Luca pisze:Hubertus pisze:Bez jaj, Panie Kolego, ...
No poczekaj do następnego odcinka
Teraz kolega Andrew buduje napięcie i dreszczyk

Wydało się... ale takie były moje odczucia tamtego dnia.
-- EDYTOWANY Dzisiaj, 14:27 --
Dzień III
Wstałem wcześnie rano i wcześniej rozłożyłem kuchenkę na śniadanie żeby podczas składania namiotu podgrzała się woda; Z powodu pośpiechu przypaliłem garnuszek a owsianka to nie jest posiłek na cały dzień. Wyturlawszy się z lasu zobaczyłem ok 300 m dalej w dole szosę; po zjechaniu w dół zatrzymałem się przed asfaltem na serwisowe smarowanie i dalej w drogę. Słońce zaczeło wschodzić kiedy byłem przed Simila. Po drodze mijałem liczne miasteczka osnute różnymi kablami jak pajęczyną. Przejeżdżając przez pewną miejscowość ominąłem jakiś dziwny korek i pakuje dalej; na środku jezdni ujrzałem policjanta machającego do mnie i kierującego mnie na pobocze...no to teraz sie z nim dogadam! On coś szwargocze po swojemu, ja nic nie rozumiem. Stawiam moto na stopkę i wskazując na kufry, gestykulując staram się zapytać czy mam je otwierać - ponieważ jechałem powoli to za prędkość mnie chyba nie zatrzymał. On macha rękami że nie, znowu coś szwargocze i idzie kierować ruchem całkowicie mnie olewając...no nic zaczekam chwile. Po kilku minutach z drogi podporządkowanej wyjeżdża radiowóz później około 10 ciężarówek i kilka innych aut; niektóre z tyłu miały duże działa przykryte pokrowcami na przyczepkach. Policjant wsiadł do radiowozu i pojechał za konwojem. Jednak to nie o mnie chodziło... Odpalam moto i za nimi, radiowóz wybił się na przód konwoju - za nim karetka - później ja. Wyprzedzałem to całe ustrojstwo jakieś 10 km wciskając się co chwila w konwój z powodu nadjeżdżających z naprzeciwka aut. Pierwszy raz w życiu jechałem w Rumuńskim konwoju wojskowym.
Na przydrożnej budowie pierwszy raz spotkałem się oko w oko z Romanem - całkiem podobna do Mana miejscowa ciężarówka. Przed południem zatrzymałem się i pomyślałem że przy okazji osuszę aparat - może jednak coś pomoże? Położyłem na siedzeniu i po kilku minutach był gorący - po wymianie baterii włączył się! Dojeżdżając do Calarasi okazało się że czeka mnie przeprawa promowa - ok 12zł - co skruciło dzienny przebieg. Po przeprawie w sklepie zatrzymałem się na coś chłodnego; w sklepie wynikła troche dziwna sytuacja ale to nie ja mam obowiązek mieć drobne do rozmieniania... Niedaleko dalej GPS poprowadził mnie na posesje - zawróciłem a ten mnie w krzaki...zaryzykuje a co tam! Po chwastach, szkle, chodniku i wielkim krawężniku wjechałem od razu na przejście graniczne! Szybka kontrola i do Silistry.
Było tak gorąco że nawet bez kurtki czułem jakby mnie ktoś podgrzewał suszarką, niesamowity żar zwłaszcza od asfaltu, jedynie nieliczne drzewa zapewniały wytchnienie; przez chwilowy brak pełnego ubioru jedyny motocyklista spotkany tamtego dnia nawet mi nie odmachał.
Kierowałem się w stronę Varny bo tam miał być jakiś hotspot. Po drodze zobaczyłem kakieś Panie zbierające butelki w rowach, co najdziwniejsze były całkiem młode i ubrane raczej nie w robocze kombinezony, może to z powodu upału...dalej było większe zagęszczenie ale te panie stały w cieniu prawdopodobnie zmęczone pracą. Jedna do mnie machała żebym się zatrzymał, może chciała mi coś sprzedać...ale głupia poco mi na moto jej butelki???
Varna - ogromne kurorty nadmorskie, płatne parkingi i pełno turystów - to wszystko sprawiło że poczułem się prawie jak w Zakopanem. Powoli toczyłem się dalej wypatrując miejsca na kąpiel w morzu, kilometry krętej drogi dalej około 50km przed Burgas była intrygująca droga w lewo. Dziura na dziurze, szutr i kamienie, byłem pewien że to odludne miejsce dla spragnionego wypoczynku motocyklisty - niestety minąłem się z kilkoma autami...na końcu drogi pełno aut, parking płatny! Postawiłem moto poza parkingiem i poczłapałem na plażę, pustawo na plaży nie to co pod Varną. Obok był camping 18 Lewa za moto i namiot. Miałem oczywiście Rumuńskie Leje i złotówki...Właściciel powiedział że są tu polacy to może mi pomogą. Para z dwoma córeczkami przyjechała z małym kempingiem z Warszawy. Trochę pogadaliśmy i wymienili mi złotówki na Lewy.
Rozłożyłem się i zrobiłem w końcu porządny posiłek - dwie paczki ryżu i cała konserwa tłuszczowa - trochę przesadziłem
przed kąpielą ale przeżyłem. Camping istnieje dopiero kilka lat i słynie z czystej przesiewanej maszynowo plaży, wyszkolonych ratowników, kąpieliska ze słodką wodą dla dzieci i małego ruchu. Na miejscu sklepik, bar, łazienki... Dobre miejsce na odpoczynek przed tym co czekało mnie kolejnego, dłuuugiego dnia...
Około 10h z przerwami w siodle, około 800 km przebiegu.
Link powinien działać chociaż z tego co zauważyłem nie wszystkie zdjęcia są ułożone chronologicznie - zdjęć mało bo mało się
zatrzymywałem
https://plus.google.com/photos/11805899 ... 1657128689