No to tak na początek. W dziewięć dni przejechałem 4293km z czego tylko w pierwszy dzień wyjazdu można powiedzieć, że nie padało. W prawdzie padało z samego rana i popołudniu przez chwilkę, ale udam, że tego nawet nie zauważyłem. Przez ten czas przejechałem przez Słowację, Węgry, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, Albanię, Kosowo w Serbii, Macedonię, Grecję, Bułgarię i Rumunię.
Ostatnie 1300km musiałem przejechać przy użyciu tylko trzech biegów 1, 3 i 4 bo 2 i 5 przed Sofją, przy zjeździe z autostrady zostały chyba doszczętnie zmielone.
Dużo by opowiadać, ale to po kolei przy fotkach. Była to już moja ostatnia taka wyprawa, bo chyba się starzeję i organizm nie wytrzymuje tego co w głowie siedzi. Mam nadzieję, że będą jeszcze jakieś rekreacyjne, krótkie weekendowe wypady z małą ilością kilometrów, ale hardkoru już nie będzie. Jelonka postaram się doprowadzić do stanu używalności, ale to dopiero w zimie, bo teraz mam inne pilne prace i wydatki.
Jeszcze paliwo, Jelonek pił jak smok, bo nie oszczędzałem na manetce i wypił 136,7L benzyny, co daje 3,18L/100km.
Kryszowi niestety nie dorównam.
