link do zdjęć z pierwszych dni https://photos.app.goo.gl/XxSx1bVLn36iozpz8
Jak by nie działało to dawać znać.
Na rumaki i w drogę
Spadł łańcuch. Na całe szczęście udało się ogarnąć sytuację na miejscu. Jedziemy dalej. Niestety zaczyna padać deszcz. Zjeżdżamy na parking. Ubieramy się w "kondony" a zaparkowanego obok samochodu wychodzi pani po wykonaniu usługi. Docieramy do miejscowości przed Transalpiną. Szukamy pensjonatu Ela, polecanego przez Freexa. Niestety już zajęty przez Czechów na GS-ach. Właściciela gdzieś dzwoni i zaraz przyjeżdża jakiś gość i mówi żebyśmy za nim jechali. Dojeżdżamy do pięknego domu. Niezłe latyfundium. Wszystko w marmurach, przeszklona jadalnia z widokiem na góry, imponująca kuchnia z kostkarką do lodu. Czego chcieć więcej. Ten dom stanie się naszą bazą wypadową na kilka najbliższych dni.
Ok. 150km drogi w górach, z zapierającymi dech w piersiach widokami, z tysiącem fantastycznych winkli. Trzeba samemu tam pojechać i to przeżyć, słowa tego nie oddadzą. Koniecznie trzeba przejechać trasę dwa razy. Raz turystycznie, podziwiając widoki. Drugi raz skupiając się na frajdzie w winklach. Trzeba tylko uważać na osiołki (w dosłownym tego słowa znaczeniu) konie, oraz samochody które czasami w dziwnych miejscach zatrzymują się aby podziwiać widoki. Miałem sytuację gdzie wchodząc w jeden zakręt, gdzie nie widziałem co dalej bo skały zasłaniały, samochód cofał
Trzeba jechać cały czas z ręką na hamulcu. W najwyższym miejscu trasy, a trasa wiodła nawet na wysokości 2145 m.n.p.m. powietrze już delikatnie rozrzedzone i silnik trochę inaczej pracuje. Winkle robią naprawdę wrażenie. Pierwszy zakręt - robię w gacie, drugi zakręt- boję się, trzeci zakręt - dzida dzida dzida. Po którymś tam zakręcie, człowiek jedzie już jak w transie. Endorfiny działają. Przestaje myśleć. Jadę. Zakręt lewo, prawo, lewo, prawo, lewo ...... poddaje się maszynie i to ona mnie prowadzi a ja staram się jej nie przeszkadzać. Trochę to przypomina mi bieganie. Po którymś km, przestaje myśleć jak stawiam stopy, jak oddycham, po prostu biegnę i cieszę się tym. Pewnie to upojenie endorfinami
Bardzo dużo nauczyła mnie Transalpina. Poczułem że moje umiejętności znacząco wzrosły. Zakończenie dnia bardzo sympatyczne. Z Księciuniem wyprawiamy nasze urodziny. Robimy grilla. Zamiast torów dostajemy arbuzy, zamiast świeczek lizaki
Głupota musi mieć też swoje granice. Dzisiaj nie przejadę całej trasy
Po drodze mijamy imponującą zaporę. Są też piękne wodospady. Przy jednym z nich robię zdjęcie. Będzie w przyszłorocznym kalendarzu KCM
, rozkręcasz się
, 
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości