No to walki z Rometem ciąg dalszy... Dziś porozkręcałem go w drobny mak w poszukiwaniu przetartego/ urwanego/ rozłączonego przewodu. Kiedy już jeden taki znalazłem, zaizolowałem go i miałem nadzieję, że rozrusznik zacznie działać, jednak nie! W ogóle nie dochodzi do niego napięcie, bo chyba jakby był "zawieszony" to byłoby coś słychać a tu cisza- nic nie "bzyczy"... rozrusznik przestał działać (tak mi się wydaje) kiedy zatrzymałem się by poprawić ustrojstwo biegnące od dźwigni zmiany biegów to frezu wychodzącego ze skrzyni (śrubka się wykręciła i ustrojstwo spadło), chcę odpalać a tu cisza... Myślałem na początku, że spadając ten "pręcik" uszkodził jakoś czujnik od podpórki i, że motorek "myśli": "o rozłożona podpórka boczna- nie odpalamy" ale nawet ze sprzęgłem, złożoną podpórką i na luzie rozrusznik milczy! Jakieś pomysły co to może być? Jak wgłębiłem się w instalacje Romeciny, złapałem się za głowę- ile tam kabli "kostek" i innych nie potrafiących się nazwać rzeczy to mózg się lasuje. Wiem, że dla niektórych takie problemy są śmieszne jednak dla mnie- laika- horror. Mam plan zbadać go za pomocą miernika ale najpierw muszę taki zakupić... Pomny waszej uprzejmości (za wszelkie wskazówki- wdzięcznym po grób) ośmielam się prosić o pomoc jeszcze raz!
Ps. wiecie jak ciężko to cholerstwo wziąć "na pych"?
-- EDYTOWANY Dzisiaj, 01:05 --
Własnie przeczytałem temat "rozrusznik nie bangla" w dziale 150. Od razu piszę, że bateria u mnie jest w porządku... Ale niestety nie pamiętam czy przekaźnik "pyka"... jutro spróbuję zastosować się do rad z ww tematu.
-- EDYTOWANY Dzisiaj, 01:17 --
Aby uniknąć niepotrzebnych nieporozumień: sprawdziłem wszystko od klem na aku po tę wiąchę kabli w lampie- wszystko jest dobrze dokręcone, złączone, nic nie dynda nic nie jest luźne, akumulator jest naładowany, wszystko świeci (lampa kontrolki, kierunki, wskaźniki) nawet klakson trąbi ;) bezpiecznik jest cały (ale i tak go wymieniłem) ! Nie zaglądałem jednak do tej "puszki" z przełącznikami na kierownicy, może tam coś nie styka?