Część druga: ZIMOWA ,,WYPRAWA’’ WOKÓŁ KOMINAJakoś tak zeszło, jest już luty i końcówka karnawału. Śniegu na szczęście dowaliło aż nawet za bardzo.
Plan jest taki: przetestować patent ze śrubami w oponie, rozbić namiot w lesie, przetrwać noc starając się nie zamarznąć i rano szczęśliwie Jelonem wrócić do domu.
Akumulator naładowany, zatem można jechać. Jest dosyć późno, zaraz zacznie się ściemniać a rozbijanie namiotu na śniegu w ciemnościach może być nieco kłopotliwe, zatem nie wybieram się daleko na biegun północy, tylko atakuję najbliższy las. W razie co to w środku nocy ratując się przed zamarznięciem dotrę do domu nawet na piechotę.
Jelonek po świeżym śniegu idzie niczym ratrak. Sam jestem zdziwiony, że te śruby w oponie tyle dają. W ubitych przez samochody koleinach niestety znacznie gorzej, bo przednie koło łapie uślizgi. Teraz żałuję, że przodu też nie naszpikowałem śrubami. Tylne koło daje radę wgryzając się w śnieg. Z hamowaniem nie jest już tak różowo, bo wystarczy odrobinkę przesadzić i tylne koło łapie uślizg pozostawiając na śniegu regularne rysy po śrubach. Da się jednak wyczuć granicę uślizgu i w przypływie bezgranicznego szaleństwa można nawet zapiąć trójkę.
Wjazd do lasu musiałem sobie sam przetorować na pierwszym biegu. W lesie śniegu trochę za dużo. 5cm nie robi problemu, ale 20cm to sporo i Jelon zgarnia podestami biały puch.
Mała prędkość, duży wysiłek i człowiek grubo ubrany się poci jak bóbr.
Z rozstawieniem namiotu też się śpieszę, by zdążyć przed zupełnymi ciemnościami. W rękawiczkach mi to zupełnie nie wychodzi, więc zabrałem się za robotę gołymi ręcami.
Wszystko idzie co najmniej dwa razy dłużej niż normalnie. Wciskanie tych węglowych kijków w wąskie kanaliki materiałowe jest jak nawlekanie nitki na chińską igłę.
Nie odważyłem się jednak wziąć swojego cienkiego namiotu, więc wziąłem rodzinną trójkę z tropikiem. Rodzinną bo do niedawna mieściła się w nim cała moja rodzina.
Wbijanie śledzi też sprawia mi kłopoty. W śniegu nic nie trzymają i muszę butem dokopywać się do podłoża, by na siłę wcisnąć śledziowego druta w zamarzniętą glebę. Zgubić śledzia w białym puchu też nie problem.
W końcu namiot stoi i reszta jest już łatwiejsza. Gąbkowa karimata na spód, na to dmuchany materac, potem koc i dopiero śpiwór a właściwie to nawet dwa. Podobno najwięcej ciepła traci się od gleby to nie ma co ryzykować i trzeba się zabezpieczyć.
Śpiwory mam z tolerancją do -8 stopni, ale to jest raczej wyssane z palca. Wsadziłem jeden śpiwór w drugi. Powinno być teraz do -16 he he.
Za bardzo się śpieszyłem z rozstawianiem tego namiotu, bo mam mokre plecy od potu. Coś czuję, że odchoruje te moje fanaberie.
Z tego wszystkiego nie zdążyłem nawet porobić fotek przed zapadnięciem zmroku.
Wcisnąłem się do śpiworów w ubraniu. Kurtkę zimową musiałem jednak ściągnąć, bo było za ciasno. Nawet bez kurtki była ciasnota i miałem skrępowane ruchy. Wsadzenie śpiwora do śpiwora mocno ogranicza przestrzeń sypialną. Nie wiem jak mumia daje radę przez tyle tysięcy lat w takiej pozycji.
Zrobiło mi się jednak całkiem ciepło i przyjemnie. Czapka na uszy i można spokojnie przetrwać. Sesemes do Babalucy, że jeszcze nie zamarzłem i mogę iść lulu.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Filmi ... 112241.MP4Zainstalowałem sobie nawet termometr z zewnętrznym czujnikiem. Na zewnątrz -5 stopni a w namiocie na początku było zero, ale przez pół godziny nachuchałem nawet do 0,5 na plusie. W nocy najczęściej w namiocie utrzymywało się około 0,4 stopnia na plusie. Nie wiem, czy termometr trochę nie oszukiwał, bo śnieg na butach za nic nie chciał się w namiocie topić, ale to dobrze, bo nie musiałem się martwić potopem. Na zewnątrz najzimniej termometr pokazał -5,7 stopnia.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Filmi ... 996255.MP4Zasnąć jakoś tak ciężko było i długo walczyłem ze śpiworami, zanim zająłem dogodną pozycję.
W nocy obudziłem się zziębnięty. W nogi było mi relatywnie ciepło, a reszta trzęsła się z zimna jak galareta. Okazało się, że zewnętrzny śpiwór zsunął mi się do pasa i połowa mnie spała tylko w jednym. Czy już mówiłem, że te -8 stopni na śpiworze to bajka wyssana z palca.
Naciągnąłem drugi śpiwór, ale już nie było tak ciepło jak na początku. Ciało się wyziębiło, metabolizm spowolnił i przez resztę nocy było zaledwie znoście. Mimo, że miałem materac dmuchany to i tak od ziemi czuć było nieprzyjemny chłodek.
Wsunąłem się głęboko do śpiwora, bo mimo, że izolacja jako tako daje radę, to układ oddechowy się mocno wychładza, zasysając ciągle lodowate powietrze.
Tak wciśnięty w tandem śpiworów, przespałem przez resztę nocy. Nocnych gości raczej nie miałem. W świętokrzyskim niedźwiedzi nie ma, a nawet jakby były to i tak smacznie śpią o tej porze roku.
Po szóstej zaczyna już robić się szaro, więc uznaję noc za zakończoną i mogę spokojnie się stąd zbierać.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Filmi ... 990504.MP4Wydostałem się z podwójnego śpiworowego kokona, założyłem lodowate buty i ruszyłem w teren z zamiarem cyknięcia kilku fotek. Mój niezawodny aparat fotograficzny wysunął obiektyw i zamarł w bezruchu. Na nic zdało się wduszanie wszystkich guzików. Zdjęć nie będzie. Komórkę trzymałem w śpiworze i nic jej nie jest, ale aparat sobie leżał w namiocie, jak cała reszta i biedaczek zamarzł.
Wyciągnąłem baterie, zagrzałem trochę w dłoniach a potem wcisnąłem do kieszeni spodni. Miałem chwilkę na uporządkowanie legowiska w namiocie. Jedna rzecz mnie trochę zdziwiła. Śpiwory były suche, więc raczej się nie posikałem, ale góra materaca tuż pod kocem była kompletnie mokra. Najwyraźniej między śpiworem, a materacem był punkt rosy i wilgoć się skraplała przy okazji wyciągając ciepło z mojego organizmu. Pewnie stąd to nieprzyjemne uczucie chłodu od podłoża w nocy miałem.
W międzyczasie bateryjki w kieszeni się ogrzały i aparat ożył na kilka zdjęć. Dobre i kilka fotek, więc się śpieszę, zanim znowu zabraknie mi energii.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 938413.jpghttp://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 936536.jpg http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 935868.jpg http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 934429.jpghttp://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 933788.jpghttp://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 933643.jpghttp://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 933095.jpgMróz jak tylko dorwie jakąś szybę, to bawi się w graficiarza.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 932958.jpghttp://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 932740.jpgJak widać też jestem zmarznięty.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 932525.jpgTrochę mroźnych szczególików.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 932314.jpgW takim o to namiocie sobie spałem. Na zimę raczej nie polecam. Jak widać śnieg korzystał ze śliskiego tropiku i sobie zjeżdżał na dół.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 932069.jpghttp://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 931712.jpg Ciekawe, czy przy składaniu się nie połamie?
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 931306.jpgNa resztkach baterii nawet udało mi się uwiecznić kawałek okolicznej przyrody.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 930991.jpghttp://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 929903.jpgCzujnik temperatury nabiłem na patyk, by lepiej łapał zimne fluidy.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 929196.jpgPora zwijać się stąd. Idę odpalić Jelonka, by się zagrzał , zanim uporam się z tobołami.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Filmi ... 961234.MP4Stacyjka, zapłon i i iiiii rozrusznik ledwo kręci. Brak wystarczającej ilości prądu. Akumulator ze dwa dni temu był ładowany, ale szwankuje mi po Ukrainie i mogłem się tego spodziewać po nocy na mrozie. Nawet Jelonka nie przykrywałem plandeką, żeby zimowe fotki wyszły bardziej zimowe.
Druga próba odpalenia i rozrusznik nawet nie ma siły zakręcić wałem. No nic spróbuję na ruski start, czyli na pych, ale najpierw muszę wyciągnąć Jelonka z lasu.
Ciągnę i ciągnę i wyciągnąć nie mogę. Oj przydałby się ktoś na doczepkę. Jeszcze przodem, to może bym go wypchał, ale do tyłu nie daje rady. Wjechałem w leśną nieckę i w głębokim śniegu Jelon waży z tonę.
Z sił trochę osłabłem i czujność też mi spadła, ale za to jest mi strasznie gorąco i znowu pot leje się po plecach. Jelon korzystając z chwili mojego wyczerpania poleciał na prawo. Trzymam go z całych sił za kierownicę, by nie położyć sprzeta w śniegu i próbuję przeważyć ciężar na swoją stronę. Jelon zanurzył już prawy podest w zaspie i mamy impas. Obaj zastygliśmy w bezruchu. Wyglądało to pewnie jak coś w rodzaju baletu na lodzie, gdy para kręci się w koło, trzymając za jedną rękę, z łyżwami w osi. Tyle, że ja się nie kręciłem, tylko z całych sił walczyłem by nie puścić Jelona i samemu nie polecieć razem z nim.
Ciągnę i ciągnę i nic. W takich chwilach często przychodzi olśnienie. Zaparłem się prawą nogą o tylną oponę i z całych sił pociągnąłem za kierownicę i tylny gmol. Jelon wstał do pionu. Adrenaliny mi przybyło, więc nie bacząc na nic wytargałem żelastwo z lasu, ciągnąc na chama po śniegu. Teraz tylko zapalić na pych i po kłopocie. Pcham z całych sił, sprzęgło dwójka iiii, i tylne koło ślizga się po miękkim śniegu jak sanki. Nawet raz nie obróci wałem. Jeszcze jedna próba iiiii to samo.
Ostatnia nadzieja, że przez ten czas akumulator się trochę zregenerował, zatem włączam zapłon i z pewną nieśmiałością naciskam start.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Filmi ... 953034.MP4Jelonek odpala, jakby nigdy nic, a ja szczęśliwie wracam do domu. To jest wersja oficjalna, a ta mniej oficjalna to jest taka, że zasuwałem do domu z buta z akumulatorem pod pachą.
Dobrze, że nie było bardzo daleko, bo sił miałem coraz mniej. Nawdychałem się tego mroźnego powietrza, bieliznę mam mokrą od potu i tylko patrzeć paskudnego zapalenia płuc.
Akumulator podładowałem prostownikiem piętnaście minut i szybki spacerek powrotny.
Baterię podpiąłem i Jelonek odpalił od pierwszego i wtedy właśnie nagrałem ten filmik zamieszczony wcześniej, ale o tym sza.
Jeszcze jedna cenna uwaga, jak rozkręcacie coś na śniegu to uważajcie na śrubki bo jak wpadnie w biały puch to co się człowiek potem naszuka to jego.
Jeszcze przed odjazdem mały filmik pobojowiska jakie zrobiłem
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Filmi ... 948449.MP4Jelon się rozgrzał a ja trochę ochłonąłem z wrażeń. Składanie zmarzniętego namiotu też nie jest łatwe, a tropik za nic nie chce się zmieścić w pokrowcu. W domu muszę go odmrozić i porządnie wysuszyć.
Drogę powrotną wybrałem trochę okrężną, bo skoro Jelonek śmiga jak ta lala, po białym puchu to trzeba odrobinę zwiedzić zimową okolicę.
Drifty zimowe wychodzą mi coraz lepiej, ale mistrzem kierownicy nie jestem i chwila nieuwagi, przednie koło wpada w koleinę i już jestem tyłem do kierunku jazdy.
Wszystko stało się tak szybko, że nawet nie zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować.
Stoję w rozkroku, Jelon pode mną w sporym przechyle oparty o podest, ale go nie puszczam i walczę do końca. Postawiłem drania do pionu i próbuję ruszyć.
Tylne koło wypadło z pasa drogi w śniegowy nasyp i grzebie w nim bez opamiętania, a moto ani drgnie do przodu. No i tak grzebie i grzebie w tym śniegu aż się dogrzebałem do samego podłoża. Na spodzie był zamarznięty żwir i Jelonek wyskoczył z zaspy jak sarenka.
Mam już pod dostatkiem wrażeń, zatem łapię azymut na domek. Daleko nie ujechałem, gdy tył znowu zaczął mnie wyprzedzać. Lekkie dodanie gazu i tańczę jak na lodowisku.
Zatrzymałem się, zsiadłem z motocykla i idę pooglądać tylną oponę, a tylna opona łysa doszczętnie. Ani jeden śrubowy kołek się nie uchował.
http://chomikuj.pl/Luca/Zima+2013/Fotki ... 928066.jpgNajprawdopodobniej jak dogrzebałem się do tego zamarzniętego żwiru wszystkie kołki zostały brutalnie ogolone.
Ostatnie dwa kilometry przejechałem na jedynaczce z szeroko rozstawionymi nogami, delikatnie muskając manetkę gazu.
Z wjazdem na podwórko też miałem problem i musiałem Jelonowi trochę pomóc nogami.
Byłem zmęczony, miejscami zmarznięty i przemoczony ale szczęśliwy. Zdążyłem nawet na rodzinne niedzielne śniadanko.
Chciałem sprawdzić na własnej skórze, czy możliwe jest gdzieś sobie pojechać zimą na motocyklowych dwóch kółkach, przespać się w śniegu i rano być jeszcze wśród żywych.
Moje fanaberie niestety musiałem okupić przez następne kilka dni, solidnym bólem gardła. Eksperyment nie trwał nawet doby a nadszarpnęło to trochę moje zdrowie.
BabaLuca podsumowała mój wyczyn krótkim stwierdzeniem, że zdurniałem do reszty.
Chcąc jednak pojechać gdzieś dalej zimową porą musiałbym mieć przede wszystkim sprawny akumulator, solidny namiot z podwójną ścianką, tak by była izolująca przestrzeń powietrza, oraz znacznie grubszy śpiwór i profesjonalne opony zimowe z prawdziwymi kolcami.
Niby jak się bardzo chce to mógłbym to wszystko kupić, ale jednego niestety nie mogę kupić.
Zdrowia nie mogę kupić. Tak realnie patrząc to w moim przypadku dwa, trzy dni takiej zimowej włóczęgi na motocyklu skończyłoby się wysoką gorączką i jakimś zapaleniem płuc.
Pozostaje mi więc tylko bujany fotel, ciepłe kapcie i jakaś książka ze wspaniałymi podróżami motocyklowymi.
P.S
Ale i tak fajnie było chociaż spróbować.
