Niedziela, niedziela, i po niedzieli.
Ale co sobie polatałem to moje

Tym razem zrobiłem tylko 332 km, jak zwykle po Bieszczadach. Kolory już są, ale słońca nie było więc efektu też nie. Miejscami, od północnej, strony leżał już śnieg. I zimno było jak ch….a. Zmarzłem nieco.
Wycieczkę dzisiejszą zacząłem od jazdy do Przemyśla. Ale nie autostradą tylko starą czwórką. Motorek pogoniony jak należy. Większa część trasy pokonana na piątce. Szybkościowo to nawet do 110 doszedł, licznikowych oczywiście. Z Przemyśla przez Arłamów dotarłem do Ustrzyk. Ponieważ na tej trasie winkiel goni winkiel więc jazda tylko na 3 i 4. Szedł jak przysłowiowa burza. Dalej to Czarna, z postojem na obiadek. Później Nasiczne i serpentynki wetlińskie. Poszedłem po nich ostro, KSL’em nigdy bym się tak nie odważył. A tym, dlaczego nie. Nie było się za bardzo gdzie rozbujać więc większość trasy na 4 biegu. Dopiero za Baligrodem w kierunku Leska można było na 5 pogonić. Szybkościowo tak w granicach 100 km licznikowych. Wyprzedzanie w razie potrzeby nie sprawiało problemów. Jadąc z Leska do Zagórza jest do przeskoczenia spoooooory podjazd, długi i dość stromy. I tu mnie zaskoczył. Podjazd pokonałem na 4 biegu bez straty prędkości, a nawet przyspieszając lekko. Ciąg dalszy to monotonia, nie licząc wizyty na Orlenie w Sanoku. Apetyt to miał tym razem niezły. Wyszło 3,99L/100km. Sporo, ale myślę, że nie ma co się denerwować. Moto było na przeglądzie, kręciłem się też trochę w miejscu. Na przeglądzie przeregulowali nieco gaźnik i być może to też ma wpływ na zużycie paliwa. Być może jazda po górach na 3 i 4 też swoje zrobiła. A nie żałowałem mu gazu. Miałem jeszcze radochę na górce niebyleckiej, od strony Lutczy na Rzeszów. Zacząłem górkę na 5 biegu, w połowie redukcja na 4 i dalej jazda. A najciekawsze było to, że po drodze „łyknąłem” Seicento. Jego kierowca był chyba bardzo z tego powodu nieszczęśliwy. Do samego Rzeszowa próbował mnie dopaść i wyprzedzić. Nie dałem się!!!
A tak trochę informacji z obserwacji podczas jazdy. Jak wspomniałem, nastawy gaźnika zmienione, zobaczę jak będzie się sprawował i wtedy decyzja, zostają czy wracamy do poprzednich. Na biegach od 1 do 4 rozpędza się natychmiast po dodaniu gazu. Na 5 biegu też ale już ciut dłużej to trwa. Do setki dochodzi bez problemów. Nawet na 4 biegu dociągnąłem do niej. Żeby mu utrzymać te 6 tysi obrotów to trzeba się dość biegami namachać. Ale skrzynia pracuje bardziej płynnie. Zmiana biegów bezproblemowa, żeby zredukować wystarczy delikatnie trącić dźwignię i już. Nawet wbicie na luz nie sprawia mi już kłopotów, no prawie. Na 10 razy może ze dwa mi nie wyszło.
Co do gaźnika to dało się zauważyć szarpanie, na 4 i 5 biegu, przy zejściu do 5,5-6 tysi obrotów. Czyli ten zmieniony gaźnik też nie takie cudo, ale jak już wspominałem, wystarczy pompowanie delikatne manetką i po kłopocie.
Opony ma dobre, przynajmniej w moim mniemaniu. Dziś było zimno, a oponki dobrze się drogi trzymały. Dość powiedzieć, że zacząłem jeździć szybciej na winkielkach, które KSL’em pokonywałem z duszą na ramieniu i z dużo mniejszą prędkością. Wprawdzie „mistrzem kierownicy” nie jestem ale postęp widać.
Łańcuch już się nadaje do ponownej regulacji, jak mnie wkurzy to go zmienię na D.I.D.’a. Ślizg chyba też już niedługo będzie się nadawał do wymiany. Dziś było więcej szczątków gumowych na łańcuchu. Pasek rozrządu czeka. Chociaż nie słychać żeby łańcuch uderzał o wahacz.
To chyba już wszystko na dziś.