Chiny, z Zachodu na Wschód

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Chiny, z Zachodu na Wschód

Postautor: beniamin82 dodano: 11 sty 2016, 16:23

Temat przeniesiony z działu dla klubowiczów, przeniesiony do forum otwartego za zgodą autora



Tekst ukaże się na motocykle-125.com.pl jak skończę jego tłumaczenie. Z tychże powodów chciałbym aby był dostępny tylko dla klubowiczy i symaptyków.
Ot taka pra-premiera dla wybranych.
Tekst udostępnił mi kolega mieszkający w chinach, który odbył tę piękną podróż wraz z żoną pochodzenia polskiego :-).
Jest zima, i wszyscy lubimy poczytać, może się spodoba coś egzotycznego?
W razie czego proszę o przesunięcie do wątku z wyprawami, ale z widocznością tylko dla klubowiczy i sympatyków.

Chiny z Zachodu na Wschód
Wygląda na to , że każdy kto przyjeżdża do Chin i chce podróżować, w końcu zaczyna mówić o Tybecie i jego stolicy Lhasie. Nie jesteśmy inni, ale w końcu zdecydowaliśmy się nie przejeżdżać Tybetu motocyklem. Zrobiliśmy to w tradycyjny sposób. Ale mimo wszystko chcieliśmy przeżyć dużą Chińską wyprawę motocyklową. Plan był prosty, wskakujemy w pociąg z Yantai, Shandong to Lhasy. Spędzamy kilka dni w Lhasie, innym pociągiem docieramy do Urumqi, Xinjiang, tam odbieramy nasz motocykl, nadany wcześniej i wracamy z Urumqi do Yantai. Mapa Baidu (Chiński klon Google Maps) pokazuje 4500 km. Wydawało się to wszystko dostatecznie proste, a jak było?

Przygotowania:
Pierwszą rzeczą do ogarnięcia było wysłanie motocykla do Urumqi. Nadanie motocykla było nudne i denerwujące, jednak nie takie trudne jak na Chińskie standardy. Szukałem możliwości nadania motocykla ciężarówką, pierwszą ofertę jaką otrzymałem to 4500元 (2400PLN). Oferujący usłyszał ode mnie wyraźne "Nie, dziękuję". Sprawdzałem też większych, krajowych przewoźników. Najtańsza oferta wynosiła 2300元 (1380PLN). Więc, udałem się na lokalną stację kolejową i zapytałem China Rail Express. Powiedziałem, że mój motocykl to 230-tka. Stwierdzili że to duża pojemnoć i opłata jest większa. Wagę potrzebną do obliczeń ustala się tam na podstawie pojemności silnika. Wysłanie motocykla o pojemności 230ccm (według nich 1ccm to 1kg) będzie kosztowało 1700元 (1020PLN) + ubezpieczenie. (1元 za każde 100元 wartości które chcesz ubezpieczyć). Przewoźnik kolejowy nie żądał aby motocykl był opakowany lub w stelażu transportowym. Wymagane było jedynie pozostawienie pustego baku oraz demontaż boxa z bagażnika. Box mógłby być wysłany razem z motocyklem, ale jego zawartość nie podlega ubezpieczeniu. Czas przewozu motocykla to 6-10dni.
Wróciłem więc na stację 10dni przed planowanym odbiorem motocykla z Urumqi. Jednak tym razem powiedziałem im że motocykl to 125tka. Pojemność silnika nie jest umieszczona w widocznym miejscu, za wyjątkiem małych literek na cylindrze, nad rurą wydechową. Na motocyklu mam co prawda napis JH-200GY (Jialing). Ale te numery zwykle nie mają wielkiego znaczenia. Za to 125 tka to standardowy motocykl w Chinach i nikt się nie zastanawia czy aby na pewno to 125-tka. Stosując taki drobny szacher-macher oszczędziłem 500元 (300PLN). Oczywiście w baku nie miałem ani kropli benzyny, jednak ten stary gruby gość który dyrygował wszystkimi młodszymi dookoła, musiał się czegoś uczepić. Musiałem kupić tani ręcznik, wsadzić go do baku kilka razy i pokazać, że jest suchy. Denerwujące ale nie trudne, prawda?
Razem z motocyklem wysłałem również nasze kaski, namiot oraz zbroję motocyklową.

Yantai to Lhasa
Obrazek
Wyruszyliśmy 28 Czerwca codziennym pociągiem z Yantai do Xian. Tam zostaliśmy na noc i złapaliśmy wczesny pociąg do Lhasy. Dobrze że można było odbyć tę podróż pociągiem. Powolne wzrost wysokości pozwala na łatwą aklimatyzację oraz umożliwia zobaczenie kraju. To ostatnie jest dla mnie szczególnie ważne gdy podróżuję. Skakanie z miejsca na miejsce samolotem zabiera wiele radości z "doświadczania" miejsca. Co leży za tą górą? Są tam jakieś zwierzęta? Jak mieszkają ludzie poza granicami miast? To niektóre z powodów dla których preferuje podróżowanie drogą. Z pociągu widzi się to wszystko. Linia kolejowa do Tybetu zaczyna się w Xining, gdzie wagony przyłącza się do lokomotywy z silnikiem diesla i rusza w kierunku jeziora Qinghai. Samo jezioro jest na wysokości na której nie ma już drzew. Za to wszędzie można zobaczyć Jaki. Widokiem dominującym są twardo wyglądające pagórki miejscami porośnięte zieloną trawą. Okazjonalnie można zobaczyć z daleka górę. W miarę zbliżania się do Tybetu, te góry wydają się być bliżej, można także zauważyć że pokryte są śniegiem. Wzdłuż lini gór widać niewielkie strumyki, nie widać jednak żadnych drzew. Chmury w Tybecie wydają się być bliżej niż gdziekolwiek indziej na świecie. Wyobraź sobie, że znajdujesz się trzy kilometry od ziemi, jak gdybyś znajdował się na latawcu, i spoglądasz na chmury. Podróż z Xian to Lhasy zajęła nam 36 godzin. Samo miasto znajduje się w dolinie, dużo niżej niż otoaczająca go wyżyna. Pałac Potala widoczny jest już z daleka gdyż stoi na małej górze. Z racji tego iż miał być to opis podróży motocyklowej, a Lhase zwiedzaliśmy nie korzystając z tego środka transportu, wrzucę jedynie kilka zdjęć i przejdę do opisu motocyklowej przygody.
Obrazek
Moja Żona i Ja przed pałacem Potala.
Obrazek
Kolacja koczowników. Tsampa (mąka jęczmienna z masłem jaka, na talerzu), Shaptrak (surowe mięso jaka). Shaptrak ma bardzo ciekawy smak, podobny do mielonej wołowiny (tatara). Shaptraka doprawiono miodem, octem oraz ostrą papryką.
Obrazek
Lokalna architektura
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Przełęcz na wysokości 5600 metrów. Wszędzie widać flagi modlitewne.
Obrazek

Nasza wycieczka do Lhasy była fajna, ale krótka, byliśmy tam tylko 3 dni. Mimo tak krótkiej wizyty widzieliśmy sporo Tybetańskiej kultury, nie tylko atrakcje turystyczne. Widzieliśmy jak mieszkają ludzie, spotkaliśmy też kilka miejscowych rodzin , to wszystko dzięki wynajętemu przewodnikowi. Dowiedzieliśmy się wszystkiego o weselach,rekreacji, życiu rodzinnym oraz pogrzebach. Od sprawy politycznych trzymaliśmy się jednak z daleka. Jeżeli miałbym jeszcze raz tam pojechać to nie jestem pewien czy chciałbym to zrobić motocyklem Tybet jest olbrzymi, i praktycznie wszędzie taki sam. Przejechanie Tybetu motocyklem to jak podróż po Wyoming. Wyoming jest ładne, ale proste drogi oraz niezmienny krajobraz powoduje że droga wydaje się dużo dłuższa.

Lhasa - Urumqi
6-8 Lipiec
Obrazek
Z Lhasy to Urumqi podróżowaliśmy pociągiem, zatrzymaliśmy się tylko na chwilkę w Xining aby przesiąść się do innego pociągu. Wybraliśmy wagony sypialne, bo podróż każdym z pociągów miała trwać 24 godziny. W Xining musieliśmy odebrać akumulator do naszego motocykla. To zakończenie całkiem długiego splotu wydarzeń zapoczątkowanych przy nadaniu motocykla pociągiem do Urumqi.  Wysyłając motocykl koleją nie mogłem zostawić w nim akumulatora, więc musiałem wysłać go osobno. Jednym z rozwiązań było wymontowanie akumulatora jeszcze przed dworcem kolejowym, ukrycie go w kufrze centralnym i dopchaniu motocykla do biura nadawczego, tyle że o tej możliwości pomyślałem gdy motocykl stał już przed biurem nadawczym. Moim następnym pomysłem było wzięcie akumulatora ze sobą do pociągu. Ten pomysł tylko pokazuje moją niewiedzę o Chińskich zasadach "bezpieczeństwa". Jeżeli zalany kwasem akumulator nie jest dopuszczony do przewozu wraz z motocyklem to zapewne nie będzie dozwolone zabranie go ze sobą do pociągu pasażerskiego. Więc, dwie godziny przed planowanym odjazdem naszego pociągu, stałem przy biurku ochrony pasażerów i przekonywałem ich o tym jak bardzo potrzebny jest mi ten akumulator i prosiłem aby pozwolili mi wziąć go do pociągu. Byłem spokojny i grzeczny, i cierpliwie tłumaczyłem pracownikom ochrony że, ie mogę kupić nowego akumulatora w Urumqi, ponieważ ta część jest nietypowa w moim Jialingu oraz  że nie mogę wysłać tego akumulatora do przyjaciela w Urumqi, gdyż nie mam tam żadnych przyjaciół. W końcu jednak z pomocą przyszli samo pracownicy ochrony, zorganizowali oni wysyłkę mojego akumulatora do biura ochrony kolei w Urumqi. Byłem im naprawdę bardzo wdzięczny że załatwili to jeszcze nim nasz pociąg odjechał.
W Urumqi, zostało tylko odnaleźć człowieka który ma mój akumulator i odebrać motocykl oraz pozostałe pakunki. Człowieka przechowującego akumulator znaleźliśmy bardzo szybko, wystarczyło zadzwonić i spotkać się w umówionym miejscu. Po odebraniu akumulatora, odebraliśmy motocykl. Przedstawiłem dowód nadania, wylegitymowałem się, zapłaciłem 90元 (54PLN) za 10dni przechowywania motocykla.
Gdy już mój Jialing pojawił się przed biurem, zapytałem o resztę rzeczy. Przesyłka z naszym namiotem, kaskami i ubraniem motocyklowym zaginęła. Pozwolono mi nawet wejść na magazyn i poszukać. Niestety nasze rzeczy się nie odnalazły. Powiedziano nam, że zadzwonią gdy coś znajdą, a mieli czego szukać. Sam namiot był ubezpieczony na 1500元 (900PLN).  Następnym problemem było to iż w naszym motocyklu nie mieliśmy paliwa.Zapytałem więc grupkę taksówkarzy, oczekujących na pasażerów, o najbliższą stację benzynową. Informacje od nich otrzymane były zatrważające. W Urumqi panuje bezwzględny zakaz tankowania motocykli. Jeden z taksówkarzy zgodził się jednak spuścić paliwo z własnego baku, za co policzył sobie czterokrotnie więcej niż kosztuje paliwo. Nie najgorsza cena jak za nielegalnie tankowane paliwo. Żeby dokładnie policzyć litry, korzystałem z butelki po wodzie. Oczywiście sytuacja w której dwóch białych "kradnie" paliwo z taksówki, tankując nielegalnie motocykl przyciągnęło niemały tłum. Całej sytuacji przyglądało się co najmniej 30 osób. A fakt iż dzieje się to naprzeciwko biura ochrony kolei było dla mnie dosyć stresujące. Pozostało szybko spakować nasze graty i bez kasków udać się do zarezerwowanego wcześniej hostelu. Dwie godziny później nasza przesyłka została jednak odnaleziona
Obrazek
Następnego dnia próbowaliśmy wyruszyć w trasę jak najszybciej się da, jednak umieszczenie naszych bagaży na motocyklu okazało się trudniejsze niż przypuszczaliśmy. Sam montaż kufra centralnego zajął nam godzinę. Opuściliśmy hostel około 10-tej rano. Pierwszym celem był zatłoczony bazar w Urumqi. Ulice były zapchane samochodami, a chodniki przechodniami, nie było miejsca na zaparkowanie motocykla. Podczas przejazdu przez bazar zaczepił nas łysy gość w obcisłej koszulce, machał do nas i krzyczał "HA LOU". Zwykle odbieram takie wołanie jako zły znak, ale ten człowiek przypominał mi mojego przyjaciela z Canady. Mężczyzna puszył się i wydzierał jak kogut, koniecznie chciał żebyśmy skorzystali z jego sklepu. W końcu uległem i zapytałem czy mogę zaparkować przed jego restauracją. Kilka minut zajęło zabezpieczenie wszystkich gratów na motocyklu. W restauracji człowieka-koguta zjedliśmy jagnięcinę na ryżu. Potrawa była tłusta i przypominała w smaku gotowaną baraninę.
Poniżej fotka naszego motocykla na tle rzeczonej restauracji, niestety właściciela nie udało się na fotce uwiecznić.
Obrazek

Oczywiście będąc w restauracji pilnowałem motocykla i bagaży. Wybitnie nie pasował do otoczenia, był jedynym motocyklem w okolicy. Jakiś człowiek z telefonem w ręku zatrzymał się w niedalekiej odległości od naszego motocykla. Usłyszałem kilka zdań: "cross"... "duży, dużo bagaży"..."wygląda na drogi". To wystarczyło mi aby wyobrazić sobie jak po naszym odejściu od motocykla ktoś podjedzie ciężarówką aby go ukraść. W mojej ocenie mieliśmy góra 20 minut, na obejrzenie bazaru zanim nasz motocykl znajdzie się w niebezpieczeństwie. Zdecydowaliśmy się więc na szybkie obejście bazaru, kupiliśmy trochę suszonych pomidorów oraz trochę rodzynek. Podczas przechadzki cały czas wyobrażałem sobie jak ktoś pakuje nasz motocykl na pakę swojej ciężarówki. Szybko wróciliśmy więc do motocykla i pojechaliśmy dalej.
C.D.N.
Obrazek
Awatar użytkownika
beniamin82
Zarząd KCM
 
Posty: 6749
Rejestracja: 21 cze 2009, 16:04
Lokalizacja: Zielina k.Krapkowic
Motocykl: Z125->Cruiser 250->BN251
Tel. kom.: 506177711
Płeć: mężczyzna
Wiek: 43

Re: Chiny, z Zachodu na Wschód

Postautor: beniamin82 dodano: 11 sty 2016, 18:59

Oczywiście tekst może być także widoczny dla kandydatów. Zapomniałem o tym.
Obrazek
Awatar użytkownika
beniamin82
Zarząd KCM
 
Posty: 6749
Rejestracja: 21 cze 2009, 16:04
Lokalizacja: Zielina k.Krapkowic
Motocykl: Z125->Cruiser 250->BN251
Tel. kom.: 506177711
Płeć: mężczyzna
Wiek: 43

Re: Chiny, z Zachodu na Wschód

Postautor: Arcon dodano: 11 sty 2016, 21:37

Beny, jak chcesz żeby tekst był niewidoczny dla forumowiczów, to musi zostać tam gdzie jest.
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

Re: Chiny, z Zachodu na Wschód

Postautor: beniamin82 dodano: 11 sty 2016, 22:05

Arcon pisze:Beny, jak chcesz żeby tekst był niewidoczny dla forumowiczów, to musi zostać tam gdzie jest.

Spoko, mi nie przeszkadza. Tylko potem Grzeno powie że to nie są sprawy klubowe... :-)


Po prostu nie mogę tego udostępnić publicznie przed publikacją na www.
Z drugiej strony tłumacze to po troszku, bez nacisku i terminu publikacji.
To pomyślałem że klubowiczom do poczytania na zimę mogę dać. Nikt chyba tego nie upubliczni...
Obrazek
Awatar użytkownika
beniamin82
Zarząd KCM
 
Posty: 6749
Rejestracja: 21 cze 2009, 16:04
Lokalizacja: Zielina k.Krapkowic
Motocykl: Z125->Cruiser 250->BN251
Tel. kom.: 506177711
Płeć: mężczyzna
Wiek: 43

Re: Chiny, z Zachodu na Wschód

Postautor: mlynaszz dodano: 11 sty 2016, 22:10

To jak już będziesz mógł to upublicznić, przeniesie się w odpowiednie miejsce i po problemie.
Awatar użytkownika
mlynaszz
Zarząd KCM
 
Posty: 3131
Rejestracja: 08 sie 2008, 07:22
Lokalizacja: Bydgoszcz
Motocykl: CHN->JP->I->GB->JP
Płeć: mężczyzna
Wiek: 51

Re: Chiny, z Zachodu na Wschód

Postautor: Grzeno dodano: 11 sty 2016, 22:44

beniamin82 pisze: Tylko potem Grzeno powie że to nie są sprawy klubowe... :-)

A są ?
Coś się tak czepił tej lodówki (pamiętliwa bestia) ;p
Charlej Chininson/V-Stromx2/VN-900/NC750X
Awatar użytkownika
Grzeno
Klubowicz
 
Posty: 1466
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:32
Lokalizacja: Gdańsk (na blachach) GD ....
Motocykl: CHARLEJ CHININSON/Vstrom/VN900
Tel. kom.: 792550845
Płeć: mężczyzna
Wiek: 44

Re: Chiny, z Zachodu na Wschód

Postautor: beniamin82 dodano: 11 sty 2016, 23:09

Grzeno, znasz mnie :-)
Z przymrużeniem oka... Po za tym przypuszczam że ogłoszenie znowu pójdzie w lato w tym dziale :-).

Życzę miłego czytania. Mam nadzieję że komuś się spodoba.
Obrazek
Awatar użytkownika
beniamin82
Zarząd KCM
 
Posty: 6749
Rejestracja: 21 cze 2009, 16:04
Lokalizacja: Zielina k.Krapkowic
Motocykl: Z125->Cruiser 250->BN251
Tel. kom.: 506177711
Płeć: mężczyzna
Wiek: 43

Re: Chiny, z Zachodu na Wschód

Postautor: beniamin82 dodano: 12 sty 2016, 14:27

W drodze do Muzeum Xinjiang zatrzymał nas policjant. Sytaucja jakich wiele, przed nami korek na skrzyżowaniu, więc przebiliśmy się motocyklem pod samą sygnalizację świetlną, a tam...łatwo nas było zatrzymać. Policjant wyjaśnił, że w Urumqi, panuje całkowity zakaz poruszania się motocyklami i musimy natychmiast opuścić miasto. Wytłumaczyłem mu że właśnie taki mamy zamiar. Pozwolił na jechać dalej. Na następnym skrzyżowaniu jednak złapał nas następny policjant, tym razem jednak nie było już tak miło. Pan policjant krzycząc kazał nam zsiąść z motocykla, skrupulatnie sprawdził nasze dokumenty po czym nakazał natychmiastowe opuszczenie miasta. Od tego momentu nie podjeżdżałem już jako pierwszy do świateł, starałem się też jechać zawsze środkowym pasem, tak aby być otoczonym z każdej strony przez samochodu. Często chowałem się za ciężarówkami lub autobusami. Takie posunięcie pozwoliło uniknąć nam kilku kolejnych kontroli.
Dotarcie do prowincjonalnego muzeum okazało się nie możliwe. Na drodze dojazdowej trwały roboty drogowe, ulica była zamknięta dla ruchu. Zostawiliśmy motocykl w okolicach muzeum i poszliśmy pieszo. Muzeum miało być podobno otwarte, ale przez godzinę nie znaleźliśmy wejścia. Poddaliśmy się w końcu i pojechaliśmy szukać pola namiotowego "Dolina Motyli" polecanego przez przewodniki internetowe. Na miejscy jednak okazało się, że w miejscu pola namiotowego jest poligon wojskowy. Urumqi zaczęło wychodzić nam bokiem. Wjechaliśmy na obwodnicę która wyprowadziła nas poza obręb miasta. Tam mogliśmy wybrać kontynuowanie podróży płatną autostradą (Gaosu) lub bezpłatną Państwową. Wybraliśmy bezpłatną, ruch który tam panował pozwalał na podróżowanie z predkością około 60km/h. Po pewnym czasie natrafiliśmy na korek. W zasadzie trasa była tylko zakorkowana w jednym kierunku. Pomyślałem tylko że to przecież nie Kanada, i ruszyłem do przodu pustym pasem. Przyczyną zatrzymanego ruchu, nie był wypadek ani roboty drogowe. Nic z tych rzeczy. Tamowanie ruchu było spowodowane przez grupę pieszych próbujących ominąć stojący na drugim pasie pojazd. Dalsza podróż tego dnia była przepiękna. Zatrzymaliśmy się jedynie na tankowanie, już poza regionem Urumqi. Na napotkanej stacji paliw można było kupić paliwo do motocykla, ale nie można było tankować bezpośrednio z dystrybutora. Motocykl musieliśmy zaparkować w oddaleniu 100m i nosić paliwo dostępnymi na stacji garnkami.
Jadąc dalej mijaliśmy całe pola wiatraków. Nie było to zaskoczeniem, ponieważ od godziny 11 wiał dosyć silny wiatr, uspokoił się dopiero kilka godzin po zachodzie słońca.

Obrazek
Obrazek
Obrazek"

Na Baidu Maps, znaleźliśmy pole namiotowe zwane "Południowym Pastwiskiem" jednak gdy dojechaliśmy  na miejsce okazało że i to pole nie istnieje. Wjechaliśmy więc 30km w głąb pustyni.  Kierowałem się na widoczną z daleka przełęcz między górami, zdawało się że będzie można tamtędy przejechać. Obozowisko rozbiliśmy w ślepo kończącej się dolinie.


Obrazek

Obrazek

Obrazek
Obrazek

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nadszedł czas na kilka godzin relaksu, zrobienie zapisków z dnia, oraz małą kolacje. Suszone bataty, trochę krakersów i suszone paluszko mięsne, które smakowały jak surowe orzeszki ziemne. Zasnąłem jeszcze przed zmrokiem. Obudził mnie chłód nocy, wcisnąłem się więc w śpiwór i wtedy to usłyszałem. Był to głośny i hałaśliwy pisk. Brzmiało jak rozgniewany pudel. Zdecydowanie takie odgłosy mogło wydawać tylko dzikie zwierzę.
Andrea, obudziła się natychmiast
"Co to było"
"Nie wiem"
Słuchaliśmy jeszcze przez kilka minut. Szczekanie było coraz głośniejsze i przenikliwe. Zwierzę zamilkło na około 10sek po czym ponownie zaczęło szczekać. Tym razem było już całkiem blisko.
"Czy to może być Wilk?" Zapytała Andrea
"Brzmi jakby było mniejsze od Wilka. Może Kojot?"
"Myślisz że wie że tutaj jesteśmy?"
"Zdecydowanie wie że tutaj jesteśmy"
Odgłosy szczekania były coraz bliższe. Zaczałem zastanawiać się nad zaistniałą sytuacją. "Jeżeli to Kojot i chciałby nas zaatakować to prawdopodobnie starałby się podejść nas bezgłośnie. Na pewno chce nas wystraszyć, poszczeka trochę i odejdzie. Szczekanie oznacza, że uważa że w okolicy nie ma nic większego od niego. "  Uspokoiwszy sumienie, wcisnąłem się głębiej w śpiwór i zasnąłe,
Andrea była jednak bardziej strachliwa ode mnie.
Obudziła mnie chwilkę później:
"To coś powąchało moją stopę"
"Co??"
"Słyszałam kroki, a potem poczułam jakiś pyszczek na mojej stopie"
"Ok.."
Wróciłem zatem do spania. Niem wiem czy Andrea w ogóle spała tej nocy. Ja wyspałem się za to bardzo dobrze, i byłem gotowy na następny długi dzień w podróży.

Droga wyjazdowa z obozowiska, w kierunku asfaltu
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
beniamin82
Zarząd KCM
 
Posty: 6749
Rejestracja: 21 cze 2009, 16:04
Lokalizacja: Zielina k.Krapkowic
Motocykl: Z125->Cruiser 250->BN251
Tel. kom.: 506177711
Płeć: mężczyzna
Wiek: 43

Re: Chiny, z Zachodu na Wschód

Postautor: beniamin82 dodano: 12 sty 2016, 21:28

Turpan -  9-11 Lipiec
Obrazek

W dalszą drogę wyruszyliśy około 9 rano. Było chłodniej niż przypuszczałem, ale już można było odczuć nadchodzący upał. Droga Asfaltowa przebiegała przez pola na których budowane były kolejne elektrownie wiatrowe. Budowa przebiegała dużo szybciej niż mogłoby się wydawać. Cała masa ciężarówek załadowanych częściami do wiatraków stała w szeregu i czekała na swoją kolej. Części były ściągane z ciężarówek dźwigiem. Pół kilometra dalej, kolejna brygada pracowników wylewała fundamenty pod kolejne wiatraki. Podczas jazdy, zacząłem słyszeć piszczenie z okolic tylnego koło. Pomyślałem że to mogą być łożyska, ale po nasmarowaniu łańcucha piski ustały.  Zatrzymaliśmy się w miejscowości nazwanej przez Chińczyków Salt Lake City,  na późne śniadanie, okazało się że zamówiliśmy dwa razy więcej jedzenia niż potrafiliśmy zjeść. Zapakowaliśmy resztki porcji na dalszą drogę. Podczas dalszej podróży zauważyłem, iż jedna z bocznych sakw zaczęła dotykać tłumika i lekko się nadtopiła, a druga zaczęła ocierać o tylną oponę. Związałem obie sakwy dodatkową liną ze sobą, którą umocowałem na tylnym kufrze. Droga z Salt Lake City była wspaniała, cicha, nowa z totalnie perfekcyjnym asfaltem. Prowadziła przez spokojne wsie, wśród nawadnianych pół uprawnych, po jakimś czasie łączyła się z płatną drogą prowadzącą przez przełęcz do depresji Turpan. Poranny chłód całkowicie ustąpił jak tylko wjechaliśmy do depresji Turpan. Byliśmy teraz 1500 m niżej niż rano.




Gdy zjechaliśmy z przełęczy, musiałem podjechać do stanowiska poboru opłat. Nie musiałem płacić, pomachali że mam jechać dalej. Tak samo policjant mierzący prędkość zaraz za bramkami kazał jechać dalej.

Warto tutaj wspomnieć o płatnych drogach, zwanych Gaosus od firmy która nimi administruje. Na  autostradzie między Urumqi a Hami,  co jakiś czas spotyka się znaki zakazu jazdy motocykli. Jednak na wjazdach i wyjazdach nie ma punktów poboru opłat. Punkty takie są rozmieszczone co 150km. Na tych punktach przepuszczano nas bez opłat. Spotkaliśmy też innych motocyklistów którzy potwierdzali że oni też nie mieli nieprzyjemności. Policja która mierzy prędkość pilnuje tylko aby po tej drodze prędkość pojazdu nie była niższa niż 60km/h. Przy 80km/h inni uczestnicy ruchu zaczynają cię traktować jak normalnego uczestnika ruchu.

Depresja Turpan jest płaska. Temperatura w słońcu osiąga 45-48 stopni Celcjusza. To powoduje że masz wrażenie że cały czas stoisz przed olbrzymią suszarką do włosów. Odczuwalny też jest wiatr, który zawsze wieje ze wschodu na zachód. Momentami prędkość wiatru była równa prędkości naszego motocykla. To było wariackie uczucie gdy słyszałem dzwięk silnika i opon bez charakterystycznego świstu. Otworzyłem szybkę w kasku, i ściągnąłem, okulary przeciwsłoneczne. Nie czułem żadnego wiatru na mojej twarzy. Wiatr ten jest jednak również zdradliwy, można się o tym przekonać przy każdej zmianie kierunku drogi. W krytycznych miejscach są umieszczone oczywiście znaki o silnych bocznych podmuchach wiatru, a dla tych którzy nie ufają znakom  w newralgicznych miejscach umieszczono sygnalizatory wiatru.

Na tym etapie podróży zaczęły nas boleć tyłki. Gorąco oczywiście jeszcze pogarszało komfort podróży. Nie są mi obce długie przeloty na motocyklu, jednak moja żona nie jest do takich przyzwyczjona. Nawet poszerzona kanapa nie wystarczyła do komfortowego podróżowania. Bądź co bądź, nasz motocykl to motocykl typu off-road i jako taki nie będzie komfortowy w dalekich podróżach. Zatrzymywaliśmy się co 45 minut na 10 minutowe przerwy.

Przybycie do Turpan było miłe. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, na której nie musieliśmy tankować dzbankami, czy garnkami, dostaliśmy też za darmo zimnej wody, a nawet mogliśmy posiedzieć pod klimatyzacją.  Na półce zobaczyłem olej, nie zastanawiając się długo kupiłem go...co było błędem z mojej strony. Gdy kupujesz litr oleju za 17 yuanów (10PLN), może nie uszkodzi on twojego silnika, jednak cały czas będziesz się tego obawiał. Lepiej było kupić litr oleju z logiem shela za 50yuanów (30PLN) i nie martwić sie w trasie. Zaraz po wizycie na niesamowitej, przyjaznej stacji benzynowej udaliśmy się do warszaty samochodowego po drugiej stronie ulicy. Zapytałem czy mogę u nich wymienić olej, zgodzili się pomóc. Poźniej dorobili mi jeszcze kawałek metalowej podpórki, żeby nasz bagaż nie stykał się już więcej z tłumikem. Pomogli też nasmarować łożyska kół. Za całą pomoc policzyli tylko 30 yuanów (18PLN). Bardzo przyjaźni ludzie. Zaczynałem coraz bardziej lubić Ugurów, zamieszkujących region Turpan.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
beniamin82
Zarząd KCM
 
Posty: 6749
Rejestracja: 21 cze 2009, 16:04
Lokalizacja: Zielina k.Krapkowic
Motocykl: Z125->Cruiser 250->BN251
Tel. kom.: 506177711
Płeć: mężczyzna
Wiek: 43

Re: Chiny, z Zachodu na Wschód

Postautor: beniamin82 dodano: 12 sty 2016, 22:35

Po wizycie w warsztacie mieliśmy ochotę zobaczyć coś interesującego. Zatrzymaliśmy się więc na poboczu i studiowaliśmy mapę. Niedaleko było muzeum. W międzyczasie podszedł do nas mężczyzna, powiedział "hi". Użycie słowa "hi" jest duże lepsze niż "HA LOU" ponieważ oznacza iż osoba z którą mamy do czynienia zna więcej niż jedno słowo po angielsku. Mężczyzna mówił dosyć dobrze po Angielsku. Wytłumaczył nam że ma kilka motocykli  a jego ulubionym jest Yamaha 600 Street (*w chinach duże pojemności są szalenie drogie). Pytanie o to jakie ma jeszcze inne motocykle, zbył milczeniem. Mówił że pracuje dorywczo jako archeolog na pobliskich ruinach. Z jego znajomością języka angielskiego wydawało się to prawdopodobne. Zaprosił nas nawet na obiad, ale ta propozycja zmartwiła Andreę. Naczytała się mnóstwa historii o ludziach którzy zapraszają cię na bogatą kolację i zostawiają z ogromnym rachunkiem do zapłacenia. Odmówiliśmy więc. Ugur odpowiedział tylko,że nie jest Talibem.

Podziękowaliśmy za rozmowę i pożegnaliśmy się. Był naprawdę przyjazny, ale było w nim coś co mówiło mi żeby mu nie ufać. Być może ominęła nas okazja na poznanie prawdziwego tubylca, być może obiad z nim byłby wspaniały. Mogłoby być jednak również tak że stracilibyśmy motocykl i wszystkie nasze rzeczy. tego nigdy się nie dowiemy. Część mnie żałuje że wybraliśmy bezpieczne wyjście z sytuacji, a inna cześć daje mi do zrozumienia żebym się tym nie przejmował.

Następnym przystankiem było muzeum, wstęp był darmowy. Zwiedzanie zajęło nam 3 godziny. W muzeum znajdowała się bardzo bogata ekspozycja dotycząca historii regionu Tarpan oraz wystawa unikalnych Turpańskich dinozaurów, całkowicie odmiennych od tego co widywałem w muzeach Ameryki Północnej. Były tutaj duże, wyglądające jak słonie, zwierzęta z kłami na kształt łopat, wyrastającymi z dolnej szczęki. Skrzyżowania nosorożca, niedźwiedzia i konia. W zasadzie same dziwne dla mnie stworzenia. Na najwyższym piętrze znajdowała się duża wystawa mumii. Przez to iż w tym regionie panuje niska wilgotność przez cały rok, każde ciało zakopane w ziemi staje się mumią. Do zobaczenia było w sumie 10 mumii. Wystawa była bardzo interesująca.

Mumie!
Obrazek
Dinozaury
Obrazek
Niesamowite, wysuszone buty.
Obrazek
Zwariowany biały Lew-Potwór!
Obrazek
Mieliśmy jeszcze resztki z późnego śniadania, więc zaraz po zwiedzaniu zaczęliśmy szukać miejsca na obóz. Znaleźliśmy dosyć dobre miejsce na namiot na obrzeżach miasta, niedaleko jeziora w pobliżu drzew. Gdy zabraliśmy się za rozbijanie obozu zaczął wiać silny wiatr. Ciężko było rozbić w takich warunkach namiot, jedno z nas musiało siedzieć od strony wiatru podczas gdy drugie musiało samodzielnie rozstawić cały namiot.

Ogólnie w okolicy było dosyć cicho. Kilku ludzi spacerowało w niedalekiej odległości, ale nie byli nami zainteresowani. To nawet dobrze, czego dowiemy się podczas następnego rozbijania obozu. W pobliskim jeziorze, w brunatnej stojącej wodzie, kąpały się dzieci pod nadzorem swoich rodziców. Nie podchodziłem blisko, ale po odgłosach wydawało się że uwielbiają się pluskać. Skończyłem zapiski z dnia dzisiejszego i położyłem się spać.

Obrazek

Tak szybko jak wskoczyłem do namiotu, tak też szybko z niego uciekłem. W namiocie było co najmniej 45 stopni. Ziemia wydawała się mieć 50-60 stopni. Zmierzchało się i powietrze zaczynało być nieco chłodniejsze, ciepły wiatr również powoli się uspokajał. Czekaliśmy do 11 wieczór, siedząc tylko w bieliźnie, z nadzieją że się choć trochę ochłodzi. Nic z tego, grunt nie chciał się schłodzić, a namiot pozostawał szalenie gorący. Obudziłem się o wschodzie słońca, około 7 rano, byłem nagi, cały zlany potem, a połowa mnie łącznie z jajkami wystawała z namiotu...byłem wdzięczny że nikt o tej porze nie wybrał się na przechadzkę.

Spakowaliśmy się i przyrzekliśmy sobie nigdy więcej nie nocować w namiocie w Turpanie. Byliśmy tak zmęczeni, że postanowiliśmy o 7 rano poszukać hotelu. Niestety wszystkie hotele jedno i dwu gwiazdkowe nie przyjmowały obcokrajowców. Co oznaczało iż najtańszy pokój dla obcokrajowca oznaczał koszt 180 Yuanów (108PLN). Po tym jak piąty hotel odmówił nam noclegu tylko z powodu tego że jesteśmy obcokrajowcami, znaleźliśmy hostel. Ten hostel mogę z czystym sumieniem polecić. Nazywa się Dap International Youth Hostel. Właściciel płynnie mówił po Angielsku i był ekstremalnie przyjazny. Motocykl został zaparkowany wewnątrz hostelu z dala od słońca i upału. Marzyliśmy tylko o prysznicu.

Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
beniamin82
Zarząd KCM
 
Posty: 6749
Rejestracja: 21 cze 2009, 16:04
Lokalizacja: Zielina k.Krapkowic
Motocykl: Z125->Cruiser 250->BN251
Tel. kom.: 506177711
Płeć: mężczyzna
Wiek: 43

Następna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości