Ja pierdziu ,znowu przypominasz mi dlaczego Francja nie był moim konikiem

. Na stacjach to był istny koszmar

,a my tankowaliśmy kilka motocykli i każdy miał inną kartę

,a tam akceptowali albo visa ,albo master ,albo ... . Raz to Janek nie mógł zatankować na swoją ,ale Marysia już mogła .Wtedy chyba tankowała kilka maszyn ,a rozliczali się gotówką . Wiesz też jak jechałeś bokami ,że z ilością stacji to szału nie ma . Z Izą to na oparach dojechaliśmy na jakąś opuszczoną ,automatyczną stację i... dupa ,nijak nie potrafiliśmy zalogować karty

. Ruchu żadnego ,już chcieliśmy rozbijać namiot ,kiedy to usłyszeliśmy ryk silników i zza zakrętu wypadają dwa Porszaki i skręcają na stację

. Dwaj dziadkowie z kobitkami robili sobie wyścigi i przy okazji pomogli nam poskromić "instrybutor "

. Było to już grubo po 21, a do Awinionu na nocleg było jeszcze grubo ponad 100 . Ale jednak przygoda była i to się pamięta

. Dobrze ,że wszystko Ci się sklarowało .