8445km
Wyregulowane zawory wydechowe- luz z 0,13mm ściągnięty do około 0,06 (listek 0,05 wchodzi, 0,08 już nie, pośrednich nie mam bo taki szczelinomierz)
dość mocno było je już słychać, dzikus czasem strzelał lekko w tłumik wiec była już pora zajrzeć.
Zajrzałem do gaźnika. Wyjąłem, wydmuchałem sprężonym powietrzem co mogłem, w komorach było trochę paprochów ale nie dużo, spodziewałem się gorszego bałaganu po orlenowskim paliwie. Zaworki trzymają szczelnie na powietrzu, teraz stoi kontrolnie przez noc (założony foliowy worek na wężyki przelewowe) i później będzie eksploatacja obserwowana na spalanie.
Polecam zaglądać do śrubek ramy - szczególnie tych pod silnikiem - lewa się poluzowała, i Dzikus coś "miękko" się składał w zakręty. Po dokręceniu zjawisko ustało. Tak już jest w jednorurowych ramach - sanki podsilnikowe usztywniają ramę na skręcanie - właśnie przy składaniu moto w zakręt przejmują część sił.
Dlatego nie miałem zaufania do rometa k-125 z roku 2012 - bez tych sanek pod silnikiem to by w zakręcie każde koło szło inaczej

i dlatego ostatecznie kupiłem Dzikusa

Tu trzeba przyznać racje Peliksowi: V-ki z podwójną rurą na dole są ramowo sztywniejsze... (Keeway cruiser czy Zipp roadstar)
Edit 02-07-2013r.
Wstępne wyniki spalania na trasie z obciążeniem (kufer) po wym. regulacjach:
Do Przechlewa: 2,66l/100km
z Przechlewa: 3,09l/100km - tu w warunkach silnego wiatru bocznego i przeciwnego - jazda z szybkością góra 60-70km/h bo Dzikusa "nosiło" po jezdni.
czyli niby w normie.
Po urlopie zobaczymy na mieście- może pomogło. Oba wężyki przelewowe suche.
Zauważyłem, że lewy cylinder coś nie pali - uruchamia się na zimno dopiero po mocnym włączeniu ssania i przerywa pod obciążeniem przy około 3-4tys. obr/min. Muszę sprawdzić kolor świecy i pewnie spróbuję wymienić kabel i fajkę. Silnik szarpie, co w prawdzie jeździć nie przeszkadza, ale jest przykre.
Po włączeniu ssania na 1/3 zjawisko jest trochę mniej uciążliwe.