close

Informacja dotycząca plików cookies
Informujemy, że używamy informacji zapisanych na urządzeniach końcowych użytkowników przy pomocy plików cookies, w celu dostosowania naszego serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Korzystanie z naszego serwisu internetowego oznacza, że użytkownik wyraża zgodę na ich zapisywanie.

W pogoni za słońcem

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: W pogoni za słońcem

Postautor: Jack dodano: 09 paź 2014, 16:34

Też czekam na relację:)
Romet Kadet 50 -> Romet Mińsk 125 -> Romet Soft 125 -> Romet R 250 -> Yamaha FJ 1200 A-> HONDA CBF 600 S
Awatar użytkownika
Jack
Klubowicz
 
Posty: 2324
Rejestracja: 15 cze 2012, 23:34
Lokalizacja: Podbeskidzie
Motocykl: Honda CBF 600 S
Płeć: mężczyzna
Wiek: 57

Re: W pogoni za słońcem

Postautor: Luca dodano: 10 paź 2014, 08:14

A wiecie ile to roboty i poświęconego czasu :swir:
Trochę mi sie nie chce, może jak pogoda się popsuje to się zawezmę ;)
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: W pogoni za słońcem

Postautor: LadyDragon dodano: 10 paź 2014, 09:36

Łukaszu, choć bardzo chcę przeczytać relację z Twej wyprawy, to za nic nie popsuję cudownej pogody za oknem :)
Dzięki tej pięknej aurze za oknem masz jeszcze mnóstwo czasu na opis wyprawy :)
Awatar użytkownika
LadyDragon
Klubowicz
 
Posty: 1478
Rejestracja: 15 sie 2011, 23:43
Lokalizacja: Głogów, dolnośląskie :)
Motocykl: plecaczek
Tel. kom.: 500721926
Płeć: kobieta
Wiek: 54

Re: W pogoni za słońcem

Postautor: Luca dodano: 21 paź 2014, 12:14

Jeśli ktoś jeszcze nie ma dosyć to są jeszcze filmiki:
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 10+Filmiki
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: W pogoni za słońcem

Postautor: Jack dodano: 22 paź 2014, 15:13

Fajne, obejrzałem z przyjemnością.
Romet Kadet 50 -> Romet Mińsk 125 -> Romet Soft 125 -> Romet R 250 -> Yamaha FJ 1200 A-> HONDA CBF 600 S
Awatar użytkownika
Jack
Klubowicz
 
Posty: 2324
Rejestracja: 15 cze 2012, 23:34
Lokalizacja: Podbeskidzie
Motocykl: Honda CBF 600 S
Płeć: mężczyzna
Wiek: 57

Re: W pogoni za słońcem

Postautor: Duszek dodano: 28 paź 2014, 17:22

Chciałam tylko przypomnieć, że od kilku dni jest już naprawdę brzydko!!!!
Luca- do pisania! Człowiek choćby poczytał noo, jak za oknem zimno, ciemno, szaro ;p
Awatar użytkownika
Duszek
Klubowicz
 
Posty: 345
Rejestracja: 13 sie 2008, 10:35
Lokalizacja: Kraków
Motocykl: Zipp-Romet-Bandit-Sztormiak
Tel. kom.: 501603480
Płeć: kobieta
Wiek: 44

Re: W pogoni za słońcem

Postautor: Luca dodano: 29 paź 2014, 11:45

Jakie brzydko u mnie jeszcze całkiem ładnie :D

P.S.
Dzięki za przypomnienie, ale na razie przywaliły mnie sprawy dnia codziennego i nie wyrabiam na zakrętach. Jak się sytuacja ustabilizuje to postaram się coś wycisnąć z klawiatury. ;)
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: W pogoni za słońcem

Postautor: DaJan dodano: 30 paź 2014, 05:33

Szacun....było i jest fuul...dojechałeś.. :motor: -pozdro.
Największym przeciwnikiem marzeń jest portfel.
Awatar użytkownika
DaJan
Klubowicz
 
Posty: 1519
Rejestracja: 30 sie 2009, 10:58
Lokalizacja: Krosno
Motocykl: Keeway Cruiser 250V-Romet R150
Tel. kom.: 511429521
Płeć: mężczyzna
Komunikator: 5789859
Wiek: 69

Re: W pogoni za słońcem

Postautor: Maciu56 dodano: 30 paź 2014, 10:56

"Luca"! Dzięki !!! :oklasky:
Awatar użytkownika
Maciu56
Sympatyk
 
Posty: 1308
Rejestracja: 19 lis 2013, 10:17
Lokalizacja: Warszawa (obecnie UK)
Motocykl: Była"Ziuta"...
Płeć: mężczyzna
Komunikator: Skype: maciu561
Wiek: 69

Re: W pogoni za słońcem

Postautor: Luca dodano: 06 lis 2014, 13:31

Ponoć najtrudniej zacząć.

W pogoni za słońcem 2014
Dzień pierwszy, sobota 30 sierpnia.

Miało być ,,W pogoni za słońcem”, czyli miałem się wygrzewać na słoneczku i ociekać słonym potem, a wyszło bardziej ,,Luca w krainie Deszczowców”, jak podsumował mnie jeden taki kolega motocyklista.
Zacznijmy jednak od początku, czyli, że było tak jak zawsze. Wszystko na ostatnią chwilę, urlop, ubezpieczenia, zakupy i gorączkowe nocne pakowanie. Oczywiście nowego namiotu i karimaty kupić nie zdążyłem. Mocowania w motocyklu na kuchenkę ,,Smiert turisty” też nie zrobiłem. Do jedzenia albo do ubrań ją przecież nie wsadzę, bo wszystko będzie czuć benzyną, więc znowu musiała zostać w domu.
W międzyczasie zdążyłam wymienić w połowie motocykla opony a dokładniej to jedną tylną.
Stara chińska opona Duro po przejechaniu czterdziestu trzech tysięcy kilometrów miała już dosyć. Przednia z resztą też, ale tylna jednak bardziej.
Przed wyjazdem nawiedziło mnie jakieś dziwne przeczucie, że tym razem coś się wydarzy i odżałowałem prawie 200zł na pakiet assistans. Niestety holowanie tylko do 150km, bo pakiet rozszerzony do 1000km jest w PZU tylko na samochody osobowe.
Brakło mi nocy i rano musiałem skończyć pakowanie. Wnoszę graty do garażu a tu niespodziewanie poranna mżawka pomaga mi się szybciej dobudzić.
A miało być tak pięknie. Powinienem się już wtedy dobrze zastanowić czy nie zmienić kierunku wyprawy.
Raven z plecaczkiem już na mnie czekają a ja dalej się guzdram z pakowaniem. Dopiero w okolicach dziewiątej udało mi się nacisnąć starter.
Jelonek ochoczo mruczy, no to jedziemy w stronę przygody.
Jeszcze tylko uściski z rodziną i Luca jedzie w nieznane, jak zawsze, zostawiając wszystkie małe rozrabiaki na głowie Babalucy.
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 800860.jpg

Droga mokra, dojeżdżam do pierwszego skrzyżowania, naciskam na tylny hamulec i tylne koło jedzie jak po maśle. Szybko odpuszczam i robię drugie podejście i drugi uślizg tylnego koła. O ja pierpapier, tak się nie da jechać, zaraz będę leżał.
Nowa opona a raczej nie nowa, tylko lekko używana, bo taką kupiłem chcąc przyoszczędzić, na mokrym się kompletnie nie trzyma. Stare, łyse Duro dużo lepiej się trzymało drogi a chińska Cheng Shin Tire jest delikatnie mówiąc do bani.
Niby mógłbym teraz zawrócić i pojechać do Kielc w poszukiwaniu markowej opony, ale nie.
Szkoda mi jednego dnia i kasy na nową oponę. Najwyżej jak się nie da jechać to w trasie coś znajdę i wymienię. Zawsze to jakaś dodatkowa przygoda będzie.
Muszę tylko bardzo, ale to bardzo uważać z tylnym hamulcem i z wykładaniem się na zakrętach też. Jeśli się coś stanie złego przez moje sknerstwo i głupotę to sobie tego nie wybaczę.
Dojechałem w końcu na stację Orlen, gdzie długi czas czekał już na mnie Raven ze swoim sympatycznym blond plecaczkiem. Raven właśnie kończył opróżniać termos z kawą, którego zapas przeznaczony był na całą podróż a nie na sam jej początek.
No cóż, dobrze, że zdążyłem zanim dno w termosie wyschło, bo potem to nie wiem co by było. Oczywiście tak sobie żartuję. Jak teraz czytacie to dzięki, że poczekaliście na mnie.
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 800859.jpg

Ruszyliśmy w stronę Krakowa. Razem zawsze raźniej. Asfalt miejscami zaczął wysychać, a przed Krakowem pokazało się nawet słoneczko.
Mało tego, zrobiło się tak ciepło, że musieliśmy się zatrzymać, by pozbyć się trochę cebulowych warstw. No tak jak Ogry to mają, czyli na cebulę.
Przez miasto przelecieliśmy błyskawicznie bus-pasem. Władze Krakowa na to pozwalają motocyklistom. Świetna sprawa, nikomu nie przeszkadzamy a jedzie się płynnie.
W Rabce przyszła pora na rozstanie, ja jadę na przejście graniczne w Chyżnym a moi towarzysze w stronę Zakopanego.
Smutno samemu, ale są też i dobre strony, mogę zatrzymywać się na siku gdzie mi się uwidzi.
Niechcąco po drodze zamordowałem piękną ważkę, ale co się stało to się nie odstanie i jadę dalej. Żyła jeszcze. Miała skręconą głowę i musiałem skrócić jej cierpienia.
Jestem coraz bliżej Tatr, niestety słabo je widać. Wszystko jest za chmurami.
Granicę przekroczyłem bez najmniejszego wysiłku. Schengen panie Schengen. Teraz to trzeba uważać z imprezowaniem, bo nie wiadomo, gdzie się człowiek obudzi. Dawniej to po dobrej balandze można było co najwyżej się obudzić nad morzem, albo u podnóża Tatr a teraz trzeba uważać, bo powrót do domu może nie być taki oczywisty.
Na Słowacji pogoda nadal dopisuje. Mimochodem przejechałem przez środek jakiegoś słowackiego skansenu, nawet nie przywiązując do tego większej uwagi.
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 800854.jpg

Tatry zostały gdzieś za plecami, ale przyroda nie znosi próżni i pojawiły się nowe górki i to całkiem niczego sobie.
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 800852.jpg

W brzuchu już trochę burczy, w końcu pora obiadowa się zbliża. Zająłem sobie w krzakach miejsce dla niepalących, by w spokoju spałaszować pyszne kanapki od Babalucy.
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 800850.jpg

Niestety jeść spokojnie się nie dało, bo co chwila musiałem wysoko podnosić lewą rękę.
W końcu to ostatnia sobota wakacji i każdy szanujący się motocyklista robi co może, żeby wsiąść na żelaznego rumaka i nałapać trochę wiatru we włosy.
Co chwila mija mnie jakieś bźźźiiii, źźiiuuu albo ulubione burburbur. Jest też trochę motocyklistów z Polski, jednak Słowacy też nie próżnują. Widać, że naród się dorabia, bo drogich i szybkich maszyn na słowackich blachach nie brakuje.
Reszta słowackich motocyklistów chyba kopie dzisiaj ziemniaki. Wjechałem w tereny rolnicze i tak jak u nas kiedyś rodzinnie kopało się ziemniaki tak nadal robi się to na Słowacji.
Dużo małych wąskich poletek z ziemniakami i na każdym z nich po jednej rodzinie słowackiej. Dziadkowie, rodzice, dzieci i pewnie jeszcze jakieś wujki i ciotki. Do tego jeszcze powyciągali różnego rodzaju traktorki samoróbki, na które wysypywali pełne ziemniaków koszyki. Były też te śmieszne ciągniczki, takie silnik dwa koła i dłuuga kierownica.
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 481394.JPG

Jak tym czymś można wejść w ostry zakręt to tego sobie nie wyobrażam? Niestety zdjęć nie zrobiłem, bo mi tak trochę głupio było stawać i robić ludziom zdjęcia, zwłaszcza, że na plecach mam napisane POLSKA. Jeszcze sobie Słowacy co o nas pomyślą, albo dostanę jakimś wielkim ziemniakiem po plecach.
Kilometry miło mijają. Droga wśród gór z mnóstwem zakrętów, czegóż chcieć więcej?
Na horyzoncie pojawił się jakiś zamek. Wygląda dziwnie znajomo. No tak, to przecież Oravski Hrad, pod którym byliśmy na WWS w 2008 roku. Wszystko zaczyna mi się przypominać. Droga do Dolnego Kubina też mi się cała przypomniała, tylko teraz jadę w przeciwnym kierunku. Ruch spory, ale jedzie się całkiem fajnie. W Dolnym Kubinie skręciłem na Rużomberok. Tędy jeszcze nie jechałem, nowe górki, nowy asfalt i już wystarczy, żebym zapomniał o całym Bożym świecie. Za Rużomberokiem robi się naprawdę fajnie, zaczynam się wspinać wężykiem w górę. Wjechałem do parku narodowego Velka Fatra. Chmur niestety przybywa i robi się jakoś tak chłodniej. Dojechałem na szczyt a tam pełno samochodów, autokarów i kurortów. Jak patrzę teraz na mapę to była to miejscowość Donovaly a może właściwie to bardziej miejsce Donovaly Rekreacna Oblast, cokolwiek by to znaczyło.
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 800847.jpg

Temperatura na drogowym termometrze pokazywała coś koło 15 stopni, to dlatego zacząłem odczuwać chłód. Zjazd w dół był szybki aż do momentu, gdy przystawił mnie sznurek samochodów jadących z autobusem na czele, ale to dobrze, bo kawałek dalej stała policja i namierzała wszystkich pośpieszalskich.
Minąłem miejscowość o ciekawej nazwie Motyćky a potem Stare Hory. Miałem nawet zrobić zdjęcie Starym Horom na wylocie, ale jakoś tak przegapiłem tablicę.
Tereny bardzo podobne do Bieszczad (choć nasze Bieszczady oczywiście są fajniejsze) i klimat też czuć, że górski. Słowacy nie próżnują i co kawałek przy drodze coś sprzedają a to grzyby, a to miód i mają coś jeszcze. Mają cućoredky brusnice. Najpierw myślałem, że to jakieś śliwki, bo tak dziwnie były namalowane, ale potem widziałem tablice, gdzie słowacki malarz bardziej się przyłożył i mnie olśniło. To nie śliwki tylko borówki, bo tak właśnie mówi się w Bieszczadach. Z resztą sam za czasów podstawówki biegałem po Bieszczadach ze specjalnym grzebieniem i ogołacałem krzaki z pysznych borówek. Potem zakazali tego procederu i przestałem zbierać. Gdzie indziej w Polsce mówi się na te pyszności leśne jagody, ale jesteśmy w górach to mówmy po góralsku, hej.
Za Banską Bystricą wpadłem na coś w rodzaju autostrady w kierunku miasta Zvolen.
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 800844.jpg

Rozpędziłem Jelonka tak do 120km/h i tak sobie monotonnie nawijamy kilometry.
W jednym miejscu w polach za siatką autostrady, zobaczyłem sporą gromadę ludzi, tak ze 400-500 osób. Wszędzie pola, nic nie ma i nagle jest kupa luda w jednym miejscu. Nie ma tam żadnej budki z piwem, czy czegokolwiek coby mogło przyciągnąć w takie miejsce, tylko ludzie i samochody, którymi przyjechali. Powyłazili z tych samochodów i sobie stoją.
Mało tego, patrzą się w moją stronę. Dziwni ci Słowacy, tak sobie wtedy pomyślałem i wtedy.
No właśnie i wtedy i wtedy nie miałem pojęcia co mnie czeka, ale w ułamku sekundy serce mi podeszło pod samo gardło.
Nigdy w życiu się tak nie przestraszyłem jak tego popołudnia. Mój umysł został niemalże zrestartowany. Doznałem na ułamek sekundy totalnej dezorientacji. Nie wiedziałem co się dzieje, czy nastąpił koniec świata, czy może meteoryt pierdyknął i zaraz tu wyginę jak dinozaury, czy właśnie porywa mnie UFO w niecnym celu? Co jak co, ale wykorzystywany przez ufików to nie chciałbym być.
Poczułem tuż nad sobą jakiś złowieszczy cień, potem był przeraźliwy huk, potem ziemia zadrżała a na końcu dostałem podmuch gorącego powietrza. Jelonem zatrzepotało, ale dzięki temu, że jechałem szybko, tor jazy po chwili sam powrócił do wcześniej obranego.
Gdybym jechał tak ze 40km na godzinę, to po prostu zdmuchnęło by mnie z drogi.
Już się pewnie domyślacie co to było. Tak był to odrzutowy samolot wojskowy a ci ludzie zebrani tłumnie na zwykłym polu po prostu podziwiali możliwości latającego sprzętu wojskowego. Były jakieś manewry, czy też pokazy lotnicze.
Tylko dlaczego pilot przeleciał mi dwa metry nad głową, przecież to niebezpieczne dla cywilów? Oczywiście pewnie tych metrów było sporo więcej, ale ja i tak doznałem szoku, jak mi niespodziewanie coś ogromnego i mega szybkiego przeleciało tuż nad głową.
Nie wiem, czy pilot źle coś obliczył, czy tak miało być, ale jak dostałem gorącym powietrzem chyba od silnika odrzutowego to mądre toto nie było.
Później startował kolejny samolot i kolejny, ale te już tak nisko nad autostradą nie przelatywały.
Chciałem gdzieś zjechać, by pooglądać to widowisko, ale na autostradzie nie bardzo jest gdzie. Zwolniłem do jakichś 80km/h i podziwiałem wyczyny maszyn odrzutowych.
Jakie to ma kopyto i możliwości. Było pikowanie w górę i w dół z jednoczesnym obracaniem wokół swojej osi i dopiero nad samą ziemią wyprowadzanie maszyny do lotu poziomego.
Było też wystrzeliwanie świecących rac, zamiast prawdziwych pocisków. Pojedynczo i seriami. Taka piekielna maszyna naprawdę może siać strach i zniszczenie.
Nigdy czegoś takiego nie widziałem w rzeczywistości. Na filmach w telewizorze a i owszem, ale to się nie umywa. Jak ci piloci panują nad tak szybkimi sprzętami, przecież to jest szybsze od ludzkiej myśli?
Dojechałem w końcu do zjazdu, ale tam policja zjazd zablokowała i muszę jechać dalej. Zjechałem na kolejnym zjeździe tylko, że było już dosyć daleko i na zdjęciach nic ciekawego mi nie wyszło. Długo nie stałem, bo za chwilę przestali latać, jednak kilka ciekawych akcji miałem okazję zobaczyć.
Po tym wszystkim musiałem trochę uspokoić moje rozkołatane serce i wdepnąłem na pyszny, słowacki kolac orechovy z kawusią.

http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 800842.jpg

Ręce przestały drżeć, zatem mogę spokojnie jechać dalej. Tak tylko profilaktycznie od czasu do czasu zerkam w górę, czy mnie coś nie śledzi.
Reszta drogi do granicy przebiegła w miarę spokojnie. Trafiłem jeszcze tylko na fajną wiejską potupankę.
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 800843.jpg

Trochę ludzi było ubranych regionalnie. Słowackie baby w swoje stroje ludowe a Cyganie w swoje i wszyscy się zgodnie razem bawili przy muzyce z harmonii i ludowym śpiewie.
Chłopy też się bawiły, ale bardziej tak przy piwie. Chwile postałem, posłuchałem wesołej muzyki i już mnie nie ma.
Jadę teraz na Śahy, ale nie po to by sobie zagrać partyjkę, tylko tam właśnie mam przekroczyć granicę.
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 800841.jpg

Granica jak to granica w UE, czyli prawie jej nie ma. Jadąc E77 szybko dojechałem do autostrady przed Budapesztem. BabaLuca znalazła mi w necie informacje na temat winiet i niestety motocykliści też płacą. Podobno Węgrzy mają teraz nowy system, który automatycznie sczytuje tablice rejestracyjne i sprawdza czy została wykupiona winieta.
Pytanie tylko, czy sczytuje od przodu, czy też od tyłu, no i czy Węgrzy z Polską mają podpisaną umowę o mandatach? Ryzykował niepotrzebnie nie będę, bo na razie mam czym zapłacić.
Na stacji benzynowej zalałem Jelonka do pełna i wyszło, że mam zapłacić 3534, czegoś tam na F. Łoo matko, toż to mojej wypłaty mi nie starczy nawet na jedno tankowanie.
Na szczęście złotówki lepiej stoją niż forinty i spokojnie starczyło.
Za winietkę e-matrica zapłaciłem coś koło 1500 forintów, czyli niecałe 20zł o ile pamiętam.
W Internecie w PZM tavel chcą za tą samą winietę 38zł, zatem lepiej kupować na miejscu.
Zanim wjechałem na obwodnicę Budapesztu zrobiło się ciemno. Obwodnica jest ogromna i fajna, bo szybko się jedzie. Do Budapesztu nie wjeżdżałem choć jest piękny zwłaszcza nocą. Swego czasu Ticem tam nieźle pobłądziłem i nie chciałbym teraz tego przerabiać ponownie.
Z obwodnicy M0 w zupełnych ciemnościach zjechałem na autostradę M6.
Niestety przegapiłem szukanie noclegu przed zmrokiem i teraz będę musiał się niepotrzebnie męczyć w ciemnościach.
Pierwszy zjazd z autostrady nietrafiony, bo zaludnienie duże. Drugi też, bo wjechałem w jakiś okręg przemysłowy. Dopiero za trzecim razem zjechałem do jakiejś węgierskiej wioski.
Okolica śmierdzi krowim łajnem, czyli jest dobrze. Trop właściwy, zatem podążam dalej.
Wioska ciągnie się i ciągnie bez końca. W nocy nie jest tak łatwo wypatrzeć dobre miejsce na nocleg, zwłaszcza jak się kompletnie nie zna terenu.
Dopiero po sześciu kilometrach skończył się teren wioskowy i zaczęły pola. Kawałek dalej znowu pojawiły się światełka kolejnej wioski, więc postanowiłem za wszelką cenę znaleźć coś tutaj. Wjechałem w polną drogę i z początku było nieźle, ale potem natrafiłem na błota i ogromną kałużę. Drugi Balaton, czy coś takiego. Strach wjeżdżać bo utopię całego Jelona. Tędy to tylko jakiś duży ciągnik przejedzie.
Wiele nie myśląc zawracam i szukam innych polnych dróg. Tym razem wjechałem w jakieś moczary. Dużo trzciny i zaczyna się robić miękko pod kołami.
Nic to, trzeba szukać dalej. W końcu jest całkiem sucha droga, trochę wyboista, ale dajemy z Jelonem radę. Dojechałem do jakiegoś opuszczonego budynku niedaleko lasu. Budynek nie nadaje się na nocleg, więc rozbiłem się obok.
Noc ciepła, gwiaździsta a wokoło pełno rozbrykanych świerszczy. Tak głośnego cykania jeszcze nie słyszałem. Normalnie aż w uszy szczypie.
Namiot rozbiłem przy latarce, powrzucałem graty, kolacyjka (reszta kanapek od mojej lubej), mycie ząbków i na dzisiaj to tyle.
Telefon do domu, czy wszystko z rodziną ok. i mogę spokojnie iść spać.
Dobranoc.

Podsumowanie dnia:
Przejechanych kilometrów : 589
Widzianych krajów: Polska, Słowacja, Węgry
Awarie: Skrzynia nadal na piątce wyje, ale ciągle jedzie.
http://chomikuj.pl/Luca/W+pogoni+za+slo ... 800839.JPG
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość