Bałkanica 2015

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: Bałkanica 2015

Postautor: krysz dodano: 20 lip 2015, 23:07

Dzień 2 Pradła - Balatonfured (H) 659 km
Rano kawa podana przez gospodarza, rzut oka na niebo,
Obrazek
żegnam się i startuję wg podpowiedzi Waldka w kierunku autostrady. Do Pyrzowic przeciskam się w poranno-poniedziałkowych korkach... a kiedy wskakuję już na autostradę kilometry szybko mijają. I dobrze, bo planuję dziś dotrzeć nad Balaton. W Czechach na pierwszej stacji szukam kantoru, niestety brak. Próbuję u kierowców ciężarówek dokupić euro... bez powodzenia. Wracam więc do Chałupek, w jednym kantorze euro, w innym jeszcze forinty (bo w pierwszym nie mają) i ruszam w kierunku Brna. Gdzieś w środkowych Czechach podjeżdżam pod dystrybutor i jak zwykle próbuję zatankować; niestety dystrybutor milczy... czekam z "pistoletem" w zbiorniku Cruisera. Po chwili przybiega chłopaczek i pokazuje na mój kask. Ano tak, coś słyszałem o nakazie zdejmowania kasków i kominiarek :)) Chłopak poszedł a paliwo nadal nie leci... co jest k..... znów biegnie w moją stronę; mam zsiąść z motocykla... nie, no teraz to już przegina. Pokazuje mi jeden ze znaków zakazu na dystrybutorze. Oj jest tych zakazów u pepików, a wśród nich zakaz tankowania na motocyklu.
Obrazek
No cóż - "kosa" w dół i zsiadam. Pompa ruszyła... Dopiero gdy przestawiłem moto na zatoczkę zauważam policyjny pojazd na wprost wejścia... od razu przypomina mi się mandat DaJana i Valdija. Ot, pepiki...
Dalsza droga nudna, wiadomo autostrada, ale nie mogę sobie pozwolić na opóźnienie. Na parkingu na Słowacji podchodzi do mnie kierowca TIR-a, pokazuje tatuaż z motocyklem. też jeździ. Serb, rozmawiamy po rosyjsku. Robimy sobie wzajemnie fotki przy motorku, obiecuję, że odwiedzę Serbię, ale nie w tym roku. Rozstajemy się jak starzy koledzy.
Obrazek
Autostrada, znów nuda, cykam więc fotki na lewo i prawo, żeby coś w ogóle robić :)) Bratysławę mijam sam nie wiem kiedy, wjeżdżam na Węgry, a tu budki jak przy wjeździe na autobahna, co prawda bez szlabanów, ale w ich miejscu stoi auto policyjne i gapią się w moją stronę. Trochę zły, bo planowałem bez winiety dolecieć do Gyor... cóż, trudno. Staję się lżejszy o 6 euro. Kwit na 10 dni, żeby przelecieć 90 km do Gyor... (więcej nie planuję tu jeździć po autostradach) :( .
Ruszam, kilometry lecą, a ja jadę drogą dwukierunkową, o żesz... może po siedmiu kilometrach dopiero zaczęła się dziurawa dwupasmówka. Na poboczu zauważam słupki z daszkami z rysunkiem błyskawicy, czyżby siatka pod napięciem? :))
Dalej do Balatonu znów nic ciekawego się nie dzieje... Kemping odnajduję bez problemów; szlaban, ochrona, biuro już nieczynne, ale portier wylicza, ile będzie mnie kosztować ta przyjemność. Hmm, nie mało, ale warunki spoko, więc ok. Po rozbiciu namiotu, kąpieli i popukaniu w ekran telefonu (jest wi-fi za free) idę na miasto po zakupy. Podstawa to piwo i pomidory, coś jeszcze do równego rachunku... i wracam nad Balaton... fajnie tu nawet. Połaziłem, wypijam piwo nad wodą, wcinam pizzę i wracam. Jeszcze jedno piwko na siedząco pod drzewem obok namiotu... jest cieplutko, przyjemnie, aż żal iść spać...
Obrazek
dzień 2 w galerii:
https://picasaweb.google.com/1159617999 ... directlink
"Nieważne jaki masz motocykl, ważne gdzie nim byłeś"
http://chomikuj.pl/krysz2/Podr*c3*b3*c5 ... uiser*27em
Awatar użytkownika
krysz
Klubowicz
 
Posty: 1570
Rejestracja: 21 cze 2011, 21:52
Lokalizacja: Łosice
Motocykl: Keeway Cruiser
Tel. kom.: 602433923
Płeć: mężczyzna

Re: Bałkanica 2015

Postautor: krysz dodano: 20 lip 2015, 23:20

Dzień 3 Balaton - Banja Luka (BiH) 319 km
Pogoda się rypie, już w nocy bębniło po namiocie, a gdy wstałem delikatnie kropiło. Nie ma na co czekać; szybka toaleta i jeszcze szybciej zwijam mokry namiot.Od razu ubieram kombinezon p/deszczowy i ochraniacze na buty... Podjeżdżam pod dyżurkę ochrony, panowie kierują mnie do biura. W recepcji pięć pań rozpoczyna pracę, jedna w końcu niechętnie zaczyna wypełniać formularz pobytu. Czekam cierpliwie w tym cebulowym stroju, zaczynam się pocić, ale trza być wytrwałym... do czasu, kiedy pyta o nr placu na którym stał namiot. Pokazuję palcem na planie kempingu, w którym miejscu m/w stał, ale to nie wystarcza, muszę podać dokładny nr. Naginam więc z buta w tym uniformie, coraz bardziej spocony i zły, żeby odczytać na miejscu... kiedy w końcu druk zostaje wypełniony, u następnej pani mam zapłacić,... doopa, w euro nie przyjmują... kartą? kartą tak. 4770 HUF za namiot to sporo. Szczęśliwy, wreszcie opuszczam kemping kierując się wzdłuż Balatonu na południe.
Obrazek
A kiedy to madziarskie morze znika z mojego pola widzenia deszcz jakby odpuszcza, za to zrywa sie wiatr... dobrze chociaż, że wieje w plecy. Stan dróg też się zmienia... na gorsze. Ta, południowa część tego kraju, jest znacznie biedniejsza. Za ostatnie forinty leję niecałe 4 litry benzyny na bardzo skromnej stacyjce i po chwili docieram do miasteczka Barcs, i jestem w Chorwacji...
Od razu jest jakoś weselej, czyściej. Wszędzie kolorowo od flag, kwiatów, prawie jak u Niemców.
Prawie sielanka, gdyby nie ten szalony wiatr. Więc tak sobie jadę pagórkowatym krajem rozglądając się (bo tu mnie jeszcze nie było :) ) aż widzę przy drodze chiński znak... nasi tu są? :))
Obrazek
zawracam, zostawiam moto na parkingu i idę zaspokoić ciekawość. Jakaś kalwaria, czy co? ani żywej duszy, tylko jakaś drewniana kaplica w głębi parku. Można tu odpocząć, a nawet się pomodlić. "Gospodarstvo Marosević" w m. Omanovac. Postanawiam zrobić tu sobie pauzę w podróży; w altanie robię kawę i kanapki, i wreszcie ściągam ten gumowany kombinezon.
Po posiłku wracam na trasę; czeka mnie jeszcze jedna granica. Im bliżej Bośni tym widoki smutniejsze - tu obrazy wojny jakby się zatrzymały. W wioskach mnóstwo opuszczonych domów ze śladami ostrzałów, mijany kościół, a raczej były kościół, na ścianach którego setki dziur po pociskach... to wszystko jest przygnębiające. Tu wieje grozą - jak napisze PiotrCuś.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
I z takimi widokami i w smutnym nastroju wjeżdżam do Bośni w m. Gradiska.
Pierwszy raz przekraczam granicę w takim chaosie... wjazd do budek celników odbywa się przez wąski mostek. Ruch pojazdów w obie strony, do tego auta osobowe wymieszane z ciężarówkami... dobrze, że jadę motocyklem. Sama odprawa idzie sprawnie; paszport, zielona karta i... witaj Bośnio! Na pierwszej stacji zajeżdżam w poszukiwaniu kantoru... kantorem okazuje się chłopak od nalewania benzyny. Rozmawia po niemiecku, co ułatwia transakcję. Otwiera saszetkę z pytaniem "ile"? niech będzie pięćdziesiąt. Dostaję 90 marek transferowych, nie wnikam korzystnie czy nie, dobrze, że mam tutejszą walutę. Pytam jeszcze czy motocykle płacą za autostradę? płacą 1 markę... taniocha. Dzień się kończy, trzeba pogonić... W Banja Luce "na światłach" ktoś obok zatrąbił, głowa w lewo i co widzę? lokales na Cruiserze, jeszcze tym na gaźniku. Jakoś staram się dać mu znać, żeby zjechał... pogadamy. Niestety, odkręcił manetkę i pognał... brak czasu czy ochoty? trudno. Zatrzymałem się sam, wyjąłem mapę, zrobiłem kilka fotek, wbiłem w nawigację Sarajewo...
Obrazek
i do przodu.
Obrazek
Opuszczając miasto zaczynam się rozglądać za noclegiem i jak na zawołanie po lewej tablica z napisem "Camp" jakby na mnie czekała. Ostre hamowanie, kierunek i już zjeżdżam nad rzekę. I już właściciel biegnie z deseczką, chyba nie będzie lał :)) , widocznie motocykliści już tu gościli... pomaga mi dobrze ustawić Cruiserka (żebym rano nie musiał szukać go w rzece) i zagaduje po Polsku. O w mordę... widząc moje zaskoczenie od razu tłumaczy; kiedyś jeździł na tirach, u nas był nie raz. To fajnie. Ustalamy cenę 5 euro za namiot i gospodarz znika. Po chwili wraca z butlą rakiji, ale pijemy tylko po jednym; ja rano ruszam w drogę, on musi do lekarza. Czy ma na sprzedaż? jak nie jak tak! ile? no, jedną. Litrówkę, za mały bagażnik. I znów gdzieś poszedł, a ja sobie usiadłem na tarasie z piwkiem (jeszcze znad Balatonu) w ręku (bo zrobiło się ciepło). Jednym poczęstowałem Bośniaka, bo trzy to o to jedno za dużo... ale nie pił na miejscu. Za to widząc, że nie śpieszę się z rozstawianiem namiotu zaproponował spanie w takiej blaszanej budzie jakie kiedyś montowanie były na ciężarówkach. Całkiem mi się to spodobało, gospodarz z grubsza uprzątnął bałagan, jeden materac zostawiając. A że w nocy pogryzły mnie pchły to co... jak przygoda to przygoda! Zresztą, spało się całkiem wygodnie. Obok szumiała rzeka Vrbas, gwiazdy świeciły... ale zanim poszedłem spać posiedziałem sobie nad tą rwącą wodą, nawet próbowałem robić selfie - marnie mi to szło... Dobranoc.
Album - dzień 3
https://picasaweb.google.com/1159617999 ... directlink
Ostatnio zmieniony 21 lip 2015, 00:18 przez krysz, łącznie zmieniany 2 razy
"Nieważne jaki masz motocykl, ważne gdzie nim byłeś"
http://chomikuj.pl/krysz2/Podr*c3*b3*c5 ... uiser*27em
Awatar użytkownika
krysz
Klubowicz
 
Posty: 1570
Rejestracja: 21 cze 2011, 21:52
Lokalizacja: Łosice
Motocykl: Keeway Cruiser
Tel. kom.: 602433923
Płeć: mężczyzna

Re: Bałkanica 2015

Postautor: krysz dodano: 20 lip 2015, 23:40

Dzień 4 Banja Luka - Mostar (BiH) przejechane 332 km
Budzik jak co dzień o szóstej wyrywa mnie ze snu... wychylam głowę na zewnątrz i ... przykra niespodzianka - pada.
Dobrze, że chociaż nie muszę zwijać mokrego namiotu. Nie ma też sensu czekać na poprawę pogody - całe niebo zakryte chmurami. Szybkie pakowanie i znów wpycham się w ten gumowany kombinezon, ochraniacze na buty... i ruszam piękną trasą wzdłuż rzeki Vrbas.
Obrazek
Trasa piękna, niesamowite widoki, za to asfalt beznadziejny; sfrezowany i to jakoś tak grubo. Deszcz leje, motorkiem rzuca na wszystkie strony i weź tu człowieku podziwiaj widoki... Po kilkudziesięciu kilometrach zaczynają boleć ręce od ciągłej walki o utrzymanie motocykla we właściwym kierunku jazdy :)) Po lewej stronie mam rzekę z jej bystrym nurtem, po prawej skały często wiszące nad głową, więc co raz zatrzymuję się, żeby porobić trochę zdjęć.
Obrazek
O robieniu fot w czasie jazdy tym razem muszę zapomnieć, trzymam tą kierę jak tonący brzytwę :)
Obrazek
Po jakimś czasie przejeżdżam na lewy brzeg, czyli rzekę mam teraz po prawej. I tak sunę aż dojeżdżam do kolumny samochodów. Pewnie mijanka - myślę, więc wskakuję na przeciwny pas i lecę. Nagle za zakrętem na "moim" pasie pojawia się jakaś zjawa... hamuję ostro przodem, koło się ślizga, podskakuje, z trudem udaje mi się utrzymać Cruisera w pozycji pionowej. Zjawą okazuje się policjant w płaszczu przeciwdeszczowym i jakimś foliowym worku na czapce. Zaskoczony jest nie mniej ode mnie... nim wykonał jakiekolwiek niemiłe mi gesty już grzecznie ustawiłem się za autem w kolumnie.
Po chwili odkryłem o co tu chodzi; na wzgórzu po lewej stoi świątynia a wokół masa ludzi (spr. w domu: cerkiew św. Ive). Po prawej na wielkim parkingu setki osobówek i kilkanaście autokarów... i ciągle na ten parking próbują wcisnąć się kolejne. Z obu stron zresztą. Policji od groma, wszyscy w tych płaszczach, próbują zapanować nad tym bajzlem. Poboczami idą piesi, niektórzy na bosaka, mimo, że leje deszcz i jest chłodno... pewnie taka pokuta. Gdy wreszcie mijam te tłumy, na skrzyżowaniu gps każe skręcić w lewo. Policjanci kierujący ruchem jakoś tak dziwnie na mnie patrzą, w końcu któryś machnął ręką dając mi przyzwolenie na jazdę.
Ucieszyłem się, pomimo, że droga pięła się stromo pod górę i siepało z nieba - skończył się frezowany asfalt! Mijam kolejne wioski, w którejś zauważam znak drogowy ostrzegający o kącie nachylenia jezdni wynoszący 17% !!! No kurczę, nieźle... drogą płynie rzeka, a tu takie podjazdy... ale dzielnie wspinam się dalej. Coraz wyżej, coraz wężej, coraz bardziej pusto... aż na drodze zostaję sam.
Jakiej drodze? to już nie droga, a kawałki asfaltu, po których płynie woda. Zawracam. Bardzo powoli, ostrożnie... a cyknę parę fotek, bo nikt mi nie uwierzy.
Obrazek
Obrazek
Pochyłość taka, że przednie koło muszę oprzeć o skarpę. Chyba jestem nienormalny; łażę po kostki w wodzie z aparatem, żeby zrobić kilka zdjęć... Zjeżdżam ostrożnie rozglądając się za miejscem, gdzie mógłbym wyciągnąć mapę i coś zadecydować. Gdy wreszcie zauważam stację a za nią taki pawilon przenośny, od razu się tam pakuję. Pod tym brezentem stoją stoły i ławy, kombinuję jak tu wjechać, ale już przybiega chłopak z obsługi i rozsuwa ławy robiąc mi miejsce. Ciekawe, czy w Polsce chciało by się komuś w deszcz biec pomóc jakiemuś motocykliście? No, chyba, że byłby też motonitą, chociaż to nie takie pewne.
Obrazek
Wchodzę na stację ociekający wodą, zamawiam kawę i wyciągam mapę. Chłopaka z obsługi pytam na migi (mówi tylko w ojczystym języku), gdzie to ja do cholery (wie ktoś jak na migi jest "cholera" :)) ) jestem? Jeździ palcem po mapie z posępną miną... w końcu pokazuje puste miejsce. No pięknie... na mojej mapie nie ma tej miejscowości, nie ma nawet drogi na którą wprowadziła mnie nawigacja (dopiero w domu googlowe mapy odkryły tajemnicę; wjechałem na drogę nr R413b). Dobra... zmiana planów. W nawigacji wbijam miasto Mostar - gps każe wracać nad rzekę Vrbas.
Wracam więc do skrzyżowania z policjantami, znów patrzą na mnie jak na wariata (deszcz nadal leje)... i kieruję się przez miasteczko Jajce.
Po pewnym czasie deszcz jakby daje za wygraną i mniej mnie polewa. I dobrze, bo mimo ochraniaczy w butach mam pełno wody i już trochę zmarzłem.
W Bugojno podjeżdżam na małej stacyjce do tankowania, odkręcam korek, a tu wokół otworu wlewowego pełno wody. Bośniak, gdy to zobaczył od razu ruszył do biura i po chwili już ręcznikami papierowymi wybiera wodę. Osuszył, zatankował, i jeszcze daje mi rabat: płacę 10 marek, mimo, że liczydło pokazywało 10,34. Znów wspominam naszych cepeeniarzy...
Obrazek
Gdy wreszcie docieram do Mostaru deszcz całkowicie ustaje. Bez problemu kwateruję się w motelu; gorąca kąpiel, pranie, suszenie...
Obrazek
Cruiser dostaje monitorowany garaż, i już zapominam o trudach dzisiejszego dnia. Ponieważ wyszło słoneczko szybko wskakuję na moto i ruszam na poszukiwanie słynnego kamiennego mostu na starym mieście. Żeby dostać się w ogóle do miasta trzeba przejechać na prawą stronę rzeki co czynię dopiero na tym pierwszym, północnym moście. Zostawiam Cruisera pod opieką parkingowego i z buta ruszam zwiedzać stary Mostar... Z lodem w jednym ręku, aparatem i kaskiem w drugim dochodzę do słynnego mostu. Robię mnóstwo zdjęć, inny biker robi też i mi... a co? :))
Obrazek
Obrazek
Po godzinie uderzam do pizzerii; głód daje znać :)) Do kawy tradycyjnie woda, pizza...
Jeszcze trochę kręcę się po starych uliczkach, kupuję naklejkę, za parkowanie bólę 5 marek i wracam do motelu. Z obawy czy w ogóle odnajdę ten "swój" motel zapominam po drodze kupić pomidory i browary... No to jeszcze raz na miasto i w sumie wyszło 20 km nakręcone po Mostarze... Kolacja, piwko, w tv mecz Argentyny z kimś tam (Messi oczywiście gra) i do wyrka. To był dzień pełen wrażeń, mimo, że wiele kilometrów nie przejechałem.
Album - dzień 4
https://picasaweb.google.com/1159617999 ... directlink
"Nieważne jaki masz motocykl, ważne gdzie nim byłeś"
http://chomikuj.pl/krysz2/Podr*c3*b3*c5 ... uiser*27em
Awatar użytkownika
krysz
Klubowicz
 
Posty: 1570
Rejestracja: 21 cze 2011, 21:52
Lokalizacja: Łosice
Motocykl: Keeway Cruiser
Tel. kom.: 602433923
Płeć: mężczyzna

Re: Bałkanica 2015

Postautor: Jack dodano: 21 lip 2015, 07:31

Świetna lektura, czekam na dalszy ciąg :D .
Romet Kadet 50 -> Romet Mińsk 125 -> Romet Soft 125 -> Romet R 250 -> Yamaha FJ 1200 A-> HONDA CBF 600 S
Awatar użytkownika
Jack
Klubowicz
 
Posty: 2324
Rejestracja: 15 cze 2012, 23:34
Lokalizacja: Podbeskidzie
Motocykl: Honda CBF 600 S
Płeć: mężczyzna
Wiek: 57

Re: Bałkanica 2015

Postautor: Luca dodano: 21 lip 2015, 08:48

Relacja się fajnie rozkręca, też czekam na jeszcze. :)
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Bałkanica 2015

Postautor: wydech dodano: 21 lip 2015, 11:22

czekamy , nie wiedziałem ze gdzieś są jeszcze w użyciu marki
Awatar użytkownika
wydech
Klubowicz
 
Posty: 1225
Rejestracja: 14 lis 2012, 20:09
Lokalizacja: okolice Torunia
Motocykl: TS 350+GSF 600
Płeć: mężczyzna
Wiek: 52

Re: Bałkanica 2015

Postautor: krysz dodano: 21 lip 2015, 16:48

... bo w życiu to trzeba mieć trochę szczęścia...
Dziś wziąłem się za przegląd cruisera "powyprawowy". Posprawdzałem, nasmarowałem, wyczyściłem, odpalam... a on zgasł. Ponawiam, trochę kręcę rozrusznikiem, aż poczułem zapach benzyny... pod motongiem mała kałuża... Szybki demontaż siedzeń, zbiornika i... jest winowajca.
Proszę bardzo. A mogła pęknąć gdzieś w górach w czasie deszczu...
Obrazek
I tak przy okazji; lusterka od Superlighta mają trochę dłuższe ramiona - i bardzo dobrze.
Obrazek
"Nieważne jaki masz motocykl, ważne gdzie nim byłeś"
http://chomikuj.pl/krysz2/Podr*c3*b3*c5 ... uiser*27em
Awatar użytkownika
krysz
Klubowicz
 
Posty: 1570
Rejestracja: 21 cze 2011, 21:52
Lokalizacja: Łosice
Motocykl: Keeway Cruiser
Tel. kom.: 602433923
Płeć: mężczyzna

Re: Bałkanica 2015

Postautor: Diabliczka dodano: 21 lip 2015, 18:56

wydech pisze:czekamy , nie wiedziałem ze gdzieś są jeszcze w użyciu marki


To są marki konwertybilne (bośniackie) :)
Awatar użytkownika
Diabliczka
Forumowicz
 
Posty: 78
Rejestracja: 22 mar 2015, 11:25
Lokalizacja: Wielkopolska
Motocykl: Junak 122 RS
Płeć: kobieta

Re: Bałkanica 2015

Postautor: Diabliczka dodano: 21 lip 2015, 19:03

Ech... Jak fajnie wraz z tą relacją wspomina się swoje podróże! Zwłaszcza, że niektóre miejsca są mi dobrze znane :) Czekam na dalszy ciąg.
Awatar użytkownika
Diabliczka
Forumowicz
 
Posty: 78
Rejestracja: 22 mar 2015, 11:25
Lokalizacja: Wielkopolska
Motocykl: Junak 122 RS
Płeć: kobieta

Re: Bałkanica 2015

Postautor: wydech dodano: 21 lip 2015, 19:08

Krysz miałeś farta,
Awatar użytkownika
wydech
Klubowicz
 
Posty: 1225
Rejestracja: 14 lis 2012, 20:09
Lokalizacja: okolice Torunia
Motocykl: TS 350+GSF 600
Płeć: mężczyzna
Wiek: 52

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość