektywa kolejnej przeprawy przez lodowatą rzekę, wywoływała u mnie dreszcze, na samą myśl. Na szczęście znalazła się jakaś obozowa bańka z pitną wodą i mogłem dalej szlifować moje zdolności w gotowaniu wody. Czułem się niczym uznany kucharz w wykwintnej restauracji.
Jak to przy gorącej herbatce a właściwie to przy gorącym ciaju, język się ogrzewa i są fajne rozmowy międzyludzkie. Powrócił temat gór i jeżdżenia po nich. Każdy się chwalił gdzie był i co widział a ja tylko słuchałem z zapartym tchem.
No dobra to ja też tak chcę. No i najbardziej znamienici w sztuce zdobywania tego, czego zdobyć się nie da w zakarpackich górach, podeszli do mojego Jelona, ocenili prześwit i jego pozostałe walory terenowe i stwierdzili, że jak już się uparłem, by zdobyć jakąś połoninę to jest jedna taka na którą powinienem dać radę wyjechać. Nazywa się Połonina Równa. Dostałem wskazówki na mapie w jakiej miejscowości mam skręcić i do szczęścia nic mi więcej już nie było potrzeba. Mam teraz nowy cel.
Towarzystwo pomału zaczęło się zbierać i grzać sprzęty. Jadą na śniadanie do pobliskiej wsi, zostawiając namioty samopas. Serdeczne pożegnanie, uściski, wspólne zdjęcie i każdy jedzie w swoją stronę. Oni w lewo a ja w prawo.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 611174.jpg

Słoneczko wyszło już zza gór i ogrzewa swoim ciepłem otoczenie. Robi się bardzo przyjemny dzień do jazdy.
No tak, omal i byłbym zapomniał, przecież miałem opowiedzieć o niedźwiedziach. Jeszcze raz przypomnę jak wyglądały.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 549175.jpg

Po powrocie do domu jak oglądałem zdjęcia to uważnie przeczytałem, co jest napisane na tej tabliczce po lewej. Centrum Rehabilitacji Niedźwiedzia Brunatnego. Kawałek dalej jest metalowa siatka a za tą siatką siedzą najprawdziwsze niedźwiedzie. Dopiero niedawno sobie uświadomiłem, że spałem w cienkim namiocie, w odległości, jakieś dwieście, trzysta metrów od luźno biegających niedźwiedzi. Fotka zapożyczona z Netu
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 342051.JPG

Niby jest tam jakiś prąd w ogrodzeniu, żeby nie powyłaziły, ale na Ukrainie często tego prądu nie ma, zwłaszcza na takich zadupiach. Mało tego, jak akurat sobie zrobią niedźwiadki spacerek do siatki to ich widać z drogi i turyści się zatrzymują i przerzucają żarcie przez ogrodzenie, ciesząc się jak misie się na nie rzucają. No i co sobie potem taki miś myśli, jak widzi człowieka? Oooo jest człowiek to będzie jedzonko. Czyli człowiek równa się pyszne jedzonko. Normalnie dziki niedźwiedź to zazwyczaj od człowieka trzyma się z daleka i atakuje w skrajnych przypadkach, a taki niedźwiedź nauczony, że ludzie go karmią to jak wydostanie się na wolność, to co zrobi jak zobaczy pierwszego człowieka? Dawaj jeść stary a jak nie masz nic to zaraz skosztuję sobie ludziny. Takich niedźwiedzi boję się bardziej niż tych zupełnie dzikich, bo mi taki w środku nocy wlezie do namiotu i bezczelnie będzie chciał degustować.
Na Ukrainie dzikie niedźwiedzie jednak lekko nie mają, bo tubylcy się z nimi nie patyczkują, tylko jak się taki niedźwiadek pojawi za blisko wsi, to go ciach i kończy jak zwykła świnia przydomowa. Można nawet kupić na Ukrainie sadło z niedźwiedzia, ale nie radzę próbować przekraczać z nim granicę, bo można iść za to do paki. W UE jest to surowo zabronione.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 342771.JPG

Większość niedźwiedzi znajdujących się w Centrum Rehabilitacji ma jakieś problemy zdrowotne, lub jest po przejściach, lub po prostu chroni się je przed tubylcami. Są też takie co mają problem alkoholowy i to wcale nie jest żart. Jeszcze nie tak dawno na Ukrainie była moda, że co pokaźniejsze bary i restauracje, trzymały sobie takiego niedźwiedzia w klatce, jako maskotkę i często pijani goście częstowali takiego zniewolonego misia wódką. Takie procedery występowały nagminne, aż w końcu Parlament Ukraiński uchwalił ustawę i wszystkie barowe niedźwiadki, wylądowały właśnie w tym nowo utworzonym, zakarpackim Centrum Rehabilitacji.
Ta fotka poniżej nie jest już zapożyczona, tylko sam osobiście ją zrobiłem na terenie Rezerwatu Synewyr. To nie są misie jak w ZOO, inaczej im z oczu patrzy. Podchodząc blisko, mimowolnie miałem zimny pot na plecach.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 343275.jpg

Zostawmy już te miśki w spokoju, bo tu jechać trzeba. Mam nowy cel, nowe wyzwanie i nowy zastrzyk adrenaliny. Kompletnie nie wiem co mnie czeka i w co tym razem się wpakuję, ale zew wolności wzywa i nie ma się co opierać. Lubię to poczucie, że mam kolejny dzień z którym mogę zrobić co tylko mi się podoba, a jak jeszcze do tego się dołączy motocykl, obcy kraj, obcy nieznany teren i dreszczyk emocji przed nadchodzącą przygodą to aż jestem o dwadzieścia lat młodszy z tej radości.
Oczywiście zawsze może pójść coś nie tak i zawsze mogę się w coś niesympatycznego wpakować, czy nawet zrobić Jelonkowi, czy też nawet sobie jakieś brzydkie kuku, ale jak nie podejmę wyzwania to się nie przekonam i nie będę miał niezapomnianych wspomnień.
Pogoda dopisuje i jedzie mi się bardzo dobrze, choć w nocy nie próżnowałem. Dojechałem do znajomej krzyżówki, ale tym razem odbijam w prawo w nieznaną mi drogę i już się cieszę, bo widzę ten o to znak.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 610533.jpg

Wprawdzie nie ma tam narysowanego żadnego motocykla, ale dla mnie jest to zapowiedź, że będzie fajnie a jak się wjedzie na tą drogę motocyklem zamiast samochodem to będzie jak nic podwójnie fajnie.

c.d.n
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: LadyDragon dodano: 19 sty 2017, 17:16

Tajemnica misiaczków rozwiązana...swoją drogą to smutne, jak ludzie potrafią zniewolić takie zwierzęta :( Dobrze, że Tobie nic się nie stało...to co ? Czekamy na Połoninę Równą :)
Awatar użytkownika
LadyDragon
Klubowicz
 
Posty: 1478
Rejestracja: 15 sie 2011, 23:43
Lokalizacja: Głogów, dolnośląskie :)
Motocykl: plecaczek
Tel. kom.: 500721926
Płeć: kobieta
Wiek: 54

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 20 sty 2017, 12:39

LadyDragon pisze:...swoją drogą to smutne, jak ludzie potrafią zniewolić takie zwierzęta...

Na szczęście widać, że Ukraina idzie w cywilizowanym kierunku i pewne anomalia zaczynają normalnieć. Nadal jest sporo różnic, ale z każdym rokiem się one zmniejszają. Za kilka lub kilkanaście lat będzie tam pewnie podobnie jak u nas.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 24 sty 2017, 16:38

Trochę się napracowałem przy opisywaniu tej cześci, ale to chyba dobrze ;)

c.d.

No i faktycznie zaczęła się wspinaczka po malowniczych serpentynkach.
Już kilka razy chciałem zrobić fotkę na której będzie widać jak tubylcy dbają o opony swoich leciwych ciężarówek, otulając je kocykami, czy też prześcieradłami.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 610532.jpg

Drogi są tutaj kiepskie, w większości górzyste i leciwe ciężarówki jeżdżą raczej bardzo wolno a co za tym idzie, bieżnik w oponach się prawie nie zużywa. O ile ze zbieżnością wszystko jest ok. Za to prawdziwym wrogiem dla dwudziestoletnich opon (albo i nawet starszych) są zabójcze promienie UV.
Opon się tutaj nie wymienia, dopóki sama nie wystrzeli, więc profilaktyczne opatulanie oponek, chroniące przed UV ma tutaj głęboki, niemalże metafizyczny sens. Opatul swoje oponki to ci może jeszcze nie wystrzelą. A u nas to co, piractwo na drogach, gwałtowne hamowanie i takie opony dopada łysienie, zanim zdążą chociaż trochę się zestarzeć i nieco skruszeć. Nie mówiąc już o motocyklach, gdzie zalecana jest wymiana opon co trzy lata, bez względu na to jak dużo bieżnika jeszcze zostało.
Przy okazji sprawdziłem jak tam moje opony się trzymają przy dużym niedoborze powietrza i wygląda, że na razie dają radę. Za to konserwację podwozia po wczorajszym smołowaniu mam, że ho ho.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 610523.jpg

Wygramoliłem się na samą górę a tam na szczycie są dwie kapliczki, jedna prawosławna a druga grekokatolicka. Oprócz kapliczek moim romantycznym oczom ukazała się piękna panorama okolicy.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 610519.jpg

Zdjęcia nie oddają klimatu i spłaszczają widok, ale zawsze to jakaś pamiątka, odświeżająca wspomnienia.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 609440.jpg

Na szczycie było nawet kilka samochodów z turystami, robiącymi sobie fotki w specyficzny wschodni sposób. Jak ktoś kiedyś widział sposób zwiedzania rosyjskiej wycieczki to będzie wiedział o co chodzi.
Szybki zjazd serpentynami w dół i już byłem w znanym mi miasteczku Miżhirja. Tam wpadłem na drogę P21, którą w zeszłym roku wracałem do domu. Od razu zrobiło się raźniej, bo człowiek już okolicę nieco zna. Potrzebowałem jednak płynnych oktanów dla Jelonka, bo wypił już niemalże wszystko a dzień zapowiadał się gorący. Przypomniałem sobie, że rok temu, widziałem stację benzynową na początku miasteczka, więc się tam udałem. Stacja jest a i owszem i nawet jest obsługa, ale benzyny brak. Ma ponoć dojechać gdzieś za godzinę a może dwie? Tak dokładnie to nie są mi w stanie powiedzieć, kiedy będzie. Od razu przypomniały mi się czasy jak u nas za komuny brakowało paliwa na stacjach. Chwilę pogadałem z lokalsami na temat motocykli i ponieważ nic się nadal nie działo pozytywnego na stacji, pojechałem na drugi koniec miasta. Tam podobno jest inna stacja.
Faktycznie była, taka maleńka z jednoosobową budką i najpierw tylko gotówka na obrotowy talerzyk a potem dopiero mogłem iść pod dystrybutor. No nie ma rady i tak się cieszę, że benzyna się do baku leje. Najfajniejsze było to, że pół kilometra dalej była kolejna stacja, już taka większa i ucywilizowana, na której można było normalnie płacić kartą. No, ale lokalnego folkloru skosztować nie zawadzi. Bak pełen, czyli świat znowu stoi przede mną otworem.
Gorąco zaczyna się tylko robić przeokrutne i pomału zaczynam odczuwać skutki szaleństwa ostatniej nocy. Oczy mi się same zamykają i dopada znużenie drogą. Człowiek, by się tak walnął w to siano na trzy godzinki i byłby jak nowonarodzony.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 608938.jpg

Z płaskiej drogi P21 zjechałem na mniej uczęszczaną i jak dotąd nie znaną mi drogę T0718 w kierunku Izki, czy też Izky. Droga fajnie kręta, wzdłuż równie fajnej, górskiej rzeczki. Nowe widoki to się trochę ożywiłem.
Z czasem asfalt się pogorszył, ale za to droga zaczęła się wspinać w górę, rekompensując wrażeniami z jazdy. Wjechałem na słynną przełęcz Wołowiec i znowu mogłem podziwiać panoramę gór.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 608086.jpg

Gdzieś tu jest połonina Borżawa z najwyższym szczytem Stoh lub inaczej Stij 1677m n.p.m. W Necie podają, że jest to najwyższy szczyt Bieszczadów. Nasza najwyższa Tarnica ma zaledwie1346m. Nie jest to jednak najwyższy szczyt na Ukrainie, bo najwięcej ma Howerla 2061m n.p.m. w masywie Czarnohora. Jak widać jest tu co podziwiać i gdzie chodzić po górach na kilka ładnych lat.
Wczorajsza nieprzespana noc wychodzi coraz bardziej i język mam już przyschnięty do podniebienia. Kawy ! Kwasu! Tylko gdzie? Zaraz za przełęczą, gdy tylko zjechałem na dół, namierzyłem jakiś hotel z barem. W środku pełno biegającej młodzieży, jacyś opiekunowie usiłujący zapanować nad młodzieńczym żywiołem. Wygląda to na jakąś kolonię, czy coś w tym rodzaju. Jest bar , więc podchodzę i pytam o kwas. Niestety nie ma, no to może chociaż kawa jest? Na szczęście była. Zamówiłem dużą z mlekiem. Mówią na nią w tych stronach, że ‘amerykańska’, choć nie wiem dlaczego? Dzieciaki będą miały zaraz obiad. Zapachy się roznoszą, że aż kiszki skręca, jednak ja obiadu nie dostanę, bo mają teraz żywienie grupowe i dla mnie porcji już nie ma. Dostałem jednak do kawy dużego, słodkiego rogala. Dobre i to, choć miałem obawy, czy jakiemuś dzieciakowi teraz nie braknie.
W stołówce zaczynają się zbierać dzieciaki, robiąc przy tym hałas, że uszy urywa, więc wyszedłem na zewnątrz. Obok był głęboki wąwóz, przez który przewieszony był linowy mostek, na którym ustawiono kilka stolików z krzesełkami. Ciekawy pomysł i nowe doświadczenie, pić pyszną kawę na kołyszącym się moście i spoglądać na rzeczkę płynącą pod spodem. Będzie tak z dziesięć metrów głębokości wąwozu, albo i więcej. Jak ktoś ma lęk wysokości to już objawy mogą się ujawniać.
Najbardziej jednak cieszyłem się z błogiego cienia w którym moje przypieczone słońcem ciało, doznawało wyczekiwanej ulgi.
Do pełni szczęścia brakowało jeszcze tylko kufla, wypełnionego zimnym, pysznym kwasem, ale co się odwlecze to nie uciecze.
Chwila przerwy, połączona z solidną dawką kofeiny zrobiła swoje i przywróciła mi ochotę do dalszej jazdy. Szybko dojechałem do drogi międzynarodowej E50 albo inaczej M06.
Na krzyżówce zasieki, drut kolczasty worki z piaskiem i kilku uzbrojonych po zęby panów. Trochę mnie to zaskoczyło, bo się nie spodziewałem takiego widoku, ale zapory były odsunięte i samochody swobodnie przejeżdżały. Panowie tylko wnikliwie obserwowali. Wyjechałem i ja z podporządkowanej, włączając się do głównego ruchu. Nie udało mi się być niezauważonym, ale karabinów nie odbezpieczyli, więc jest dobrze.
Droga główna, ruch spory, asfalt jak na Ukrainę to świetny, więc wszyscy gonią ile wlezie.
Musiałem i ja trochę przegonić Jelonka, żeby nie być rozjechanym. 120km/h nie schodziło z budzika a czasem nawet było licznikowe 130 i dopiero wtedy mało kto zabierał się za wyprzedzanie. W końcu jednak dopędziłem kawalkadę ciężarówek i co się naoglądałem jak Ukraińcy ryzykują między ciężarówkami to moje. Gdy tylko trafił się przydrożny bar to dwa razy się nie zastanawiałem i od razu zjechałem, opuszczając pirackie, skumulowane towarzystwo. Pół litra zimnego, pysznego kwasu i wszystko było jak w różowych okularach.
Droga ciekawie położona między górami, tylko ruch spory, zwłaszcza w stronę Mukaczewa.
Gdzieś tak w połowie drogi odbiłem na prawo i zrobiło się o wiele spokojniej a nawet rzekłbym, że sielsko.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 608079.jpg

Od razu inny klimat, taki typowo wiejski. Jadę teraz drogą nr T0712, mijając wioski i wioseczki. Po dawce adrenaliny na drodze głównej, wiejskie, spokojne klimaty powodują, że senność i znużenie szybko powraca.
W pewnej chwili ledwo ominąłem krowią kupę. Dopiero po chwili dotarło do mnie w co też takiego omal nie wjechałem. Potem był atak śmiechu a potem to były hamulce i nawrotka, by jeszcze raz się upewnić czy widziałem to co widziałem. Na koniec upamiętniłem wszystko fotką. Chłop za zagrodą stanął jak wryty, patrząc na mnie co ja takiego ciekawego robię na środku drogi. Pewnie sobie pomyślał, że ci turyści z zagranicy to nieźle mają nasrane w głowach, skoro nawet krowie gówno fotografują.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 607111.jpg

Mam dwie nazwy dla tego zdjęcia i nie wiem która nazwa będzie lepsza. Lody utracone, czy też lód chyba czekoladowy. Tych o bardziej wrażliwej duszy proszę o wybaczenie, ale po prostu musiałem to zdjęcie zamieścić w tej relacji.
Asfalt z każdym kilometrem robi się coraz bardziej wąski i dziurawy. Czasem nawet zupełnie znika. Teren robi się mocno górzysty i znowu jest ciekawie.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 607107.jpg

Tylko gdzie ja znowu jadę? Zaczynam mieć obawy czy znowu się nie wpakuję w jakąś kabałę? Źle skręciłem i po chwili znowu odnajduję strzępki asfaltu. Dziura na dziurze, ale jechać się da i nawet od czasu do czasu napotykam jakiś okurzony samochód. Najczęściej jest to stara niezawodna Łada. Skoro osobówki tędy jeżdżą to i Jelonek da radę.
Potem asfalt się poprawił, było trochę męczącej pralki i wybojów. Kilometry powoli uciekały i ponownie zaczęło mnie dopadać silne znużenie a oczy jakoś tak same się zamykały.
Zobaczyłem znak, który odczytałem łamaną cyrylicą, Turja Polana czy jakoś tak. To chyba tu? To o tej miejscowości rozmawiałem z motocyklistami. Mam teraz skręcić na prawo.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 607103.jpg

Jest góra z fajnymi połoninami, czyli dobrze jadę. Tylko jak się tam teraz wydrapać?
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 606677.jpg

Po dwóch kilometrach wjechałem do wioseczki, takiej trochę zapomnianej przez resztę świata.
Przez środek wsi na pełnym gazie przemknął duży, obłocony kład. Przyjąłem to za dobry znak, że za chwilę i ja się będę taplał w błotku, zdobywając połoninę.
Najpierw jednak muszę uzupełnić zapasy wody i prowiantu, bo kto wie co mnie tam czeka i na ile godzin utknę w dziczy? Zatrzymałem się przy wiejskim sklepiku spożywczym. Klimat jak u nas w PRL-u, tylko towaru jakby więcej. Na obiad były pyszne kruche ciasteczka, którymi się napchałem aż mnie zemdliło.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 605787.jpg

Może dlatego mnie zemdliło, bo obok był stary dom, najprawdopodobniej zrobiony z krowiej kupy z domieszką gliny i słomy.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 606674.jpg

Łatwo mi się śmiać, bezdusznemu burżujowi z zachodu, ale to bieda ludzi zmusiła do postawienia domu z takiego budulca.
Na odchodnym poszedłem jeszcze z mapą do sympatycznej pani ze spożywczaka, zapytać czy aby na pewno dobrze jadę?
Pani mnie szybko wyprowadziła z błędu. Jestem w złym miejscu, za wcześnie zjechałem z głównej drogi. Grzecznie podziękowałem i zawróciłem skąd przyjechałem. Jest już popołudnie a ja marnuję czas na niepotrzebne kilometry. Wybierać się na noc w nieznane, ukraińskie góry nie świadczy o zbytniej inteligencji. Przynajmniej mam zapas wody i prowiantu na jakiś czas.
W końcu dojechałem do miejscowości, gdzie tak naprawdę miałem skręcić.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 605783.jpg

No przecież po nieprzespanej, upojnej nocy, mogło mi się pomylić Turji Remety z Turja Poliana, zwłaszcza, że cyrylica nie jest moją mocną stroną a oczy miałem na pół zamknięte z niewyspania.
Najważniejsze, że teraz już jestem pewien, że jestem w dobrym miejscu, by móc z czystym sercem odbić z głównej na prawo.
Nawet doznałem zdziwienia, że droga jest stosunkowo szeroka z całkiem niezłym asfaltem. Oczywiście mówimy tu o warunkach ukraińskich. Jednak uważać trzeba, bo w najmniej odpowiednim momencie trafiają się głębokie ubytki w jezdni, które mogą skutkować szybką nauką szybowania przez kierownicę. Na zakrętach też trzeba uważać, bo miejscowi lubią skracać sobie tor jazdy i trzeba być przygotowanym na szybki unik.
Z każdym kilometrem nachylenie drogi robi się coraz pokaźniejsze i piąty bieg w Jelonie przestaje być potrzebny. Zastanawia mnie tylko spory ruch na tej drodze, bo co jakiś czas pojawia się osobówka a nawet zjeżdżający z góry mały autobus się trafił. Być może jest to pora, kiedy ludzie kończą pracę, wracają do domów i stąd to nagłe ożywienie na drodze.
W górze widać jakąś większą miejscowość i już się cieszę, że zaraz tam będę.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 605494.jpg

Nie dane mi jednak było tam dojechać, bo po drodze natrafiłem na krzyżówkę ze strzałką ‘Lipowiec 7km’ a że nazwa była bardzo polsko brzmiąca to dobrze pamiętałem i byłem pewien, że właśnie tam mam jechać.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 604241.jpg

Siedem kilometrów wydaje się niewiele, normalnie rzut beretem, ale to jest Ukraina i czasowo może wyjść tyle co pokonanie siedemdziesięciu na normalnej drodze.
Na początku nic specjalnego, wąska, asfaltowa dróżka, prowadząca dosyć stromo do góry, mocno zarośnięta zielenią po bokach. Czwarty bieg też już przestał być potrzebny.
Długo asfaltem się nie pocieszyłem, bo stopniowo zaczął się wykruszać, aż skruszał całkowicie i został tylko szuterek.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 604225.jpg

Na luźnych kamieniach zaczyna rzucać Jelonkiem, zatem muszę trochę zwolnić. Trzeci bieg też już nie potrzebny. Na dwójce Jelon dzielnie się wspina a ja podziwiam lokalną przyrodę.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 604220.jpg

Słońce już tutaj nie dociera, panuje półmrok i przyjemny chłodek. Na dole był dokuczliwy upał a tutaj jest bardzo przyjemnie i nastrojowo.
Dojechałem do rozdroża i kompletnie nie wiem gdzie jechać? Na mojej ukraińskiej mapie tej drogi już nie ma. Na szczęście znalazłem strzałkę, która mnie przekonała, że lepiej będzie wybrać tą właśnie odnogę a nie tą drugą, choć nadal nie miałem pojęcia, czy dobrze jadę.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 603887.jpg

Droga zrobiła się coraz bardziej stroma aż do tego poziomu, że musiałem zejść do pierwszego biegu. Na dwójce przy niskich obrotach Jelon nie dawał rady. Gdyby było gdzie się rozpędzić to pewnie dałby radę, ale nie ma jak i teraz zaczyna szarpać konwulsyjnie silnikiem. Chwilowo drugi bieg też przestał być potrzebny. Na szczęście Jelon na pierwszym biegu idzie jak czołg i żadnej góry się nie boi.
Jadę już tak spory kawałek na jedynce, na wysokich obrotach i zaczynam mieć wątpliwości, czy silnik wytrzyma i się nie przegrzeje. Jelon do chłodzenia potrzebuje pędu powietrza a wolna jazda na jedynce przy wyższych obrotach, generuje masę ciepła, które nie ma gdzie uciec. Gdy tylko poczułem dziwny swąd, od razu się zatrzymałem i zgasiłem silnik, by trochę ostygł. Tą czynność powtarzałem jeszcze dwukrotnie, zanim udało mi się dojechać do miejsca, gdzie mogłem wrzucić drugi bieg a co za tym idzie zejść z ilości cykli 4T. Mniej eksplozji w silniku równa się mniejsza temperatura, plus większy pęd powietrza równa się jeszcze mniejsza temperatura (z tego mojego równania wynika, że jeszcze trochę i zamarznie biedaczek).
Na jednym z termicznych postojów nieco się posiliłem i uzupełniłem cukier we krwi, bo zaczęły mi ręce słabnąć, co skutkowało kilkoma błędami na szutrze. Na szczęście nic się złego nie stało, ale parę mało kontrolowanych uślizgów na kamieniach, raz przedniego a ze dwa razy tylnego koła zaliczyłem.
W międzyczasie usłyszałem dźwięk zjeżdżającej z góry, małej ciężarówki. Zdziwiło mnie to trochę, bo jak do tej pory żywego ducha na tej drodze nie spotkałem.
Wystarczyło tylko chwilę zaczekać i ciężarówka wyłoniła się zza krzaków. Na pace wiozła kobiety, poubierane w chusty. Nawet pomachały do mnie. Chyba właśnie zbierały borówki, bo miały sine ręce i usta. Zanim zdążyłem znaleźć i uruchomić aparat, ciężarówka mnie minęła. Mało tego, gdy kobiety się zorientowały, że chcę im zrobić zdjęcie, poodwracały głowy i pozasłaniały chustami. Jak widać zdjęcie i tak zrobiłem.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 603408.jpg

Swoją drogą to muszą być niezłe wrażenia jak się siedzi na pace takiej ciężarówki i jedzie stromą, wyboistą, górską drogą.
Jelon nieco ostygł, zatem mogę ruszać dalej. Po jakimś czasie las się skończył i od razu słoneczko zaatakowało. Wydawało mi się, że te siedem kilometrów już dawno przejechałem a wsi jak nie ma tak nie ma.
W pewnej chwili ledwo dostrzegłem ukryty w krzakach znak z nazwą miejscowości.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 603018.jpg

Lipowiec, czyli dobrze jadę. Znak jest, jednak domów jakoś nie widać. Na tej wysokości to już może nikt nie mieszka? Nic bardziej mylnego. Z góry zaczął się do mnie zbliżać szybko jakiś czerwony motocykl. To Iż Planeta i nawet z plecaczkiem. Oczywiście bez kasków i w krótkim rękawku. Kierowca był bardzo zdziwiony moim widokiem. Ja z resztą jego też, bo z góry jechali dosyć szybko. Jak dla mnie to za szybko jak na sypki szuter, ale to przecież tubylcy i miejscową drogę mają opanowaną do perfekcji.
Domów nadal nie ma, ale droga już się diametralnie zmieniła. Ktoś ułożył dwa pasy z płyt betonowych.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 602778.jpg

No teraz to się będzie jechało kulturalnie. Za chwilę jednak zmieniłem zdanie, bo dalej płyty już nie były ustawione tak równo, pojawiły się uskoki, niektóre były skruszone i miejscami wychodziło z nich stalowe zbrojenie. Trzeba było uważać i za wiele szybciej się jechać nie dało.
W końcu zobaczyłem pierwsze domki i wygląda na to, że ludzie tutaj nadal sobie jakoś żyją.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 602774.jpg

Wioska położona jest na zboczu góry i nie ma nawet kawałka płaskiej, poziomej drogi. Cały czas muszę pokonywać całkiem konkretne wzniesienie.
Słońce zaczyna dokuczać coraz mniej w wyniku tego, że chmur zaczyna przybywać. Jest też parno i duszno, czyli typowy klimat przed burzą. Trochę się tego obawiam, bo nie chciałbym za żadne skarby trafić na burzę, będąc gdzieś na nieosłoniętej od piorunów połoninie.
Z tą kupą żelastwa byłbym idealnym celem dla lecących z nieba, kilku tysięcy woltów.
Na razie jednak udaję, że nie widzę tych chmur i jadę dalej.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 602771.jpg

Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że na tym końcu świata jest sklep spożywczy.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 602048.jpg

Super, napiję się kwasu, pomyślałem. Niestety sklep spożywczy był malutki i kwasu w nim nie było. Były tylko podstawowe produkty a reszta to był wyłącznie alkohol.
Kupiłem sobie tylko loda dla ochłody. Widać, że bida tu aż piszczy na tym końcu świata, ale za to jest ciekawie a nawet bardzo ciekawie.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 601387.jpg

Nagle coś wypadło na drugą stronę płotu i zapalczywie szczeka na mnie. Wielki pies biegnie w moją stronę. Zaraz mnie rozszarpie na kawałki.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 601382.jpg

Szczeka i macha ogonem, tak, że jest szansa, że jednak mnie nie rozszarpie. Obcy przyjechał to poszczekać trochę nie zawadzi. Piesek podbiegł do moich nóg, nie ugryzł, tylko zrobił minę niczym kot ze Shreka.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 601380.jpg

No i weź tu człowieku nie daj czegoś do zjedzenia. Żadnej wędliny już nie miałem. Słodkimi ciastkami przecież psa nie nakarmię. Wyciągnąłem zwykłą kromkę chleba i dałem psu. Złapał zadowolony i pobiegł z kromką w krzaki. Piesek musiał być nieźle głodny, bo kromka od razu zniknęła.
Zaraz potem słyszałem jakąś rozmowę za płotem. Zrozumiałem tylko ‘chlieb mu dał’ czy coś w tym stylu, czyli cały czas byłem skrzętnie obserwowany przez tubylców.
Silnik w Jelonku ostygł, ja też, to nie marnujemy we wsi więcej czasu, bo dnia już wiele nie zostało. Minąłem sady i przydomowe ogródki i już byłem za wsią. Została gdzieś z tyłu.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 598247.jpg

Myślałem, że jak wieś się skończy to betony znikną z drogi a tu wprost przeciwnie. Zamiast dwóch betonowych wstążek są trzy a niekiedy nawet pojawiają się cztery.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 598241.jpg

Czasem jednak beton gdzieś znika i robi się nieco bardziej survivalowo.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 597739.jpg

Jelonek dzielnie daje radę, ale trafiają się też takie momenty, że muszę się podpierać obiema nogami. Ze dwa razy musiałem schodzić z Jelonka i biec obok niego, żeby nie stracić całego układu wydechowego.
Były miejsca, gdzie płyty betonowe poukładały się jak po trzęsieniu ziemi, do tego część się rozpadła i porobiły się głębokie wyrwy. Jelon nie ma prześwitu jak enduro a jak dodać do tego niskie ciśnienie w oponach to uważać trzeba. I tak kilka razy przez nieuwagę przydzwoniłem rurami w krawędź płyty betonowej. Do tego dodać jeszcze z niektórych płyt sterczące z betonu metalowe pręty i człowiek kompletnie nie ma czasu na nudę.
Gdy wjechałem w las, stopień nachylenia drogi się zmniejszył i stopień dewastacji płyt również. Zrobiła się niemalże autostrada na której mogłem rozbujać Jelona na drugim biegu a chwilami nawet na trzecim. Długo jednak nie poszalałem, bo moim oczom ukazał się widoczek, że aż musiałem się zatrzymać.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 597725.jpg

Zdjęcie tego nie oddaje, ale było ślicznie a do tego błoga cisza i tylko odgłosy przyrody.
W oddali widać wioseczkę Lipowiec. Na zoomie powinno być coś widać.
Korzystając z okazji znowu napchałem się ciasteczkami i zrobiło mi się tak błogo i sennie, że nie mogłem się powstrzymać. Ściągnąłem ciężkie buciory, rozścieliłem sobie ręczniczek na nagrzanym od słońca betonie. Pod głowę miękki sweterek i odleciałem w senny świat.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 596287.jpg

c.d.n.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Mist dodano: 24 sty 2017, 17:18

Pisz Luca, pisz :) :oklasky:
mist
"nie jest błędem zrobić błąd, błędem jest trwanie w błędzie"
Awatar użytkownika
Mist
Klubowicz
 
Posty: 900
Rejestracja: 20 gru 2015, 17:03
Lokalizacja: Katowice
Motocykl: Junak M12, FLSTCI
Tel. kom.: 726230066
Płeć: mężczyzna
Wiek: 70

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Jack dodano: 24 sty 2017, 19:42

To była naprawdę spora dawka dobrej lektury :D
Romet Kadet 50 -> Romet Mińsk 125 -> Romet Soft 125 -> Romet R 250 -> Yamaha FJ 1200 A-> HONDA CBF 600 S
Awatar użytkownika
Jack
Klubowicz
 
Posty: 2324
Rejestracja: 15 cze 2012, 23:34
Lokalizacja: Podbeskidzie
Motocykl: Honda CBF 600 S
Płeć: mężczyzna
Wiek: 57

Re: Kryptonim Synewyr czyli drugie podejście

Postautor: Luca dodano: 03 lut 2017, 16:31

No to kolejna dawka lektury ;) . Miłego czytania.

c.d.
Długo jednak sobie nie pospałem, bo zaczęło mi coś wyć w uszach, aż musiałem swoje zmęczone cielsko podnieść i zobaczyć co to? To stara ciężarówka wspina się w moją stronę.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 596286.jpg

Wyjechała ze wsi i wyje, walcząc ze wzniesieniem. Stare, zużyte mosty dają o sobie znać.
Stwierdziłem, że prędko się tu nie wydrapie i znowu walnąłem się na beton. Walczyłem teraz żeby nie zasnąć, bo a nóż przejedzie po zaśniętym mnie. Zmęczenie jednak wygrało i zasnąłem. Obudziło mnie wycie tuż nad uchem. Wystrzeliłem niczym z procy, starając się zrozumieć co się dzieje? Acha, ciężarówka już tu jest. Nie chcąc mieć ręcznika ze śladem bieżnika po kole, szybko musiałem go zwinąć. Wzrok mi się wyostrzył i na pace ciężarówki dostrzegłem kilku facetów i pełno rowerów na grubych oponach.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 596283.jpg

Domyślam się, że po to ich ciężarówka wywozi, żeby mogli sobie potem zjechać na dół stylem dowolnym. Nie sądziłem, że Połonina Równa jest tak popularna wśród rowerzystów.
Zanim zdążyłem się pozbierać ich już nie było. Niepotrzebnie robiłem sobie drzemkę na środku drogi, bo ciemnych chmur sporo w tym czasie przybyło. Teraz już mi się trochę śpieszy i wyciskam z Jelona ostatnie soki. Są nawet serpentyny zrobione z płyt betonowych.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 595561.jpg

Pierwszy raz mam okazję po czymś takim jeździć i powiem, że ręce potem bolą od kurczowego trzymania kierownicy. Wyjechałem w końcu poza linię lasu. Wyżej to już rosną tylko krzaki i trawy.
W lesie było cicho a tutaj trochę wieje i słońce coraz chętniej chowa się za chmury. Zaczynam mieć obawy, czy nie skończy się to jakąś gwałtowną burzą? Nie marnuję czasu na robienie dużej ilości fotek, tylko nieustannie walczę z betonowymi płytami. Zawsze lepsze to pod kołami niż spore kamienie, czy śliskie błoto.
Jestem już dosyć wysoko i z każdym zdobytym metrem wysokości, robi się coraz chłodniej. Po upale nie ma już śladu. Jelonek się cieszy, bo w końcu ma lepsze chłodzenie. Nie muszę teraz robić przerw, tylko piłuję Jelona bez ograniczeń. No może nie całkiem bez ograniczeń, bo kierowca jest ograniczony w swej materii i metabolizmie i od czasu do czasu musi coś zjeść, czy napić się. Są też mniej sympatyczne czynności i właśnie jedną z nich muszę uczynić, bo mi ciśnienie niebezpiecznie skacze na wybojach.
Lubię czasem sobie panoramicznie olać coś z wysokości, zwłaszcza, gdy mam taką piękną panoramę. Jestem tu zupełnie sam, albo mi się tak przynajmniej wydaje i nie muszę się w żaden sposób ograniczać w zraszaniu tejże panoramy.
Najpierw jednak mała sesja fotograficzna z zaciśniętymi zębami, co by były zdjęcia przed a nie po, bo jeszcze mógłbym niechcąco kogoś zdegustować a tego bym nie chciał.
Jak widać na załączonym obrazku jestem już wyżej niż okoliczne góry i panorama robi wrażenie, zwłaszcza na kimś kto jest tam pierwszy raz. Komuś też ten widok się podobał, bo po zgliszczach widać, że siedział tu dłuższą chwilę przy rozpalonym ognisku.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 594873.jpg

W oddali wypatrzyłem jakieś ruiny, niewiadomego pochodzenia i zapewne nie tak dawno zainstalowaną wieżę telefoniczną . Przynajmniej o zasięg nie muszę się martwić.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 594863.jpg

Zrobiłem ostatnie zdjęcie, właśnie to co widzicie pod spodem i musiałem zrobić przerwę na panoramiczne pozbycie się nadmiaru płynu w organizmie.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 594858.jpg

Podczas całej akcji nie marnuję czasu, tylko kontempluję okolicę i nie wierzę własnym oczom co zaczyna się dziać. Nagle zerwał się bardzo silny wiatr, tak, że musiałem się ustawić do zawietrznej i zza szczytu góry wyłoniła się duża, ciemna chmura. Momentalnie świat wokół mnie się zmienił na mniej przyjazny. Pośpiesznie zakończyłem to co przed chwilą zacząłem i złapałem za aparat, by zrobić kolejne zdjęcie w tym samym miejscu. Minęło z minutę, może dwie i zobaczcie jak zmieniło się otoczenie.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 594217.jpg

Przerażony zaczynam nasłuchiwać grzmotów. Silnego wiatru i deszczu się nie boję, ale piorunów na górze, na której nie ma się gdzie schować, to się trochę boję. Lekcji fizyki odrobinę w życiu miałem i wiem, że w tej sytuacji będę idealnym celem dla pioruna.
Biję się teraz z myślami, czy uciekać jak najszybciej w dół, aż zacznie się las i tam się schronić, czy jeszcze poczekać i zobaczyć jak się rozwinie sytuacja? Na tej wysokości co jestem, chmury już lubią sobie przechadzać i może po prostu przyszła sobie jakaś zabłąkana chmurka i zaczepiła o wierzchołek góry. Tak jak niespodziewanie przyszła, tak sobie pójdzie i znowu będzie ładnie.
Chwilę poczekałem. Ogarnęła mnie gęsta mgła i momentalnie zrobiłem się mokry od mikroskopijnych kropelek, jednak żadnych błyskawic i grzmotów nie było.
Szczytu nie widać, mimo to mam jakieś takie przekonanie, że jest gdzieś niedaleko i szkoda, by było teraz zawrócić.
Nie ma piorunów, no to jadę, najwyżej zmoknę i zmarznę. Oczywiście przeciwdeszczówki nie chciało mi się wyciągać, bo przecież zaraz będzie szczyt. Wiele nie widać a czasami nawet bardzo niewiele, ale drogę z płyt betonowych na kilka metrów widzę i tego będę się trzymał. Z mgły wyłoniły się niespodziewanie kolejne ruiny, jakiegoś budynku, obrośnięte trującym Barszczem Sosnowskiego.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 591902.jpg

Klimat grozy jak się patrzy. Gęsta mgła, zimny wiatr, tajemnicze ruiny i śmiercionośne rośliny. Niech mi teraz coś wyskoczy zza krzaków, nawet niech to będzie niewinny zajec i dostanę zawału. Albo niech z raz piorun walnie i przerażony będę spieprzał na dół w te pędy.
Chwilami płyty betonowe jest widać tyle co pod kołami i muszę ze zdwojoną uwagą patrzeć gdzie puszczam przednie koło Jelona. No tak, kask mi zaparował. Po przetarciu było lepiej.
Skłamałbym pisząc, że nie lubię takich klimatów, tajemniczości i grozy, bo jak widać lubię. Inaczej dawno, by mnie tu nie było. Jest wyzwanie i trzeba mu sprostać. Oczywiście w granicach zachowania odrobiny zdrowego rozsądku. Zrobi się zbyt niebezpiecznie to odpuszczę, tak jak w zeszłym roku. No przynajmniej tak mi się wydaje.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 589307.jpg

Za mną droga też szybko zaczyna znikać w białych czeluściach. Pcham się coraz wyżej, jednocześnie produkując coraz więcej adrenaliny.
Nagle widzę jakiś dziwny, duży cień, niemalże bezszelestnie zbliżający się wprost na mnie.
Do ostatniej chwili nie wiedziałem co to jest? Ja byłem widoczny, bo miałem włączone światła, ale to coś było po prostu czymś cieniem we mgle. Tuż przede mną wyłonił się pierwszy rowerzysta a zaraz za nim cała banda.
Zatrzymali się obok mnie, zmoczeni i zziębnięci. Ich chyba też ta pogoda zaskoczyła. Ciężarówka wywiozła ich pod szczyt i zjeżdżają teraz na luzie na sam dół. Gdzie ciężarówka się podziała w tej mgle, tego nie wiem. Korzystając z okazji, zapytałem czy daleko jeszcze?
Podobno nie daleko, około trzy, cztery kilometry i mają być jakieś duże budynki i tam obok będzie szczyt Połoniny Równej.
Podziękowałem za bezcenne informacje, oni ruszyli w dół a ja dalej się wspinać.
Walczę z nierównymi, betonowymi płytami, wyłaniającymi się ze mgły i od czasu do czasu Jelonek obrywa spodem, płacąc za moje błędy i pośpiech. Raz tak się wrąbałem przednim kołem w rów, między płytami, że musiałem zsiąść z Jelona i wyszarpać go do tyłu, bo do przodu nie dało rady. Przeskok na inną trajektorię i się udało przedostać. Jadę zatem dalej.
W pewnej chwili z wysokich traw, wyskoczył ćwierkający mały ptaszek i zaczął lecieć tuż przed moim przednim kołem. Tak blisko, że obawiałem się, że w końcu go przejadę, więc przyhamowałem. Ptaszek taki podobny do małego wróbla, ale to nie wróbel, choć się na ptakach zbytnio nie znam. Gdy tylko przyhamowałem ptaszek odleciał kawałek i siadł sobie na płycie betonowej, tak jakby czekał na mnie. Jak tylko ruszyłem, szary ptaszek znowu leciał tuż przed moim przednim kołem. Bawić się chce, czy jakiś kamikadze i życie mu nie miłe?
No i jechaliśmy sobie spory kawałek razem, znaczy się ja jechałem a on sobie leciał, po czym nagle odbił w stronę wysokich traw i zniknął.
Później dopiero, gdy w domu przypadkiem oglądałem jakiś program przyrodniczy, usłyszałem, że są takie ptaki co specjalnie wystawiają się na cel, żeby odciągnąć drapieżnika od gniazda z młodymi.
Przypuszczam, że właśnie to była taka akcja, ptaszek uznał mnie za niebezpiecznego drania, ubranego w czarne skóry, jadącego na kopcącym, ryczącym wierzchowcu i chciał mnie odciągnąć jak najdalej od swego rodzinnego gniazda. A ja głupi myślałem, że mu się nudzi i szuka trochę adrenaliny w towarzystwie obcokrajowca.
Miało być trzy, cztery kilometry a ja jadę i jadę i końca nie widać, bo wszystko we mgle.
Po jakimś czasie droga zaczęła tak, jakby opadać lekko w dół, czyli jakbym zaczął już zjeżdżać z góry, po czym się wzięła i skończyła.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 587048.jpg

Postawiłem Jelona w poprzek drogi i poszedłem sprawdzić jak się sprawa ma. Dalej to już były tylko błotne koleiny, prowadzące w dół z kałużami o nieznanej głębokości. Niektóre były naprawdę spore i mogłoby się okazać, że Jelon cały się utopi.
Przy braku widoczności i niewiedzy, gdzie tak naprawdę się znajduję, postanowiłem zarządzić taktyczny odwrót. Nie będę się dalej pchał, bo coś czuję, że skończy się to źle.
Mówi się trudno. Rowerzyści mówili, że betonowa droga będzie prawie na sam szczyt a mi tu coś nie gra. Droga idzie coraz bardziej w dół a nie na szczyt i nie ma na niej ani jednej betonowej płyty. Coś tu jest nie tak i najrozsądniej będzie się wycofać.
Spodziewałem się pięknych widoków ze szczytu połoniny a tu wielki guzik widać, nawet szczytu nie mogę namierzyć.
Wracam z podkulonym ogonem i po około trzystu metrach, dostrzegłem we mgle kilka płyt betonowych, położonych po prawej stronie. Wjechałem na nie i okazuje się, że są kolejne i kolejne. Czyli to była krzyżówka. Znowu wspinam się do góry, czyli jest dobrze.
Płyty się skończyły, jednak we mgle dostrzegłem jakiś krzyż. Chyba to szczyt, zatem jadę tam. Jelon dzielnie wyciągnął na sam wierzchołek. Po drugiej stronie była przepaść w białą nicość w której nie wiadomo co się kryje.
Jest zimno mokro i wieje jakby chciało głowę urwać a Jelonek się cieszy, co widać na załączonym obrazku.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 586513.jpg

No dobra, ale rowerzyści mówili o jakiś dużych budowlach a ja tu niczego nie widzę. Zostawiłem Jelona na szczycie, niech sobie podziwia widoki a ja zrobię mały rekonesans.
Długo nie musiałem chodzić, bo już pierwszy zarys czegoś niedokończonego, wyłonił się z gęstej mgły.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 586510.jpg

Potem poszło już jak po sznurku, co krok to coś interesującego i zarazem tajemniczego wychodziło się z białych czeluści.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 586038.jpg

Wygląda to na jakieś dziwne bunkry, czy cuś? Potem dopiero się przekonałem, że są to wywietrzniki a reszta jest ukryta pod ziemią.
Chodzę i niedowierzam własnym oczom, bo tajemniczy kompleks jest ogromny i co kawałek coś interesującego mnie zaskakuje.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 575199.jpg

http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 457856.jpg

Ciekawość to jednak spora siła i wszedłem do środka. Teraz dopiero zrobiło się jak z filmów grozy. Lepiej pójdę do Jelona po latarkę. Żebym się tylko nie zgubił w tym labiryncie.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 457849.jpg

W pewnej chwili usłyszałem coś na kształt ludzkiej rozmowy. Uciekać, czy może jednak nie?
Ciekawość znowu wzięła górę i poszedłem w stronę ludzkich odgłosów.
Dostrzegłem człowieka w żółtym ubraniu. Zdążyłem nawet zrobić zdjęcie, zanim mnie zauważył.

http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 561597.jpg

Macha przyjaźnie to ja też odmachuję. Iść się przywitać, czy lepiej trzymać się z daleka?
Może to jakiś okoliczny rzeźnik, czekający na swoją niewinną ofiarę w tak dziwnym, pełnym mroku miejscu? Wolę nie ryzykować i badam teren nadal, trzymając nowego znajomego na dystans. Po jakimś czasie znowu się na niego napatoczyłem, tym razem woła bardziej zachęcająco. Przywitaliśmy się jak ludzie, podając prawicę. On zdziwiony, a ty to Poljak? Oczywiście potwierdziłem. Po czym prowadzi mnie do jakiegoś kompleksu, umiejscowionego w wielkim dole. Od razu zrobiło się o wiele ciszej, bo silny wiatr nie miał tu wstępu i wiał gdzieś górą a tu docierały tylko nieliczne podmuchy.
Z mgły szeregowo wyłoniły się ciemne otwory, pozostałe po wielkich drzwiach. Środkowy otwór był jakby nieco jaśniejszy i tam właśnie prowadził mnie mój nowy, ukraiński znajomy.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 561596.jpg

Wszedłem do środka i szczęka mi opadła. Centralnie w dużym pomieszczeniu rozpalone było ognisko, przy którym stała kobieta i dwóch mężczyzn. Właśnie kończyli piec ziemniaki. Czego jak czego, ale gorących, pachnących pieczonych ziemniaków na szczycie bezludnej łysej góry, przez którą właśnie przechodzi Armagedon, to bym się w życiu nie spodziewał.
Oczywiście zaraz po przywitaniu się, dostałem na rozgrzewkę pół szklanicy swojskiego bimbru. Niestety z przykrością musiałem odmówić, choć w takiej sytuacji głupio mi było.
Jak zawsze w takich przypadkach muszę tłumaczyć, dlaczego odmawiam gościnności. Namawiali potem jeszcze ze dwa razy, a potem stwierdzili, że ten dziwak tak ma i już. Za to gorące, pieczone ziemniaczki, wprost z ogniska były wyśmienite, choć nie było soli.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 561334.jpg

W ogóle to sól została tematem przewodnim dzisiejszego wieczoru. A zaczęło się to tak, że mąż tej kobiety, nazwijmy go Sasza, bo mimo to, że wszyscy się przedstawili to zapamiętałem tylko imię Alosza, ale to nie był Alosza, więc niech będzie Sasza, a jego żona na przykład Nadieżda. No i Sasza widząc mnie, jak pierwszy sięgam po gorącego ziemniaka, krzyczy do swojej małżonki:
- Nadieżda dawaj sól, Nadieżda krząta się po czym mówi
- soli niet
- Kak to soli niet? Odpowiada zdziwiony Sasza
- a no niet, ostała się w doma.
- Wódka jest, słonina jest, ogórki są, ziemniaki są, chlieb jest, a soli niet i Sasza złapał się za głowę, wymownie nią kręcąc a cała reszt parsknęła gromkim śmiecham.
Później przy każdym toaście Sasza powtarzał swoją frazę, tuż przed wychyleniem kielicha: Wódka jest, słonina jest, ogórki są, ziemniaki są, chlieb jest a ssoooli niet i za każdym razem kiedy to mówił i komicznie potrząsał głową, wszyscy wybuchali śmiechem a ja razem z nimi.
Ziemniaczki były palce lizać, zwłaszcza w takiej scenerii, gdy tuż obok szalała mgła z wiatrem. Zaczęło się też ściemniać i wszyscy zgodnie stwierdzili, żebym został z nimi na noc, bo oni tu dzisiaj nocują. Dwa razy nie trzeba było mi powtarzać, zatem poszedłem poszukać Jelona w tej gęstej mgle. Chyba się nie zrozumieliśmy, bo gdy odchodziłem, moi nowi znajomi, zaczęli mi machać na dowidzenia i życzyć szczęśliwej drogi. A ja poszedłem tylko poszukać swojego stalowego rumaka, bo zjeżdżać z tej góry we mgle i ciemnościach nie miałem najmniejszego zamiaru.
Gdy tylko wyszedłem z niecki, to wiatr chciał mi oderwać głowę, że aż musiałem ubrać kask. Jelonek został gdzieś na szczycie i odnalezienie go wcale nie było takie oczywiste. Odrobinę się musiałem naszukać. Jednak przypomniałem sobie, że mam pilota od alarmu w kieszeni.
Jelonek zrobił znajome PIP PIP i już wiedziałem w którą stronę mgły mam iść.
Zjechałem kilkanaście metrów w dół i namierzyłem zjazd pod sam bunkier. Towarzystwo przy ognisku wesoło przywitało mnie jeszcze raz, jakby mnie nie widzieli z rok. Od razu zabrałem się za rozstawianie namiotu. Koniecznie chcieli, żebym rozbił namiot na betonie w środku bunkra, ale jakoś nie chciałem spać w tych betonowych czeluściach i wolałem na zewnątrz, tuż obok. Motocykl ustawiłem, tak, by chronił mnie od wiatru i biorąc poprawkę na ewentualną przewrotkę, rozstawiłem namiot tuż za.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 561319.jpg

- no dobra ja mam pałatkę a wy gdzie będziecie spać?
- a my w maszynu.
Co za maszynu oni mają, że nadaje się do spania to ja nie wiem, może to ta ciężarówka co wywiozła rowerzystów?
Przyszła pora na dalszą część imprezy i częstowanie czym chata bogata.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 561331.jpg

Były świeże pomidorki, ogóreczki i oczywiście wszystkiego musiałem skosztować, jednak dla lepszego smaku sól by się przydała, ale soli niet.
Słynnym ukraińskim przysmakiem jest słonina, tak i tu nie mogło jej zabraknąć. Druzja zaczęli pieczołowicie opiekać nad ogniskiem spory kawał słoniny. Gdy tylko się zarumieniła, przyszła pora na degustację.
Jak myślicie kto dostał pierwszy, wielki kawał słoniny do przełknięcia? No oczywiście, gościnność nakazuje, żeby pierwszy spróbował gość. Za nic nie chcę tego jeść, no może jeszcze cienki plasterek to bym przełknął a nie taki pięciocentymetrowy. Wódki wcześniej odmówiłem, to czuję, że pod żadnym pozorem nie mogę odmówić słoniny, bo się obrażą, albo i zdenerwują, że gardzę ich życzliwością a niektórzy są już dobrze zainfekowani bimberkiem, więc wolę nie ryzykować.
Wziąłem kawał gorącej słoniny, nabiłem na swój traperski nóż i robię pierwszego gryza.
Miękka, wściekle tłusta konsystencja i to jeszcze z twardą skórą na której widać pozostałości owłosienia. Żuję w ustach paskudne draństwo i czuję jak rośnie mi w ustach. Jak oni mogą coś takiego jeść i jeszcze mieć to za przysmak?
Zagryzłem chlebem i żuję i żuję i żuję i widzę, że wszyscy na mnie patrzą jak się zajadam ze smakiem. Twarda, owłosiona skóra nie chce się rozdrobnić i czuję jak zbiera mnie na wymioty. Nie wypluję tego przecież na oczach wszystkich, zatem pozostała mi tylko jedna droga. Muszę to za wszelką cenę przełknąć a po trzeźwemu jest to wyczyn. W końcu się zmobilizowałem i łykam. Cholera stanęło mi w połowie gardła. Taki impas, z jednej strony chce mi się wymiotować a z drugiej strony siłą woli chcę to w końcu przełknąć. Nie wiem, czy znacie taką chwilę wahania, czy pójdzie na dół, czy do góry? Na szczęście poszło na dół.
Obserwatorzy chyba się skapnęli, że raczej coś nie teges, bo do następnego gryza dostałem słoiczek z czymś w rodzaju czerwono białej, drobno posiekanej sałatki w occie, przy czym tego czerwonego było znacznie więcej niż białego. Ostrzegli mnie jednak, żebym nie brał dużo, bo wściekle ostre. Nie wiem co to było, ale nawaliłem na słoninę ile się tylko dało. Piekło jak diabli, ale dzięki temu mogłem jakoś zmęczyć resztę słoniny.
Reszta towarzystwa też już się zajadała pozostałymi kawałkami pieczonej na ognisku słoniny. Po wszystkim został jeszcze jeden, ostatni kawałek słoniny i jak sądzicie kto go dostał? No właśnie, gościnność nakazuje dać go gościowi. Nie zdradzę jakie mi się wtedy kłębiły w głowie niecenzuralne słowa. Jeszcze bez tej owłosionej skóry to może bym dał radę, ale nie tak ze wszystkim. Wepchałem na siłę w swój otwór gębowy i żuję i żuję i żuję i nie jestem się w żaden sposób zmusić, żeby to po raz kolejny przełknąć to tłuste świństwo.
Korzystając z tego, że zrobiła się noc, udałem, że muszę po coś iść do motocykla i szybko w ciemnościach wyplułem wszystko, a to co jeszcze miałem w ręce poleciało jak najdalej. Może jakiemuś niedźwiadkowi się trafi. On taki wybredny nie będzie i zje ze smakiem.
Pogrzebałem trochę w kufrach i znalazłem dużą czekoladę, którą dzisiaj kupiłem w tej omyłkowej wsi. Nie ma to jak odwrócić uwagę przeciwnika. Nie sądziłem, że im tak posmakuje, bo zjedli do ostatniego okruszka. Przyjaźń polsko-ukraińska zawiązana. Teraz były rozmowy o wszystkim. O tym jak jest w Polsce a jak na Ukrainie o tym co nas łączy i dzieli. Dowiedziałem się też conieco o tych bunkrach, że jest to opuszczona sowiecka baza rakietowa. Podobno widać tylko część tej bazy a reszta została zasypana ziemią i jest gdzieś głęboko. W czasach ZSRR ten obiekt był objęty ścisłą tajemnicą i okolicznej ludności nie wolno się było zbliżać. Ludzie pamiętają jak pewnego dnia po prostu przyjechało pełno wojska z ciężkim sprzętem i zaczęli układać płyty betonowe, po czym przyjechało jeszcze więcej wojska z jeszcze cięższym sprzętem i zaczęli coś budować na szczycie góry.
Moi nowi znajomi twierdzili, że w ziemi były schowane rakiety i w razie co byli gotowi na atak. Cywilnym samolotom też nie wolno było się zbliżać do obiektu, pod groźbą zestrzelenia. Kto wie co tam pod stopami mieliśmy? Obok mnie jakieś stalowe rury szły gdzieś w dół, tak, że pod spodem na pewno coś jeszcze jest. W Internecie natknąłem się na zabawną anegdotkę, że Ruscy specjalnie wkopali całą bazę w ziemię, żeby nie płacić żołnierzom większego żołdu.
Podobno, gdyby stacjonowali powyżej 1500m n.p.m. to byliby wtedy żołnierzami wysokogórskimi i należałby się im wyższy żołd. Raczej wkopanie w ziemię całej bazy miało bardziej znaczenie militarne, ale kto ich tam wie he he?
Baza nawet tylko z tą częścią, która jest widoczna robi wrażenie. Zwłaszcza w tej mgle i ciemnościach a tam gdzie palimy ognisko to były kiedyś garaże na pojazdy wojskowe.
Sasza mnie zapytał, czy widziałem malunki? Jakieś tam różne na murach widziałem, ale on mówi o takich dużych. Wziął latarkę, ja aparat i w środku nocy poszliśmy penetrować bunkier. O ile dobrze pamiętam to było to w tym samym kompleksie co garaże w których paliliśmy ognisko.
Weszliśmy do dużego pomieszczenia i Sasza latarką zaczął mi pokazywać malunki a ja nie namyślając się robiłem im fotki z lampą błyskową. Coś jednak było nie tak z tymi ściennymi malowidłami. Przyglądnąłem się uważniej i po plecach przeszły mi ciarki. To co tam zobaczyłem było z ciemnej strony mocy. Normalnie zacząłem się bać i chciałem to jak najszybciej wyrzucić z głowy. Szybko zniszczyłem fotki w aparacie tak, że ich nie zobaczycie. Zastanawiałem się przez dobrą chwilę, czy nie zwinąć namiotu i nie spieprzać stamtąd w środku nocy. Później pomyślałem, że skoro nie tak daleko na szczycie góry jest krzyż to nie może to być tak całkiem złe to miejsce. Cieszyłem się, że namiot rozstawiłem na zewnątrz a nie w garażu tak jak mnie namawiali.
Pogoda nic się nie zmieniła na lepszą, tak jak wiatr z mgłą szalał, tak ciągle szaleje. Pewnie przez noc wiatr wszystko wywieje i rano nie będzie nawet śladu po chmurze. Czeka mnie piękny wschód słońca i cudne widoki, to chyba warto przemęczyć jedną noc?
Zrobiło się tylko jeszcze zimniej, ale przy ognisku jest cieplutko i towarzystwo się bawi w najlepsze. W końcu jednak wódka się skończyła i zagrycha też. Alosza, chyba młodszy brat Saszy, stwierdził, że nie chce już tu siedzieć, że chce do domu. Nalegał, żeby Sasza go zawiózł a Sasza stwierdził, że nie może, bo jest pijany i jeszcze go milicja złapie. Tak jakby milicja miała po nocach grasować w tej górskiej, niedostępnej okolicy. Sasza w końcu ryknął na Aloszę, że jest pijany i pijany jeździł nie będzie.
Alosza się jednak nie poddał i startuje teraz do mnie. Ty nie piłeś to mnie odwieziesz. Wybałuszyłem oczy ze zdziwienia. Jak to ja? Jadąc tu samemu robiłem w gacie a teraz mam w środku nocy, we mgle zwieźć na dół, niemalże dwumetrowego dryblasa o wadze jakieś 120kg?
Przecież mi Jelona dociśnie do samej ziemi i pierwsza lepsza, wystająca betonowa płyta zetnie mi od spodu silnik do połowy. Tłumaczę mu, że się boję jechać po nocy we mgle. On jest sporo cięższy ode mnie i podpity, wystarczy, że się zachwieje i polecimy gdzieś w przepaść. Sasza stanął po mojej stronie i obaj tłumaczymy Aliosze, że nie da rady. W końcu stanęło na tym, że prześwit w motocyklu mam za niski a on dużo waży i motocykl na dołach nie da rady. W końcu Alosza się pogodził z myślą, że będzie musiał tu zostać na noc. Stwierdził, że będzie spał przy ognisku, bo w aucie nie lubi. Przy okazji dowiedziałem się, że na drogę z płyt betonowych tubylcy mówią betonka.
Ja już drugą noc z rzędu baluję, więc gdzieś po pierwszej padłem ze zmęczenia. Sasza wziął swoją żonę i drugiego brata, czy też kolegę i zniknęli gdzieś w czarnej mgle. Słyszałem jeszcze tylko w oddali jak mówi podniesionym głosem: Chlieb jest, słonina jest, ogórki są, ziemniaki są a soli niet iiii iii wódki też niet. Potem były trzy trzaśnięcia drzwiami i nastała cisza. Zostałem sam z Aloszą. Chwile pogadaliśmy i poszedłem spać do namiotu, szarpanego wiatrem. Naciągnięty pokrowiec na Jelona skutecznie mnie osłaniał od wiatru, tak, że w namiocie nie miałem zbyt dużego przeciągu, tylko nieco wzmożoną wymianę zużytego powietrza. Słyszałem jeszcze jak Alosza podkłada kawałki drewna do ogniska i jak sobie coś nostalgicznego śpiewa pod nosem i odleciałem.
Więcej z tego dnia nie pamiętam, poza tym, że gdzieś po dwóch godzinach obudziłem się trzęsąc z zimna i musiałem pozakładać na siebie co tylko znalazłem pod ręką. Reszta nocy przebiegła już spokojnie. Oczywiście nie licząc szalejącego wiatru.


Podsumowanie dnia:
Przejechanych kilometrów : 197
Widzianych krajów: Ukraina
Awarie: Jelon śmiga niczym górska kozica

Mapka sytuacyjna
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 561125.JPG

Jeszcze tylko na koniec fotka Jelona na szczycie, bo jakoś tak zapomniałem wstawić.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 587042.jpg
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości