nitros5 pisze:Załóżmy że spowoduję wypadek bez ofiar, tzn zderzę się z samochodem z mojej winy. Albo nie z mojej winy, czy jest jakaś różnica?
Jest i to spora, nie znam wszystkich możliwych rozwiązań ale przynajmniej w skrócie napiszę co wiem:
1. Twoja wina, masz uprawnienia na B ale nie na motocykl lub na mniejszą pojemność motocykla a jedziesz większą:
Pierwsza i podstawowa rzecz to mandat, w tym wypadku 300 zł. Następnie roszczenia ubezpieczyciela wobec Ciebie, ponieważ wypłacił już poszkodowanemu odszkodowanie a teraz zabiera się za odzyskanie poniesionych kosztów od Ciebie. Jakie koszty? Nie da się opisać, może być 100zł (raczej nierealne że będzie tak nisko) a może być kilkanaście/kilkadziesiąt tysięcy - zależy co uszkodzisz w drugim pojeździe.
Przykład: wjeżdżasz w samochód, niszczysz jedynie drzwi ale ten w wyniku uderzenia skręca i wjeżdża pod kolejny w wyniku czego ma uszkodzone drzwi z obu stron pojazdu cały przód, dwa nadkola plus lampa i dodatkowy osprzęt w silniku, do tego drugi pojazd ma skasowany cały przód. Na nieszczęście w drugim samochodzie jechała matka z małym dzieckiem, do tego zupełnie niedoświadczona, zarówno jako matka jak i kierowca, nie zapięła fotelika prawidłowo, dziecko obrywa poduszką powietrzną. Na szczęście żyje ale ma pękniętą kość szczękową i złamany obojczyk, koszty leczenia dość drastycznie rosną. Podsumowanie: za całość płacisz od kilku do kilkudziesięciu tysięcy zł w zależności od marki pojazdów i ewentualnych komplikacji podczas leczenia dziecka.
Do tego dochodzi ewentualne postępowanie sądowe a wówczas dla sądu wyglądasz jakbyś siedział z transparentem "chcę iść do paki", dlatego że z Twojej winy i bez uprawnień, dodatkowo Cię to obciąża.
2. Nie Twoja wina, ale bez uprawnień - tu nie wiem jak jest z ubezpieczeniem, wypadałoby zadzwonić i dopytać, natomiast sąd nie obciąży Cię dodatkowo za brak uprawnień, ponieważ wyrok będzie oparty o kwestię winy a nie posiadanych uprawnień.
Ogólnie, Nitros5, naprawdę warto to przemyśleć. Wiem, co piszę, ponieważ w tym roku miałem dokładnie taki sam dylemat. Nie miałem zrobionej kat A a jedynie B. Najpierw kombinowałem z zakupem przerobionych sprzętów, bo 50ccm to jednak niewiele, jednak jak policzyłem ile mogę stracić w razie jakiegokolwiek nieszczęścia, to zdecydowałem się jednak na podejście do egzaminu. Spełniłem przy okazji swoje życiowe marzenie o zdobyciu kat A a dodatkowo, podczas jazdy, siedzenie nie pali mnie w cztery litery i nie sztywnieję, mijając policjantów

Jeżdżę na pełnym luzie z szerokim uśmiechem na gębie (ostatnio właśnie zauważyłem, że podświadomie, podczas jazdy mam na gębie banana, pewnie idiotycznie to musi wyglądać z boku ale to jest zupełnie niezależna reakcja organizmu)

Trzymam za Ciebie i Twoją decyzję kciuki, bo wiem ile kosztuje w takim przypadku podjęcie odpowiedzialnej decyzji:( Daj znać co ostatecznie postanowisz
foxmolder pisze:I w ogóle nie powinniśmy na forum udzielać porad typu, jak z 50 cm wycisnąć 100 KM. Bo to niebezpieczne dla pytającego, a w efekcie dla innych użytkowników drogi, w tym i dla Nas. Ale to tylko moje osobiste zdanie, bo ja i tam bym takiej rady nie udzielił, bo się nie znam na mechanice.
Zgadzam się w 100%. Co prawda zawsze powtarzam, że każdy sam decyduje o swoim życiu i ja nie mam prawa niczego nikomu ani narzucać ani bronić. Jednak też nie powinienem również przyczyniać się do sytuacji, w której poprzez moją poradę zagrożę bezpieczeństwu kolegi. Masz rację Foxie.