Do you Do you St.Tropez?

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: Do you Do you St.Tropez?

Postautor: krzysiek066 dodano: 13 gru 2013, 16:27

Nie no dla mnie BOMBA :oklasky: Mega przygoda. Ja sam bym się w taką podróż nie wybrał...ze strachu przed bykami _boisie lub krowami :))
Nieważne czym, ważne z kim jeździsz ;)
Awatar użytkownika
krzysiek066
Sympatyk
 
Posty: 511
Rejestracja: 30 sie 2013, 20:55
Lokalizacja: Płock(mazowieckie)
Motocykl: Raven250->VT600->VTX1300
Tel. kom.: 530190634
Płeć: mężczyzna
Wiek: 43

Re: Do you Do you St.Tropez?

Postautor: Luca dodano: 18 gru 2013, 12:37

Tak pod choinkę :)

Dzień czwarty, wtorek 3 września.

Rano budzi mnie słoneczko. Na niebie ani jednej chmurki, temperatura też niczego sobie.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 139674.jpg

Spało mi się dobrze, choć zaczynają mi dokuczać plecy, ale to wina braku powietrza w mojej samopompującej się karimacie z Biedronki. Teraz to jest karimata samowypompowująca, ale za to przestał mnie boleć rozcięty kciuk a może po prostu straciłem w nim czucie od nieustannych drgań kierownicy. Nie śpieszyłem się zbytnio, bo trzeba było wysuszyć namiot z rosy. Jelonek też dzielnie przetrwał noc.
Zgadnijcie, czy były jakieś ślimaki?
Otóż nie było ani jednego ślimaczka, ani na Jelonku, ani pod. Rozbawiło mnie to niezmiernie, bo wyobraziłem sobie, że Francuzi wszystkie zjedli i dlatego nie ma. Potem jednak w trawie znalazłem jednego maleńkiego w skorupce. Taka miniaturka naszego ślimaka Winniczka. Żyje pewnie dlatego, że jest mizernych rozmiarów i go jeszcze nie wypatrzyli smakosze płazów. Po beztrosko spędzonej godzince czasu namiot wysechł i można było się zwijać.
Początkowo miałem plany, żeby pojechać jeszcze raz do tego bunkra i pozwiedzać ale rano jakoś mi przeszła ochota i stwierdziłem, że szkoda czasu na łażenie jak kret pod ziemią, skoro na zewnątrz jest taka piękna pogoda.
Szybkie poranne planowanie palcem po mapie i już wiem, gdzie chcę dzisiaj pojechać. Kierunek Paris, stolica Francji. Tam jeszcze nigdy nie byłem, no może i byłem, ale tylko na samym lotnisku, które się kilka miesięcy później zawaliło, ale to się przecież nie liczy.
Przyszła pora na kolejną przeprawę pod stalową liną. Wczoraj poszło w miarę bezproblemowo, to dzisiaj już mam wprawę. Podniosłem jedną ręką linę a drugą przepycham motocykl. No tak zamiast na nim siedzieć to ja go staram się przepchać jedną ręką, stojąc obok. Długo nie trzeba było czekać na efekty. W momencie, gdy trzymałem linę wprost nad moją głową, Jelonek stracił równowagę i zaczął lecieć na prawą stronę.
Niestety nie byłem w stanie utrzymać jedną ręką żelastwa i odruchowo puściłem stalową grubą linę, łapiąc obiema rękami walący się dobytek. Jelonka utrzymałem w pionie, ale lina spadła mi na głowę i zsunęła po moich plecach, opierając się na tobołach, zamocowanych z tyłu motocykla. Dobrze, że miałem na głowie kask i mi nic się nie stało, ale lakier na kasku nosi po dziś dzień ślady ataku.
Nie ma to jak spory zastrzyk adrenaliny z samego rana. Nawet nie musiałem szukać kawy, bo poranna senność od razu mi przeszła.
Pchnąłem obiema rękami Jelonka pół metra do przodu i zrzuciłem obwisłą linę z bagażu. Jeszcze na dowidzenia, rozkołysana walnęła mi w tylny błotnik, ale kij jej w oko, niech se tu rdzewieje. Ja jestem znowu wolny i pojadę tam gdzie mnie oczy poniosą, czyli konkretnie na Metz. Do miasta dojechałem dosyć szybko darmową autostradą. Miasto duże i zabytkowe, położone jest nad rzeką Mozelą. Z daleka było widać sporo zabytkowych kościołów. Miasto jednak ominąłem trochę bokiem i zjechałem na autostradę A4 w kierunku Paryża.
Niestety okazało się, że autostrada na Paryż jest płatna, ale to już po fakcie się zorientowałem.
W prawdzie autostradą do Paryża jest tylko 330 kilometrów, ale koszt przejazdu taką płatną autostradą może nie być wcale mały, zatem wykorzystam pierwszy zjazd i poszukam darmowej drogi.
Na bramkach zapłaciłem zaledwie 90 centów, bo przejechałem tylko kilka kilometrów, to mój budżet zbytnio nie ucierpiał.
Wjechałem do małego miasteczka Brie a tam inny świat. Wąskie uliczki, zabytkowe kamieniczki i ludzie nigdzie się nie śpieszący. W tak miłych okolicznościach warto zjeść śniadanie, zwłaszcza, że w brzuchu już od dłuższego czasu burczy.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 132574.jpg

W małym supermarkeciku zrobiłem potrzebne zakupy. Od razu przy wejściu zrobiło się miło, gdy ciemnowłosa francuska pani ekspedientka, uśmiechając się do mnie powiedziała ,,bonżur” czy jakoś tak podobnie. Odpowiedziałem jej tym samym a raczej podobnym ,,bonżyułur”, ponieważ nie władam językiem francuskim mówiłem niewyraźnie, tak jak się mówi przez zęby. Pani jednak nie dała za wygraną i powiedziała po francusku coś w rodzaju w czym mogę pomóc a ja wymiękłem. Mój zasób słownictwa się definitywnie wyczerpał i odpowiedziałem tak jak umiałem, czyli w ojczystym języku ,,ja tylko chciałem popatrzeć, znaczy rozejrzeć się”
Sympatyczna pani wiedziała już, że ze mną łatwo nie pójdzie, ale pozwoliła mi swobodnie pobuszować między półkami. Postanowiłem nie żywić się byle czym, żeby nie opaść z sił w drodze. Pieczywo, znaczy się słynna francuska bagietka, trochę mięcha, nabiału, warzyw i owoców, oraz słodyczy. To był mój żelazny zestaw żywieniowy przy prawie każdych spożywczych zakupach.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 135046.jpg

Przy kasie nawiązała się między mną a ekspediętką skomplikowana i zawiła rozmowa. Pani coś do mnie mówiła a ja zupełnie nie wiedziałem o co chodzi. Dopiero gdy przeszliśmy do dialogu ręcznego, czy też manualnego, okazało się, że pani pytała mnie czy chcę reklamówkę na moje zakupy. Z dumą odmówiłem machnięciem ręki i skrzywieniem oblicza, wkładając większość sprawunków do kasku. Mam przecież kask, to po co mi reklamówka?
Śniadanie zjadłem w spokoju obserwując okolicznych mieszkańców. Sami starsi ludzie, nigdzie się nie śpieszący i najczęściej korzystający z lavomatic, czyli z pralni. Tam się spotykają i prowadzą życie towarzyskie. A gdzie ludzie w średnim wieku, gdzie młodzież i dzieci? Może w pracy i w szkole a może ich już nie ma? Odniosłem wrażenie, że miasteczko urocze, ale raczej wymierające. Nawet pan ze straży miejskiej nie był już młodzieniaszkiem.
Wyszedł z samochodu i myślałem, że dostanę jakieś upomnienie, że żrę tu na chodniku, krusząc bagietką dookoła, ale nie. Nawet się nie odezwał, tylko gdzieś sobie poszedł.
Pogoda idealnie motocyklowa, cieplutko i nie ma tego męczącego wiatru. Trochę się rozleniwiłem tym śniadaniem, ale pora jechać dalej.
Miasteczko fajne , zadbane z sielańską atmosferą, ale na wakacje to bym tu nie przyjechał, bo można by umrzeć tu z nudów.
Jadę trochę na czuja, bo mój atlas jest bardzo niedokładny i nie ma na nim tych miejscowości na które kierują tutejsze znaki. W jednym miejscu musiałem zapytać tubylca o kierunek, bo nazwy na drogowych tablicach zupełnie nic mi nie mówiły.
Starszy pan zaprosił mnie do domu, bo musiał poszukać okularów. Po krótkiej pogawędce łopatologicznej ustaliliśmy, że jadę jednak w dobrym kierunku.
Teren trochę pagórkowaty, duże przestrzenie, ruch znikomy, dobra droga, taki trochę motocyklowy ‘’hajłej”
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 131212.jpg

Teren typowo rolniczy, jak okiem sięgnąć to pola uprawne. Miejscowości jak są to małe, kilka domków i oddalone od siebie o kilkanaście kilometrów. Czasem nawet tylko pięć, sześć domostw i już po miejscowości. Widać, że domy stare z szarego kamienia, może nawet zabytkowe. Ludzi bardzo mało, czasem przejeżdżam przez wioskę i nikogo żywego nie widzę. No może czasem jakąś kurę, czy pieska. Kilka ciągników w polach pracuje a gdzie jest reszta ludzi? Znowu mam wrażenie, że ludzie tu powymierali, albo wyjechali bo nikomu z młodych już się nie chce robić na roli.
Nie wszyscy jednak, bo są ślady ludzkiej bytności. Jakieś kwiatuszki w oknach, firaneczki, woda w wiaderku, kotek na progu drzwi wejściowych, nowy samochód przy domu.
W tych nieco większych wioskach nie ma nic, nie ma sklepu, szkoły, kościoła, ale jedno zawsze jest. Jest warsztat samochodowy. Można łatwo poznać, bo przeważnie kilka złomów w trawie sobie stoi. Nie wiem, czy Francuzi tak bardzo dbają o swoje samochody, że co chwila oddają do warsztatu na przegląd serwisowy, czy też samochody po prostu wymagają częstego dostępu do mechanika?
Na tym bezludziu między domami pojazdów jak na lekarstwo, ale warsztaty są i są zawalone puszkami nowymi i starymi. Są też i radary, ale chyba nie foto. Takie LED-owe , na których pokazuje ile się jedzie a jak jedzie się za szybko to dodatkowo błyska stroboskopem po oczach, żeby nakłonić do wolniejszego przejazdu przez daną miejscowość. Nikomu krzywdy nie robi a skutecznie motywuje do jazdy 50km/h w terenie zabudowanym. Mam nadzieję, że mimo wszystko jakichś ukrytych fotek mi nie robiło.
Teren się zmienił na bardziej leśny i na jednym ze skrzyżowań minąłem francuskiego motocyklistę, który dosiadał dużej armatury, chyba VTX-a. Machnąłem mu ręką na przywitanie a on odwzajemnił. Zapewne zauważył, że mam na plecach napisane POLSKA. Po chwili mnie dogonił, zrównał się ze mną, odwrócił się do mnie i z uśmiechem pokazał kciukiem OK, kiwając przy tym głową. Ja też się do niego szeroko uśmiechnąłem, a niech francuscy motocykliści wiedzą, że również polscy motocykliści wszystkie żeby mają.
Później mnie wyprzedził i pojechał przed siebie, pozdrawiając przy tym jeszcze raz. Był to stary wyjadacz w wieku gdzieś 60-70lat z naszywką na plecach jakiegoś klubu.
Miło było spotkać przyjaznego motocyklistę na tym bezludziu, tak od razu raźniej mi się na duszy zrobiło.
Od dłuższego czasu rozglądam się za stacją benzynową, bo Jelonek dawno już u wodopoju nie był. W końcu jakieś małe miasteczko, ale stacji benzynowej jak nie było tak nie ma. Jadę już z duszą na ramieniu, że zaraz trzeba będzie włączyć na rezerwę i wtedy max 50km delikatnej jazdy a potem amba.
Już nie pamiętam gdzie, ale chyba w miasteczku Piennes robotnicy drogowi pokierowali mnie do stacji benzynowej. Dobrze, że się zapytałem, bo sam bym do niej nie trafił.
Stacja mała, zaledwie dwa dystrybutory i w automacie. Miałem nadzieję, że w końcu kupię mapę Francji by nie jeździć na oślep a tu klapa. Dobrze, że przynajmniej paliwo jest. Oby tylko moja karta bankomatowa zadziałała. No i tu moje zdziwienie było wielkie. Francuski automat przemówił do mnie w moim ojczystym języku.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 131150.jpg

W pierwszej chwili myślałem, że tak dobrze rozumiem po francusku, ale gdy przeczytałem ,,proszę wybrać produkt” poczułem się jak u siebie. Taką chwilę trzeba było uczcić zalaniem Jelonka do pełna.
Robi się coraz cieplej. Pogoda idealna dla motocyklisty. Na zewnątrz czarna skóra a pod spodem tylko czarna bielizna i jest idealnie.
Nawet krajobraz miejscami jakiś taki bardziej pustynny.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 131091.jpg

Czas i kilometry uciekają, ale w moim atlasie jakoś tak drogi mało co ubywa. Jakieś trzy, cztery centymetry to około 100km, masakra.
Asfalt też trochę męczy, bo zrobiony jest z grubych wystających kamyków.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 128734.jpg

Jak się jedzie setką i więcej to opony głośno szumią, czuć wtedy po silniku dodatkowy opór toczenia, ale za to przyczepność rewelacyjna. Nie ma mowy o jakimkolwiek uślizgu na zakręcie. Można wykładać się do woli a żadna opona i tak nie puści. Opony są jakby przyspawane do podłoża. Ciekawostką jest, że w momencie wjechania w teren zabudowany, asfalt przechodzi metamorfozę na zwykły gładki. Opony przestają szumieć i robi się cicho. Swoim Jelonkiem to i tak mało hałasu robię ale taka ciężarówka poza terenem zabudowanym spod kół daje po uszach.
Mijam kolejne miasteczka większe i mniejsze. W oczy rzuca się ilość zabytków jakie tam mają. Byle jaka miejscowość i zabytków nie brakuje a w dodatku większość w bardzo dobrym stanie. Poza tym to jest całkiem przyjemnie i czysto.
Przyszła pora na kawę, bo senny się zrobiłem przy tej sielance. Szybko znalazłem jakąś kafejkę w celu pozbycia się dwóch euro i osiemdziesięciu centów, za dużą kawę z mlekiem. Kawa pyszna ale w tym ciepełku zapragnąłem jeszcze zimnego loda, który się do mnie bezczelnie uśmiechał zza szyby podświetlanej zamrażarki. Kolejne trzy euro? Nie, nie ma mowy, nie dam tyle za kawałek zamrożonego mleka z cukrem i innymi małoważnymi uszlachetniaczami. Trzeba być twardym a nie miętkim. Loda to sobie zjem w Polsce a może nawet zjem dwa albo trzy.
Kafejkę prowadzi jakiś Arab i przy okazji sprzedaje kebab, ale na takie jedzenie zbytniej ochoty nie mam. Albo nawet cztery, tak postanowiłem. Po powrocie do kraju zapcham się lodami w ramach rekompensaty za tutejszą drożyznę.
Daleko nie ujechałem i znowu zabytek, który nie dało się nie zauważyć.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 126498.jpg

Miejscowość malutka o niskiej zabudowie a na środku sterczy taka potężna katedra. Ludzi na chodnikach prawie nie ma. Domów mało, więc mieszkańców też nie będzie niewiadomo ile a katedra jest olbrzymia. Turystów też kompletnie nie ma. Po prostu stoi sobie taki zabytek i nikt go nie podziwia. Wygląda na to, że jest zamknięty i nie da się zobaczyć od środka.
Nic to, zadowolę się fotką i jadę dalej, bo dnia wiele nie zostało a podbój Paryża czeka.

Przede mną spore miasto Chalons en Champagne, za bardzo nie wiem jak je przejechać a na autostradę płatną wjeżdżać nie chcę. W mini atlasie wygląda, że powinienem jechać mniej, więcej prosto, no to jadę na czuja. Początkowo szło dobrze, ale gdy wjechałem w samo centrum starówki, oplatane drogami jednokierunkowymi to już tak prosto nie było. Nazwy miejscowości na drogowskazach nic do mnie nie mówią, aż do pewnego momentu. Po kilku nawrotach, jest strzałka wyjazdowa w stronę Paris.
W międzyczasie nawinęły się dwie duże armatury na francuskich blachach. Chłopaki w frędzelkach jak przystało na prawdziwych klasycznych chopperowców, pozdrowili przyjaźnie. We Francji trochę mało spotkałem motocyklistów w frędzelkowym stylu. Mało też jest armatury, głównie królują, skutery, ścigacze z domieszką turystyków. Jeżdżąca armatura to niestety margines. Podkreślam, że to są tylko moje spostrzeżenia z jakby nie patrzeć krótkiego pobytu we Francji. Chopperowcy pozdrawiają normalnie ręką a większość pozostałych francuskich motocyklistów pozdrawia nogą, tak jak u nas crossowcy.
Kawałek nawet jechaliśmy razem w stroną Paryża, ale na samym wyjeździe z miasta skręcili w prawo a ja poleciałem prosto drogą D5.
Do Paryża zostało mi jeszcze ponad 160km a tu już robi się popołudnie i pora na jakiś obiad.
Po godzinie jazdy zatrzymałem się na małe conieco przy lesie. Suchy prowiant nie rozpieszcza, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma a na deser czekolada. Już półpłynna od gorąca. Jest koło 30 stopni, no może niecałe, bo się jeszcze zbytnio nie pocę podczas jazdy. Cień to dobra rzecz, więc wybrałem się do lasu na mały spacer.
Daleko nie uszedłem, bo zaskoczyły mnie ukryte w krzakach, powbijane słupy z drutem kolczastym. W lesie drut kolczasty, ale po co?
Idę dalej badając sprawę. W głębi dało się zauważyć jakieś plastikowe niebieskie beczki. A to tylko jakieś leśne śmietnisko, zupełnie jak u nas he he, tylko, że ogrodzone.
Wyciągnąłem aparat i zrobiłem kilka zdjęć, potem ustawiłem zoom na maxa i jeszcze kilka fotek.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 120842.jpg

Przyglądnąłem się trochę bardziej i okazuje się, że koło beczek jest ułożona ze starych okien mała szklarnia. Szklarnia w lesie po kiego? O ja pierpapier, wygląda na to, że to marihuana sobie tam beztrosko rośnie. Ekspertem w tej dziedzinie nie jestem, ale takie zielone pięć palców to co innego jak nie marihuana?
Kurka wodna a ja tu fotki robiłem. Adrenalina momentalnie się pojawia a ja nerwowo się rozglądam, czy aby nikt mnie tu nie widział? Szybki desant z lasu, kask, rękawiczki, Jelon od pierwszego kopa, kołem zmieliło i już mnie tu nie ma. Nikt za mną nie jedzie, jest ok., może dealerzy narkotykowi gardła mi już nie poderżną, ale zdjęcia zostały. To i dobrze, będzie co pokazać, bo w domu mi inaczej nie uwierzą.
Adrenalina wyleciała z wiatrem już po kilku kilometrach a na jej miejsce przyszła senność. Jak człowiek najedzony, to by się chwilkę zdrzemnął. Takie pół godziny dla słoniny, albo chociaż pyszna kawa, ale nic z tych rzeczy. Trochę takie bezludzie, pola i lasy, bardzo mało miejscowości i jak są to małe, bez kafejki. Teren typowo rolniczy, na polach widać pracujące ciągniki. Pola o imponujących rozmiarach, ale polewaczki też wielgaśne. Takiego patentu jeszcze nie widziałem, żeby polewaczka sama jechała i na raz brała całą łąkę. Silnik z kołami napędowymi, długa rama podlewająca, znowu koła napędowe i kolejna sprzężona długa rama zakończona kołami. Jedzie to z prędkością ślimaka, ale samo sobie jedzie i podlewa co trzeba.
Na drodze ruch niewielki, czasem tylko TIR przeleci, najczęściej na obcych numerach. Zapewne tak jak ja, nie chcą płacić za autostradę i korzystają z darmowych dróg bocznych, po których jedzie się nieraz przyjemniej niż po autostradzie.
Wyprzedziłem wymalowanego, starego, kopcącego Volkswagena transportera. Na boku namalowany miał typowy motocykl do moto-crossu i podobiznę jakiegoś motocyklisty. Po blachach i napisach można było przypuszczać, że jedzie z Litwy. W szoferce siedział tylko jeden człowiek i wyglądało, że to właśnie ten namalowany motocyklista. W środku wiózł pewnie swój motocykl. Kilimy raczej nie miał bo chłodził się dużym elektrycznym wiatraczkiem. Zadziwiające jak dużo można zobaczyć podczas nieśpiesznego wyprzedzania.
Jakoś tak odruchowo machnąłem ręką, czując, że to też motocyklista i trzeba go pozdrowić.
Szybko odpowiedział mi długimi światłami. Zapewne na najbliższym postoju zamienilibyśmy kilka zdań, ale mi już się śpieszyło, bo dzień uciekał, więc po chwili Volkswagen zniknął z moich lusterek. Pewnie moto-cross to jego pasja, ale nie ma sponsorów, czy też własnej ekipy serwisowej i jedzie sam swoim starym samochodem, by się ścigać w stolicy Francji.
Czym bliżej Paryża tym ruch na drodze większy. Zrobiło się też więcej pasów ruchu. Zjechałem na stację paliwową by uzupełnić zbiornik. Lepiej nie wjeżdżać do tego gąszczu na pustym. Ruszyłem i sobie przypomniałem, że miałem przecież kupić mapę Paryża, albo chociaż Francji. Zawrócić się już nie da, trudno kupię ją później. Ruch jest szybki to i ja muszę gnać ponad setką, żeby mnie nie rozjechali. Niestety przez to mało czasu mam na czytanie drogowskazów, ale w końcu wjechałem na obwodnicę. Kompletnie nie wiem, gdzie jechać, więc jak zawsze w takich sytuacjach, kieruję się w samo centrum. Niestety nie wiem, jak się pisze po francusku centrum. Na znakach widnieje coś w rodzaju CENTEIR, no to chyba to? Nie wiem jak to się stało, ale zamiast w centrum Paryża wylądowałem w Creteil.
Centeir a Creteil, no chyba można się pomylić, zwłaszcza jak jedzie się za szybko w stosunku do swojej percepcji. Zawsze miałem problemy z precyzyjnym czytaniem, już od podstawówki i teraz się w końcu zemściło he he.
Na obwodnicy też doznałem małego szoku. Trzymałem się bardziej środkowego pasa by w razie zjazdu po prawej, lub po lewej szybko zmienić na właściwy pas a tu mnie jednoślady wyprzedzają z każdej strony, łącznie ze skuterami, których jest najwięcej i musiałem mieć oczy dookoła głowy. Skutery to nie są tam jakieś pierdziki, tylko zasuwają dobrze ponad 100km/h i wciskają się w każdą wolną przestrzeń. Do tego większość jeździ w dżinsach lub w krótkich spodenkach. Nawet dziewczynki z powiewającymi spod kasków warkoczykami mnie wyprzedzają. Poczułem się jak Sztur z Seksmisji, gdy wypowiada kwestę ,, kobieta mnie bije”.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 120810.jpg

No dobra, ale wracając do Creteil, to miasteczko niczego sobie i mają tam sporo łódek. Może rano zamiast jechać puszką, czy iść na tramwaj wskakują do łódki i plum do pracy.
Badam teren. Przejechałem koło sporego dworca kolejowego i natrafiłem na stojącą taksówkę. Najwięcej oczywiście wiedzą taksówkarze, ale nie zawsze chcą za darmo gadać. Pytam ciemnoskórego taksówkarza, gdzie tu jest Eiffel Tower? Zrobił duże oczy i kręci głową, że to nie tu. Kazał mi stąd wyjechać na obwodnicę i kierować się na centrum Paryża. No dobra, ale już przecież raz się kierowałem na to centrum i jak wyszło? Czyli jak to mówią do trzech razy sztuka. To jakby nie liczyć dwa podejścia mi jeszcze zostały.
Wyjazd na obwodnicę znalazłem szybko i od razu wskoczyłem na lewy pas. Teraz już mnie nie będą wyprzedzać z obu stron. Oswoiłem się trochę z nową sytuacją i udaje mi się już jechać razem z innymi jednośladami. Po prostu siedzę komuś na ogonie a cała reszta mnie nie interesuje. Jelonek dostaje po garach, no ale cóż, jak ma paść to lepiej w Paryżu, niż na jakimś odludziu.
Znalazłem znaki na centrum i udało się bezproblemowo wjechać na starówkę Paryża.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 095240.jpg

Zaparkowałem Jelonka pod kafejką, razem z innymi motocyklami.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 098217.jpg

To mi się podoba, że jednoślady parkują na chodniku wszędzie gdzie się da i nikomu to nie przeszkadza. Puszkarze mają znacznie gorzej pod tym względem. Z resztą w centrum Paryża jednoślady królują, jest ich chyba więcej niż samochodów.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 662622.MP4
Jednoślady jeżdżą dosyć agresywnie, ale kierowcy puszek się już do tego przyzwyczaili, bo jak nie muszą to nie trąbią. Uważać trzeba na jednych i drugich, ale daje się jeździć dosyć płynnie po Paryżu, nawet takiemu nowicjuszowi jak ja.
. http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 095237.jpg

Pełno ślicznych zabytków, ale nawet nie wiem co to jest, ani w której części Paryża jestem? Gdzieś przy Sekwanie o ile to jest właśnie ta słynna francuska Sekwana?
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 095191.jpg

Słońce już zachodzi, ale odpuszczam jazdę i robię sobie mały odpoczynek, bo już mam dosyć na dzisiaj. Chłonę atmosferę Paryża spacerując. Tak jak to bywa w dużych miastach, jest pełen przekrój ludzi, od bogaczy do bezdomnych biedaków. Tych drugich też nie brakuje żebrzą, żeby jakoś przeżyć. Niektórzy nawet coś próbują robić, żeby zwrócić na siebie uwagę. Jeden pan karmił sobie morskie świnki, które nie wychodziły poza obręb kocyka. Może chciał zwrócić na siebie uwagę a może po prostu nie chciał być samotny.
Były też weselsze scenki, jak dwie nastolatki oblewały się wodą z miejskiego hydrantu, z którego też inni ludzie czerpali wodę do picia. Musi chyba być dobra ta woda, skoro piją ją bez wcześniejszego przegotowania.
Pod fontanną pełen przekrój osobowości. Jedni rozmawiają, inni coś podziwiają, patrząc w dal a jeszcze inni esemesują, usilnie wpatrując się mały elektroniczny wynalazek, który przez ostatnie 15 lat podbił świat. Oczywiście moją uwagę przykuł również człowiek płci męskiej beztrosko wypalający dzojta, zapewne w celu osiągnięcia jeszcze większej beztroski.
Trochę kości już rozprostowałem, więc pora zastanowić się co tu robić dalej? Nocleg w Paryżu, to raczej tanio nie będzie. Może by tak olać tą Wieżę Eiffla i wyjechać z tego Paryża, zanim jeszcze cokolwiek widać? Trochę kusiło, bo za miastami nie przepadam a zwłaszcza za dużymi, ale być tu i nie zobaczyć czegokolwiek, to potem będę żałował. No dobra, to gdzie jest ta szpiczasta kupa żelastwa?
Rozglądam się, ale nigdzie nie widać żadnego stalowego szpica? Myślałem, że to jest na tyle wysokie, że będzie widoczne z daleka, ale okazuje się, że nie. Gdzieś tam jest tylko, że skutecznie ją zasłaniają wysokie budynki. Żebym to ja chociaż wiedział w której części tej plamy udającej Paryż w moim atlasie to żelastwo jest? Niestety nie wiem nic, poza tym, że gdzieś to musi tu być i ma się rozumieć mniej więcej kojarzę jaki ma kształt.
Jedynym sposobem by się dowiedzieć jest dorwać gdzieś kafejkę z Internetem lub po prostu zapytać tubylca. Z braku kafejki wybrałem opcję nr2.
Przepraszam, gdzie tu jest Wieża Eiffla? Nie działa. Po polsku nie rozumieją, no to po angielsku, tak najprościej. Where is Eiffel Tower? Znowu nic, tylko kiwają głowami, że nie ma. Czyżby złomiarze ukradli? W końcu zagadnąłem gostka w wieku studentskim i on załapał o co mi chodzi. Powiedział, że muszę przedostać się na drugą stronę rzeki i tam zapytać ponownie. Dobre i to, no to jadę. Mosty na drugą stronę są, ale wszystkie jednokierunkowe i nie w tym kierunku co bym chciał. Jest w końcu most ze skrętem w prawo, no to trzymam się prawego pasa, no i co jest? Prawy pas poprowadził mnie nie na most, tylko pod most na drogę w dół, przy samym brzegu rzeki. Za późno się zorientowałem by cokolwiek zrobić. Za mną samochody, po lewej samochody, muszę grzecznie jechać tak jak znaki nakazują. Przy najbliższej okazji wróciłem na drogę prowadzącą na mosty, ale znowu jak na złość wszystkie wylotowe i skręcić się nie da. Jest, w końcu jest, teraz nie dam się wykołować i triumfalnie wjeżdżam na most. Po drugiej stronie ponownie pytam o wieżę i z podobnym skutkiem. Średnio jeden na dziesięciu Francuzów, mówi coś po angielsku. Jeden mi mówi, by jechać prosto a inny by skręcić w prawo, zgłupieć można.
Błąkam się po tym Paryżu pytając ludzi a oni mnie odsyłają raz w jedną stronę a raz w drugą. W ten sposób to ja nigdzie nie dojadę. Jeszcze nigdy lokalsi nie byli tak nieprzydatni. Zaczynam się denerwować bo wcześniej byłem zmęczony a teraz jestem jeszcze bardziej. Już mi się po prostu nie chce. Za którymś razem trafiłem na bardziej kumatego gościa i mi wytłumaczył jak mam jechać. Za kilka kilometrów ma być duży lew ‘Big Lion ‘ i tam mam skręcić na prawo.
Tak też zrobiłem. Znalazłem ogromnego lwa ale nie skręciłem, tylko postanowiłem się jeszcze raz zapytać, czy aby na pewno dobrze jadę. No i znowu to samo, jedni mówią by jechać prosto inni w prawo a jeszcze inni, że tędy to na pewno nie dojadę. Francuzi chyba nie lubią obcokrajowców i specjalnie jaja sobie za mnie robią.
Teraz to nie jestem zdenerwowany, tylko jestem konkretnie zły i to na siebie, że nie kupiłem tej głupiej mapy, tego popieprzonego Paryża.
Nawinął się młodziak na deskorolce, to go zaczepiłem, może on wie gdzie jest ta kupa żelaza?
Kręci głową, że nie ale pokazuje, żebym zaczekał. Macha do kogoś. Podchodzi bardzo ładna, elegancka pani i coś tam mówi do nastolatka, pewnie jego mamuśka. Potem on coś do niej a na końcu elegancka pani obraca się w moją stronę i pyta się po angielsku, czy mówię w tym języku? Wyksztusiłem, że odrobinkę. Pyta dalej w czym może mi pomóc, no to naświetliłem jej sytuację. Paryżanka bardzo chce mi pomóc i nawet wie, gdzie ta wieża jest, ale nie za bardzo wie którą drogę wskazać, żebym dobrze trafił. Raz mówi, żeby jechać tędy, potem zmienia zdanie, że może inną drogą. Ach te niezdecydowane kobiety, ale jest bardzo życzliwa i chce pomóc, no to wysilam moją cierpliwość. W końcu przypomniała sobie, że ma w komórce GPS-a z planem miasta. No ja niby też mam, ale u mnie to będzie niekształtna plama miasta i tyle. Dokładną mapę już mamy przed sobą, ale w tej gęstwinie ciężko się pani połapać, natomiast ja też zgubiłem orientację i nie możemy ustalić gdzie na komórce są kierunki północ, południe, wschód, zachód? Musiałbym się kawałek przespacerować z panią, ale jak ją nakłonić, żeby się niezobowiązująco przeszła ze mną kawałek? Jeszcze sobie coś pomyśli? W końcu nie wytrzymałem i poprosiłem, żeby mi wskazała ręką w którym dokładnie kierunku ta głupia wieża jest?
Elegancka pani wskazała swoją obwieszoną kosztownościami rączką, wprost na przekątną budynku przy którym staliśmy. To mi wystarczy, podziękowałem ślicznie za pomoc i po chwili zniknąłem z pola widzenia. Jest już ciemno, słońca nie ma, gwiazd też nie widać, ale mam w końcu kierunek i postaram się jechać na wyczucie mniej więcej w tą stronę. Zygzakiem i do przodu. Straciłem już nadzieję, gdy między budynkami błysnął mi świecący ostry szpic. Ooo, mam cię, teraz już mi nie uciekniesz. Wieża oczywiście bezczelnie chowała się za budynkami, ale to mi nie przeszkodziło. Po kilku minutach znowu się pojawiła na ułamek sekundy, ale już bliżej i bliżej aż w końcu dopadłem to draństwo.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 090342.jpg

Eiffel Tower, wielka, świecąca, kupa szpiczastego żelastwa. Teraz tylko zaparkować w miarę blisko. Zobaczyłem jak spod budki z frykasami odjechał skuter, no to ja spróbuję na to miejsce wskoczyć. Krawężnik niestety straszliwie wysoki i przednia opona nie chce wskoczyć. Ześlizguje się robiąc na krawężniku czarne ślady. Jedna, druga, trzecia próba, za mną kierowcy już się denerwują. Czwarta i w końcu się udało, ale tylko dlatego, że kawałek betonowej płyty był ukruszony i opona miała się o co zaczepić. Ogarnia mnie radość że się udało dojechać aż tutaj. Już nie czuję zmęczenia, tylko euforię. Adrenalina robi swoje. Jestem tutaj i teraz tylko to się liczy.
Telefon do BabaLucy, że jestem w jakimś Paris i się gapię na takie szpiczaste coś i pytam, czy aby przypadkiem nie kojarzy jak to się może nazywać? MMS-a też wysłałem z fotką jak wyżej.
Tyle było szukania a w sumie łatwo było tu trafić, tylko, żeby mi wcześniej ktoś łaskawie powiedział, że wieża jest przy samej rzece, to bym sobie sam znalazł.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 088499.jpg

Jechałbym sobie wzdłuż rzeki a nie ładował się w głąb miejskiej dżungli. Po Paryżu łatwo się nie jeździ, zwłaszcza gdy nie zna się terenu. W dzień to przynajmniej można się kierować słońcem, ale w nocy może się człowiekowi wszystko poplątać.

http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 654697.MP4
Euforia już mi przeszła i dopiero teraz poczułem całe zmęczenie. Mała kawa z budki pod którą zaparkowałem trzy euro, ale cóż było począć. Do tego to specjalnie dobra nie była.
Teraz to najchętniej położyłbym się gdzieś na godzinkę, ale tu nie ma gdzie. Na wieżę już mi się zupełnie wchodzić nie chce, choć widok nocą na Paryż musi być imponujący.
Zerknąłem na swój atlas Europy i wychodzi na to, że powinienem jechać gdzieś w kierunku Versailles. Na wszelki wypadek zapytałem gościa sprzedającego w tej budce o drogę. Zapytał się, czy mam GPS, gdy powiedziałem, że nie to się bardzo zdziwił, że jestem tutaj bez GPS-u.
Tłumaczyłem mu, że preferuję taki old school i lubię jeździć po staremu, czyli przy pomocy mapy. Żebym chociaż miał tą mapę ale o tym to już mu nie mówiłem.
Paryżanin pokręcił głową z niedowierzaniem i stwierdził, że jest to zbyt skomplikowane i na ‘piechotę’ wytłumaczyć mi tego nie da rady.
Poprosiłem go, żeby mi pokazał chociaż ręką kierunek, gdzie mniej, więcej jest to Versailles, co niezwłocznie uczynił. Pokazał tak mniej więcej wzdłuż Sekwany, co mnie niezmiernie ucieszyło. Mam dobry punkt odniesienia.
Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na ponad studwudziestoletnią, 320 metrową konstrukcję z żelaza, ważącą jakieś dziesięć tysięcy ton. Na złomie by było z tego trochę kasy he he.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 088485.jpg

Tylko 1665 stopni i już się jest na samym szczycie. Przy moim wyczerpaniu po tylu stopniach wyzionąłbym chyba ducha. Liczba nitów też jest imponująca, podobno jest ich dwa i pół miliona. Po 20 latach od wybudowania, podobno Francuzi wieżę chcieli rozebrać, ale jak się okazało, że może robić za antenę od telegrafu i przygraniczne posterunki wojskowe mogą dzięki niej mieć kontakt ze stolicą, postanowili ją zostawić w spokoju.
Najśmieszniejsze jest to, że to nie Gustaw Eiffel wymyślił Wieżę Eiffla tylko dwóch konstruktorów Maurice Koechlin i Émile Nouguier a on tylko wykupił od nich wszelkie prawa. Wiedział co robi, teraz jego nazwisko jest nieśmiertelne.
Ja tu gadu, gadu a tu trzeba jechać. Na początku idzie całkiem nieźle, trzymam się rzeki, raz po lewej, raz po prawej jej stronie, ale cały czas przy rzece. Jest już dosyć późno, więc ruch niewielki, to i dobrze. Moje szczęście nie trwało długo, bo wjechałem w jakieś osiedla a droga, którą chciałem dalej jechać była zamknięta z powodu robót. Żadnych drogowskazów z objazdem i mój plan runął w gruzach. Snuć się w środku nocy po nieznanych osiedlach nie jest dobrym pomysłem, zwłaszcza, że moje zmęczenie może być powodem popełnienia jakiegoś groźnego w skutkach błędu.
Nie będę bardziej ryzykował i zawracam. Ślinka mi cieknie na widok autostrady biegnącej górą po wiaduktach, ale mam problem ze znalezieniem na nią wjazdu. Znowu jazda na czuja i w końcu się udało, ale niestety jak już się na niej znalazłem, uświadomiłem sobie, że znowu podążam w kierunku centrum Paryża. Najbliższy zjazd z autostrady i bawię się w Koperfilda, żeby wjechać tym razem od drugiej strony. Jadę w końcu w dobrym kierunku, ale nie tą autostradą co powinienem. Jestem na A86 a potrzebuję wjechać na A12.
Ucieszyłem się niezmiernie widząc zjazd tam gdzie chcę. Moje szczęście nie trwało długo, bo na dole zjazdu znowu roboty drogowe i kierują gdzieś przez jakieś miasteczko. Pytam nielicznych tubylców, wracających niewiadomo skąd i zmierzających niewiadomo dokąd. Nikt nic nie wie, albo tylko udają, że mnie nie rozumieją. Jedni pokazują by jechać tam a inni dokładnie odwrotnie. Nie, no położę się na chodniku i tak będę leżał do rana, bo już zdycham ze zmęczenia. Którąś opcję drogową jednak wybrać trzeba było i pojechałem znowu bardziej na czuja. Teren się wyludnił i pojawił się las. Chip, chip hura, jestem uratowany!
Teraz tylko znaleźć jakąś fajną dróżkę w zarośla i rozbijam namiot. Jadę kawałek dalej by znaleźć miejsce do spania i nagle dostałem ciężkich omamów albo halucynacji.
Na chodniku uśmiecha się do mnie goła baba. Parę dni jestem z dala od małżonki, no ale bez przesady z takimi niemoralnymi halucynacjami.
Kobieta jest prawie naga, ma tylko cienkie półprzeźroczyste stringi i stoi tak z wyeksponowanymi cycami. Nie, no mój mózg z przemęczenia zupełnie oszalał. Jadę dalej udając, że zupełnie nie zauważyłem tej zjawy. Daleko nie ujechałem i jest kolejna, tym razem brunetka, potem następna i następna a teraz po obu stronach drogi już są. Ja chcę do mamy, bo mam chyba jakiś wylew w mózgu? Trzeba być twardym a nie miętkim, zatrzymałem się, by się mocno uszczypnąć i nabrać jasności sytuacji. W międzyczasie podjechał francuski samochód koło jednej ze zjaw i zabrał ze sobą w pobliską boczną dróżkę. No tak, to nie las pełen kuszących zjaw Syren, tylko leśny paryski burdel.
Ogień w tłoki i zawracam. Spał tutaj na pewno nie będę, bo mnie zgwałcą i okradną. Wracając już miałem jasność umysłu i dostrzegłem zaparkowany samochód z mięśniakami w środku. Wyglądali na Arabów. Wyraźnie obserwowali teren i moja osoba też nie uszła ich uwadze, zwłaszcza, że miałem na sobie świecącą kamizelkę z wielkim napisem POLSKA na plecach.
Najprawdopodobniej byli to alfonsi i pilnowali swojego chorego biznesu. Jak pan nie zapłaci to w mordę, albo łopata i do lasu. Nie ma co, trzeba stąd wiać. Nagie kobiety nawet mnie, biedaka z Polski chcą ogołocić z kasy. Machają, uśmiechają się, posyłają całusy. Ja pierdziu co ja tutaj robię? To wszystko jest chore i zepsute. Nie dość, że stoją tutaj na golasa (pewnie im zimno) to jeszcze zachęcają do grzechu jak potrafią. Wyuzdane przez lata zniewolenia, ale jednej twarzy to nie zapomnę. Stała też tam bardzo ładna i bardzo młoda dziewczynka. Niemalże prawie, że jeszcze dziecko. Na twarzy miała smutek i strach. Nie zachęcała tak jak inne, tylko stała ze spuszczoną głową. Żal mi się zrobiło tego dziecka, że zmuszane jest do takich rzeczy. Może została porwana, tak jak wiele innych kobiet w Europie i jest siłą zmuszana do prostytucji? Przecież to też jest czyjeś dziecko.
Smutno mi się zrobiło i czym prędzej się oddaliłem z tego miejsca. Poznałem Paryż bogaty, piękny i kolorowy, ale niestety też zobaczyłem Paryż ludzi bezdomnych, cierpiących biedę oraz ludzi upodlonych przez innych ludzi dla których nie liczy się człowieczeństwo, tylko bezduszne euro.
Czym prędzej się stamtąd oddaliłem, już nawet nie pamiętam jak, ale udało mi się wjechać na jakąś autostradę. Teraz było mi już wszystko jedno, gdzie jadę, byleby wyjechać z miasta i znaleźć jakiekolwiek krzaki do spania.
Miasto zostało za plecami, no to pierwszy zjazd i znowu kurka wodna jestem w jakimś mieście? Zawrócić z powrotem na autostradę się nie da bo nie ma wjazdu, jest tylko zjazd a pod prąd przecież nie pojadę. Musiałem przetrzaskać przez całe miasto, żeby ponownie wjechać na autostradę. Tak to sobie Francuzi obmyślili, zjazd w jednym końcu miasta a wyjazd na drugim. O jak mnie to wkurzyło.
Na autostradzie zrobiłem jeszcze raz ten sam błąd i zamiast krzaków było kolejne miasteczko i znowu jazda po nieznanym terenie gęsto zabudowanym.
http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 088425.jpg

Nawet ładne te miasteczka, ale ja jestem tak potwornie zmęczony, że mnie to kompletnie nie interesuje. Skąd mogłem wiedzieć, że wokół Paryża jest pełno innych miast? W moim atlasie nic takiego nie ma.
Sporo nerwów mnie kosztował ponowny wjazd na autostradę, nawet nie wiem jaką i trzeci raz złapać się już nie dam. Nie zjeżdżam z autostrady choćby nie wiem co.
Jest przy autostradzie stacja benzynowa a za nią widzę TIR-y , no to prawy kierunek i już przeciskam się między zaparkowanymi, śpiącymi TIR-ami. Jest nawet kawałek trawnika. Nic mi więcej nie potrzeba. Namiot rozbiłem najszybciej jak umiałem, toboły do środka i padłem na ryj. Jest druga w nocy a co było dalej to nie wiem, bo film momentalnie mi się urwał.
Trzeba być nie spełnia rozumu, żeby po Paryżu jeździć bez kawałka mapy, nie mówiąc już o GPS-ie. Teraz to wiem, boleśnie przekonałem się na własnej skórze.
Nie popełniajcie mojego błędu, unikniecie niepotrzebnego stresu.



Podsumowanie dnia:
Przejechanych kilometrów : 596 (stanowczo za dużo)
Widzianych krajów: Francja
Awarie: Chyba wszystko ok., nie miałem czasu sprawdzać.

http://chomikuj.pl/Luca/St+Tropez+2013/ ... 085300.JPG
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Do you Do you St.Tropez?

Postautor: Luca dodano: 19 gru 2013, 14:00

Dzień piąty, środa 4 września.

Wstałem rano, zjadłem, wsiadłem na Jelona i pojechałem.
Jechałem pół dnia na zachód a potem poszedłem na kawę.
Drugie pół dnia również jechałem w kierunku zachodzącego słońca a potem rozbiłem namiot i poszedłem spać :)

Kilometrów przejechanych 358
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Do you Do you St.Tropez?

Postautor: Arcon dodano: 19 gru 2013, 14:10

Luca, chyba sobie żarty stroisz takim opisem :D
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

Re: Do you Do you St.Tropez?

Postautor: jacek.rc dodano: 19 gru 2013, 15:19

Luka,nasza wielka APROBATA,do tego co dla nas robisz,wyraża się ilością wejść :oklasky: :dobrarobota: ,wierzę że jest to nie tylko moja opinia,ale mnóstwo ludzi czytając Twoje opisy przygód,razem z Tobą je przeżywa (szczególnie w tym czasie,kiedy :motor: ,są "wq" na pogodę,temperaturę,aurę itp.itd.Wiemy,że :pisze: zajmuje dużo czasu,ale na prawdę... dobre powraca .Tak więc :dzieki: i prosimy o jeszcze,ale może nie do końca... w wersji fit ;-) .
Show Must Go On
Awatar użytkownika
jacek.rc
Forumowicz
 
Posty: 2315
Rejestracja: 16 sie 2012, 22:36
Lokalizacja: Wodzisław Śląski
Motocykl: KSL ,Cruiser ,VT-750,ADV -250
Płeć: mężczyzna

Re: Do you Do you St.Tropez?

Postautor: wiekowy dodano: 19 gru 2013, 19:29

[quote="Arcon"]Luca, chyba sobie żarty stroisz takim opisem :D[/quote
Luca stosuje aforyzm Jerzego Stanisława Leca który mawiał " wystarczy jedno słowo,reszta jest ględzeniem" :) :)
Awatar użytkownika
wiekowy
Forumowicz
 
Posty: 552
Rejestracja: 05 lut 2010, 22:36
Lokalizacja: Warszawa
Motocykl: Yamaha Virago 535
Tel. kom.: 502528976
Płeć: mężczyzna
Wiek: 78

Re: Do you Do you St.Tropez?

Postautor: Luca dodano: 20 gru 2013, 09:11

Arcon pisze:Luca, chyba sobie żarty stroisz takim opisem :D

ale o który opis Ci chodzi ? :D
pewnie ten z dnia czwartego :mrgreen:
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Do you Do you St.Tropez?

Postautor: Luca dodano: 20 gru 2013, 09:16

jacek.rc pisze:Wiemy,że :pisze: zajmuje dużo czasu, ale na prawdę...

Trochę z tym schodzi i coraz mniej mi się chce, ale teraz krucho z wolnym czasem.
Obiecuję, że po świętach napiszę małe sprostowanie do dnia piątego :)
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: Do you Do you St.Tropez?

Postautor: Deamiens dodano: 20 gru 2013, 09:30

Oby sprostowanie nie brzmiało "no bo wiecie, wpadłem na autostradę i właściwie nic więcej nie robiłem" :))
Awatar użytkownika
Deamiens
Forumowicz
 
Posty: 1312
Rejestracja: 20 cze 2010, 20:47
Lokalizacja: Lublin
Motocykl: DR800, DL1000
Tel. kom.: 696082016
Płeć: mężczyzna
Wiek: 36

Re: Do you Do you St.Tropez?

Postautor: Arcon dodano: 20 gru 2013, 10:41

Przypomina mi to, jak w podstawówce pisałem jakieś wypracowanie na temat opowiadania Hemingwaya "Stary człowiek i morze".
Wypracowanie składało się głównie ze zdania "I płynął tak przez dłuższy czas" :rotfl:
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości