Dzień jedenasty, wtorek 13 lipca.Rano nie chciało mi się wstać, ale słoneczko pomogło mi podjąć męską decyzję o wystawieniu z namiotu zaspanej głowy. No tak, jestem przy jakimś parkingu, tylko gdzie? Stopniowo świadomość jednak powracała na swoje miejsce i po ustaleniu zeznań stwierdziłem, że jestem gdzieś przed Hamburgiem. Wygramoliłem się z namiotu i półnagi poszedłem do łazienki. Może to trochę za mocne słowo łazienka, ale po wczorajszym niemyciu i rak ryba. Wypluskałem się w przydrożnym niemieckim kiblu. Nic sobie nie wyobrażać, umywalki były i to całkiem spoko. Zimna woda urody doda. Po wyjściu, kibelek wydał mi się jakiś taki inny. Wydawało mi się, że jak przyjechałem w nocy to nie był pomalowany, a teraz wywalone spore graffiti.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350795870 Może to nocne psykanie mi się wcale nie śniło, tylko słyszałem grafficiarzy?
Po śniadanku zabrałem się za smarowanie i naciąganie łańcucha. Naciągnąć się jeszcze dało ale nasmarować już nie było czym. Oleju brak, skończył się.
Zerknąłem na wczorajszy przebieg, a tu na liczniku widnieje 001 km. No tak, cały dzień jazdy, a przejechałem tylko jeden kilometr he, he.
Na parking zajechał wypasiony Mercedes z Niemcem w środku. Elegancko ubrany tubylec wyszedł na papieroska, to nieśmiało zagaiłem, czy nie ma kropelki oleju silnikowego? Niemiec otworzył bagażnik i po chwili pokręcił głową, że niestety nie posiada. Nie wozi, bo nie musi dolewać do swojego ekskluzywnego Merca. No trudno.
Zaczął pytać skąd jestem, gdzie jadę i gdzie już byłem? Ucięliśmy sobie sympatyczną rozmowę na temat podróżowania po świecie.
Po chwili zapytał mnie po co mi ten olej? Powiedziałem, że do smarowania łańcucha, bo mi się właśnie skończył. Niemiec jeszcze raz otworzył bagażnik, wygrzebał silikonowy spray, po czym zapytał się czy to będzie dobre? Ucieszyłem się i szybko nasmarowałem łańcuch. Olej był dosyć rzadki i nie kleił się zbytnio do łańcucha, ale lepsze to niż nic. Dozowanie za to było wygodne bez brudzenia rąk.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350797677Po nasmarowaniu chciałem oddać spray, ale uprzejmy Niemiec wspaniałomyślnie dał mi w prezencie. Podziękowałem ślicznie i rozstaliśmy się w przyjaźni polsko-niemieckiej.
Jakich sympatycznych i pomocnych ludzi można spotkać po drodze. Po Niemcach bym się tego nie spodziewał, a tu proszę, taka miał niespodzianka.
Identyczny spray widziałem później na którejś ze stacji, w niemałej cenie 20 euro.
Tradycyjnie rano zaglądnąłem też na poziom oleju i zaniepokoiło mnie to co zobaczyłem.
Do tej pory, poziom oleju utrzymywał się na stałym, górnym poziomie, a teraz ledwie sięga do minimum. Nagle przez ostatni dzień ubyło mi sporo oleju i nie mam pojęcia dlaczego? Może pierścień na tłoku pękł, albo silnik się kończy? Na mocy nie było żadnej różnicy, a olej zniknął. Pod silnikiem sucho, to musiał go wypić. To co miałem na ewentualną dolewkę całkowicie zużyłem na smarowanie łańcucha. Trzeba się jakoś dociągnąć do najbliższej stacji paliwowej i szybko zakupić niezbędny olej.
Poszedłem zatem jeszcze raz umyć ręce przed odjazdem i po drodze wypatrzyłem polskiego busa. Kierowca jeszcze spał, to nie wypadało budzić. Za to w drodze powrotnej już się przeciągał, więc zapytałem, czy nie użyczy mi 100ml oleju silnikowego? Wyciągnął zupełnie nówkę butelkę z syntetycznym olejem silnikowym, ale typowym do diesli. No cóż w takiej sytuacji lepszy rydz, niż nic. Ponoć oleje do 4T można mieszać. Wlałem około 100ml i już miałem poziom na maxa. Podziękowałem za olej i w końcu szczęśliwy odjechałem z parkingu.
Ledwo na autostradzie wrzuciłem piąty bieg, gdy silnik dostał kosmicznych obrotów, a Jelonek zaczął zwalniać. Pierwsza myśl, to że urwał mi się łańcuch, ale za chwile motor zaczął znowu normalnie ciągnąć. Ujechałem kilka metrów i ponownie to samo, silnik wyje a ja zwalniam. Efekt taki jakbym chciał jechać na wciśniętym sprzęgle. Poziom adrenaliny szybko mi podskoczył z samego rana, ale zanim zdążyłem się zatrzymać wszystko się uspokoiło i Jelonek przez dalszą część trasy jechał zupełnie normalnie.
Najprawdopodobniej przyczyną takiego zachowania było wlanie tego syntetycznego oleju przeznaczonego do diesla. Wlew w Jelonku jest przy samym sprzęgle i po prostu tarcze sprzęgłowe zaczęły się ślizgać, gdy nowy olej dostał się między nie. Dopiero gdy się dobrze wymieszał ze starym Lotosem, to wszystko wróciło do normy. Jak widać nie każdy olej silnikowy nadaje się do mokrego sprzęgła.
Autostrada szybko doprowadziła mnie do Hamburga. Było jeszcze wcześnie i nie wiem co mnie podkusiło, by zjechać z autostrady na centrum Hamburga.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350797871W mieście jak u nas, korki, korki i jeszcze raz korki, nie to co w Szwecji, czy w innych krajach skandynawskich. Tyle, że drogi trochę szersze i mniej dziurawe niż w Polsce.
Starówka całkiem ładna, ale ze względu na dużą stratę czasu wynikającą z korków, zwiedzanie na piechotę sobie podarowałem.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350798536Pokręciłem się wierzchem po okolicy, po czym zacząłem szukać drogi wyjazdowej. Nigdzie jednak nie mogłem wypatrzeć drogowskazu na Berlin.
Lokalne GPS-y na nic się nie przydawały bo nikt mnie nie rozumiał. Ciężko było trafić na Niemca z podstawami angielskiego.
W końcu z jednym taksiarzem nawiązałem kontakt lingwistyczny, tylko, że ja mówiłem, że chcę na Berlin, a on coś mówił jakby bardziej Bremen, niż Berlin. Uznałem więc, że Niemcy nazwę swojej stolicy wypowiadają inaczej niż my Polacy i brzmi to coś bardziej jak Bremen, zatem pojechałem zgodnie ze wskazówkami. Było trochę zamieszania, zanim wydostałem się na autostradę, ale się udało. Tylko to słońce coś nie po tej stronie, ale może autostrada zaraz skręci we właściwym kierunku? Jest tablica informacyjna Bremen trzydzieści ileśtam.
Ooo, coś to nie tak, do Berlina powinno być znacznie dalej. Zatrzymałem się na najbliższej stacji i w końcu wyciągnąłem mapę z kufra. No tak, skąd mogłem wiedzieć, że w Niemczech jest miasto Bremen i Bremen to Bremen, a nie żaden Berlin.
Tyle czasu i kilometrów w plecy. Z tego wszystkiego zgłodniałem i poszedłem po gorącą wodę na chińską zupkę. Uprzejma pani pomogła mi nawet przy niemieckim skomplikowanym automacie kawowo-herbacianym i już mogłem zajadać chińszczyznę. Na deser oczywiście standardowo kawa z kawałkiem ciasta z dużymi truskawkami w galaretce. Ciasto było pychota, dawno tak dobrego nie jadłem.
Jak widać w Niemczech trabantami już się nie jeździ, tylko się je wozi.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350800228Dobrze podrasowany trampek, nadal jest w cenie.
Po znacznej poprawie humoru, z pełnym brzuchem ruszyłem dalej w kierunku Bremen, szukając zjazdu by zawrócić. Parę kilometrów trzeba było jeszcze przejechać, bym mógł znaleźć się na przeciwnym pasie ruchu. Ogień w tłoki i ile fabryka dała do przodu, już we właściwym kierunku. No prawie ile fabryka dała, bo powyżej 110km/h łańcuch dostawał obłędu.
Hamburg wita ponownie he, he, ale omijam go już szerokim łukiem, kierując się na Berlin.
Kawałek za Hamburgiem, znowu lekko zboczyłem z kierunku i wylądowałem na bocznej drodze, która również prowadziła w stronę Berlina. Trochę lokalnego folkloru nie zaszkodzi.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350800786Wojna dawno się skończyła, a tu mobilizacja w pełni. Jak będę jechał szybciej niż 60km/h to mnie chyba taki czołg już nie dogoni? W sumie to zdziwiłbym się nieźle, widząc w lusterku taki dopędzający mnie czołg.
Boczna droga się szybko skończyła i już ponownie byłem na autostradzie. Tutaj czołgów nie wpuszczają, to chyba będzie bezpieczniej. Z tego wszystkiego musiałem do kibelka.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350801377Kibelek z zewnątrz przypominał bardziej wejście do windy, a w środku pełna automatyka i niemieckie niezwykłe wyczucie piękna. Wszystko od linijki, zimne i sterylne.
Samo spłukuje, myje i suszy dłonie. Do automatycznego podcierania jeszcze nic nie wymyślili, albo po prostu nie wiedziałem jak zagadać do automatu i w którą stronę się obrócić.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350803321Na zewnątrz nie ma lekko, jest czerwona i zielona lampka. Gdy się wyjdzie, drzwi automatycznie się blokują i nie chcą wpuścić następnego potrzebującego. Dopiero gdy kabina się sama zdezynfekuje, zapala się zielona lampka i kolejna osoba może spokojnie wejść i napaskudzić. Jednym słowem pełna kultura i opanowanie.
W stronę Berlina jechało się dobrze, choć ruch był spory, kultura na drodze też spoko, ale kilka razy widziałem jak w ostatniej chwili, jakiś niemiecki kierowca gwałtownie zjeżdżał ze środkowego pasa na zjazd po prawej, wymuszając hamowanie na innych pojazdach poruszającym się prawym pasem. Raz nawet wyglądało to całkiem groźnie.
Zdziwiony byłem, że ciężarówki poruszają się dosyć wolno i Jelonek bezproblemowo łykał po kilka na raz. Ręka tylko dokuczała mi coraz bardziej i miałem duży problem, by utrzymywać manetkę w odpowiedniej pozycji. Z pomocą przyszła niezastąpiona gumka od majtek.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350803900Owinąłem kilka razy manetkę blisko korpusu i zawiązałem na guza. Efekt był taki, że po przekręceniu, manetka nie wracała do punktu startowego, tylko zostawała nieruchomo. Miałem zatem taki zaawansowany technologicznie tempomat. Ustawiałem sobie prędkość i prawa ręka mogła bezczynnie odpoczywać. Czasem tylko jakiś motocyklista mógł być lekko zdziwiony, gdy pozdrawiałem prawą dłonią zamiast lewą.
W praktyce wychodziło to całkiem bezpiecznie, gdy zbliżałem się do jakiegoś pojazdu odpuszczałem trochę gazu i już jechałem grzecznie za nim. Przy przyspieszaniu i wyprzedzaniu gumkowy tempomat też nie przeszkadzał, tylko trzeba było samemu pamiętać o cofaniu manetki.
Pogoda na jazdę była super, tylko ten jazgot łańcucha nie dawał spokoju. Smarowałem tym specyfikiem przy każdym zatrzymaniu, ale na niewiele się to zdało. Tulejki na sworzniach zaczęły pękać i odpadać gdzieś po drodze. Reakcja lawinowa została zapoczątkowana, łańcuch się rozpadał w zastraszającym tempie. 100 km przed Berlinem skończył mi się naciąg. Teraz to już jechałem tylko na szczęściu lub Bożej opiece.
Przed Berlinem roboty drogowe i korek w niezłym upale. Kilka dni temu szczękałem z zimna, a teraz się przypiekam niczym w piekarniku. Jest tak ciasno, że nie ma miejsca na przeciskanie. Może skuter by przeleciał, ale Jelonek z tobołami się nie przeciśnie. Poza tym to nie chciałbym przerysować jakiemuś Niemcowi, wypasionej fury. Jelonek też ma dosyć, bo na wolnych obrotach zaczął pracować nierówno, a chłodzenia brak.
Ze dwie godzinki minęło, zanim wydostałem się na wolność. Berlin ominąłem szerokim łukiem. Nigdy tu nie byłem ale co tam. Oby tylko dojechać do Polski. Tam jak mi się urwie łańcuch nie będzie problemu, ktoś mnie zawsze poratuje.
Koło 19-tej byłem już na granicy polsko-niemieckiej w Świecku, koło Frankfurtu nad Odrą. Jak miło zobaczyć ojczystą ziemię, od razu człowiekowi raźniej na duchu.
Na granicy co chwilę widać jakieś super fury ściągane przez rodaków, by inni rodacy również mogli jeździć w bezpiecznych i nowoczesnych pojazdach.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350805685 Za miesiąc będzie je można kupić okazyjnie, jako prawie nówki, bezwypadkowe po niepalącej kobiecie lub spokojnym dziadku, oczywiście z udokumentowanym niskim przebiegiem.
Za przejściem granicznym inny świat, autostradę jakby nożem odciął i wpada się na wąską, dziurawą drogę, pełną objazdów. Co kawałek jakieś remonty. Niby coś robią, ale jak się na to patrzy, to płakać się chce. Normalnie wstyd mi było. Tyle czasu od otwarcia granic, a my nawet kawałka autostrady nie potrafimy zrobić. Nie mówię, że do samego Poznania, ale chociaż z 5km, by nie było takiego obciachu, zaraz po przekroczeniu granicy. Przez 11dni zdążyłem się odzwyczaić i przeżyłem lekką traumę, a co ma powiedzieć ktoś, np. ze Szwecji pierwszy raz wjeżdżający do Polski, a o kulturalnych Finach to już nawet nie wspomnę?
Droga wąska, zatłoczona, ale za to bogata w tereny zabudowane i wszelkiego rodzaju pułapki. Do tej pory hamulca używałem sporadycznie, a teraz cały czas, gaz, hamulec, gaz, hamulec. Prawa ręka już nie drętwieje z powodu monotonii he, he. Kocham ten kraj. Te same tiry, które wyprzedzałem na niemieckich autostradach, teraz chcą mnie wyprzedzać. Jak to jest, że ci sami kierowcy jadą wolniej na niemieckiej autostradzie, niż na polskim terenie zabudowanym? Nie było innego wyjścia, jak tylko upolować sobie szybkiego tirozaura i jechać grzecznie za nim. Zatem 100km/h w terenie zabudowanym stało się czymś normalnym. Tirozaur dobrze wiedział, gdzie są foto-radary i inne punkty w których należy odrobinę zwolnić.
Z taką obstawą bezpiecznie dotarłem do McDonald’sa w Pniewach. Zwykle nie jadam w takich miejscach, ale zrobiło cię ciemno i chłodno, a mnie kiszki marsza zagrały. Perspektywa napchania się w cenie 10zł była nie do odparcia. W porównaniu do Finlandii, czy Norwegii, było śmiesznie tanio, zatem mogłem zaszaleć na całego. Z pełnym brzuchem zrobiło mi się ciepło, przyjemnie i niezwykle sennie. Całe zmęczenie wyszło, aby mnie powstrzymywać przed dalszą jazdą. Bez podwójnej kawy nie wydostałbym się stamtąd do rana.
Jeszcze tylko smarowanko zwisającego łańcucha, oraz przeciwdeszczówka trochę chroniąca od zimna i w drogę.
Kolejnego tirozaura upolowałem dopiero przed samym Poznaniem, ale nie na długo, bo odbił w innym kierunku. Zmęczenie szybko powróciło, więc w Kórniku zrobiłem sobie małą przerwę. Pod zamkiem były jakieś prace i zamku prawie nie było widać, to wróciłem na ryneczek.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350806670Szybkie mycie w zimnej mineralnej postawiło mnie na nogi. Najgorsze, że spray do łańcucha mi się skończył. Ciekawe kiedy się urwie i u kogo będę szukał pomocy?
Ruch na głównej zaniknął zupełnie i miałem kłopoty z upolowaniem dorodnego tirozaura. Jak już coś dogoniłem to jechało zbyt wolno i monotonnie. Jazda w pojedynkę nie była przyjemna bo światełka w Jelonku raczej słabawe i jakaś wyskakująca z lasu sarenka mogłaby narobić nieszczęścia.
Zatrzymałem się na stacji wróblen w celu kolejnego posiłku, ale nie mieli już parówek, to pojechałem dalej. Przed Kaliszem dorwałem w końcu parówki, ale musiałem czekać na zagrzanie. Zakupiłem również olej przekładniowy Hipol do mojego wymęczonego łańcucha, aż zaczął mlaskać z radości. Już go to nie uratuje, ale może dzięki temu dojadę do domu?
Hałasował dalej podczas jazdy, ale znacznie ciszej. Szkoda tylko, że naciąg się dawno skończył bo ciągnie się prawie po ziemi.
Pogadałem trochę z chłopakami na stacji, w końcu w ulubionym ojczystym języku i nie chcieli wierzyć gdzie byłem.
Kolejna kawa i zmiana strategii. Czekałem cierpliwie na stacji, aż przejedzie jakiś tir i wtedy tłoki w ruch i rura za nim.
Doprowadził mnie aż do Sieradza. Te tereny już dobrze znam i było mi znacznie raźniej na duszy. W Piotrkowie Trybunalskim był chyba McDonald’s całodobowo i liczyłem na kolejną wyżerkę, ale się przeliczyłem. Znowu musiałem korzystać z Orlena. Od Sulejowa zaczęły się poranne mgły i niebo robiło się coraz jaśniejsze, ale jechało się źle. Zmęczenie dopadło mnie na dobre i musiałem się bardzo kontrolować, by nie popełnić jakiegoś błędu. Najgorsze są ostatnie metry. Z Kielc zadzwoniłem jeszcze do żonki, by szykowała coś ciepłego do jedzenia i odliczałem kilometr za kilometrem, aby bliżej domu.
Koło szóstej rano zameldowałem się cały i zdrowy w ramionach swojej ślicznej żonki.
Zjadłem, wykąpałem się, odpaliłem Tico i pojechałem do pracy.
To by było na tyle. O horrorze w robocie nie będę już pisał. Jak ktoś dotrwał do końca i nie zanudził się to się cieszę.
Ta wyprawa była największym spontanem, jaki odwaliłem w życiu i sam się dziwię, że się udało. Tyle intensywnych przeżyć i wspaniałych widoków, w tak krótkim czasie potrafi naładować akumulatory na długo. Zmęczenie szybko mija, a zdobyte wspomnienia są bezcenne.
KONIEC bajeczki
Podsumowanie:
Przejechanych kilometrów : 1154
Widzianych krajów: Niemcy, Polska
Awarie: Łańcuch ostatkiem sił, ale dał radę. Chip, chip, hura!
Podsumowanie trochę większe:
Tankowałem 30razy, łącznie prawie 285 litrów zakupionej benzyny.
Średnia spalania wyszła bardzo wysoka bo przeciętna moja prędkość podróżowania oscylowała w okolicy 100km/h i na gmolach miałem zamontowane dwie rowerowe sakwy, które stawiały duży opór, zwłaszcza podczas silnego wiatru.
Zatem średnia spalania wyszła 3,55 L/100km.
Myślałem, że zrobiłem około 6tyś z małym haczykiem, ale po dokładnych wyliczeniach okazało się że nakulałem 8018km w ciągu 11 dni, co daje średnią 729 km/dzień.
Chyba trochę przegiąłem nawet jak na mnie.
Niestety Jelonek też dostał w skórę, bo książkowo olej powinien być wymieniany co 2tyś km, zwyczajowo wymieniam co 4, a tu zrobiłem niestety 8tyś bez wymiany.
Dodam, że przez całą trasę nie miałem ani jednej znaczącej awarii. Jedynie co, to oberwało mi mocowanie akcesoryjnego lightbara i łańcuch zaczął się szybko sypać, od momentu gdy brakło mi oleju przekładniowego.
Niestety do wyprawy nie byłem właściwie przygotowany, ale i tak poszło całkiem nieźle. Jak widać można po prostu sobie wsiąść na motor i pojechać w siną dal, bez jakichś specjalnych przygotowań. Niezbędne są niestety pieniądze, do tego jeszcze namiot ze śpiworem i karimatą i można ruszać na zwiedzanie świata. Pewnie trzeba mieć jeszcze więcej szczęścia niż rozumu, ale to raczej kwestia indywidualna.
Teraz przejdźmy do tego, co wszystkich najbardziej interesuje, czyli rzeczywiste koszty.
Oj tanio nie było.
Koszt paliwa 1630zł, pozostałe koszty wyszły około 1340zł z czego jakieś 600zł poszło na prom, opłaty za tunele, mosty, wejściówki itp.
Razem wyszło 2970zł, czyli jakieś 270zł na dzień. Sporo, ale taniej to tylko Mnich potrafi.
Do tego mogę jeszcze doliczyć wymianę napędu, bo wiele z niego nie zostało.
http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350810493 http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350811002http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350811740W zeszłym roku gdy okrążyłem Polskę, myślałem, że będzie to moja motocyklowa wyprawa życia i poważniejszej raczej już nie będzie, ale teraz udało się okrążyć cały Bałtyk, więc w przyszłym roku powinno być dookoła świata, albo przynajmniej dookoła Europy he he.
Ta, pomarzyć można, tylko nie będzie to realne wcześniej jak na emeryturze. Mniejsze tanie wyprawy też są fajne, zatem o nich teraz będę sobie marzył. Polska również jest bardzo piękna i przede wszystkim różnorodna i ciągle jeszcze w całości dla mnie nie odkryta.
Pozdrawiam
Luca
Mapka
http://maps.google.pl/maps/ms?hl=pl&ie= ... 26c342&z=3http://chomikuj.pl/Image.aspx?id=350808219Filmik oględziny sprzęta
http://chomikuj.pl/ShowVideo.aspx?id=354331080-- EDYTOWANY Śro Lut 02, 2011 11:23 am --
Nareszcie skończyłem
Zeszło mi prawie do wiosny
P.S.
KaeM gdzie można przeczytać wasz opis wyprawy?