Lwów, tam i z powrotem

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Lwów, tam i z powrotem

Postautor: foxmolder dodano: 27 maja 2013, 17:56

Najpierw pod wpływem tajemniczej incepcji zakiełkowała myśl o odwiedzeniu Lwowa. Oczywiście na motocyklu. Pomysł podchwycili Krysz i Andrew. Po wcześniejszym zarezerwowaniu noclegu wybraliśmy datę 24–26 maja, jak się okazało najbardziej deszczowy majowy weekend.
Ponieważ miałem do pokonania najdłuższą trasę z domu wyjechałem po 7.00 rano.
Już przed Kołbielą (40 km od domu) zaczął padać deszcz. Jak się później okazało miał nam towarzyszyć prawie do samego Lwowa.

Obrazek

W Lublinie spotkaliśmy się z Kryszem, w żołnierskich słowach skomentowaliśmy pogodę i ruszyliśmy dalej. Od Lublina do samej granicy nie przestało padać ani na chwilę. W Zamościu mieliśmy już przemoczone wszystko, za to orlenowa kawka i mega hot-dog smakowały wyśmienicie.

Na granicy w Hrebennem czekał na nas Andrew. Tu wymieniliśmy miedzy sobą uwagi o pogodzie i omijając kolejkę samochodów ruszyliśmy na przejście. Przy zrozumieniu i pokonaniu procedury ukraińskiej nieocenioną pomocą wykazał się Andrew, który już znał Hrebenne. Większość forów internetowych czy stron www podaje mocno przeterminowane informacje. Nie potrzeba wykupywać żadnych ubezpieczeń, płacić łapówek, ani nic podobnego. Paszport, dowód rejestracyjny oraz Zielonka Karta wystarczają do przekroczenia granicy na motocyklu. Wszystko potrwało około 40 minut. Znośnie. Tuż za granicą zrobiliśmy pamiątkowe fotki i pomimo cały czas padającego deszczu w doskonałych humorach ruszyliśmy na Lwów. Już po chwili Krysz poczuł chęć zatankować. Do swojego Cruisera wlał paliwo marki Mustang, które później chwalił jako bardzo dobre. No i cena poniżej 5 PLN za litr też cieszyła.

Obrazek

Z Hrebennego do Lwowa prowadzi droga prosta i gładka. Nie sposób się zgubić, a jakość nawierzchni jest prawie wzorcowa. Gorzej w samym, Lwowie, tutaj bruk, dziurawy i krzywy asfalt jest poprzetykany dobrą nawierzchnią. Tak trochę dziwnie. Kilka razy pytaliśmy o drogę, nie mieliśmy nawigacji i szukaliśmy adresu, wszystkie opinie o życzliwości lwowiaków do Polaków są prawdziwe. Praktycznie każdy zapytany udzielił nam informacji, jeden chłopak nawet sam zagadnął czy pomóc. Znajomość polskiego też jest spotykana. Generalnie ludzie fajni, tylko drogi kurewskie.

Obrazek

Dotarliśmy na kwaterę, motocykle zaprowadziliśmy na położony około 500 m dalej strzeżony parking i wreszcie zdjęliśmy mokre buty i ciuchy. Ponieważ już na dobre przestało padać i wyszło słońce ruszyliśmy na obiad i spacer po Lwowie. No i na piwo oczywiście.

Obrazek

Drugiego dnia w sobotę odwiedziliśmy cmentarz Łyczakowski i Cmentarz Orląt. Trochę było by wstyd być we Lwowie, a tego miejsca nie odwiedzić. Rzędy mogił w ogromnej większości chłopców w wieku 18-19 lat, również i młodszych, robią wrażenie i dają wiele do myślenia.

Obrazek

Jednak dość szybko stwierdziliśmy, że starczy łażenia, czas wsiąść na motocykle. Za namową gospodyni, która zresztą bardzo dobrze mówiła po polsku, wybraliśmy się do Złoczowa obejrzeć zamek. Po nasmarowaniu i regulacji łańcuchów oraz zainicjowanego przez Krysza wyczyszczeniu motocykli ruszyliśmy. Przejazd brukowaną ulicą dokładnie przetestował wszystkie połączenia śrubowe i każde inne w naszych motocyklach. Jednak najlepsze miało dopiero nadejść. Kilka kilometrów za miastem jechaliśmy już prawdziwą ukraińską drogą. Droga z Lwowa do Tarnopola, czyli żadna boczna ścieżka, była momentami prawie nieprzejezdna. Szybko nauczyliśmy się, że jeździ się tą stroną drogi, która akurat jest lepsza. Oczywiście nikt nie trąbi, pełen spokój. 60 km pokonaliśmy w 2 godziny.

Obrazek

W Złoczowie przyjechaliśmy pod zamek, który okazał się miejscem pielgrzymek nowożeńców (była sobota). Jedna z par postanowiła sobie zrobić fotki na Krysza motocyklu. Chyba wiedział po co czyści chromy przed wyjazdem.

Obrazek

W drodze powrotnej do Lwowa znów zaczął padać deszcz. Nawet nas to nie zdziwiło. Ponieważ znaliśmy drogę i nabraliśmy już wprawy w jeździe po Ukrainie, droga powrotna zajęła nam nieco ponad godzinę.
Wieczorem znów wypad na obiad, piwo i spacer po Lwowie, który okazał się miastem naprawdę fajnym, bezpiecznym i z wieloma polskimi akcentami.

Obrazek

W niedzielę po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę powrotną. Szybki przejazd do granicy, zatankowanie paliwa marki Mustang i na przejście. Ponieważ była niedziela i chyba celnicy oraz straż graniczna pracowała na „pół gwizdka”, przekroczenie granicy zajęło nam około godziny. Trochę nas ukraińscy celnicy przegonili z okienka do okienka, ale tylko trochę. Potem padło „wy na motocykliach, dawaj” i było po wszystkim. Kontrola polska to nie przelewki, ale na szczęście nie dla nas. Miła pani celnik zajrzała tylko „pro forma” do sakw, spisała na komputerze ile paliwa wwozimy i czy alkohol, i pojechaliśmy dalej. Motocykli budzą chyba dobre skojarzenia, nikt nas nie opierdzielił za omijanie kolejki i ogólnie w obie strony na granicy było spoko.

Obrazek

Nie ujechaliśmy długo, a znów zaczął padać deszcz, ale o dziwo potem przestał. W Zamościu znowu kawka i gorąca kanapka, zabrakło mega hot-dogów. W Krasnymstawie pożegnaliśmy Andrew, który odbił w swoje strony. Kilka kilometrów dalej już czekał na nas Deamiens, który postanowił nas poeskortować na swoim Motorro. Jechaliśmy sobie milutko, aż tu nagle mój Romet dostał zajebistych wibracji. Przystanek, szybka ekspertyza i wniosek, coś się wyrobiło w mocowaniu tylnej zębatki. Plan był taki, żeby chociaż dociągnąć do Lublina (40 km) i dalej zobaczymy. Wolno, ale dojechaliśmy. Tutaj podjąłem męską decyzję, jadę do domu (kolejne 170 km). Pożegnaliśmy się z Kryszem, który odbił w swoje rejony i ruszyłem eskortowany przez Deamiensa. Jednak już za Lublinem byłem zdany tylko na siebie, moje wielkie pokłady szczęścia i wytrzymałość Rometa. Jechałem z prędkością 50-70 km/h cały czas w deszczu, możliwie płynnie, żeby nie obciążać zębatki. Udało się, dojechałem.

Obrazek

Podsumowanie

Koszty: całość (nocleg, zakup hrywien na jedzenie, itp czyli :piwo: , paliwo) nieco ponad 300 PLN
Kilometrów przejechanych: 1040.
Ostatnio zmieniony 27 maja 2013, 23:25 przez foxmolder, łącznie zmieniany 3 razy
---
foxmolder
Forumowicz
 
Posty: 844
Rejestracja: 01 lip 2012, 13:53
Motocykl: -
Płeć: mężczyzna
Wiek: 49

Re: Lwów, tam i z powrotem

Postautor: Deamiens dodano: 27 maja 2013, 18:09

Gwoli ścisłości, jedno z wspominanych przez Ciebie miast nazywa się Krasnystaw, nie Krasny Staw, więc "w Krasnymstawie", łącznie :) No i przez was zastanawiam się, czy aby paszportu nie wyrobić...
Awatar użytkownika
Deamiens
Forumowicz
 
Posty: 1312
Rejestracja: 20 cze 2010, 20:47
Lokalizacja: Lublin
Motocykl: DR800, DL1000
Tel. kom.: 696082016
Płeć: mężczyzna
Wiek: 36

Re: Lwów, tam i z powrotem

Postautor: Michał_66 dodano: 27 maja 2013, 18:15

Fajna wycieczka :D

Szkoda że stary paszport już mi wyszedł jakiś czas temu nie wyrabiałem nowego bo myślałem po co po europie można jeździć na dowód a tu patrz taka trasa i nie mogłem pojechać trzeba pomyśleć nad wyrobieniem nowego :D
Michał_66
 

Re: Lwów, tam i z powrotem

Postautor: wydech dodano: 27 maja 2013, 18:56

Fajna wyprawa, sam muszę sprawdzić paszport,
Awatar użytkownika
wydech
Klubowicz
 
Posty: 1225
Rejestracja: 14 lis 2012, 20:09
Lokalizacja: okolice Torunia
Motocykl: TS 350+GSF 600
Płeć: mężczyzna
Wiek: 52

Re: Lwów, tam i z powrotem

Postautor: beniamin82 dodano: 27 maja 2013, 20:09

Deamiens pisze: No i przez was zastanawiam się, czy aby paszportu nie wyrobić...


hmm, i mnie takie myśli naszły coby za rok większą ekipą smignąć na ten Lwów. _bezradny

Ja właśnie wróciłem ze spotkania z autorką książki o Kubie, tam dopiero smaków nabrałem.
Ale zacząć trzeba powolutku, a jak "dziki" oswojony kraj to Ukraina :-)

Fajna fotorelacja, Dzięki
Obrazek
Awatar użytkownikaOnline
beniamin82
Zarząd KCM
 
Posty: 6749
Rejestracja: 21 cze 2009, 16:04
Lokalizacja: Zielina k.Krapkowic
Motocykl: Z125->Cruiser 250->BN251
Tel. kom.: 506177711
Płeć: mężczyzna
Wiek: 43

Re: Lwów, tam i z powrotem

Postautor: Arcon dodano: 27 maja 2013, 20:18

beniamin82 pisze:hmm, i mnie takie myśli naszły coby za rok większą ekipą smignąć na ten Lwów. _bezradny


Popieram, też zacząłem myśleć o Ukrainie. Dzięki za relację :)
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

Re: Lwów, tam i z powrotem

Postautor: foxmolder dodano: 27 maja 2013, 20:29

Deamiens pisze:Gwoli ścisłości, jedno z wspominanych przez Ciebie miast nazywa się Krasnystaw, nie Krasny Staw, więc "w Krasnymstawie", łącznie :) No i przez was zastanawiam się, czy aby paszportu nie wyrobić...


Oczywiście masz racje, nie wiem co mi z tym "Krasnym Stawem" wyskoczyło. Już poprawiłem. :D
---
foxmolder
Forumowicz
 
Posty: 844
Rejestracja: 01 lip 2012, 13:53
Motocykl: -
Płeć: mężczyzna
Wiek: 49

Re: Lwów, tam i z powrotem

Postautor: kalinowy dodano: 27 maja 2013, 22:13

Pojedzmy na Ukrainę plissss
Awatar użytkownika
kalinowy
Sympatyk
 
Posty: 376
Rejestracja: 31 lip 2012, 22:04
Lokalizacja: Opole
Motocykl: trampek, kawa EN 500
Tel. kom.: 791362770
Płeć: mężczyzna
Wiek: 52

Re: Lwów, tam i z powrotem

Postautor: DaJan dodano: 27 maja 2013, 23:02

Szacun...na przyszły rok i ja dopisuje sie do wyprawy na Lwów... :motor: pozdro.
Największym przeciwnikiem marzeń jest portfel.
Awatar użytkownika
DaJan
Klubowicz
 
Posty: 1519
Rejestracja: 30 sie 2009, 10:58
Lokalizacja: Krosno
Motocykl: Keeway Cruiser 250V-Romet R150
Tel. kom.: 511429521
Płeć: mężczyzna
Komunikator: 5789859
Wiek: 69

Re: Lwów, tam i z powrotem

Postautor: krysz dodano: 27 maja 2013, 23:18

To i ja dorzucę coś od siebie... Pierwszy raz jechałem tyle km w tak ulewnym deszczu przy temp. około 10 st.C i silnym wietrze. Przeciwdeszczówkę założyłem niestety dopiero w Lublinie, kiedy to było już "po ptokach". W butach woda przelewała się między palcami... ale dobry humor nie opuszczał.
Sam Lwów, ten klimat... trzeba tam być żeby to zrozumieć. Mimo fatalnej nawierzchni ulic, totalnego chaosu w poruszaniu się po nich. Przejście przez ulicę po pasach to wyczyn kaskaderski, kierowcy uznają zasadę "kto pierwszy ten ma pierwszeństwo". No i ta kostka z kamienia... dołki i górki.
Ludzie jak pisał fox mili i uczynni. Stare miasto z zabytkowymi kamienicami cudowne - "nie ma jak Lwów" jak śpiewali Tomcio i Szczepcio.
Ceny ogólnie trochę niższe niż u nas, co kilka metrów sklep "Produkty" czyli spożywczak z bogatym asortymentem złotych trunków. Wrażenie robi duża ilość bankomatów, dosłownie co kilka metrów :) Policji raczej za wiele nie widać... tak się rozbeztwiliśmy, że jeździliśmy... i po chodnikach i bez kasków.
"Nieważne jaki masz motocykl, ważne gdzie nim byłeś"
http://chomikuj.pl/krysz2/Podr*c3*b3*c5 ... uiser*27em
Awatar użytkownika
krysz
Klubowicz
 
Posty: 1570
Rejestracja: 21 cze 2011, 21:52
Lokalizacja: Łosice
Motocykl: Keeway Cruiser
Tel. kom.: 602433923
Płeć: mężczyzna

Następna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości