" DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Wycieczki krajowe i zagraniczne oraz relacje z ich przebiegu

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Arcon dodano: 03 gru 2014, 17:57

02-07-2014 Dzień 14

Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem gdy napiszę, że w środku nocy obudził nas deszcz. Będąc pod namiotem, nigdy nie wiadomo - czy mocno pada, czy tylko trochę, a może już przestało i tylko kapie z drzew. Człowiek do końca nie chce wierzyć w tę gorszą opcję, więc chwyta się nadziei "na pewno zaraz przejdzie", nakrywa się czym tam ma na głowę, zaciska oczy i próbuje zasnąć. Tak uczyniliśmy też my.

Niestety, wizja lokalna o 7 rano nie pozostawiła wątpliwości. Padało. Raz mocniej, raz słabiej, ale bez przerwy. Rzut oka na niebo także nie dał nam żadnych złudzeń - z każdej strony, aż po horyzont, wisiały brudnoszare chmury. Zważywszy, że byliśmy ze wszystkich stron otoczeni górami, zanosiło się na klasyczną trzydniówkę. Z ponurymi minami zrobiliśmy wszystko to, co i tak było do zrobienia ranną porą, po czym zasiedliśmy nad kawą i herbatą w celu zdecydowania, co robimy z tak pięknie rozpoczętym dniem.

Szwajcarsko - niemiecka miejscówka nie podobała się nam do tego stopnia, że byliśmy pewni, że chcemy jak najszybciej opuścić to miejsce bez względu na pogodę. Pozostawało pytanie, w którą stronę mamy się udać. Zastanawiające było to, że prognozy pogody sprawdzane przeze mnie poprzedniego dnia, w ogóle nie wykazywały opadów. Zdawaliśmy sobie sprawę, że tereny górskie to inny klimat i niekoniecznie muszą poddawać się zwyczajnym prognozom, ale zawsze pozostawało ryzyko, że coś się zmieniło i w ogóle w całych Niemczech pada. Na tym cudownym cmentarzysku przyczep wifi było, rzecz jasna, niedostępne, więc z bólem serca i portfela postanowiłem włączyć na chwilę roaming danych w telefonie.

Najpierw sprawdziłem Waldshut-Tiengen, żeby wiedzieć, czy w ogóle można tym prognozom ufać. Accuweather stwierdził, że w Waldshut pada. Bosko. Chcieliśmy się kierować na północny wschód, więc sprawdziłem po kolei Stuttgart, Norymbergę, Pilzno i na wszelki wypadek jeszcze Frankfurt i Monachium. Według accu wszędzie świeciło słońce i żadnych opadów nie prognozowano. Czyli co, wszędzie w Niemczech ładna pogoda, a my siedzimy w tym małym, zapyziałym kawałku przy szwajcarskiej granicy, gdzie coś się na nas uwzięło i leje? To już naprawdę chyba lekka przesada. Naszych nastrojów nie poprawił nawet fakt, że zapłaciliśmy za camping niecałe 15 Euro. Stwierdziliśmy, że to i tak za dużo ;-) i zabraliśmy się za pakowanie.

Było jasne, że namiot będziemy zwijać mokry. Ale chodziło też o to, żeby przy okazji nie zmokło wszystko inne - nie wiedzieliśmy, dokąd jedziemy, w jakich warunkach będziemy spać, jaka będzie tam pogoda i czy uda się cokolwiek wysuszyć. Trochę podróżowałem z namiotem, ale pakowanie się w takich warunkach to było dla mnie coś nowego. Rozejrzałem się i wymyśliłem, że można przestawić motocykle pod daszek przy budynku, tam przynajmniej nie będzie padało do kufrów. Co się da, to pozbieram z namiotu pod rozłożonym tropikiem, a potem pod kurtką będę przenosił pod tenże daszek. Tam się wszystko spakuje i w ten sposób, jedyne co będzie naprawdę mokre, to tropik od namiotu, pokrowce od motocykli i ja :-D

Tak też uczyniliśmy i wszystko poszło nad wyraz sprawnie. Co prawda przez chwilę padało słabiej i mieliśmy jeszcze głupią nadzieję, że może przestanie, ale szybko okazało się, że to tylko chwilowe. A już całkiem zabawnie było, gdy staliśmy i patrzyliśmy w niebo, komentując "o, tam się chyba przejaśnia", aby za chwilę się dowiedzieć, że to rzekome przejaśnienie to kolejna chmura, jeszcze bardziej deszczowa od poprzedniej :-D Radzi nieradzi, założyliśmy przeciwdeszcze, o których było wiadomo, że ochronią na przez góra kwadrans, i ruszyliśmy w drogę.

Było już prawie południe, do czeskiej granicy mieliśmy około 500 km, a w sercach wieźliśmy głębokie przekonanie, że nie chcemy już więcej spać na niemieckiej ziemi. Przynajmniej nie w te wakacje. Na szczęście, autostrady niemieckie bezpłatne, do wjazdu na autostradę mieliśmy kilkadziesiąt kilometrów, a potem już do samych Czech mogliśmy ciąć 130, więc spokojnie powinniśmy zdążyć przed wieczorem znaleźć nocleg. Plan był taki, że znajdziemy po drodze jakąś stację benzynową z darmowym wifi, tam poszukamy w internecie jakiegoś campingu z domkami i od razu zadzwonimy, żeby zaklepać miejsce.

Sama jazda w tym deszczu nie była aż tak stresująca, jak to pakowanie mokrego namiotu, przynajmniej dla mnie. Ale ja mam osłony na kierownicy, kask integralny, podgrzewane manetki, i nie muszę patrzeć na drogę przez zapadaną szybę :-D Ola chyba była innego zdania, i cieszyłem się, że nie mamy interkomu, bo bym musiał wysłuchiwać słów uznanych powszechnie za nieprzyzwoite ;-) Przed samym wyjazdem zastanawialiśmy się, jak długo przyjdzie nam jechać w deszczu. Ja obstawiałem, że więcej jak 50, a mniej niż 100 kilometrów. Po 50 kilometrach padało coraz bardziej. Po 70-ciu wjechaliśmy na jakąś dwupasmówkę, ale to nie była jeszcze autostrada. Nagle gdzieś tam, daleko przed nami, między kroplami spadającymi z nieba, zobaczyłem coś, co przypominało błękit. Z radością zacząłem machać ręką i pokazywać to miejsce, a w tym momencie Krzysio kazał na rozjeździe skręcić w prawo. Zjechaliśmy, i wtedy dopiero lunęło konkretnie. Ręce mi nie opadły tylko dlatego, że trzymałem kierownicę ;-)

Na szczęście to był tylko jakiś krótki łącznik pomiędzy drogami, i po kilkunastu kilometrach zjechaliśmy z niego, tym razem w lewo, już na autostradę prowadzącą w kierunku Stuttgartu. Z każdym kilometrem deszcz stawał się coraz słabszy, chwilę później ustał zupełnie, a gdy zjechaliśmy na stację benzynową, asfalt był już zupełnie suchy. Licznik pokazywał 102 kilometry przejechane od campingu... Dalsza droga mijała bez większych atrakcji. Za Stuttgartem wyszło słońce. Za Norymbergą zaczęło tak mocno prażyć, że stało się oczywiste, że będzie burza, ale byliśmy tak zmęczeni, że było już nam wszystko jedno. Na McDonaldzie złapaliśmy wifi, Ola znalazła camping nad jeziorem koło Pilzna, zadzwoniła i zarezerwowała domek. Na autostradzie poganialiśmy się jeszcze chwilę z burzową chmurą, która bardzo chciała nas dopaść, ale udało nam się uciec. Na campingu zameldowaliśmy się parę minut po 20-tej.

Domek był mały, ale suchy i z zadaszoną werandą. Rozłożyłem namiot do schnięcia, rozwiesiliśmy wszystkie wilgotne rzeczy i cały wieczór poświęciliśmy na konsumpcję czeskich specjałów, zakupionych w pobliskim sklepie.


Link do trasy:
https://maps.google.pl/maps?saddr=Oberd ... ,2&t=m&z=7

Fotki:
https://picasaweb.google.com/Arcon69/07 ... jN2KuKTUCA
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: wydech dodano: 03 gru 2014, 22:46

strasznie mokry ten wyjazd
Awatar użytkownika
wydech
Klubowicz
 
Posty: 1225
Rejestracja: 14 lis 2012, 20:09
Lokalizacja: okolice Torunia
Motocykl: TS 350+GSF 600
Płeć: mężczyzna
Wiek: 52

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Arcon dodano: 03 gru 2014, 22:53

No właśnie. Dlatego już do końca sezonu mieliśmy alergię nawet na najmniejszy deszczyk :((
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: wydech dodano: 03 gru 2014, 23:00

oby przyszły sezon był lepszy
Awatar użytkownika
wydech
Klubowicz
 
Posty: 1225
Rejestracja: 14 lis 2012, 20:09
Lokalizacja: okolice Torunia
Motocykl: TS 350+GSF 600
Płeć: mężczyzna
Wiek: 52

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Luca dodano: 04 gru 2014, 09:29

No szkoda, że przez ten deszcz Szwajcaria nie wypaliła. Niestety w wysokich górach już tak jest, że trzeba mieć szczęście, by trafić na ładną pogodę.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Arcon dodano: 04 gru 2014, 10:12

Szwajcaria jak Szwajcaria, ale chciałem przejechać wzdłuż jeziora Bodeńskiego, a dalej południem Bawarii. No i niestety, nic z tego nie wyszło :(
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: wydech dodano: 04 gru 2014, 10:21

będziesz musiał jeszcze raz odwiedzić te rejony
Awatar użytkownika
wydech
Klubowicz
 
Posty: 1225
Rejestracja: 14 lis 2012, 20:09
Lokalizacja: okolice Torunia
Motocykl: TS 350+GSF 600
Płeć: mężczyzna
Wiek: 52

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Arcon dodano: 04 gru 2014, 17:44

03-07-2014 Dzień 15

Wymęczeni stresami dnia poprzedniego i przejechanymi kilometrami, spaliśmy jak zabici. Rano przywitał nas błękit na niebie i pełne słońce. Już wcześniej postanowiliśmy, że spędzimy tu co najmniej jeden dzień, więc perspektywy leniuchowania nad wodą przy tak pięknej pogodzie były bardzo zachęcające.

Dzień rozpocząłem od uporania się z rozłożonym i wyschniętym już namiotem. Namiot był kupiony nówka sztuka, przed samym wyjazdem. Funkcjonalnie spełniał wszystkie nasze wymagania: trzyosobowy, konstrukcja tunelowa, z dużym przedsionkiem, z podłogą w tymże przedsionku, nie za duży po złożeniu i niezbyt ciężki, a jednocześnie nie bardzo drogi, bo kosztował cos około 550 zł. Firma EasyCamp, może niezbyt znana, ale duńska, co budziło zaufanie. Co prawda "made in China", ale co w tej chwili nie jest produkowane w Chinach?

Już pierwszy nocleg i przyjrzenie się namiotowi z bliska nadszarpnęło udzielony mu kredyt zaufania, a z każdym dniem mój stosunek do niego stawał się coraz bardziej negatywny. Niechlujne łączenia i szwy, prujące się nitki, przygoda we Francji z wodą cieknącą do środka. Podłoga przedsionka była mocowana do sypialni na trzy rzepy, z których tylko dwa udawało się dopasować, a trzeci zawsze się rozmijał ze swoim kolegą z naprzeciwka. A teraz, gdy miałem zabierać się do składania namiotu, coś mnie zaniepokoił jego dziwny kształt. Wyciągnąłem jeden stelaż z tunelu... i okazał się on być pęknięty na pół. Ludzie, nowy namiot, po dwóch tygodniach nie tak bardzo intensywnego używania? To była kropla, która przepełniła kielich goryczy. Wyjąłem aparat i uwieczniłem wszystkie uszkodzenia, które wpadły mi w oko, z mocnym postanowieniem, że namiot oddam do reklamacji i zażądam zwrotu gotówki.

Dla ciekawych, dokumentacja fotograficzna:
https://picasaweb.google.com/Arcon69/Na ... Mqco9iT1wE

Jak już uporałem się z namiotem, to oddaliśmy się odpoczynkowi. Spacerowym krokiem poszliśmy do sklepu zrobić zakupy, później udaliśmy się na drugą plażę, żeby zobaczyć, czy jest tam jakaś wypozyczalnia sprzętów wodnych. Po drodze minęliśmy ustawioną na polance leśną siłownię - kilka urządzeń, służących do ćwiczeń. Wszystko zadbane, nie zniszczone, albo po prostu nowe :-) Po drugiej stronie alejki, bliżej jeziora, też było coś ciekawego dla miłośników ciała, ale trochę w inny sposób - a mianowicie plaża nudystów :-D Z alejki nie dało się popodglądać, ale od strony wody golasów było widać. I jak to na takiej plaży, naprawdę lepiej było tego nie widzieć :-/

Dotarliśmy na kąpielisko, gdzie znaleźliśmy wypożyczalnię, wypożyczyliśmy rower wodny i pływaliśmy sobie po jeziorku. Zaciekawiło nas dziwne zjawisko na środku jeziora, ni to góra, ni to piramida. Pomnik jakiś czy co? Podpłynęlismy tam i okazało się, że to po prostu usypana z gliny i kamieni konstrukcja informująca, że w tym miejscu jest mielizna :) A że dookoła wyrosły tam różne rośliny, a ludzie ozdobili konstrukcję na czubku jeszcze kamizelką odblaskową, to z daleka mogło być to nieco mylące ;-) Korzystając z płytkiej wody nawet sobie trochę popływałem, chociaż wymagało to ode mnie sporego samozaparcia, bo woda była dość zimna. Prawdę mówili ludzie na campingu, że cały czas mieli mokro i zimno, i że dopiero dzisiaj jest pierwszy dzień prawdziwej, letniej pogody...

Fotki z wypoczynu nad jeziorem:
https://picasaweb.google.com/Arcon69/07 ... 4LU-q62jAE

Zjedliśmy obiad i leniuchowaliśmy na leżakach z piwem w dłoni. Karmiliśmy łabędzie i zastanawialiśmy się, czy to był na pewno dobry pomysł, żeby cały urlop poświęcić na włóczenie się po świecie, jazdę w deszczu i marznięcie pod namiotem. Mimo tego, że udało się nam zobaczyć kilka naprawdę fajnych miejsc i przejechać paroma rzeczywiście świetnymi trasami, ogólne wrażenie z wyjazdu było na "nie". Na pewno duże znaczenie miały zgubiona na samym początku niemała gotówka. Sama kiepska pogoda i jazda w niej nie była może bardzo frustrująca, ale perspektywa rozkładania namiotu w deszczu, niemożności wysuszenia ciuchów i spania w wilgoci w temperaturach rzędu 7-8 stopni działały na mnie bardzo deprymująco. Zupełnie inaczej się moknie, gdy wiesz, że u celu czeka na ciebie suchy domek, nawet jeśli ma on być tylko drewniany. To wszystko spowodowało, że zamiast wypocząć, byliśmy tym wyjazdem zwyczajnie zmęczeni. Policzyliśmy, że w poprzednim roku (Słowenia i Chorwacja) w ciągu 2 tygodni rozkładaliśmy i składaliśmy namiot 5 razy, reszta to były albo pobyty więcej niż jednodniowe, lub noclegi w domkach. W tym roku namiot rozstawialiśmy 9 razy. Przy ładnej pogodzie zupełnie inaczej ocenialibyśmy ten wyjazd, a tak okazało się, że był jak dla nas zbyt długi i zbyt męczący.

Nasza trasa wyglądała mniej więcej tak:
https://maps.google.pl/maps?saddr=z%C4% ... 13&t=m&z=5

W rzeczywistości była trochę dłuższa, bo trzeba doliczyć wycieczki po Holandii i Normandii. Szacujemy, że zrobiliśmy prawie 5000 km. Minęło już trochę czasu, więc statystyki, jeśli jakieś były, to zdążyły zaginąć. Z tego, co udało mi się w przybliżeniu odtworzyć:

- przejechanych kilometrów: około 5000 km
- noclegów w trasie: 15
- koszty ubezpieczeń podróżnych (assistance + kl): 400 zł
- koszty paliwa (na dwa motocykle): około 3300 zł
- średnie spalanie na dwa motocykle: między 9 a 10 l / 100 km
- campingi, jedzenie, piwko, wejściówki (chyba tylko raz): około 3000 zł

Nie licząc zgubionych euro, w sumie wydaliśmy coś pomiędzy 6500 a 7000 zł. Za autostrady płaciliśmy tylko w Polsce u Kulczyka na A2 i raz przejechaliśmy płatnym tunelem (chyba 5 euro za 2 motocykle) w Holandii. Awarii nie zanotowaliśmy żadnych, oczywiście oprócz namiotu :) Automapa była bardzo przydatna, zwłaszcza przy przejazdach przez miasta. Lark 35AT trochę szwankował, gubiąc satelity albo dając odczyty z błędem 20 metrów, co powodowało sprzeczne komunikaty z nawigacji, ale na szczęście pomagał reset.

I to by było chyba na tyle...
Arcon
Forumowicz
 
Posty: 1542
Rejestracja: 25 lis 2010, 17:36

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: wydech dodano: 04 gru 2014, 18:08

no i fajnie
Awatar użytkownika
wydech
Klubowicz
 
Posty: 1225
Rejestracja: 14 lis 2012, 20:09
Lokalizacja: okolice Torunia
Motocykl: TS 350+GSF 600
Płeć: mężczyzna
Wiek: 52

Re: " DZIKI ZACHÓD " 20.06 - 06.07-2014

Postautor: Luca dodano: 05 gru 2014, 10:05

Może i trochę męczącą wyprawę mieliście, ale co zobaczyliście to Wasze.
Mi tam się podobało :)
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5105
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

PoprzedniaNastępna

Wróć do Podróże

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości