No i koniec wyprawy. Obiecanki cacanki - fot nie będzie. I już mówię dlaczego. Z sopotu poleciałem do Sztynortu. Było ciepło i ciekawie. Przyczepił się do mnie pies, który nie odpuszczał na krok. W następny dzień pojechałem do Giżycka - tam nocleg w domku kempingowym na wypasie, ale po min cenie - była miła pani portierka, która i tak miała puchy w domkach. Z Giżycka do Mikołajek, potem do Popielna - tam nocleg pod namiotem i impreza z żeglarzami-fantastyczna. Z tamtąd pojechałem do Białegostoku gdzie czekala już na mnie rodzinka. Ponieważ w podróży prowadziłem dziennik wraz ze zdjęciami (około 120 zdjęć) od razu im wszystko pokazałem i przeczytałem- byli pod wrażeniem

No i teraz wydarzyło się to największe i najprzerażające i naj naj itd....
Podłączyliśmy iPada do kompa żeby coś zgrać i coś kliknęliśmy i wszystko z iPada poszło w ch.j!
NIE MA NIC prócz tego co wrzuciłem wcześniej. Nie ma mojej przeprawy promem, widoków z wielokilometrowych jazd przez mazurskie lasy, nie ma psa, żaby, która spała w namiocie w mojej torbie, nie ma ryb które złowiłem, nic ku.wa nie ma
Próbowałem odzyskać coś z Chmury, ale odzyskałem tylko rzeczy archiwizowane przed wyjazdem

.
Wróciłem wczoraj, skracając nieco wyprawę gdyż musiałem wracać do domu. W sumie zrobiłem 1800 km. Ostatnia trasa Białystok-Opole 8h , w tym 1,5 h postojów.
