no to małe sprawozdanko:
05-07-2013 Piątek
Dzwoni Kalinowy:
"Beniamin możemy u Ciebie zobaczyć półfinał Wimbledonu? Polak gra o finał.
Szkoda by to było przegapic."Przepstrykałem wszystkie programy i nie mam. Człowiek płaci 100zł/mc (pełny pakiet nc+) za tv, a jak co do czego przyjdzie to akurat nie ma tego co potrzeba.
Szybka decyzja, zgarniam Fabera z trasy i lecimy do Kalinowego na mecz.
Ale po minach widać jak się mecz skończył ;-(

U Kalinowego szybki gril, po dwa piwka i nyny, bo jutro cały dzeń wrażeń.
A i tak przegadałem z faberem pół noc o

Rano motorki już czekały do drogi:

Z Kubusiem umówieni byliśmy w na granicy Polsko Czeskiej, mieliśmy do zrobienia 90km.
Oczwyiście Kubuś jak zwykła był przed czasem, a my jak zwykle po spóźnieni. Co skutkowało tym że czekał na nas jak zwykle z 30minut.

Zamek w krnowie odpuściliśmy i polecieliśmy do Bruntalu.
Parkujemy na miejscach parknigowych? hmm, a ktos ma drobne do parkomatu?

E nie, to lepiej na chodniku, za darmo:

Prosimy Czecha o fotkę przy wejściu do museum zamkowego :

Po wejściu wszyscy za wyjątkiem Kalinowego zapragnęli zostać krzyżakami (Kalinowy nie dał się zgermanić):

Lecimy do kasy, a tam piekna czeszka mówi, że teraz nie można, bo grupa dopiero weszła. I że następne wejście za 30minut.
Oczywiście komunikowanie się w języku polsko-czeskim nastręczało trochę trudności, ale ogólnie dało się porozumieć.
Szybki wypad w miasto w poszukiwaniu KAWY!! Kawy nie znaleźliśmy, ale znaleźliśmy Kantor, który się przydał.

Kubuś dostał jeden banknot i garść drobnych. Tylko ile to jest na nasze??

Najprościej to tak, pomnożyć nominał razy dwa, podzielić przez sto i odjąć 15% (1KC=0,17zł)
W międzyczasie okazało się że Właściciele fordów w czechach nie lubia fordów(to chyba typowe poczucie humoru):

Po powrocie do zamku zrobiliśmy kilka fotek otoczenia:



W kasie to się okazało że jesteśmy dziani goście, aż się Kasjerka śmiała. Kalinowy zapłacił banknotem 500KC, Ja też położyłem 500, a Faber dobił tysiączkiem...
Po wejściu na salony kazano nam ubrać takie oto modne ochraniacze na buty (noga kubusiowa i moja):

Fotki wnętrz trzeba było cykać z tajniaka bo groziła dodatkowa opłata (70KC)


Faber zaczął cykać coraz więcej, a na koniec fotki robił już stojąc przy przewodniczce, ktora tylko spojrzała zmrużywszy oczy, ale nie musiał dopłacać

W poszukiwaniu knedli przeszliśmy kawałek miasta:


ale jak się okazało, w restauracji knedlików nie podają, podawali za to zupę czosnkową z serem zółtym i surowym jajkiem


Na drugie danie był smažený sýr s hranolky a na przystawkę okurkový salát se smetanou (czyli miezeria):


Dania były takie sycące, że kilka godzin później nikt nie chciał smażonego pstrąga w moszczance.
W Bruntalu szukając Tesco w celu zanabycia Czeskich trunków i specjałów, trafilismy na osiedle (rumuńskie?). O wyglądzie razczej slamsowatym i niezbyt bezpiecznym.
Szkoda tych ludzi, chyba nie potrafią się do końca odnaleźć w "cywilizowanym" świecie.
W tesco było więcej produktów polskich niż czeskich, więc udaliśmy się (za namową Pani z Tesco) do kauflandu. I tu rzeczywiście wybór był większy.
Lentliky (czeskie M&Ms), wafelki, syrop rumowy do herbaty (za komuny rum czaj, teraz expresso tea, co się naszukałem), no i oczywiście piwa z wszystkich regionów czech.
Z Bruntalu do Jesennika pieknych widoków było co niemiara:




Choć pogoda straszyła deszczem:

W miejscowości Czeska Ves, szybkie zwiedzanie "Museum Veteranu" należące do Klubu Motocyklowego.
Eksponatów trochę bylo, ale nie odrestaurowanych. Po prostu stały motorki w rządku do obejrzenia.



Chwilę po wyjechaniu z muzeum zaczęło lać jak z cebra, zjechaliśmy szybko w boczną drogę żeby ubrać ciuchy wodoszczelne. Ja prawie się nie przewrociłem ubierając kondoma. Kubuś tylko machnął ręką i śmiał sie patrząc jak się męczymy . Musiało to wyglądać przekomicznie, w końcu przewróciłem się na płot a nim ubrałem kombinezon już byłem mokry.
Po stronie Polskiej już nie padalo:


W moszczance zamiast pstrąga była kawa i suszenie rekawiczek..


No i zakończenie imprezy u mnie grilem i degustacją czeskich piw:

