No to lecimy dalej z krajobrazami pisanymi
c.d.Zjechałem na dół i muszę się przymusowo zatrzymać, bo jak tu nie uwiecznić tak doniosłej chwili. Jelonkowi stuknęło osiemdziesiąt osiem tysięcy kilometrów. Chip, chip hurra!!!
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 908798.jpgDrogą w stronę Świdnika jechałem rok temu z rodziną i był wtedy jeden wielki remont. Myślałem, że jak rok minął to Słowacy na pewno się uwinęli z nową nawierzchnią. Nic bardziej mylnego, remont jak był tak jest. Widać, że robotnicy szanują swoją pracę i będą o nią dbać, co najmniej przez kilka następnych lat. Niewiele przez ten rok zrobili, jak był ruch wahadłowy co kilkaset metrów tak nadal jest.
Co z tego, że podjeżdżałem pod same światła, jak i tak pot się lał strumieniami. Nawet grama cienia do skrycia się przed słońcem. Po tej stronie góry, powietrze przyszło chyba prosto z Afryki. Czerwone, czerwone i znowu czerwone i tak w kółko aż do samego Świdnika.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 908796.jpgMusiałem się szybko schłodzić i odbiłem w stronę zbiornika wodnego Velka Domaśa.
Brzmi co najmniej jak jakiś Pokemon do złapania, ale to tylko niecka w ziemi, wypełniona sporą ilością wody.
Ruch duży na drodze, więc rekreacyjna jazda się skończyła i trzeba było nieco przyśpieszyć. Moja ulubiona prędkość to 80km/h, wtedy mam czas na rozglądanie się po bokach, podziwianie i jednocześnie w miarę ogarniam to co się dzieje na drodze. Przy 100km/h już muszę skupiać się głównie na tym co mam pod kołami, co się dzieje przede mną i za mną. Na podziwianie okolicznej przyrody już nie starcza czasu. Poza tym przy większych prędkościach robi się jakoś tak bardziej nerwowo, nie ma tego błogiego, nieśpiesznego snucia się po okolicy.
W końcu Velka Domaśa ukazała się w pełnej okazałości.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 908225.jpgZbiornik jest długi i wąski, więc jedzie się przez kilka kilometrów wzdłuż wody. Są jakieś brzegowe budki i miejsca, gdzie można zamoczyć nogi a nawet ze dwa kempingi widziałem, ale jakoś tak nic interesującego. Za to na drugim brzegu dostrzegłem, że jest jakby bardziej przytulnie i co najważniejsze z dala od głównej drogi przelotowej.
Tylko jak się tam dostać? Nic prostszego, wystarczy dojechać do początku Velkiej Domasi i zaatakować ją z drugiej strony.
Tak też zrobiłem i dojechałem do zapory, spiętrzającej rzekę Ondavę.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 908224.jpgZapora jest, ale jakaś taka mizerna. Zbiornik wodny jest duży a zapora nie i woda przy zaporze jakaś taka zagloniona i śmierdząca. Wcześniej przecież było ładniej i nie śmierdziało? Zacząłem się zastanawiać, czy na pewno chcę moczyć nogi w tej wodzie? Ciekawość jednak wygrała i przejechałem na drugą stronę zapory i potem trzymałem się drogi jak najbliżej zbiornika. Nic to jednak nie dało, bo po kilku kilometrach okazało się, że wylądowałem gdzieś między dwoma górami w głębi lądu w jakiejś wiosce Kvakovce.
Mapę miałem mało dokładną a nawigacji oczywiście nie zabrałem, bo jakoś tak idea podróżowania motocyklem kłóci mi się z prowadzeniem za rączkę. Skręć tu, potem tam, zawróć itp. itd. Na co dzień słuchania poleceń mam powyżej uszu, więc może dlatego nie przepadam za standardową nawigacją. Wprawdzie pożyczyłem od BabyLucy telefon z GPS-em, bo przecież swojego jeszcze nie zdążyłem kupić. Ciągle rozpaczam po byłym C702, który mi zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Rok już mija a ja nadal nie mogę się zdecydować jaki ma być ten nowy? Pożyczyłem szajsunga, bez niczego w funkcjach, poza gadaniem i tak cały czas go nie oddaję. Czyli reasumując mam teraz przy sobie dwa telefony pożyczone od BabaLucy. Jeden w kieszeni, ale nie potrafi nic a ten drugi, pożyczony tylko na ten wyjazd, który ma GPS, ale chwilowo jest martwy gdzieś w kufrze i szukać mi się go nie chce. Czyli pozostaje stara, niedokładna mapa. Nasuwa mi się teraz podobieństwo do upartego osła, ale się do tego przecież nikomu nie przyznam.
Zawróciłem i drogą pełną nierówności wróciłem do punktu wyjścia, czyli do mizernej zapory.
Musi przecież być gdzieś droga na drugi brzeg, skoro widziałem tam budynki i ludzi.
Nie ma rady, wracam się tą samą drogą co przyjechałem, by jeszcze raz sprawdzić, czy aby to nie była jakaś fatamorgana, która mi się przewidziała.
Nie dane mi było dojechać do tego miejsca, bo w międzyczasie zauważyłem jeszcze jedną drogę, biegnącą w stronę zbiornika, którą przedtem jadąc rozpędzony z góry przeoczyłem. No tak to jest jak jadę szybciej niż moja percepcja, która potem biegnie gdzieś za mną z wywalonym jęzorem.
Skręciłem w tą drogę i zamiast od razu wjechać w wodę, znalazłem się gdzieś między łąkami.
Kto ukradł wodę? Zbiło mnie to zupełnie z tropu. Coś tu jest nie tak? A no nie tak jest, jak się ma mało dokładną mapę i nie chce się wyciągać telefonu z kufra.
Teraz jak patrzę na dokładną mapę w Necie to wszystko jest widoczne jak na dłoni.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 366870.JPGCzyli są dwa zbiorniki wodne Velka Domaśa i Mala Domaśa a między nimi jest most i można przejechać na drugą stronę. Są też dwie zapory. Z głównej drogi tego wszystkiego oczywiście nie widać i można mieć mylne wyobrażenie, że jest to jeden duży zbiornik. To pierwsze zdjęcie, które mylnie opisałem, że jest to Velka Domaśa, tak naprawdę jest Malą Domaśą.
Na drugą stronę przeprawiłem się mostem nad normalną rzeką. Potem zaczęło się tylko ciekawiej. Teren zrobił się pagórkowaty z wąską, krętą drogą, pokrytą niezłym asfaltem, prowadzącą do gęstego lasu, tak gęstego, że słaby jinlunowski reflektor zaczął oświetlać drogę. Fajnie, klimat niczym z naszej drogi stu zakrętów. Wówczas przez gęste drzewa dostrzegłem strzępki drugiej zapory i wtedy mnie olśniło, że zbiorniki są co najmniej dwa.
Ponownie zbiornik pokazał się w całej okazałości i wystarczyło tylko zjechać z góry na dół, by zachwycić się Zieloną Laguną. Miejsce nie bez powodu się tak nazywa, bo przy pierwszym spojrzeniu robi wrażenie. Oczywiście od razu pojawiają się hotele i pensjonaty, ale i tak dla namiociarzy zostało jeszcze całkiem sporo fajnego miejsca.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 907774.jpgObjechałem zatoczkę dookoła, w celu rozpoznania terenu z zamiarem namierzenia idealnego miejsca do niczym nie skrępowanego wypoczynku. Jak już wcześniej wspominałem, nieco mnie słonko przypiekło na remontowanym odcinku słowackiej drogi i jedyne o czym marzyłem to zamoczyć w tej orzeźwiającej wodzie swoje spocone cielsko.
Najpierw jednak zaatakowałem potraviny, czyli sklep spożywczy w celu zakupu wody pitnej bez bąbelków. Trzeba przecież zupy na czymś naważyć.
W tych stronach jeszcze nie byłem, ale moja sława najwyraźniej już tutaj dotarła, bo pani ekspedientka od razu podała mi wodę specjalnie dla mnie.
Woda Lucka (twój wodny anioł) dla Lucy he he. Niestety nie mieli mojego aktualnego zdjęcia, więc zamieścili bardzo stare z lat mojej wczesnej młodości. Może to i dobrze, bo wtedy byłem odrobinę ładniejszy. Z resztą teraz taka tendencja jest, że wszyscy celebryci się odmładzają na zdjęciach, dzięki dobrodziejstwu jakim jest Fotoshop.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 907260.jpgZagnieździłem się w odludnym, zacienionym miejscu tuż przy brzegu.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 907771.jpgPierwsze co, to zrzuciłem z siebie wszystko co miałem, no może prawie wszystko, bo to przecież plaża nudystów nie jest i przy rozbieraniu w którymś momencie opamiętać się trzeba.
Dno trochę gliniaste, ale woda czyściutka, cieplutka i nie śmierdzi niczym podejrzanym.
Ulga dla całego przegrzanego ciała. Po rundce pływackiej nastał głód, więc uruchomiłem swoje nieprzeciętne zdolności kulinarne i po mistrzowsku zagotowałem wodę. Potem wystarczyło zalać suche kluski z proszkiem niewiadomego pochodzenia i cierpliwie odczekać trzy minuty. Do ekstazy smaków wystarczyło dołączyć jeszcze tylko ostatnią, wygniecioną kanapkę, którą sam sobie rano zmajstrowałem i ci z Hell’s Kitchen niech się chowają.
Potem kawa i już błogo leżę szczęśliwy, oddając się leniwemu nicnierobieniu.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 907773.jpgTak sobie leżę i leżę i leżę i się zastanawiam co ja tu do wieczora mam robić? Miejsce jest super i namiot też jest gdzie robić, ale żeby tak leżeć tyle czasu i nic nie robić, to nie dam rady. Człowiek oderwany od codziennego kołowrotu nie od razu jest w stanie tak wyhamować i sobie leżeć bez sensu.
Myślę i myślę, co by tu, co by tu, co by tu jeszcze wymyślić na dzisiejsze popołudnie. A może, by tak objechać ten zbiornik dookoła? Wiele się nie zastanawiając wskoczyłem w spocone skóry i już z Jelonkiem byliśmy na trasie. Zrobimy rundkę i tu wrócimy. Widok na wodę szybko się skończył, bo wjechałem w gęsty las. Droga fajna, więc dobrze się jedzie.
Dojechałem do krzyżówki i odbiłem na prawo w stronę zbiornika. Moja mapa pokazuje, że jest droga i powinno się spokojnie objechać zbiornik dookoła.
Asfalt od razu się pogorszył jak tylko skręciłem, ale nadal był przejezdny, więc nawet nie zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno dobrze jadę?
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 906893.jpgDojechałem do wsi Ruska Vola i nawet asfalt się poprawił. Jak do tej pory wszystko zgodnie z tym co jest na mapie. Nazwy się pokrywają, znaczy się jadę dobrze. Wieś taka trochę na końcu świata i sporo małych Cyganów, biegnących za motocyklem. Niby nie mam nic do nich, ale zatrzymywać się nie mam ochoty, bo od razu mnie obsiądą i wtedy będę zdany na ich łaskę. Ponieważ przywłaszczanie sobie cudzej własności to ich narodowy sport, więc nie mają zahamowań w tej dziedzinie. Plecak i tylny wałek mogą stać się łatwym łupem.
Z resztą dwie siekiery i piła na herbie miejscowości powinny mi już dać wcześniej do myślenia. Witajcie a zostaniecie obici a potem siekierami poćwiartowani a co grubsze kawałki przetnie się piłą.
Żarty żartami, ale z każdym kolejnym przejechanym metrem czułem, że nie jest to dobre miejsce dla mnie. Droga szybko znowu stała się podłej jakości, aż w końcu doprowadziła mnie w sam środek jakiegoś upadłego PGR-u. Tam też zewsząd zaczęły się pojawiać małe ciemne głowy, wywabione dźwiękiem wydechów Jelona. Na szczęście droga prowadziła dalej, więc przyśpieszyłem, żeby jak najszybciej opuścić tą strefę mroku.
Wieś się skończyła, ale nie nacieszyłem się długo, bo droga zaprowadziła mnie na jakieś pola, po czym się skończyła.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 906886.jpgDalej to już była tylko piaszczysta, polna droga, prowadząca w las. Jelon niezbyt dobrze sobie daje radę na grząskim piasku i do tego nie wiem co mnie tam czeka. Jeszcze się gdzieś zagrzebię i zaatakują mnie małe, lepkie Cygańskie łapki.
Nie będę ryzykował i zawracam. Tylko teraz znowu muszę się przebić przez to cygańskie obozowisko. Na szczęście były śladowe ilości ludzkości, koloru zbliżonego do mojego, co mi dodawało otuchy. Skoro oni tu mogą żyć na co dzień, to może i ja mam szanse na przeżycie spotkania z ciemniejszą ludzką rasą.
Trafiły się nawet akcenty humorystyczne takie jak wesoły meloman w postaci stracha na wróble.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 906526.jpgCygańskie dzieci dobrze wiedziały, że tą samą drogą będę wracał, bo podwoiły swoje szeregi i przegrupowały szyk bojowy. Musiałem uważać, żeby żadnego dziecka nie potrącić, bo dopiero by było. Jakoś mi się udało wymanewrować i gdy tylko ruchome, natarczywe przeszkody zostały za mną, nie patrząc na dziurawą drogę, odwinąłem manetkę wpadając w nadświetlną. Cieszyłem się, że ten epizod mam już za sobą.
Dojechałem do rozwidlenia dróg i zacząłem uważnie studiować mapę w drugim podejściu.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 366974.jpgNa mapie widać jak byk, że droga prowadzi przez Ruską Volę i dalej w stronę Krućow i Lomne a w rzeczywistości takiej drogi nie ma. No chyba, że ta piaszczysta przez las to ma być właśnie ta co na mapie.
Niestety aby objechać dookoła zbiornik musiałem nadłożyć hektarów, jadąc aż przez Giraltowce. Bardziej zacieśnić tego okrążania już się nie dało. Równie dobrze mogłem okrążać przez Preszov i Świdnik he he.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 367069.jpgI tak to okrążanie Velkiej Domasi wyszło mi bokiem w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Straciłem sporo czasu i zamiast wypoczywać to umordowałem się w upale na słowackich bocznych drogach, nie zawsze dobrej jakości.
W pierwotnym planie miałem zjechać do Zielonej Laguny na nocleg, ale byłem tak podirytowany, że postanowiłem jechać dalej.
Ochłonąłem dopiero w Michalovcach, jak mi zaczęło brakować benzyny. Nie planowałem tankować na drogiej Słowacji i płacić w euro. Paliwa miało mi starczyć do samej Ukrainy, ale przez to niepotrzebne krążenie wokół jeziora jak widać nie starczyło. Zatrzymałem się na małej stacyjce i skromnie wzbogaciłem Jelona o dodatkowe trzy litry. No teraz to możemy zaszaleć, bo do granicy spokojnie wystarczy i jeszcze z zapasem.
W Michalovcach zachęcająco kierują drogowskazami na Morskie Oko. Długo mnie przekonywać nie musieli, bo niemal natychmiast podjąłem trop. W zeszłym roku przepędziła mnie burza to może tym razem się uda.
Elegancka droga czteropasmowa, niczym autostrada, doprowadziła mnie pod znaną mi już
Zemplinską Śiravę. W głowie miałem jednak inny cel, więc niewzruszenie pojechałem dalej.
Pozostałą część trasy już poznałem w zeszłym roku, zatem szło mi teraz jak po sznurku.
Jedzie się sporą chwilę, gęstym lasem, droga prowadzi cały czas do góry, jednak na sam szczyt wyjechać się nie da.
No może nie da się to za mocno powiedziane, ale dalsza jazda choć teoretycznie możliwa, mogłaby się skończyć dosyć sporymi nieprzyjemnościami finansowymi. Zakazu ruchu na Słowacji lepiej nie ignorować z resztą gdzie indziej też się nie powinno.
Przed znakiem oczywiście był całkiem duży parking, gdzie mogłem zostawić Jelona, wśród innych motocykli. Wprawdzie tylko ja miałem toboły na motocyklu i to łatwo dostępne, ale nie ma wyjścia i muszę zaryzykować. Może małych, cygańskich łapek w tym rejonie nie ma.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 906522.jpgDalsza droga to już tylko z buta. Ponieważ dzień chylił się ku końcowi i po upale zostało tylko wspomnienie, postanowiłem dalszą część trasy pokonać w pełnym rynsztunku.
Kask w rękę i ogień pod górę. Wszyscy raczej schodzili w dół i nikt już się nie wspinał, poza mną. Chciałem zdążyć zanim przestanie być coś widać, więc dałem z siebie niemal wszystko.
Kondycja zerowa i w pełnym skórzanym rynsztunku, szybko zaczęło brakować mi tchu.
Na szczęście dotarłem do schronienia w postaci drewnianej budki.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 906520.jpgTam mogłem spokojnie uzupełnić niedobory tlenu. Okazało się, że drewniany szałas nie jest jakimś tam górskim, zwykłym szałasem, tylko jest to najprawdziwszy na świecie Kozmodrom.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 906517.jpgNie zastanawiałem się nad tym, jak można to odpalić, żeby poleciało w kosmos, bo szybko ruszyłem dalej. Chwilę się idzie, zwłaszcza dla kogoś, komu się śpieszy a nie ma odpowiedniej kondycji. Cały czas się idzie pod górę i mięśnie nóg moją co robić.
W końcu cały zziajany dotarłem do celu, zanim jeszcze słońce zdążyło się uśpić.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 905988.jpgW słowackim Morskim Oku, pełno jest słowackich wygłodzonych rybek. Szkoda, że nie wziąłem ze sobą jakiegoś pieczywa to podtuczyłbym odrobinę wychudłe stworzenia.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 905558.jpgJak tylko tętno mi się ustabilizowało to zarządziłem odwrót. W dół szło się szybciej i mniej męcząco, tylko pod koniec palce w wojskowych butach, zaczęły stanowczo protestować.
Schodząc minąłem parkę zakochanych motocyklistów. Znaczy się nie dwóch motocyklistów, tylko motocyklistę i motocyklistkę, żeby nie było jakichś niepotrzebnych skojarzeń.
Na parkingu Jelonek grzecznie czekał na mnie, tak jak go zostawiłem. Nie zginęło nic.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 905557.jpgJak tylko słońce się schowało za góry, zrobiło się dosyć chłodno. Zakochana parka motocyklistów przyjechała jakaś dużą armaturą. Nie pamiętam już co to był za sprzęt, ale pojemność coś bliżej dwóch litrów niż jednego i z tyłu kapeć o szerokości walca drogowego.
Motocykl fajny, ale zakochani motocykliści, chyba bardzo zakochani, bo zapomnieli sobie zabrać strojów motocyklowych. Byli w krótkich rękawkach i niemalże w klapkach.
Jechałem zaraz za nimi i widziałem jak się kulą z zimna, aż dziewczyna dostała drgawek.
W pewnej chwili chyba było im wszystko jedno, zapewne stracili czucie, bo nagle armatura wystrzeliła do przodu jak z procy i po chwili zniknęli mi z pola widzenia.
Sweterek pod skórę i komfortowo delektowałem się moją ulubioną prędkością 80km/h.
Jadąc miałem chwilę czasu, by się zastanowić, gdzie spędzić tą noc?
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 905553.JPGSłońce szybko schowało się za góry, przed skradającym się tajemniczym zmrokiem.
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 905552.JPGNa horyzoncie pojawiła się Zemplinska Śirava. Dwa razy nie trzeba mi było powtarzać. Dzisiaj idę na łatwiznę i śpię w znanym mi już miejscu, czyli na kempingu Bazen.
Na miejsce dotarłem już w kompletnej ciemności. Na szczęście wjazd był otwarty, więc się wtoczyłem na teren kempingu, rozbiłem namiot, zjadłem szybką kolacyjkę, umyłem się i więcej nie pamiętam, żebym coś jeszcze robił. Byłem tak zmęczony, że od razu zasnąłem.
Ten dzień miał być wyłącznie nastawiony na rekreację i wypoczynek, mało kilometrów do przejechania i trasa raczej łatwa a wyszło w sumie trochę męcząco. Nie mówię, że fajnie nie było, bo było ciekawie, ale tak zryć się na samym początku w moim wieku, wskazane nie jest.
Mam nadzieję, że w nocy nie będą mi się śniły, goniące mnie cygańskie dzieci.
Podsumowanie dnia:
Przejechanych kilometrów : 375
Widzianych krajów: Polska i Słowacja
Awarie: Wszystko ok.
Mapka sytuacyjna
http://chomikuj.pl/Luca/Kryptonim+Synew ... 905320.JPG