autor: tenegel dodano: 28 wrz 2014, 15:43
A ja jeszcze na moment wrócę do tych biegów... (sorki za rozgrzebywanie)
Próbowałem na Ravenie, ale wymagało to bardzo dobrego zgrania obrotów, próba zwykłej przegazówki nie była w stanie zapewnić płynnej i delikatnej zmiany. A na chama nie chciałem niczego wciskać. Najlepiej wychodziło, gdy utrzymywałem prędkość silnikiem ani nie hamując ani nie ciągnąc za bardzo, wtedy bieg wchodził przyjemnie.
Co innego w japończyku, tam biegi wchodzą bardzo ładnie i przyjemnie przy czym w dół z lekką przegazówką a do góry lekki nacisk na dźwignię zmiany biegów i lekkie na moment odpuszczenie gazu, bieg sam się zapinał. Zresztą w samochodzie, żeby dobrze wszedł bieg bez sprzęgła też trzeba było ładnie zgrać obroty inaczej zgrzyt straszliwy. Natomiast jeśli chodzi o zmianę biegów próbuję robić w ten sposób aby sprzęgło wciskać na bardzo krótko, już w momencie kiedy zaczynam delikatnie wywierać nacisk na dwignię zmiany biegów. Bieg zapisana się łatwo, delikatnie i przyjemnie. A stuknięcie kaskami.. cóż, jak leci się delikatnie to i tak nie ma problemu.
I jeszcze jedno. Nie każdy motocykl ma wyświetlacz zapiętego biegu. Przy sprzęgle i przy trochę za dużej prędkości wbicie 1 skutkuje nieprzyjemnym stuknięciem. Bez sprzęgła można po czymś takim zaliczyć glebę stosunkowo łatwo, a nawet jeśli dużo latamy to czasami można się o tej jeden bieg w jakiejś nieco krytycznej sytuacji pomylić. Mnie na kursie doszkalającym uczyli, że sprzęgła używać właśnie na bardzo krótko, filmów na YT cała masa. Bezpieczniej. Da się bez sprzęgła, ale po to ono jest, żeby nieco zmniejszyć obciążenia skrzyni biegów.
A, i jeszcze jedno odnośnie hamowania. Całkowicie się zgadzam z tym, że najpierw delikatnie, potem mocno, a na koniec najlepiej jeszcze chwilę delikatnie (celem ustabilizowania motocykla). Ale to jest jeszcze ważniejsze w czasie jazdy na mokro. O ile na sucho pierwsza faza ma docisnąć moto do asfaltu i zwiększyć powierzchnię, którą opona kontaktuje się z podłożem (lepsza przyczepność mechaniczna), o tyle w czasie deszczu pierwsze lekkie hamowanie ma na celu osuszyć klocki hamulcowe. Tylko trzeba to robić z naprawdę sensownym wyprzedzeniem, przewidując zdarzenia drogowe. Bo mokre klocki nie zapewniają w zasadzie żadnego hamowania, ślizgają się mocno. My nie czujemy skutków działania hamulców więc dociskamy mocniej. W chwilę potem klocki są suche i uzyskują normalny współczynnik tarcia dając skuteczne hamowanie. A to w warunkach ograniczonej przyczepności skutkuje zablokowanym kołem i... Szczególnie gdy nie ma ABSu. Osuszenie klocków wcześniej sprawi, że będziemy hamować z wyczuciem używając potrzebnej w danej chwili siły i mając choć trochę szans na uniknięcie zablokowania koła i gleby...
Teorię znać trzeba, bo wtedy świadomiej uczymy się panowania nad moto. Czujemy jego zachowanie i wiemy z czego wynika a to pomaga w kształtowaniu dobrych nawyków i przewidywaniu zachowania naszego sprzętu w różnych warunkach. A jak już znamy tę garść teoretycznych informacji to zostaje jeździć, jeździć, jeździć i jeździć.. ćwicząc w każdej możliwej chwili.
Pozdrawiam,
Marek
--
Marek
"Każdy złożony problem ma proste, błędne rozwiązanie"