Zakarpacie 2015

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: Zakarpacie 2015

Postautor: waludi dodano: 26 sty 2016, 13:44

czytamy, czytamy i czekamy na ciąg dalszy
Awatar użytkownika
waludi
Klubowicz
 
Posty: 1277
Rejestracja: 01 sty 2014, 15:38
Lokalizacja: Zabrze, Pradła w Jurze
Motocykl: romet r150, honda shadow VT600
Tel. kom.: 507922411
Płeć: mężczyzna
Wiek: 63

Re: Zakarpacie 2015

Postautor: jacek.rc dodano: 26 sty 2016, 13:59

Luca ,jest git ,ja też jestem raczej dziki ,ale Tobie to nikt nie dorówna :oklasky: .Czuć ten klimat ,chociaż wydaje mi się ,że to takie surowe twarde tereny ,osobiście bardziej lubię bardziej finezyjne okoliczności natury ,ale o gustach... :D .
Show Must Go On
Awatar użytkownika
jacek.rc
Forumowicz
 
Posty: 2315
Rejestracja: 16 sie 2012, 22:36
Lokalizacja: Wodzisław Śląski
Motocykl: KSL ,Cruiser ,VT-750,ADV -250
Płeć: mężczyzna

Re: Zakarpacie 2015

Postautor: Arcon dodano: 26 sty 2016, 14:37

Oczywiście, że czytamy :oklasky:
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

Re: Zakarpacie 2015

Postautor: Maciu56 dodano: 26 sty 2016, 16:19

Oj, czytamy! Szczególnie dla mnie to temat bardzo bliski ponieważ cztery lata mieszkałem na Ukrainie , z racji pracy. Pamiętam te klimatu. Jak widzę niewiele się zmieniło... :)
Awatar użytkownika
Maciu56
Sympatyk
 
Posty: 1308
Rejestracja: 19 lis 2013, 10:17
Lokalizacja: Warszawa (obecnie UK)
Motocykl: Była"Ziuta"...
Płeć: mężczyzna
Komunikator: Skype: maciu561
Wiek: 69

Re: Zakarpacie 2015

Postautor: Luca dodano: 26 sty 2016, 16:53

Maciu56 pisze: Szczególnie dla mnie to temat bardzo bliski ponieważ cztery lata mieszkałem na Ukrainie , z racji pracy.

A w jakim rejonie Ukrainy byłeś i co ciekawego tam robiłeś (o ile można wiedzieć) ?
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Zakarpacie 2015

Postautor: Dyziek76 dodano: 26 sty 2016, 22:24

Zakarpacie, Besarabia, Krym... Dlugo wymieniac. Jezdze tam od blisko 20 lat. Nadal zachwycam sie pieknem tego kraju
Awatar użytkownika
Dyziek76
Forumowicz
 
Posty: 379
Rejestracja: 09 lip 2015, 15:12
Lokalizacja: Warszawa
Motocykl: Romet Soft 125
Płeć: mężczyzna
Wiek: 49

Re: Zakarpacie 2015

Postautor: Dyziek76 dodano: 27 sty 2016, 09:33

Sa tanie bilety lotnicze do Lwowa. Dzis kupilem na marzec na weekend (3dni) za 569 pln Lotem. Bardzo lubie to miasto. Polecam
Awatar użytkownika
Dyziek76
Forumowicz
 
Posty: 379
Rejestracja: 09 lip 2015, 15:12
Lokalizacja: Warszawa
Motocykl: Romet Soft 125
Płeć: mężczyzna
Wiek: 49

Re: Zakarpacie 2015

Postautor: Luca dodano: 27 sty 2016, 10:36

Dyziek76 pisze:Zakarpacie, Besarabia, Krym...

No na Krym to raczej teraz już nie pojedziemy.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Zakarpacie 2015

Postautor: Luca dodano: 27 sty 2016, 15:34

c.d.
Na Ukrainie mają dziwne zwyczaje. Jeśli na czymś leży kartonowe pudełko to znaczy, że to coś jest do sprzedania. Ciekawe, czy za Jelona by zamienił?
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 617492.jpg

W miasteczkach też są dziwne zwyczaje, bo targ jest prowadzony przy najgłówniejszej ulicy. Można kupić tam wszystko, samochody, ubrania, zwierzęta domowe, czy też coś z kowalstwa artystycznego.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 613510.jpg

Przy drodze można też kupić pociachaną świnię, ale nie polecam. Jest gorący dzień, mięso leży na słońcu i wydziela woń do której przylatują gromadnie tysiące much. Straciłem apetyt i nic mięsnego już dzisiaj nie przełknę.
Droga nawet fajnie ucieka pod kołami, ruch niewielki a okolica ciekawa. Uciąłem sobie nawet małą pogawędkę z panem, który sam zbudował sobie ciężarówkę z kawałków traktora i czegoś tam jeszcze. Podkreślał, że to jest diesel i był z tego niezmiernie dumny.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 610114.jpg

Po przejechaniu miasteczka Tereswa odbiłem na prawo na drogę nr T0728. Droga żółta, czyli nie jakaś tam boczna dróżka, tylko droga główna, łącząca wiele miejscowości.
Na początku asfalt był niczego sobie, niewiele różnił się od tego z ukraińskich dróg krajowych, ale już po kilkunastu kilometrach pojawiły się dziury.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 609148.jpg

Na początku mi to wcale nie przeszkadzało a wręcz nadawało smaczku, lokalnemu kolorytowi. Malownicze wioski i wioseczki mijałem sobie powolutku i podziwiałem.
Wszystko tu było inne niż u nas i było przez to interesujące. Pojazdy też mnie fascynowały.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 609146.jpg

Wiekowe i wysłużone samochody ciężarowe, nadal tutaj zarabiają na chleb. U nas kiedyś też takie jeździły, ale teraz już od dawna takich się nie widuje.
Zatrzymałem się przy jakimś lokalnym sklepiku i zjadłem sobie drugie śniadanie. Trochę też ochłodziłem się ukraińskimi lodami, bo dzień robił się upalny a przy niskiej prędkości chłodzenia praktycznie nie było. Jakaś staruszka mnie wypatrzyła i przybiegła prosić o małe wspomożenie. Oczywiście dałem jakieś drobniaki i babcia rozradowana pobiegła od razu do sklepu. W ogóle to była bardzo zdziwiona, że cokolwiek dostała ode mnie. Wyglądała jednak na taką lekko upośledzoną umysłowo, bo pod sklepem zaczęła gadać sama do siebie.
Pora ruszać dalej. Staram się przyśpieszyć nieco tempa, ale się nie bardzo daje, bo dziur w jezdni sukcesywnie przybywa.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 609018.jpg

Zaczyna mnie to trochę męczyć, bo ileż można wpatrywać się w drogę i machać tą kierownicą? Wystarczy, że się na chwilę zagapię i już jest łup w jakieś dziurze.
Ta droga to była chyba jeszcze za czasów ZSRR zrobiona i nie remontowana do dnia dzisiejszego. Stan się tylko pogarsza i nikt z tym nic nie robi. Do tego jeszcze ten upał i tumany kurzu wzbijane przez jadące pojazdy.
Jednak się myliłem. Dojechałem do jakiegoś miasteczka i wjechałem na drogę niemalże bez dziur. Kawałek dalej okazało się dlaczego. Jednak naprawiają tą drogę. Jeden robotnik chodził z wiaderkiem roztopionej smoły i wlewał po kolei do każdej z dziur. Potem drugi pracownik jechał z taczką wypełnioną drobnym kamyczkiem lub z drugim wiaderkiem i wsypywał ten kamyczek do zasmołowanej dziury. Po czym uklepywał łopatą swoje dzieło. Podczas zabiegu przywracania drogi do czasów swojej świetności, odbywał się normalny ruch uliczny i nie zawsze pan z taczką zdążył wsypać kamyczek do dziury, zanim jakieś koło samochodu nie wjechało w tą rozlaną smołę. Efekt był taki, że w upalny dzień koła samochodów rozciągnęły tą śmierdzącą i lepką smołę po całej jezdni.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 606049.jpg

Już sobie wyobrażałem jak potem godzinami będę siedział i usuwał tą ukraińską smołę z całego upapranego Jelona, ale na szczęście udało się tego uniknąć. Pobocze było na tyle szerokie, że po piasku, po chodniku i udało mi się ominąć około dwukilometrowy odcinek smolistej drogi. Co kraj to obyczaj. Tubylcy i tak się pewnie cieszą, że ktoś im drogę łata.
Miasteczko się skończyło i połatany odcinek niestety też. Pora na plan B.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 606046.jpg

Upuszczam powietrza do niezbędnego minimum. Zostawiam zaledwie po jednej atmosferze w każdym z kół. Nauczony doświadczeniem z poprzedniego pobytu na Ukrainie, zabrałem ciśnieniomierz. Dziury w jezdni tak dają popalić, że od drogowych uderzeń bolą mnie już barki, łokcie i nadgarstki. Pląby w zębach też już się chyba obluzowały. Niestety teraz większość uderzeń kół o nierówności, będą opony musiały wziąć na siebie. Tylnej mi nie szkoda, ale przednią oponę mam nową i szkoda byłoby, gdyby pękła lub została podziurawiona. Jak będzie za mało powietrza to i aluminiowe felgi mogą się uszkodzić.
Mówi się trudno i jedzie się dalej. Komfort jazdy za to nieporównywalnie wzrósł. Teraz mogę nawet nieco przyspieszyć.
Denerwuje mnie tylko ten smar z łańcucha. Topi się na tym gorącu i mam zapaćkany motocykl do połowy. Do tego jeszcze świetnie łapie kurz z drogi i wizualnie łańcuch robi mi się coraz grubszy.
Niespodziewanie pojawił się nowiutki i pachnący asfalcik, gładziutki niczym stół. Poczułem się, jakby ktoś przede mną rozwinął mięciutki dywan. Nagle wszystko przestało się trząść i podskakiwać. No to rozpędzam maszynę, która płynie niczym łódka po bezwietrznym jeziorze a potem włączam czwórkę i znowu gaz i … i nadświetlnej, czyli piątki już nie zdążyłem zapiąć. Asfalt tak jak się pojawił tak nagle zniknął, jakby go ktoś obciął mieczem z Gwiezdnych Wojen.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 598158.jpg

Dopiero teraz się dowiedziałem co to znaczą ukraińskie drogowe dziury. Tutaj już nawet sami Ukraińcy jadą wolno, bo się po prostu inaczej nie da. Asfalt czasami jest a czasami wcale go nie ma, ale dziury zawsze są a nawet bym powiedział, że bardziej to są drogowe jamy.
Jest ich pełno i najczęściej są głębokie na kilkanaście centymetrów. Jak się patrzy na to z boku to jazda wygląda dosyć dziwnie, ponieważ panuje tylko jedna zasada, tzn. nie wpaść w jamę i jedzie się od lewej do prawej lub na odwrót. Droga jest szeroka, tak na oko ze dwa razy szersza niż przeciętna polska wiejska droga. Jeśli jedzie kilka pojazdów w jedną stronę to wygląda to niczym tańczący korowód kierowców, będących mocno pod wpływem procentów. Do tego wszystkiego każdy pojazd wzbija tumany kurzu i klimat robi się niezwykle nastrojowy. Jednym słowem trzeba to po prostu zobaczyć na własne oczy i posmakować. A i owszem posmakować też, bo tutejszy drogowy kurz ma swój niepowtarzalny smak. Od czasu do czasu muszę przepłukiwać gardło, jak mi już za głośno zaczyna zgrzytać żwirek między zębami. Co do smaku kurzu to jednak nie podejmę się opisania tych kulinarnych doznań.
Jeszcze tylko wspomnę o mijankach prawie na anglika. Gdy miałem wysyp dziur na całej jezdni a na lewej krawędzi drogi pojawiał się mały przesmyk to oczywiście jechałem totalnie lewą stroną. Samochód jadący z naprzeciwka miał taką samą sytuację i jechaliśmy obaj nie tą stroną co potrzeba i dopiero, gdy dojeżdżaliśmy do siebie, każdy z nas przypominał sobie, że tutaj obowiązuje ruch prawostronny i pośpiesznie wracaliśmy na swoje terytorium. Jednak zaraz po minięciu się każdy na nowo wyszukiwał najoptymalniejszy tor przejazdu, odpowiedni dla swojego pojazdu. Najgroźniej bywało, gdy przesmyk między dziurami był centralnie na środku drogi i oba pojazdy, jadące naprzeciwko rościły sobie do niego prawa. Wtedy każdy przybierał pokerową minę i trzymał przeciwnika w niepewności do ostatniej chwili. Tak w dwóch słowach to klasyczna jazda na czołówkę. Oczywiście wygrywał zawsze większy, choć może nie zawsze. Raz tak długo zwlekałem ze zjazdem z asfaltowego cypelka w stronę jam, że aż wielka ciężarówka z drzewem, jadąca wprost na mnie, się gwałtownie zatrzymała. Chciałem zjechać na inny cypelek, ale do tego potrzebowałem niebezpiecznie zbliżyć się do jadącej ciężarówki i mogło to wyglądać z punktu widzenia szofera, że jestem jakieś kamikadze i chińskim motocyklem chcę staranować wielką ciężarówę z drzewem.
Machnąłem ręką na przeprosiny i rozstaliśmy się w zgodzie.
Zmęczyła mnie ta survivalowa jazda przy czterdziestostopniowym upale. Wyprzedziłem wolno jadącą, starą ciężarówkę i zatrzymałem się nad malowniczą rzeką Tereswa, tak na mały odpoczynek.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 595788.jpg

Najchętniej to bym się położył w tej rzece, ale musiało mi wystarczyć wymoczenie tylko niektórych części ciała i tak była to niesamowita ulga w taki upał. Podczas napychania się kaloriami miałem rozrywkę w postaci wolno jadącej ciężarówki, którą kilkanaście minut temu wyprzedziłem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale kierowca był równie wiekowy jak ta ciężarówka i jechał niemalże na wolnych obrotach. Silnik diesla jak wjeżdżał w dziurę nieco przyśpieszał a jak wyjeżdżał z dziury to niemalże gasł dusząc się resztkami sił. Do tego jeszcze doszło modulowane wycie skrzyni biegów i tylnego mostu. Ciężarówka wydawała z siebie dźwięki jakby ją ktoś zarzynał. Czasem kierowca zmieniał nawet bieg i było słychać zgrzyt próbujących się zazębić zębatek i jechał dalej używając wolnych obrotów diesla. Jadłem, przełykałem, popijałem i słyszałem takie łuuu łuuu yyyy grrrrr łuuu łuuu yyyy zzzz grrrrr. Normalnie cud, że ten pojazd w ogóle jechał, ale jechał i nawet mnie dogonił.
Za kierownicą jechał jakiś uśmiechnięty dziadzio. Popatrzył na mnie, ja na niego i odjechał w siną dal. Jechał i jechał i jechał… Zanim zniknął mi z oczu, minęło kolejnych kilka minut.
Otrzepałem się z kurzu, dosiadłem Jelona i ruszyłem przed siebie. Teren zrobił się górzysty i piękny, niczym nasze Bieszczady, tylko znacznie bardziej dziki i niedostępny. Oczywiście po niespełna chwili, znowu wyprzedziłem ślimaczą ciężarówkę.
Kilka kilometrów dalej zatrzymałem się na małe fotografowanie, zapomnianej przez świat wioseczki.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 593973.jpg

Nagrałem nawet filmik jak ciężarówka załadowana drzewem do granic możliwości, wzbija tumany kurzu i cała wioseczka nagle znika za pyłową zasłoną.
Wydawało mi się, że w wiosce zabawiłem tylko chwilę a tu słyszę znajome łuuu łuuu yyyy grrrrr łuuu łuuu yyyy zzzz grrrrr.
Tak mnie to rozbawiło, że postanowiłem nie przepuścić tego i zaczekałem. Po czym odpaliłem komórkę i nagrałem filmik z szaleńczego, ślimaczego przejazdu. Dziadzio kierowca z szoferki się podejrzliwie na mnie patrzył co ja wyprawiam, ale niewzruszenie przemknął mi przed nosem. Przemknął to za wiele powiedziane. Śmiałem się sam do siebie, po czym ruszyłem dalej. Normalnie inny świat i to naprawdę inny. Samo to, że jestem na Ukrainie to już jest zupełnie inaczej niż u nas w Polsce, czy też na zachodzie Europy a jeszcze być na Ukrainie i Zakarpaciu to jeszcze bardziej zaściankowo a już na Ukrainie, Zakarpaciu i w dodatku na drodze do rezerwatu Synewyr to już jest istny zaścianek zaścianka.
Nie powiem, że mi się tu nie podoba, bo bym skłamał. Uwielbiam takie miejsca zapomniane przez wszystkich, których to miejsc nigdy wcześniej nie widziałem i w których kompletnie nie ma turystów.
Po raz trzeci wyprzedziłem znajomą ciężarówkę z pogodnym spidi-dziadziem w środku. Tym razem podczas manewru wyprzedzania, połączonego z jednoczesnym slalomem między dziurami, machnąłem dziadziowi na dowidzenia. Nie zauważyłem w lusterku, czy w szoferce mi odmachnął, ale na pewno zauważył moje pozdrowienie.
Południe już minęło, więc staram się przyśpieszyć, ale nie bardzo jest jak, bo droga stawia mi coraz to nowsze wyzwania terenowe. Na małych dziurach, które dotąd omijałem już się nawet nie skupiam, tylko moja koncentracja idzie na te większe z których mogę nie wyjść obronną ręką, a te małe po prostu same przelatują równo pod kołami.
Wszystko jest tutaj ciekawe, więc dosyć często zatrzymuję się na robienie fotek.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 593562.jpg

Ta cieżarówka na zdjęciu to nie jest ciężarówka dziadzia, ale też zapewne ciekawie jeździ. Ta dziadzia ma metalową szoferkę i budę z tyłu na kształt chłodni, czy czegoś takiego. Chociaż agregatu nie widziałem to pewnie jest to tylko blaszane pudło do przewożenia wszystkiego.
Na pograniczu lasu pojawiają się tajemnicze napisy, zatem pewnie zbliżam się do rezerwatu.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 593560.jpg

W miejscowości Ust-Czorna droga się rozwidliła. Lepsza nawierzchnia prowadziła w prawo a ta gorsza na wprost. Wydawało mi się, że powinienem jechać na wprost, ale pewny nie byłem to zasięgnąłem języka u napotkanego kierowcy Kraza.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 593554.jpg

Okazało się, że niestety muszę jechać tą gorszą nawierzchnią. Przy okazji ucięliśmy sobie z kierowcą małą pogawędkę. Przyznałem się, że mój ojciec też był zawodowym kierowcą i też jeździł ruskimi ciężarówkami a najdłużej Gazem. Były kiedyś u nas w Polszy Ziły i Gazy, bardzo podobne do siebie, tylko, że Ził był na ropę a Gaz na benzynę i palił jak smok.
Miło się gadało, ale do celu jeszcze kawałek to nie marnuję czasu, zwłaszcza, że upał w pełni i pot sam leje mi się ciurkiem po plecach.
Potem minąłem wioskę Ruską Mokrą a właściwie to Ruśką Mokrą i wjechałem do kolejnej wiochy Komsomolsk a właściwie to Komsomolśk, w której to wiosce asfalt wziął się był definitywnie skończył. Została tylko dziurawa, bita droga z zalegającymi tonami lotnego kurzu.
Byłem już mocno zmęczony i znużony taką jazdą, więc zamarzyła mi się chwila relaksu z pyszną kawą, gdzieś w cieniu. Język przyschnął mi do podniebienia a oczy same się sklejały. Może dlatego, że było w nich pełno kurzu a może po prostu rozpaczliwie potrzebowały solidnej dawki kofeiny.
Ku mojej radości wypatrzyłem na jednym z wiejskich budynków napis kafe. Napis ręcznie malowany cyrylicą z śmiesznym fy w środku. Takie dwie kuleczki i ogonek w środku to ruskie fy jak nic. Farba z napisu już schodziła, ale mi to w niczym nie przeszkadzało. Już niemalże czułem pyszną kawę w ustach.
Przed kafejką siedzą stuprocentowi panowie i sączą chłodne napoje wyskokowe a ja będę jak ta francuska paniusia w falbankach, pijąca kawę, trzymając filiżankę z dystyngowanie wyprostowanym małym palcem u ręki.
Tak pewnie tubylcy mnie postrzegali, jak wkraczałem do baru ubrany w czarne skóry z frędzelkami. No może frędzelków nie było, ale rzemyki na spodniach owszem.
Wszedłem do ciemnego pomieszczenia i od razu poczułem piwny zapach zaduchu barowego.
W środku było zupełnie pusto i ponuro. Nikt tu z własnej woli nie chce przebywać. Wszyscy wolą na świeżym powietrzu. Nawet barman sobie gdzieś poszedł i musiałem czekać.
Po chwili z zaplecza wytoczył się człowiek w klasycznym, umorusanym podkoszulku na ramiączka, z trudem opinającym klasyczny mięsień piwny.
Barman na mój widok szerzej otworzył oczy i szybko podszedł do lady.
Nie czekając od razu wywaliłem co mi leży na sercu:
- kawę poproszę, dużą i z mlekiem
- nie ma, odparł barman krótko i niewzruszenie
- jak to nie ma? Kawy nie ma? Przecież na ścianie pisze jak byk po rusku kafe?
- nie ma, usłyszałem jeszcze raz
- Osz kur…..miałem ochotę zakląć jak nigdy, ale że za granicą o kulturę języka ojczystego dbam to się w ostatniej chwili powstrzymałem.
Pić mi się chce jak ślimakowi na pustyni i kopa energii też potrzebuję a tu kawy brak.
Nagle dostałem olśnienia. Przypomniało mi się, że na Ukrainie mają coś takiego jak kwas chlebowy. No to nie czekając pytam barmana:
- a kwas jest?
- da, odpowiedział
- no to dawaj
- balszoj ?
- a balszoj, jak szaleć to szaleć.
Widzę jak barman bierze dużego, szklanego kufla, takiego jak do piwa i idzie z nim pod dystrybutor. Potem przekręca wajchę i leje do pełna, ciemno złocisty płyn z pianką. Widać, że chłodny, bo kufel od razu pokrył się rosą.
Co on do cholery robi, sobie pomyślałem? Piwa mi nalał? Przecież mam podpisaną krucjatę i nie mogę pić alkoholu. W prawdzie wyrzekłam się picia na terenie ojczyzny, ale jak urżnę się u sąsiadów to co to będzie za dobry przykład? Jeszcze mi się spodoba i będę jeździł za granicę po to, by się tylko napić.
Zapłaciłem siedem hrywien, czyli jakieś złoty trzydzieści, po czym wziąłem ten ciężki, niemalże litrowy kufel i wyszedłem na zewnątrz.
Wszyscy siedzący wlepili we mnie wzrok a ja zupełnie nie wiem co mam robić? Wyleje to piwo na ich oczach to dostanę po mordzie jak nic. Będzie, że mi zakarpackie piwo nie smakuje i się nijak nie wytłumaczę.
Iść z kuflem do kibla? Nawet nie wiem gdzie jest tu kibel? Tylko co sobie pomyślą jak pójdę do kibla z piwem? Pewnie, że nie chcę patrzeć na ich gęby i znowu w mordę dostanę jak nic.
Przecisnąłem się między gapiami i usiadłem za pustym stolikiem. Obserwują każdy mój ruch.
Czuję się, jakbym był pod obstrzałem. Postawiłem na stoliku kufel a obok niego kask. Bez walki się nie oddam, znaczy się nie poddam.
Wziąłem chłodny kufel do ręki i z pewną nieśmiałością przystawiłem do wyciągniętego dziubka, niczym francuska paniusia. Delikatnie zmoczyłem wargi próbując rozczaić jaki to ma smak? Pachnie trochę jak piwo, kolor i konsystencja jak piwo, ale smakuje tak trochę inaczej, tak bardziej subtelnie. No i najważniejsze, nie wyczuwam posmaku alkoholu, mimo, że normalnie to wyczuwam nawet najmniejsze ilości w słodyczach, czy potrawach.
Nie czekając zanurzyłem nos w pianie i pociągnąłem dużego łyka wprost na kubki smakowe.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 593550.jpg

No i teraz nie wiem jak to opisać. W tym miejscu, przy takim upale i zmęczeniu wymagającą jazdą, ten pierwszy łyk chłodnego i złocistego płynu, był niczym rozkosz niebiańska tu na ziemskim padole. Od razu całe moje ciało się rozluźniło i czekało na dalszą część płynnego relaksu. Wywaliłem nogi na wprost, pociągnąłem łapczywie, kilka kolejnych łyków, nie odrywając kufla od szczęki, po czym energicznie postawiłem kufel, oparłem się na siedzeniu i wyszczerzyłem zęby do zgromadzonych. Wszyscy w mgnieniu oka przestali się na mnie gapić i zajęli się swoimi kuflami.
Obtarłem pianę z wąsów i już spokojnie, nie nerwowo popijałem sobie po łyczku ten boski lekko gazowany napój. Czułem się teraz jak król świata i bezwstydnie rozkoszowałem się tą ulotną chwilą. Przypomniały mi się czasy, gdy siadywałem z kumplami po barach przy kuflu piwa. Tym razem jest jednak inaczej i chłodny kwas smakuje mi jak niebiański nektar. W Polsce kiedyś piłem kwas chlebowy z plastikowej butelki, ale to co wtedy piłem było wściekle słodkie i przypominało bardziej Coca-Colę. Tego ukraińskiego, nalanego wprost z dystrybutora, nie ma co nawet porównywać. Dlatego też byłem tak zaskoczony wyśmienitym, subtelnym smakiem i to tu na końcu świata w wiejskiej, ukraińskiej spelunie.
Zanim zdążyłem zobaczyć dno kufla, zaczęły się gatki z tubylcami. Interesowało ich kim jestem i co tu robie? Byli trochę zdziwieni, że jestem Polakiem. Twierdzili, że Węgrzy i Słowacy czasem tu bywają , ale Polaków to sobie tutaj nie przypominają. No i na takim motocyklu to jeszcze nikt tu nie był. Pewnie chodziło im o to, że armatura a nie jakiś cross.
Trochę niedowierzali, że to kitajec. U nich pełno kitajców, ale o pojemności tak od 125 do 200cc i wszystkie zdatne do jazdy w terenie. Dwa takie nawet stoją pod barem.
Nie czekając, rozłożyłem mapę i pokazuję, gdzie chcę jechać. Kręcą głowami coś tam mówię między sobą, po czym wszyscy wstali i podeszli do Jelona. Przyglądają się, zaglądają pod silnik i każdy jak jeden mąż, kręci głową i mówi:
- nie prejdiosz
- droga na Synewyr jest, ale tym nie prejdiosz, za niski.
Zaskoczyła mnie ta odpowiedź, ale się nie poddaję i pytam dlaczego to niby mam nie przejechać?
- no bo tam rieka i balszoje kamole.
Trochę im nie wierzę, więc pytam dalej jak tam dojechać? Mam jechać prosto jakieś siedem, osiem kilometrów a potem będzie szlaban i zaraz za szlabanem mam skręcić w lewo i cały czas prosto.
Na odchodnym postanowiłem zrobić kilka fotek tej nietuzinkowej wioseczce.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 435197.jpg

Większość domów to stare, drewniane budynki z wymienionym poszyciem dachowym na azbestowy eternit. Droga przez wieś Komsomolsk jak widać jest w stanie tragicznym. Dobrze, że jest sucho, bo po deszczu nie wyobrażam sobie tu jazdy. Wprawdzie drogowy kurz jest wszędzie i za każdym jadącym pojazdem wzbijają się tumany pyłu jak na pustyni, to i tak to lepsze od kleistego, śliskiego błocka.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 433619.jpg

Chłopaki przy barze obserwowali jak biegam z aparatem i w końcu jeden z nich nie wytrzymał i krzyczy:
- aaa naszu bandu to co?
- aaa waszu bandu to pewnie, że chętnie sfotografuje.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 433617.jpg

Już wcześniej chciałem im zrobić zdjęcie, ale trochę się krępowałem z propozycją a tu sami mi wskoczyli do aparatu. Pokazałem potem każdemu z nich jak wyszło na wyświetlaczu.
Z tyłu za ‘naszu bandu’ jest bar w którym piłem ten nieziemski kwas.
Pożegnałem się z towarzystwem i ruszyłem ku przygodzie. Jeszcze na odchodnym w żartach powiedziałem, że jak gdzieś utknę to tu wrócę na piechotę po pomoc.
Wszyscy mi odmachali i pełen optymizmu ruszyłem przed siebie. Ta nie prejdiosz, sobie pomyślałem. No zobaczymy. Nie wiedzą tego, czego ja wiem, że kiedyś wyjechałem na Col de Sommelier to co mi tam jakieś zakarpackie pagórki he he. Z resztą jak nie spróbuję to nie będę wiedział czy faktycznie Jelon nie da rady.
Tak się pocieszając, mozolnie pokonywałem tą zakurzoną drogę, omijając co większe doły. Jadę głównie na dwójce i niskich obrotach a czasami muszę zejść do jedynki, bo się inaczej nie da. Co jakiś czas zatrzymuje się, by zrobić fotkę i dać odpocząć zmęczonym górnym kończynom.
Zauważyłem, że ściany na sporej części domów mają ciekawy deseń. Przy bliższym poznaniu okazuje się, że jest to coś w rodzaju takich drewnianych płytek, misternie wykonanych i przymocowanych. Niektóre z biegiem lat niszczeją i odpadają, ale dzięki temu mogę zobaczyć w jaki sposób te ściany są zrobione.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 430091.jpg

Wioska na tym końcu świata okazuje się być całkiem sporą wiochą w której ludzi nie brakuje.
Wszyscy mnie bacznie obserwują jak przejeżdżam na moim lśniącym rumaku. Ja oczywiście odwdzięczam się tym samym i też ich obserwuję, jak żyją i czym się zajmują.
Jest raczej skromnie i biednie, bo większość żyje tu chyba z uprawy małych gospodarstw a reszta to pewnie z pracy w lesie. Mimo wszystko ludzie jacyś tacy uśmiechnięci, chętnie ze sobą rozmawiają i co najważniejsze nigdzie się nie śpieszą. Nawet na autobus się nie śpieszą, bo chyba tu takiego nie ma. Przynajmniej żadnego przystanku nie widziałem.
Dłuży mi się te siedem kilometrów i robię się coraz bardziej znużony tymi wybojami i upierdliwym pyłem drogowym, który przyprawi mnie o rychłe zapalenie spojówek. Na piasek między zębami i smak błota w ustach już mogę przymknąć oko. Wszystko jest dobrze, gdy nic z przeciwka nie jedzie, jednak gdy jedzie to przez chwilę najlepiej nie oddychać i nie otwierać oczu. Nie wiem jak na pustyni ludzie są w stanie oddychać podczas burzy piaskowej? Ja bym się chyba od razu udusił.
Minąłem kobietę, która zamiatała właśnie przed domem i zastanawiałem się po co ona to robi jak po przejechaniu jednej ciężarówki z drzewem, znowu będzie miała całe podwórko tak samo przykryte pyłem?
Widuję sporo chińskich motocykli przy domach. Raczej małe pojemności, ale większość przystosowana do trudnego terenu. Opony w kostkę, silnik wysoko umieszczony i mało który ma rejestrację. Milicja pewnie rzadko tutaj zagląda a jak już zaglądnie to pewnie wszyscy już wcześniej wiedzą, zanim dojedzie tu po tych dziurach.
Trafiają się też ciekawsze egzemplarze motocykli, takie co to już nie jedno widziały i przeżyły. Wygląda mi to na jeden z modeli sławetnego radzieckiego Iża.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 430087.jpg

Silnik pięknie pokryty pastą olejowo-kurzową i mocno pogięta rura od tłumika. Powinno mi to dać trochę do myślenia, ale jeszcze nie dało, jeszcze nie pora.
Spoglądam ciągle na licznik kilometrów i nie mogę się doczekać kiedy będzie te siedem kilometrów. W końcu siódmy kilometr się przekręcił a ja nadal nie widzę tego szlabanu. Jadę jednak wzdłuż rzeczki, więc chyba dobrze. Jeśli jest rzeczka to powinien w końcu być i most.
Okazało się, że musiałem przejechać prawie osiem kilometrów i w końcu zobaczyłem połamany zielono-biały szlaban.
Jeden cel osiągnięty, ale to jeszcze nie koniec. Zrobiłem sobie małą przerwę od machania kierownicą. Mostek przerósł moje oczekiwania. Okazało się, że są to dwie stalowe rury przerzucone na drugi brzeg i na tych rurach poukładano deski, tworząc prowizoryczny most a raczej kładkę dla pieszych, bo tak to na pierwszy rzut oka wyglądało.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 430073.jpg

Najpierw z pewną nieśmiałością, wszedłem na mostek pieszo. Kładka jak kładka, ale za to jaki widok, gdy się stanie na środku.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 430069.jpg

Tak jak widać, wioska Komsomolsk ciągnie się tak z dziesięć kilometrów wzdłuż drogi widocznej po lewej.
Tylko na chwilę zostawiłem Jelona samego a już nawiązuje nowe znajomości.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 429753.jpg

Ledo wjechałem na ten mostek a już jakiś gość krzyczy, żebym zawracał, bo nie prejdiosz.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 429330.jpg

Udałem, że go nie słyszę i przejechałem na drugi brzeg. Po drugiej stronie wjechałem na drogę, taką typowo polną. Powolutku wspinam się w górę. Jedzie się jak po polnej drodze, więc nie ma co opisywać. Dojechałem w końcu do rzeki o której mi mówili moi nowi znajomi spod baru. Na szczęście jest susza, dawno nie padało i stan wody jest minimalny.
Przygotowałem się na taką okazję i kupiłem sobie nówka wodołazy z Biedronki. Przy grzebaniu w Necie natknąłem się na opisy, że na Ukrainie nie wszędzie są mosty i czasem trzeba na drugą stronę przejechać przez rzekę.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 428551.jpg

No to pora zmienić swój wizerunek. Zrzuciłem z siebie ciężkie, okurzone buciory i cały skórzany, motocyklowy ubiór. Wciągnąłem letnie, krótkie spodenki i nówka wodołazy.
Od razu lepiej w tym upale, zwłaszcza, że dodatkowo panuje tu błogi cień.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 427807.jpg

Trochę mi zeszło z przytroczeniem porzuconych ciuchów do motocykla, ale się udało.
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 427112.jpg

Mogę śmiało ruszać. Odpaliłem Jelonka i ostrożnie zjechałem do rzeki. Oparłem się nogami o dno i poczułem jeszcze większą ulgę. Chłodna woda obmywała moje stopy, sprawiając mi niebywałą przyjemność. W sumie to mógłbym już tu tak zostać, ale nie, mój upór mówi, żeby jechać dalej. Pomału próbuję się przemieszczać na półsprzęgle, skacząc po kamiennym dnie.
No, ale zaraz, zaraz, gdzie jest drugi brzeg?
http://chomikuj.pl/Luca/Zakarpacie+2015 ... 426135.jpg

c.d.n.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Zakarpacie 2015

Postautor: waludi dodano: 27 sty 2016, 16:46

no i w najciekawszym miejscu przerwa w pisaniu
Awatar użytkownika
waludi
Klubowicz
 
Posty: 1277
Rejestracja: 01 sty 2014, 15:38
Lokalizacja: Zabrze, Pradła w Jurze
Motocykl: romet r150, honda shadow VT600
Tel. kom.: 507922411
Płeć: mężczyzna
Wiek: 63

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość